Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#11 2018-07-24 21:06:15

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 67.0.3396.99

Odp: Nie pytaj o Polskę

pMfKUnI.png

igP7jsl.pngZnacznie bardziej podobało mu się to spotkanie przy założeniu, że będą z Karo tylko we dwójkę. Połowę czasu w barze spędził w oczekiwaniu na dziewczyny, które ruszyły w stronę Krainy-Do-Której-Chodzi-Się-Tylko-Parami, z niezupełnie szczerą skruchą odmawiając panience, dającej mu pozwolenie na postawienie jej drinka. W końcu stracił cierpliwość i zamówił dla siebie Wściekłego Psa. W oczekiwaniu na niego, wysłał Mikołajowi smsa z zapytaniem, czy pisze się na spotkanie w barze jako wsparcie. Kumpel odpowiedział mu satysfakcjonująco szybko.

"Zapraszający stawia?"
"Postawić to sobie możesz gałę."
"Jestem jeszcze za mało giętki. :("

Twański sarknął pod nosem biorąc do ręki shota, którego podał mu barman. Gdy go wychylił, akurat usłyszał głos Drzemora za sobą.
igP7jsl.png- To nie jest kanibalizm?
Karo zachichotała
igP7jsl.png- Mówiłam, bullterier.
Adam uśmiechnął się do nich pokazując zęby nieco bardziej, niż zrobiłby to normalnie.
igP7jsl.png- Kolejkę?
Karo ku zadowoleniu Adama usiadła bliżej niego.
igP7jsl.png- Nie musisz mi tego powtarzać - zrobiła do niego żartobliwie uwodzicielską minę.
Chłopak mrugnął do niej równie uwodzicielsko i skinął na barmana przysłuchującego się ich rozmowie.

O8ai2a8.png

igP7jsl.pngNiebieski irokez mignął mu w tłumie chwilę przed tym, gdy znalazł się w krótkim, męskim uścisku Mikołaja.
igP7jsl.png- Elo, Mikołaj jestem - przedstawił się szarmancko dziewczynom - Adam obiecał mi drinka.
Twański pokazał mu "a tu mi jedzie czołg", co Dąbrowski z właściwym sobie wdziękiem zignorował i zawołał kelnera.
igP7jsl.png- Mój współlokator. Lewacki filantrop, totalny punkowiec, wybitny rysownik i gej - w owianym oparami alkoholu umyśle Adama takie przedstawienie wydawało się zabawne. Mikołaj czynnie wyraził swoje oburzenie ostatnim określeniem szturchając go w żebra.
igP7jsl.png- Za to wisisz mi kolejnego drinka.
igP7jsl.png- To się nazywa pozbywanie konkurencji - skwitowała Jagoda biorąc do ust słomkę. Na gust Adama zrobiła to w dość wyzywający sposób zwłaszcza w połączeniu z tymi malinkami na szyi, ale szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego ponownie skupiając uwagę na Karo. Miała delikatnie zarumienione policzki i wyglądała na mocno ożywioną przysłuchując się wymianie zdań, jaka wywiązała się między Mikołajem, a Drzemorem. Pochylił się w stronę Zakrzewskiej rozmyślając nad odpowiednim komplementem, jakim mógłby ją uraczyć i który odpowiednio określiłby to, jak teraz wyglądała. Karo nachyliła się w jego stronę odgarniając włosy za ucho. Wyraźnie nie spodziewała się żadnego komplementu.
igP7jsl.png- Gdy tak na ciebie patrzę... - przed ich twarzami mignął ekran telefonu zalewając ich migającymi światłami.
igP7jsl.png- Adasiu, czy to nie aby ten twój lokal? - odezwał się Mikołaj radośnie najwyraźniej niezbyt świadom, że cokolwiek im przerwał. Ne ekranie widniała twarz Zuzy skaczącej do muzyki w klubie. Wokół widać było jedynie mnóstwo ludzi i migające światła.
igP7jsl.png- Wygląda jak każdy inny lokal - odparł mu Twański starając się nie brzmieć na poirytowanego. Mikołaj zmarszczył brwi spoglądając w ekran. Karo w międzyczasie niechcący siorbnęła kończąc drinka przez słomkę. Miko przewinął snapy i obrócił telefon znów w jego stronę. W sam raz załapał się na parę ostatnich sekund snapa, na którym widniał bardzo charakterystyczny w jego klubie bar.
igP7jsl.png- Faktycznie, to tam.
igP7jsl.png- A nie przysługują ci jako pracownikowi żadne zniżki na drinki? - drążył Dąbrowski dalej.
igP7jsl.png- Pracujesz jako barman? - zaciekawiła się Karota.
igP7jsl.png- Nie, jestem ochroniarzem.
igP7jsl.png- To wiele wyjaśnia - dziewczyna mrugnęła do niego.
igP7jsl.png- Obroni, pomasuje... Człowiek renesansu - zakpiła Jagoda również dokańczając swojego drinka.
igP7jsl.png- Oba naraz tylko dla wybrańców - odparował Adam nie chcąc do tego wracać. Odruchowo zarzucił rękę wokół oparcia Karoliny.
igP7jsl.png- Zniżki na drinki? - naciskał Mikołaj.
igP7jsl.png- Zniżkom mówię tak - zgodziła się z nim Zakrzewska.
igP7jsl.png- Rachunek poproszę.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#12 2018-08-13 22:34:44

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 68.0.3440.106

Odp: Nie pytaj o Polskę

75J2m7d.png

igP7jsl.pngKaro opowiedziała współlokatorce o telefonie od szwagra, jego wyraźnie udręczonym głosie, mimo prób zamaskowania go żartami, noclegiem w hotelu w Warszawie zamiast u rodziców w Szczecinie. Wyjaśniła, że nie widziała się z siostrą parę dobrych lat, nawet nie uczestniczyła w ślubie, bo wzięli tylko cywilny i świętowali go tam, sami. Alkohol szumiał jej w głowie i prawie się rozpłakała, kiedy Drzemor, choć nie mogła jej nic poradzić, zaczęła chociaż ją rozweselać i nastawiać pozytywnie na nadchodzące spotkanie. Na koniec kazała Karo wyrzucić chwilowo problem do kosza i bawić się tej pięknej nocy.
igP7jsl.pngKaro, jako dobra koleżanka, posłuchała się więc Jagody. Wróciwszy do Adama, miała już na ustach uśmiech uspokojenia. Chętnie przystała na kolejkę shotów, licząc, że wystarczy magiczna liczba dwunastu na kompletne zapomnienie. Niecierpliwie wytrzymała toast "za dobrą imprezę" i prędko wychyliła pierwszego, drugiego, trzeciego, czwartego...
igP7jsl.png- Hej, ten jest mój! - Ręka Dżemora prędko wystrzeliła naprzód, ubiegając Zakrzewską przed wypiciem kolejnego kieliszka. - Nie rozkręcasz się za bardzo, mała?
igP7jsl.pngKarolina parsknęła, odchylając się do tyłu, tym samym przegrywając walkę z grawitacją. Od upadku uratował ją jedynie refleks Adama, łapiącego ją w porę za rękę. Coś do niej mówił i dziwnie marszczył przy tym brwi, ale akurat jakaś grupka za nimi zaczęła śpiewać sto lat i nic do niej nie dotarło. Pokazała mu więc dwa kciuki uniesione w górę i szeroki uśmiech, jednak ani jedno ani drugie zdawało się nie przekonywać żadnego z jej towarzyszy.

IVi2DwF.png

igP7jsl.pngKolega Adama wyglądał specyficznie, ale przez to też Karo była pewna, że go kojarzyła; ten niebieski irokez wciąż gdzieś migał, to w akademiku, to na imprezach. Przybierając bardzo skupioną minę przypomniała sobie jednak jeden z wypadów, kiedy zobaczyła trzech punków z identyczną fryzurą, ubranych w takie same ciuchy, palących papierosa. Zaczęła się zastanawiać, czy tego dnia czegoś się nie nawdychała. Wtedy nie odmalowywali przypadkiem korytarzy?
igP7jsl.pngPotrząsnęła głową raptownie, przywracając się do rzeczywistości i dyskusji między Mikołajem a Jagodą. Była zupełnie bezsensowna, ale to mogło wynikać też z tego, że przez wszechogarniający hałas docierało do niej co trzecie słowo. Dlatego też skupiła się na sączeniu swojego drinka oraz przybieraniu miny wielkiego zainteresowania, jednocześnie przeklinając nadgorliwie działające ogrzewanie w barze; czuła włosy lepiące się do jej spoconego karku i krew pulsującą złośliwie w policzkach, upodobniając ją do buraka. Modliła się tylko, żeby reszta ciała nie spociła się tak, by cienka koszula prześwitywała i Karo zasłynie z pokazywania swojej bielizny zimą. W dodatku Adam wciąż jej się przyglądał i zaczynała myśleć, że ubrudziła się czymś na twarzy. Albo paskudny pryszcz. Czuła jednego na czole, choć kiedy wychodziła, jeszcze się nie pokazał na tyle, by pijani ludzie go widzieli. Jak długo już tu siedzieli? Może dokopał się na powierzchnię?
igP7jsl.pngWłaśnie miała przejrzeć się w szklance, kiedy Twański się do niej nachylił. Pewnie chciał zapytać, czy została hinduską. Pochyliła się do niego, prawie zderzając się z nim czołem. Jego pierwsze słowa potwierdzały jej przypuszczenia o dociekaniu jej korzeni, ale od przykrego wyjaśnienia uratował ją Mikołaj, oślepiając ich telefonem, z jakiegoś niezrozumiałego powodu nastawionego na najwyższą jasność.
igP7jsl.png- Pracujesz jako barman? - zainteresowała się szczerze, bo zawsze imponowała jej umiejętność przyrządzania drinków, jako że sama potrafiła jedynie zalać wódkę colą. Ostatnie wydatki na uczelni zabolały portfel, więc ucieszyła się na wieść zniżek. Wesoło wyrzuciła ręce w powietrze, znów omal nie spadając ze stołka.

IVi2DwF.png
Yes, yes I'm the best, fuck what you heard
Anything less is obviously absurd

igP7jsl.pngW klubie faktycznie spotkali siostrę Mikołaja, wyglądającą zupełnie inaczej od brata, co aktualnie nie mogło się pomieścić w zawianej głowie Karo.
igP7jsl.png- Ale macie tą samą matkę? - upewniała się po raz drugi.
igP7jsl.png- Ano, rodzoną - odpowiedział cierpliwie Miko.
igP7jsl.png- I ojca też? - zapytała znów takim tonem, jakby taki stan rzeczy był rzadkością.
igP7jsl.pngZuza pokiwała głową, chyba zbyt pijana, by się zirytować.
igP7jsl.png- I nie jesteście adoptowani?
igP7jsl.png- Karo, wystarczy już tych pytań, mała, co? - Jagoda objęła ją ramieniem i skierowała uwagę na co innego.
igP7jsl.pngUstaliwszy wszelkie koneksje rodzinne, wypili przy barze parę kolejek i dopiero zdecydowali się wejść w gęsty, spocony tłum. Tego dnia klub był wyjątkowo pełen po brzegi, bo grał znany DJ. Zuzia wyglądała, jakby żyła tutejszą atmosferą, potrafiła idealnie wpasować się pomiędzy ciała, które Karolinę szturchały i deptały, a rytm musiała mieć we krwi. Zakrzewska nie nadążała za szybkim bitem puszczanej muzyki, ale wcale się tym nie przejmowała. Przestała już nawet zwracać uwagę na duszność, jak podwinęła już sobie rękawki i rozpięła dwa guziki.
igP7jsl.pngPowoli odczuwała tracenie kontaktu z rzeczywistością i właśnie miała zaproponować przerwę na papierosa, kiedy Adam stwierdził, że pójdzie po drinki, a Mikołaj wpadł na znajomego. Pokazał im, że odejdzie na chwilę, toteż Karo skinęła głową, nie chcąc zostawiać Zuzki samej. Nie minął jeden utwór - a przynajmniej tak jej się wydawało, choć powoli wszystkie zlewały się w jedną, długą rąbankę - kiedy podszedł do nich wysoki chłopak, mógł mieć ze trzydzieści lat. Nogą i ramieniem próbował rozdzielić tańczące dziewczyny, starając się dobrać do siostry Mikołaja. Przez chwilę żadna nie reagowała, dopóki nie wyciągnął do blondynki łapsk. Dziewczynie się to wyraźnie nie spodobało, więc Karo chwyciła go za ramię, ale ten odepchnął ją brutalnie, popychając dłonią w pierś, nie celując nigdzie konkretnie, jakby myślał, że była chłopakiem. Mała wyrwa, jaka powstała w tłumie, zaraz się zamknęła. Zakrzewska próbowała szybko przepchnąć się z powrotem do nich, ale ludzie wokół jej to utrudniali, niektórzy przypadkiem, inni celowo, tak jakby chciała ich wyprzedzić pod barierkami na koncercie. Straciła ich z oczu. Większość osób tu ją przewyższała. W końcu zdenerwowała się i zwyczajnie chwyciła kogoś za ramiona i wyskoczyła w górę. Owy ktoś okazał się niezmiernie niezadowolony z tego, co zrobiła i machnął na ślepo łokciem, by ją odpędzić. Pech chciał, że trafił akurat w nos, z którego natychmiast buchnęła krew.
igP7jsl.pngKaro jęknęła boleśnie, osłaniając twarz przed dalszymi atakami wściekłego tłumu. Nie dość, że zarobiła, to jeszcze na darmo. Skierowała się w stronę baru, wyraźnie widocznego przez masę neonów i innych światełek. Tam wypatrzyła Adama. Z trudem przepchnęła się w kolejce, nieprzerwanie powtarzając, że się nie wpychała, tylko musiała porozmawiać z kolegą. Twańskiemu trochę zajęło, nim się obrócił i ją zobaczył. Myślała, że oczy mu wypadną z orbit i pewnie by ją to bardzo rozbawiło, gdyby nie pulsujący ból nosa i krew, która zdawała się nie przestawać płynąć z nozdrzy. Była spora szansa, że wróci z koszulą w nowym kolorze.
igP7jsl.png- Ja pierdolę, co się stało? - Rozsunął jej zakrwawione dłonie, odsłaniając równie zakrwawiony i spuchnięty nos. - Kto ci to zrobił? - Jego oczy nabrały dziwnego wyrazu i Karo czuła się lepiej z tym, że mówiła prawdę, odpowiadając.
igP7jsl.png- Nie wiem, ale jakiś koleś zaczepiał Zuzię i gdzieś ją chyba ciągnął. Zgubiłam ją, przepraszam...
igP7jsl.png- Nie przepraszaj. - Adam zacisnął usta, myśląc naprędce. Chwycił ją za ramiona, usadził na stołku i polecił zdecydowanym, prawie ostrym tonem: - Siedź tutaj i nigdzie się nie ruszaj. Zaraz wracam.
igP7jsl.pngChciała zaprotestować, ale opuszczały ją siły. Spojrzała na swoje ciemne dłonie i poczuła, jak żołądek zacieśnia się w supeł. Chyba robiło jej się słabo. Ktoś ją klepnął po ręce, mówił coś, machał dłonią przed oczami. Pokręciła głową, przymykając oczy, ale osoba nie przestawała. Próbowała ją wręcz ściągnąć z siedzenia, a Karo stwierdziła, że może to i dobry pomysł; zaniosą ją do łazienki, bo chyba zaraz zacznie wymiotować. Oddychała ciężko, na kark wystąpił jej zimny pot.
igP7jsl.png- Karo, chodź. Wyjdziemy na zewnątrz.
igP7jsl.png- Zuza... - mruknęła tylko, pozwalając Adamowi zarzucić swoją rękę na szyję i podtrzymać się w talii.
igP7jsl.png- Chłopaki i Mikołaj już jej szukają, spokojnie.
igP7jsl.pngKiedy wreszcie wydostali się z dusznego, tłocznego klubu na rześkie, chłodne powietrze, natychmiast poczuła się lepiej. Oparła się o ścianę, a upewniwszy się, że nie puści pawia, usiadła na schodkach obok. Skupiła się na tym, by powoli, spokojnie oddychać, nie za głęboko. Adam po chwili wahania usiadł obok niej.
igP7jsl.png- Boli?
igP7jsl.png- Ponoć alkohol znieczula.
igP7jsl.png- "Ponoć"? - powtórzył za nią, unosząc brew i podając czystą chusteczkę. Przyjęła ją z wdzięcznością.
igP7jsl.png- Ta, bo boli jak skurwesyn. - Uśmiechnęła się krzywo. - Sorry za wyrażenie.
igP7jsl.png- Niedługo przestanie - pocieszył ją nieporadnie. - Wiesz... - zaczął tonem, który niewątpliwie przykułby uwagę Karo, gdyby nie zrobiłą tego wcześniej parka po drugiej stronie ulicy.
igP7jsl.png- O, cholera jasna w dupę jego jeża kopana. - Karo prędko schowała głowę między ramiona, obracając się do towarzysza i marząc o kurtce z gigantycznym kapturem. - Widzieli mnie? Idą tu?
igP7jsl.png- Idą. - Patrzył na nią w lekkim zamyśleniu, aż wreszcie z wielkim rozbawieniem zapytał: - Chcesz dać nogę?
igP7jsl.png- Tak, Boże, tak! - zgodziła się gorąco.
igP7jsl.png- Wystarczy "Adamie".
igP7jsl.png- Oklepane jak schabowy babci. - Karo wywróciła oczami, podnosząc się ze schodów i tym samym stając twarzą w twarz ze swoim ukochanym i jego dziewczyną. Zaśmiała się dość wysoko.
igP7jsl.png- Chryste, Karota, co ci się stało?
igP7jsl.png- Nic ci nie jest?
igP7jsl.pngEla zrobiła bardzo zmartwioną minę, a Zakrzewska w ostatniej chwili powstrzymała się od zwymiotowania na jej twarz. Uśmiechnęła się zamiast tego, czując rozpalający się wewnątrz ogień, wypalający resztki godności i pewności siebie. Na Pokątną, na Pokątną, na Pokątną!
igP7jsl.png- Wszystko w porządku - odparła o ton za wysoko, próbując machnięciem ręki jednocześnie zbagatelizować rozwalony nos, sytuację, siebie i cały wszechświat ogólnie.
igP7jsl.pngNie mogła znieść unikania spojrzenia jego zielonych oczu, wpatrujących się w nią teraz z taką troską. Wiedziała, że potrafiła się w nich zupełnie zagubić. Pytający wzrok drugiego samca wcale nie pomagał.
igP7jsl.png- Janek, nasza taksówka - rzuciła Ela, ciągnąc go za rękę jak bachor matkę w spożywczym.
igP7jsl.png- Musimy iść. - Jan położył rękę na ramieniu Karo. Kości topniały. - Nie pakuj się w kolejne kłopoty, Karota. - A wsiadając do taksówki, dodał: - Nie beze mnie!
igP7jsl.png- Cześć, Karo!
igP7jsl.png- Cześć. Ela.
igP7jsl.pngPatrzyli oboje za odjeżdżającą taksówką, a gdy tylko znikła za rogiem, Zakrzewska ukryła twarz w dłoniach.
igP7jsl.png- ... Karo?
igP7jsl.pngKaro otworzyła usta, sama do końca nie wiedząc, co zamierzała powiedzieć, ale z pewnością coś długiego i ckliwego, co wylewałoby się z niej wartkim potokiem słów, ale akurat rodzeństwo Dąbrowskich wyszło z klubu, wyprowadzane przez ochronę. Dziewczyna dostrzegłszy, w jakim stanie była Zuza, rzuciła się, by objąć ją ramionami. Stały tak, trzęsąc się obie; jedna z zimna, druga po wydarzeniach. Adam kazał im zaczekać i wszedł do klubu. Wrócił z ich kurtkami. Nikt o nic nie pytał.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#13 2018-11-26 12:48:32

Dolores
Kucyponek Jednorogi
MacintoshSafari 604.1

Odp: Nie pytaj o Polskę

P2z8Zzg.png

Rodzina Dąbrowskich zdecydowanie odbiegała od normalności ale usilnie starali się zachować jej resztki. W ciągu ostatnich lat wytworzyli rytuały, które jeszcze trzymały ich wszystkich razem. Jednym z takich rytuałów były obiady, w miarę możliwości cała rodzina siadała razem przy stole. Tym razem stawili się wszyscy obecni w Warszawie członkowie. Zuzia dziubała kotleta schabowego, raz po raz zerkając to na telefon (nadal cichy) to na innych członków rodziny. Mikołaj był pochłonięty jedzeniem do tego stopnia, że nie zwracał uwagi na nic innego, babcia spoglądała na wnuki z troską, a ojciec jedną ręką jadł, drugą natomiast robił notatki w dużym zeszycie. Było cicho, tylko kot mruczał donośnie na kaloryferze. W pewnym momencie ciszę przerwał dzwonek telefonu. Mikołaj przerwał jedzenie, długopis wypadł z ręki ojca, a babcia spojrzała na wnuczkę karcąco. Zuzia przeniosła wzrok na telefon i uniosła brew widząc kto dzwoni.
- Przepraszam. - Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha. - Słucham?
Przez kilka minut słychać było niewyraźny potok słów po drugiej stronie słuchawki i Zuzię powtarzającą: „dobrze, dobrze”.
- Proszę się nie martwić, zobaczymy co da się zrobić. - zakończyła i odłożyła telefon.
Była nieco blada a jej niebieskie oczy otwarte szeroko. Babcia patrzyła na nią z wyrzutem, że odbiera telefon przy stole. Ciszę pełną napięcia przerwał w końcu Mikołaj.
- Kto dzwonił?
Zuza przełknęła ślinę.
- Matka Boska.
Tata Dąbrowski upuścił sztućce, które z brzękiem uderzyły o talerz. Babcia chwyciła różaniec i zaczęła odmawiać „Ojcze nasz”, za to Mikołaj po prostu patrzył z wysoko uniesionymi brwiami. Zuza potrząsnęła głową na boki.
- Nie, nie, nie... - uniosła ręce w obronnym geście. - Bosek to nasz kolega, jego mama dzwoniła, że trafił do więzienia. Złapali go z narkotykami. - Powoli wypuściła powietrze z ust i opuściła dłonie na stół - dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo się trzęsą. - Mama koleżanki z roku jest prawniczką, zadzwonię do niej zaraz. Przepraszam.
Wstała od stołu i wyszła, zostawiając w kuchni zszokowaną i zmartwioną rodzinę.

CTJuzBZ.png

Miko z ulgą powitał zaproszenie na drinka od swojego współlokatora. A skoro Adam zapraszał, to Mikołaj z automatu założył, że Adam stawia. Na szczęście (dla portfela Adama) Dąbrowski nie był szczególnie wymagający gdy chodziło o trunki i całkowicie zadowalał go rozwodniony browar z warszawskiego pubu. Mógłby tam spędzić większość nocy, gdyby nie jeden snap. Od Zuzi. Prawdopodobnie wysłała mu go przez przypadek, chciała posłać to do koleżanki, palec jej się omsknął i trafiło do brata. Zdjęcie umalowanych ust z wyciągniętym językiem na którym widniała tabletka z ledwie widocznym wytłoczonym znaczkiem czterolistnej koniczyny. Zdjęcie na widok którego w Mikołaju krew się zagotowała. Przeleciał wszystkie snapy wysłane przez siostrę z miejsca, które wyglądało dziwnie znajomo. Trybiki w głowie Miko działały na pełnych obrotach, jeszcze torchę i para by mu poszla z uszu. Bar. Adam. Zniżki. Alko. Zniżki. W tym momencie było już postanowione - szli do lokalu, w którym pracował Twański. Zniżkom na alkohol się nie odmawiało.
Zanim jednak pokonali dwie dzielnice i dotarli do swojej destynacji, z głowy Mikołaja wyparowało wspomnienie o snapie razem z większością alkoholu. Dlatego też pierwszym miejscem do jakiego się udał Dąbrowski wcale nie był parkiet czy podejrzanie ciemne loże, gdzie mogła skrywać się Zuźka. Nie, Miko jako pierwsze poszedł do baru, by zamówić kolejnego browara. Zuza znalazła go sama. Zmierzyła spojrzeniem Bazyliszka i już syczała mu do ucha, że co on w ogóle tutaj robi, gdy z tłumu wynurzyła się Karo, ratując Mikołaja przed zmianą w kamienny posąg przez straszną Gorgonę. Od słowa do słowa, rozmowa zeszła na temat, którego uniknąć się nie dało - pokrewieństwo Dąbrowskich.
- Serio. Z jednej matki, z jednego ojca - zapewnił po raz kolejny Mikołaj, nim Jagoda nie przerwała tych męczarni.
Zuza odwróciła się, zarzucając przy tym swoimi długimi włosami, i spojrzała na brata. Faktycznie, na pierwszy rzut oka byli mało podobni. Dopiero gdy się człowiek przyjrzał widać było, że oboje mają równie proste i długie nosy, podobną linię szczęki i tak samo niebieskie oczy - niczym niezmącony błękit, bez najmniejszej nawet domieszki brązu, delikatnej zieleni, czy miodowych plamek. Ale pomimo tych szczegółów ciężko bylo ich wziąć za rodzeństwo, Mikołaj wdał się w ojca, kiedy z Zuzki była cała mama.
- A może naprawdę nie jesteśmy tak bardzo spokrewnieni...? - rzuciła, nim ruszyła na parkiet.
To był ostatni raz kiedy ją widział. Ledwie wszedł w tłum ludzi a znajoma dłoń klepnęła go mocno w plecy. Odwrócił się by stanąć twarzą w twarz z kumplem z roku. Wrócili do baru. Wypili jeszcze kilka kolejek. Jakaś dziewczyna uwięziła się na jego ramieniu. Ktoś wyciągnął go na parkiet. Mijały minuty. Piosenki zlewały się ze sobą. Obce twarze przelatywały mu przed oczami. I nagle znalazł się przed wejściem z na wpół wypalonym papierosem i tlenioną blondi u boku. Jego kolega próbował z nią o czymś gadać, ale laska chyba już nie była w stanie. I wtedy to się stało. Wybiegł Adam, coś do nich krzyczał machając rękami. Chwilę później przyprowadził Karo z zakrwawionym nosem. Podtykał jej serwetki pod twarz. Znajomi patrzyli to na Karo, to na siebie nawzajem. A w głowie Mikołaja tylko jedna myśl: Gdzie, do kurwy nędzy, jest Zuza?
Kacper klepnął go w ramię. Miko rzucił niedopałek na chodnik i razem weszli do środka. Miał nadzieję, że jego siostra bawi się dalej z innymi, że zaraz wypatrzy ją w tłumie tańczących i wszystko będzie w porządku. Ale nie było. Nie było Zuzki na parkiecie, ani w lożach, ani przy barze. Skutki upojenia alkoholowego już praktycznie minęły ustępując miejsca adrenalinie i złości. Przemierzył niemal każdy skrawek klubu, a po jego siostrze nie było nawet śladu. I właśnie wtedy, gdy zaczynał odchodzić od zmysłów, znalazł się przed jedynym miejscem, do którego jeszcze nie zajrzał - damską toaletą. Była słabo oświetlona i trochę obleśna - z nadtłuczoną umywalką, brudnym lustrem i dwiema kabinami, z czego tylko jedna była zajęta.
- Zuzka?! - wrzasnął, na co odpowiedział mu przytłumiony jęk.
I wtedy jego oczy zaszły czerwienią. Drzwi nie stawiały oporu jego glanom. Mocno zaciskał pięści, aż kłykcie mu zbielały a żyły na przedramionach stały się mocno widoczne. Zuzia siedziała na sedesie, z zapłakaną twarzą czarną od rozmazanego makijażu i rozprutą koszulą ukazującą jej bieliznę. Zuza, jego mała siostrzyczka... Nad nią stał gość po trzydziestce, który przymierzał się do rozpięciami rozporka, póki Dąbrowski mu nie przeszkodził.
Mikołaj nie był agresywną osobą. Wbrew jego ogólnemu wizerunkowi był jedną z łagodniejszych osób w swoim otoczeniu, ale bywalcy takie momenty... takie momenty, gdy po prostu nie mógł się powstrzymać. I to był właśnie ten moment. Chwycił gościa za koszulkę, a jego pięść trawiła w nos. Później drugi raz. I kolejny. I po tym jeszcze wiele razy...

P2z8Zzg.png

Zuza potykała się o własne nogi, kiedy została zawleczona do toalety i niemal rzucona do jednej z kabin. Oprawca wszedł za nią i zasunął zasuwkę w wątpliwej jakości drzwiczkach. Serce Zuzi łomotało bardziej niż podczas ostatniego finału Top Model. Jej oddech był szybki i krótki, adrenalina krążyła w żyłach. Ujawniły się głęboko skrywane instynkty przetrwania, które w codziennym życiu dziewczyny raczej nie miały dużego zastosowania. Jednak mimo tego dziewczyna nie zamierzała się poddawać bez żadnej walki. Nerwowo rozglądała się po klaustrofobicznej kabinie w poszukiwaniu czegoś co mogła wykorzystać. Wystarczyła jedna rzecz, jedna chwila, moment nieuwagi... a kiedy schylił głowę by rozpiąć klamrę paska, kolano Zuzy wbiło się w jego przyrodzenie. Oprawca jęknął. Dziewczyna rzuciła się do drzwi i już sięgała po zasuwkę, gdy wielka łapa pociągnęła ją za włosy i rzuciła na sedes. Drugim łapskiem chwycił skrawek koszuli dziewczyny i pociągnął aż odpadły z niej guziki i polecały na czarną spódniczkę oraz podłogę. Po policzkach Zuzi pociekły łzy. To nie mogła być prawda... Powtarzała sobie w duchu, że to się nie stanie. Nie tu, nie teraz. Nie mogło.
I wtedy usłyszała głos brata wołający jej imię. Chciała krzyknąć, kiedy niedoszły gwałciciel zasłonił jej usta ręką, że mogła wydać z siebie tylko niewyraźny jęk. Zacisnęła powieki i spięła wszystkie mięśnie, a to co zdarzyło się później wydawało się tylko ułamkiem sekundy. Dźwięk wyłamywanych drzwi. Brak ręki zasłaniającej twarz. Gwałtowny, rozpaczliwy wdech. Jęk. Sapanie. Kiedy otworzyła oczy jej brat przygwoździł do ściany faceta, który wcześniej ją zaatakował i okładał pięściami jego twarz. Krew była wszędzie, pokrywała dłonie Mikołaja, koszulki obu mężczyzn, kawałek ściany. Zuzia podniosła się powoli i położyła dłoń na ramieniu brata.
- Mikołaj... - jej głos był cichy jak szept, więc spróbowała ponownie: - Mikołaj - zero reakcji. - Mikołaj! - krzyknęła w końcu.
Brat odwrócił się. Kilka razy zamrugał nim jego spojrzenie wyostrzyło się na siostrze. Puścił faceta, którego okładał przez ostatnich dobrych kilka minut i pozwolił mi się zsunąć na podłogę.
- Hej, Miko... - Zuzia owinęła wokół niego swoje ramiona. - Daj ochronie się z nim uporać.
Brat również objął ją swoimi ramionami i delikatnie poklepał po łopatce.
- Jesteś cała? Nic ci nie zrobił?
- Mhm, jest okej. Dzięki.


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#14 2019-01-07 22:10:33

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 71.0.3578.98

Odp: Nie pytaj o Polskę

pMfKUnI.png

Twański nie wierzył własnym oczom. Wokół damskiej łazienki zbiegło się paru ochroniarzy - jego kumpli z roboty - i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wyprowadzono z niej Mikołaja ubrudzonego krwią. Raz - co Miko robił w damskiej łazience, dwa - dlaczego Miko znany z bycia pacyfistą był umorusany krwią. Za nim wyszła z łazienki Zuza. Wyglądała na nieźle poturbowaną.
igP7jsl.png- Zuza. Nic ci się nie stało? - spytał Adam łagodnie, podchodząc do nich.
Dziewczyna założyła włosy za ucho kiwając nerwowo głową. Adam zerknął jednemu z kolegów z pracy ponad ramieniem do łazienki. Zgarniali właśnie jakiegoś chłopaka o nieźle pokiereszowanej twarzy.
igP7jsl.png- Próba gwałtu. Narkotyki. Pobicie przez tego tu - mruknął mężczyzna wskazując kolejno gościa z łazienki i Mikołaja.
igP7jsl.png- Wzywacie policję? - spytał Adam, choć tak naprawdę znał odpowiedź. Znał realia pracy tutaj. Połowa z nich pracowała na czarno. Pozwalali na interesy "swoich" dilerów. Wpuszczali niepełnoletnich. Nie było tutaj miejsca na policję.
Mężczyzna parsknął śmiechem, ani trochę nie rozbawiony. Twański uśmiechnął się kwaśno. Mimo wszystko - zwrócił się do Zuzy.
igP7jsl.png- Chcesz wzywać policję?
igP7jsl.png- Nie no, coś ty - wychrypiała dziewczyna obejmując się rękoma.
igP7jsl.png- Co z nim zrobią? - burknął Mikołaj, wciąż bojowo nastawiony.
igP7jsl.png- Spokojnie, żołnierzu. Już oni się nim zajmą. Lepiej stąd chodźmy - Adam ogarnął ramieniem Zuzę, by ją chronić przed tłumem w trakcie wyprowadzania z lokalu. Mieli swoje metody na takich typów. Mimo, że Zuza nie znalazła się tutaj w ich towarzystwie, był zły na siebie, że w ogóle dopuścił do tej sytuacji. Gdyby od razu zgłosił ochroniarzom, że jej szukają, mogłoby do niczego nie dojść. Karo też nie wyszła z tego wypadu do klubu bez szwanku. Dodatkowo, teraz ogarnął go niepokój, że mógł nie zostawiać dziewczyny tak samej.
Czekała na nich przed wejściem obejmując się ramionami. Rzeczywiście nie było za ciepło.
igP7jsl.png- Zuza? Co z tobą? - zaniepokoiła się Zakrzewska. Dziewczyna potrząsnęła jedynie głową.
igP7jsl.png- Napiłabym się czegoś.
Adam w milczeniu odpalił papierosa przysłuchując się tej wymianie zdań. Oczywiście wszyscy spojrzeli na niego niczym sępy, więc z ich pomocą opróżnił paczkę do cna.
igP7jsl.png- Twański, w porządku? - zawołał go jeden z kumpli, stojący na bramce. Adam posłał mu sztuczny uśmiech pozwalając sobie nie odpowiadać.
igP7jsl.png- Zbierajmy się - nakazał krótko.
Ruszyli w poszukiwaniu najbliższej Żabki. Było grubo po 22-giej i po ulicach wałęsały się grupki podobne im. Adam i Mikołaj sprawiali odpowiednio zniechęcające wrażenie, by nikt ich nie zaczepiał.

H2bHtmR.png


Misję zdobycia płynnego chleba udało im się ukończyć z sukcesem. Adam miał okazję się trochę popisać w towarzystwie, dzielną postawą odganiając od nich dwójkę wypitych chłopaków, którzy nie wiadomo do czego bardziej ciągnęli - do eskortowanych dziewczyn, czy jednak do niesionej przez Mikołaja wódki. Karo przejęła od niego schłodzoną butelkę, by sobie przyłożyć ją do bolącego nosa. Adam objął ją ramieniem.
igP7jsl.png- W porządku?
igP7jsl.png- Dobrze, że mamy butelkę - skwitowała dziewczyna. W tym samym momencie przytaknęła Adamowi Zuza, chyba myśląc, że pytanie było skierowane do niej. Wciąż wydawała się nieco skołowana. Adam otworzył usta, by zadać nurtujące go pytanie, ale uprzedził go jego kumpel.
igP7jsl.png- Właściwie to... dokąd zmierzamy? - zagadnął filozoficznie. Ciężko było stwierdzić, czy to pytanie zrodziło się gdzieś w oparach zbłąkanego w mózgu THC, czy jednak pytał całkiem poważnie.
igP7jsl.png- Do babci - stwierdziła Zuza niezwykle stanowczo.
igP7jsl.png- Jak w tym Czerwonym Kapturku - mruknął Mikołaj pod nosem tak, że chyba tylko Adam go usłyszał. Posłał kumplowi uśmiech, który mimowolnie wykwitł mu na twarzy. Jednak THC.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#15 2019-03-17 02:41:23

Arbalester
Szeryf Depeszy
MacintoshSafari 602.1

Odp: Nie pytaj o Polskę

75J2m7d.png

igP7jsl.pngKaro wcale nie zaczynała czuć się choć minimalnie lepiej, oj nie. Nos wprawdzie przestał krwawić, ale ból nie znikał, więc zaczynała panikować, czy nie został złamany. Źle jej się robiło na samą myśl pójścia do szpitala, a co dopiero nastawiania nosa; nasłuchała się paru paskudnych historii na ten temat. Troska, jaką teraz okazywał Adam również nie poprawiała dziewczynie humoru, bo wprawiała ją w wyrzuty sumienia, że nie skupiali się na najbardziej poszkodowanej - Zuzi. Spuchnięty nochal, krew na twarzy i ciuchach, a do tego zaczerwienione oczy od nie do końca powstrzymanych łez też mogły przyczyniać się do nieswojego poczucia i chęci utrzymania strefy komfortu. Chłopak musiał w końcu to zauważyć, bo wepchnął dłonie w kieszenie, nie zagadując jej więcej.
igP7jsl.pngDąbrowscy zaprowadzili ich na swoje piętro; parter z kuchnią należał do babci, toteż po cichu weszli po schodach, na szczęście nie skrzypiących. Mikołaj zajął się szukaniem przekąsek, zaś Karo szybko doprowadziła się do porządku w łazience. Opłukała też trochę włosy dla samego poczucia świeżości, po czym zwolniła miejsce Zuzi.
igP7jsl.png- Chcesz, żebym ci z czymś pomogła...? - zapytała gospodynię, choć miała nikłe pojęcie o tym, co mogłaby robić.
igP7jsl.png- Nie trzeba. Dzięki.
igP7jsl.pngZamknęła ostrożnie drzwi i już chwilę potem w wannie lała się woda. Karolina odetchnęła ze zmęczeniem. Jak fala zalała ją poalkoholowa ciężkość i marzyła tylko o kanapie. Tymczasem mebel zajął już Twański, pochłonięty wyszukiwaniem w smart hubie telewizora Youtube’a. Usiadła przy przeciwnym podłokietniku, obserwując jak z wielkim skupieniem i niemałą frustracją próbuje wklepać literki na pilocie. Nim skończył, wrócił Mikołaj z tacką serków i apetycznie pachnącym ciemnym chlebem oraz paroma owocami. Oznajmił, że przyniesie im jeszcze ciuchy do spania i przygotuje kanapę, a potem zawinie się spać.
igP7jsl.png- Nie wiem, czy Zuza będzie chciała sama czy nie... Ale Karo, w razie czego ja się prześpię na dole.
igP7jsl.png- Daj spokój. - Machnęła ręką. - Mi to naprawdę bez różnicy.
igP7jsl.png- Ja mogę spać nawet na podłodze. - Adam wzruszył ramionami. - Byleby dziewczyny miały wygodnie.
igP7jsl.png- Jak dżentelmeńsko. - Karo odruchowo zmarszczyła nos i zaraz syknęła z bólu.
igP7jsl.png- Zdarza mi się.
igP7jsl.png- Mikołaj... - Karolina zajęła się zdrapywaniem strupka na dłoni. Cholernie bolał; widziała, jak jego fragmenty odrywają się od rany. - Przykro mi, że tak to się potoczyło... Naprawdę nie chciałam-
igP7jsl.png- Nic się nie stało. Przecież nie zostawiłaś jej na lodzie. Dobrze, że o tym komuś powiedziałaś, bo mogłoby...
igP7jsl.pngChłopak urwał. To, co mogłoby się stać, nie przeszło mu przez gardło. Przez dłuższy moment cała trójka wpatrywała się w ekran wyszukiwania telewizora, słuchając zmiennego szumu wody z łazienki, aż wreszcie gospodarz się wycofał. Kiedy tylko wyszedł z pokoju, do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Starała się je stłumić, ale uparte i tak wydostały się za krawędzie powiek. Otarła je ukradkiem ramieniem, dusząc w sobie potrzebę pociągnięcia nosem. Adam milczał, nie widząc lub udając, że nie widział. Nagle TV rozbłysło czarno-białym wideo i z głośników popłynęło "dwanaście groszy". Po wysłuchaniu zwrotki Karo parsknęła.
igP7jsl.png- Co to jest?
igP7jsl.png- 12 groszy, tylko nie płacz proszę - zanucił w odpowiedzi Twański, kiwając się na boki. - 12 groszy w zębach tu przynoszę...
igP7jsl.pngZakrzewska spojrzała na ekran, to na niego i roześmiała się.
igP7jsl.png- Boże, jakie to głupie.
igP7jsl.png- Poczekaj - chłopak uniósł palec wskazujący - rozkręca się.
igP7jsl.png- Nie wątpię. - Karo przygryzła wargę, powstrzymując się od głupiego rechotu. Nagle ją olśniło i wychyliła się w jego stronę, sięgając po pilot.  Nie odzyskawszy do końca jeszcze równowagi, zetknęła się ramieniem z jego piersią i oboje zastygli na moment. Wydawało jej się, że chłopak przestał oddychać. Prędko otrząsnęła się z tej dziwnej sytuacji i wróciła w swój róg kanapy. - Ja znam coś śmieszniejszego!
igP7jsl.png- Nie wierzę.
igP7jsl.png- Zobaczysz!
igP7jsl.pngKarolina włączyła "Modę na Suknie, odcinek Pieddyliad Trzeci".
igP7jsl.png- "Masz na myśli r? R jak rabarbar, r jak rapatam, tudzież rarytas?" - Nie oszczędziła widowiska gestykulacji, cytując lektora. - "Synu, w naszej familii każdy wymawia r tak dźwięcznie, że szyby drżą w spazmach!"
igP7jsl.png- To jest chyba jeszcze głupsze - Adam parsknął, chowając twarz w dłoniach, a dziewczyna roześmiała się w głos i nie mogła przestać chichotać, choć co chwilę wyrywało jej się "auć". - Dobra, wystarczy może tych komedii, twój nos chyba źle to znosi.
igP7jsl.png- Mój nos ma się świetnie - obruszyła się Karo, zezując na obiekt rozmowy.
igP7jsl.png- Tak? Daj sprawdzę.

Byłabym czyimś pięknym życiem,
ktoś by za mnie odbierał telefony
Budziła się zawsze w tym samym objęciu,
a nasze włosy rosłyby splecione

igP7jsl.pngTeraz to on się wychylił, a rękę wyciągnął w stronę twarzy dziewczyny, ale nim cokolwiek dalej się potoczyło, za nimi stanęła Zuza.
igP7jsl.png- Przeszkadzam? - zapytała bez cienia złośliwości. Nie czekając na odpowiedź, podała im dwa T-shirty i po parze spodenek; dresowych dla Adama i krótkich bawełnianych dla Karo. - Miko zasnął na dole już, u mnie jest przygotowana dla ciebie Karolina pościel. Dobranoc.
igP7jsl.pngPożegnali ją oboje grzecznie, odprowadzając wzrokiem. Zakrzewska przygryzła znów wargę.
igP7jsl.png- Nie wiem, czy powinnam się koło niej kłaść. Może ma teraz traumę i nie chce?
igP7jsl.pngChłopak wpatrywał się w nią bez słowa.
igP7jsl.png- Adam?
igP7jsl.png- Przepraszam. - Otrząsnął się, odwracając wzrok. - Też nie mam pojęcia, co robić w takiej sytuacji.
igP7jsl.pngKaro naciągnęła rękawy na dłonie, wpatrując się w plamy krwi. Nos bolał, głowa bolała... I wciąż ten obraz, kiedy rozdzieliła się z Zuzią, ten tłum bezwzględnych ludzi, nie zważających na nic wokół. Uczucie niemocy, bezradności i braku kontroli, przede wszystkim nad samą sobą. Łzy znów same napłynęły do oczu i w tej chwili zrozumiała, że nie powstrzyma ich potoku. Stres musiał z niej ujść jak wyciśnięty pryszcz. Nagle i paskudnie.
igP7jsl.png- Ciągle myślę o tym, co mogłam zrobić - wydusiła z siebie dość cienkim głosem. Adam spojrzał na nią zaskoczony i zagubiony. - Z tym facetem. Albo tłumem. Może gdybym nie była tak pijana...
igP7jsl.png- Daj spokój, Karo. - Adam przysunął się, by usiąść obok niej. - Przecież to głupie. Ludzie idą do klubu, żeby się nawalić.
igP7jsl.png- Wiem, wiem... Po prostu... - Rozłożyła ręce, nie wiedziała co powiedzieć. - Chyba po prostu nie mogę zaakceptować tego, co się stało i co mogło się stać. - Ocierała łzy rękawem, ale wciąż płynęły. - One tak same, przysięgam... - roześmiała się nerwowo.
igP7jsl.pngAdam pokręcił głową i objął ją ramieniem. Karo podkuliła nogi, schowała twarz w jego koszulce i czekała, aż oczy się wypłaczą. Kiedyś musiało zabraknąć im paliwa. Czuła się żałośnie, ale jednocześnie z każdą chwilą coraz lepiej. Twański miał silne ramiona. Pewne. Na pewno nie roztrząsał głupot jak ona. Mogłaby się założyć, że ze wszelkimi problemami radził sobie jak baran - rogami naprzód, rozwalając przeszkody. Ciekawe, czy był astrologicznym baranem.
igP7jsl.pngJego spokojny oddech spływał po jej karku, przyprawiając ją o gęsią skórkę, choć zrobiło jej się cieplej w jego ramionach, prawie gorąco. Pomijając ten skrawek odsłoniętej skóry na plecach, tam skądś zawiewało zimnem. Oby tylko majtki nie wyszły jej spod spodni lub co gorsza nie pękły same plecy. Zwalczyła potrzebę dotknięcia swojego tyłka, by sprawdzić, czy znajdował się na miejscu.
igP7jsl.png- Lepiej?
igP7jsl.pngOdsunął się, by móc na nią spojrzeć, ale ona czym prędzej zasłoniła twarz dłońmi. Nie dość, że zabrał jej ciepełko, to jeszcze chciał oglądać tą zaczerwienioną, spuchniętą i prawie zasmarkaną twarz. O, bogowie. Mayday, mayday, powrót do ukrywania i obejmowania!
igP7jsl.png- Tak. Dziękuję. - Wstała, dalej się zakrywając. - Idę się przebrać.
igP7jsl.pngNie obyło się bez walnięcia kolanem w kant stolika. Zaklęła pod nosem, chwyciła przygotowane ciuchy i prędko, ale na palcach, poszła do łazienki. Opłukała się, tym razem cała. W lustrze oglądała swój tyłek w spodenkach Zuzy, bo mogła. A mogła go oglądać, ponieważ połowa pośladków wychodziła za krawędź spodenek. Albo pośladki, albo majtki.
igP7jsl.png- Kto śpi publicznie w takim czymś? - mruknęła do siebie, wyciskając na palec pastę do zębów. Odświeżając oddech, wpatrywała się w swoje odbicie i coraz bardziej załamywała. - Jak siedem nieszczęść, Karo. Ba, czternaście. Siedem do potęgi siódmej.
igP7jsl.pngKiedy wróciła do pokoju, kanapa była rozłożona i pościelona. Po jednej stronie koc, po drugiej kolorowa pościel w kwiatki. Wskazała ją palcem.
igP7jsl.png- Rozumiem, że preferujesz kwiatki?
igP7jsl.pngRozciągnęła się na świeżo pachnącym nakryciu. Najwspanialszy zapach, jaki można zastać wieczorem.
igP7jsl.png- Zostawię je tobie, bo zamarzniesz na kość.
igP7jsl.png- Co, byłam zimna?
igP7jsl.pngPrzytknęła dłonie do policzków. Dość chłodne. Adam na to przyłożył swoją rękę do jej twarzy, gorącą dla odmiany.
igP7jsl.png- Wy, faceci, nie jesteście normalni - stwierdziła, choć bardzo chciała, by objął jej twarz obiema dłońmi i grzał ją przez resztę nocy. Z pewną tęsknotą patrzyła, jak się cofa i wciska znów coś na pilocie. Zabrał koc i przykrył się nim na cienkiej karimacie. Cieszyła się, że zrobił to bez pytania czy żartobliwych przepychanek. Dawno się nie czuła tak beznadziejnie.
igP7jsl.png- Przecież jest ciepło. - Chłopak wzruszył ramionami.
igP7jsl.png- O! Znów. Dupa, nie ciepło! - prychnęła, okrywając się kołdrą. Wskazała na okno, którego firanka unosiła się lekko na wietrze. - Otwarte okno w listopadzie! To prawie zima. Zimno. Zima. Łapiesz, Twański?
igP7jsl.png- Łapiesz, łapiesz - przyznał na odczepnego. - Włączamy jakiś film?
igP7jsl.png- Ja i tak zaraz zasnę, także co chcesz.
igP7jsl.pngMinął kwadrans, film leciał, nieznane jej chińskie fantasy niskich lotów. Karo nagle odwróciła się do chłopaka.
igP7jsl.png- Jakby co, umiem głośno krzyczeć - powiedziała całkowicie poważnie.
igP7jsl.png- Dobrze wiedzieć. - Adam roześmiał się niekontrolowanie, a Zakrzewska zrozumiała niezamierzony podtekst.
igP7jsl.png- Naprawdę umiem - zapewniła go poważnie, zwracając się na powrót do podłokietnika, ale po chwili znów przeturlała się na drugi bok. Twański zrobił pauzę.
igP7jsl.png- Tak?
igP7jsl.png- Jeśli będę chrapać, to przez ten walnięty nos.
igP7jsl.png- Ja pewnie będę chrapać głośniej od ciebie, także nie musisz się martwić - roześmiał się na to.
igP7jsl.pngKarolina uśmiechnęła się i wreszcie zasnęła.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#16 2020-05-03 02:19:30

Faworek
Pochwalony Faworek Depeszek
AndroidChrome 76.0.3809.132

Odp: Nie pytaj o Polskę

8facc3b0ab6be570744a46eb2a79aab8.jpg

QYfmCvY.png

Ksenia uważa, że źródłem krzywd i tragedii ludzkiej była zmiana. To ona przewracała życie do góry nogami. Rozwody, przeprowadzki, pęknięte prezerwatywy, śmierci, choroby i inne plagi zwane ogólnie zmianami są przyczyną każdej osobistej katastrofy. Nie lubiła zmian, tak jak nie lubi się oparzenia słonecznego. To koszmar, choć Kseń wie, że są nieuniknione i nie wyklucza, że niektóre - niewielka ich część - przynoszą nową, dobrą sytuację. Tak jak na przykład jej wyjazd do Warszawy.
Chwila, w której uwolniła się z domu rodzinnego była odświeżająca. Jej rodzina nie była patologiczna, ani nie traktowała jej źle, żeby uczucie to można było porównywać do ucieczki z więzienia. Jej rodzina była po prostu... nijaka. Zwykła. Męcząca. I Kseń czuła, że z jakiegoś powodu nie pasuje do tego obrazka. Jakby pomyliła adres, rodząc się.
Zresztą... Mniejsza o jej korzenie. Kseń czuła się dużo bardziej szczęśliwa, jako samotny wilk. Samodzielny i niczym nieograniczony. Chodziła własnymi ścieżkami, dokąd chciała, żeby robić, co chciała o dowolnej porze dnia i nocy, w towarzystwie, którego nikt z góry nie oceniał i nie skreślał.
Swoboda była czymś, czego potrzebowała nawet bardziej niż powietrza. Nawet tlen nie wystarcza, jeśli twoją pierś przygniata ogromny głaz.

3dd4g1p.pngeSy3QGu.png2vrKUO7.png

Rodzice od najmłodszych lat motywowali ją słowami: Przecież jesteś mądrą dziewczynką. Wiemy, że potrafisz to zrobić/zachować się jak należy. I Ksenia nie miała wyboru. Musiała robić to, czego od niej wymagali, żeby nie stracić w oczach. Nie było to trudne: w szkole radziła sobie bez trudu, nie pchała się w problematyczne towarzystwo i nie sprawiała kłopotów. To wystarczało na początek. Poza tym myślała, zanim coś powiedziała. Próbowała, zanim wyręczała się proszeniem innych o pomoc. Starała się przewidywać. Ogólnie wyprzedzała oczekiwania. Dostrzegała, że jej rówieśnicy nie starają się tak, jak ona. (A niektórzy po dziś dzień, nawet jako dorośli ludzie, mają wciąż problem chociażby z pierwszym punktem.) Dlatego uważała się za bardziej dojrzałą i inteligentną niż oni. Stąd Ksenia nigdy nie miała problemów z pewnością siebie, co sprawiło również, że nigdy też nie doskwierała jej samotność. Zawsze znalazła się obok jakaś koleżanka do zabaw, a od czasu do czasu nawet któryś z chłopców był na tyle śmiały, by zapytać ją o chodzenie. Nigdy nie uważała tego za poważne związki, ale miło było posiadać kogoś, z kim można jeździć rowerem.
Potem Ksenia zaczęła dojrzewać. Ścięła włosy, zafarbowała je na czarno, zaczęła malować i ubierać się odważniej, a świadomość, że wygląda i czuje się ze sobą dobrze, wpływała na to, jak kobiece stawały się jej ruchy. Trzeba zaznaczyć, że dziewczyna nie zmieniła wyglądu, żeby zwracać na siebie uwagę i zapchać swojego ego jeszcze większą dawką dobrej samooceny. Zrobiła to, by wyrazić wyglądem posiadane już pokłady tego, co o sobie myślała - pokazać, że nie wstydzi się swojego ciała i jest dumna z tego, co uważa w nim za piękne. Nie odkrywała wszystkiego: nie nosiła zbyt krótkich spódniczek, bo mimo wszystko wolała, by jej rozstępy i cellulit nie stawał się tematem rozmów; nie nosiła butów, które odkrywały palce i pięty, o które nie chciało jej się dbać; ubierała często bluzki z długim rękawem, bo zapominała ogolić pachy. Była w tym naturalna i płynna.
Ale mniejsza o jej wygląd. Jest jaki jest i nie zamierzała go zmieniać niczym więcej niż warstwą makijażu. Warto pomówić więcej o tym, jak Ksenia traktuje innych.
Choć uważała się za mądrzejszą od większości płytkich, pustych typów, nie zachowywała się wobec nich z wyższością. Odpowiadała zawsze z elokwentną skromnością, udając grzeczną, dobrze wychowaną dziewczynę. Z doświadczenia wiedziała, że taka reakcja działała lepiej jako zniechęcenie debili do rozmowy niż jawna niechęć, za to inteligentne osoby skłoni do zagadania. Czasami, szukając odpowiednich słów, lub przez nieuwagę wypowiadała coś niemądrego lub prowokacyjnego, dopiero po fakcie zdając sobie z tego sprawę, ale zazwyczaj machała na to ręką - miała przynajmniej, co opowiedzieć później znajomym, by ich rozśmieszyć.
Była typem osoby, która nie kolekcjonowała przyjaciół. Miała zazwyczaj jedną lub dwie osoby na raz, które mogła nazwać bliskimi przyjaciółmi i skupiała się na dopieszczaniu z nimi relacji. Przy nich pozwalała sobie na szczerość oraz ujawnienie prawdziwych przemyśleń i emocji. Ci postrzegali ją przez to zwykle jako sarkastyczną zołzę, która swoich zachowaniem chowa delikatne, dobre wnętrze. Kochali ją za to, ponieważ tych, których szczerze lubiła, traktowała z czułością, pokazując im, że docenia ich przyjaźń i jest za nią wdzięczna. Każdemu bez wyjątku. Raz straciła przez to kogoś, kogo naprawdę ceniła - chłopak pomyślał, że jej spoufalanie się z nim jest sygnałem do zrobienia kroku dalej. Kiedy go odepchnęła, obraził się śmiertelnie.
Najgorsze było to, że dopiero, gdy zerwał z nią kontakt, dziewczyna uświadomiła sobie, że faktycznie pragnęła, by był dla niej kimś więcej.
Do dzisiaj nie potrafi ocenić swoich uczuć i zdaje sobie z nich sprawę dużo za późno.

D0kljyY.pngXqd0zd2.pngTOkBI9c.png

Ksenia nie chciała wyjeżdżać na studia. Po skończeniu liceum miała zamiar zrobić rok przerwy od nauki, zająć się pracą, odłożeniem oszczędności, ale jej rodzice nalegali, mówiąc, że zaprzepaszcza szansą na jakąkolwiek przyszłość i nie ma co liczyć na ich wsparcie, jeśli wyląduje na kasie w Biedronce, bo oni ostrzegali.
Wyjechała więc, ale nie na studia. Zrobiła, jak chciała. Zamierzała trzymać się swojego planu. Dostała pracę jako barmanka i wynajęła skromny, ale przyjemny pokój w mieszkaniu na Pradze. Pracowała po dwieście godzin w miesiącu. Wypłata wystarczała jej na wynajem, przelanie tysiąca co miesiąc na konto oszczędnościowe i na swawolne korzystanie z wygód miasta.
Rzadko wracała do domu rodzinnego. Wymigiwała się przed powrotem nawet na święta, mówiąc, że zgodziła się wziąć zmiany w tym czasie. Rodzice nawet specjalnie nie nalegali na jej przyjazdy. Wciąż udawali obrażonych za to, że nie zaczęła żadnego kierunku. Kseń wiedziała, że kiedyś im przejdzie, ale póki co pozwalała im spokojnie chować urazę.


Nie ucz Fawora wafle robić.

Offline

#17 2020-05-14 21:48:26

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 81.0.4044.138

Odp: Nie pytaj o Polskę

iUGJnbV.png
b6fa8116e0f1e9ff3311a1f43df528b0.jpg

tumblr_inline_pdoj47MjcZ1r8jbqm_75sq.gifv
“Szukam świata, w którym jedna jaskółka czyni wiosnę,
gdzie szewc chodzi w butach,
gdzie jak Cię widzą, to dzień dobry.
Szukam świata, w którym człowiek człowiekowi człowiekiem”

Remek nie był po prostu dobrym słuchaczem. Tkwiło coś w jego spokoju, pewności siebie i ciepłym uśmiechu, że ludzie łatwo się przed nim otwierali. Niekiedy zbyt łatwo - czuł się wtedy jak taksówkarz jadący przez życie, tyle że darmowy, bo na koniec nie dostawał ani złotówki. Wzbudzał zaufanie, zresztą niebezpodstawnie. Jakimś cudem prawie zawsze wiedział, co powiedzieć, jak wyrazić troskę, nie peszyło go okazywanie uczuć. Nie puszczał w obieg powierzonych mu historii, chyba że niewinnych. Nauczył się jak je rozróżniać po szkolnych błędach. Chyba właśnie w tym czasie popełnił ich najwięcej. Błędów. Wyciągnął z nich wiele wniosków, jak chociaż to, że nie dawał się do związków. Od tamtej pory nie był w żadnym poważnym. Matka oczywiście tym się martwiła, aż wreszcie zapytała go wprost, czy jest gejem. Jednak to nie w tym tkwił problem, bo miał tak naprawdę łatwiej - pociągały go obie płcie. Na razie nie planował rodziny, więc nie zajmował tym swoich myśli. Nadrabiała za niego młodsza siostra - zdążyła już wziąć ślub (cywilny, co oburzyło starszyznę rodziny, ale szybko im przeszło) i adoptowała już psa, a każdy wiedział, że stamtąd już zaledwie jeden krok do dziecka.
On sam był otwartą księgą. Nie traktował wydarzeń w swoim życiu jak tajemnicy, ale jednocześnie nie szastał bardziej prywatnymi informacjami dookoła na mediach. Głównie robił zdjęcia na pamiątkę, kiedy udało mu się wyrwać z "teraz", by mieć na "później". Od czasu do czasu udostępniał któreś z nich, by podzielić się radością czy pożartować. Głównie jednak żebrał o zdjęcia po znajomych. A tych przyjmował z szeroko otwartymi ramionami. Nieważne, skąd pochodzili, jak się ubierali czy identyfikowali. Oceniał tylko, kogo warto się trzymać i kto mógłby pobiec u jego boku, nie za nim, ani próbując go wyprzedzić, chyba że po to, aby mógł się złapać koszulki i nabrać tempa.
Niełatwo go wytrącić z równowagi. W zasadzie nawet gdy już się zdenerwował, wszystkie jego emocje skupiały się na twarzy, a głos i ruchy pozostawały spokojne. Interesowało go to, co działo się wokół i starał się chociaż minimalnie wspierać, co uważał za potrzebne. Nie traktował swojego obywatelstwa jedynie jako przywileju, ale także jako obowiązek. Kiedy uważał, że coś zdziała, zabierał głos. Reagował. Był także konsekwentny; potrafił wybaczyć raz, tolerować kolejny, ale gdy sytuacja wciąż się powtarzała, nie pozwalał robić z siebie idioty. Mogło zdawać się, że postępował zbyt ostro, ale jemu po prostu takie krzywdy zapadały zbyt głęboko w pamięć i toczyły potem krew, by mógł zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Nie potrafił tego przezwyciężyć. Uraza wbijała się w niego klinem i czuł wtedy, że zmienia się jego zachowanie, stosunek do osoby, a on sam przez to gnije od środka.
Chciał być ponad to. Tak.

IKWoCWZ.jpg

“God said 'love your enemy'
So I obeyed Him
and loved myself”

Chętnie wyciągał pomocną dłoń, zwłaszcza z pracami czasochłonnymi. Nie do końca z pobudek czysto altruistycznych; to pomocą i towarzystwem dusił w sobie poczucie samotności i niespełnienia. Wmawiał sobie, że tyle mu wystarczy - otoczenie pełne przyjaznych twarzy i wdzięczność; świadomość wykonania czegoś porządnie, pożytecznie. Nie przyznawał się nawet przed sobą, że to gówno prawda, że jego ambicje taplały się w łzach bezradności i nie potrafiły sięgnąć marzeń. Tak było łatwiej - unikać, zajmować myśli, odrzucać te niechciane. Raz na jakiś czas skutkowało to lekkim atakiem paniki, ale przecież każdy w życiu czegoś się boi, prawda? Nie ma co się martwić. Radził sobie dobrze. Wystarczało mu pieniędzy na mieszkanie, jedzenie, poza astmą nie doskwierały mu żadne choroby. Cóż, jego ojca nie było już na tym świecie, ale matka wreszcie ruszyła naprzód, nowy ojczym sprawiał wrażenie porządnego - nie to, co poprzedni. Planowali wyjazdy w gorące kraje i inne takie. Wprawdzie kwiaciarnia jakkolwiek przyjemna i zajmująca, nie była jego marzeniem, to przecież tyle jego znajomych musiało zweryfikować swoje marzenia z rzeczywistością. Niewielu pracowało tam, gdzie pierwotnie planowało. Ba, nawet nie w zawodzie, do jakiego studiowali. Ok, nie mógł się piąć po drabinie, bo takowej nawet nie było - chyba że fizycznej, żeby sięgnąć po te cholerne storczyki - ale może właśnie dlatego tam tak swobodnie się czuł? Nie miał też na głowie całej papierologii, która zawsze go przytłaczała i każde oficjalne pismo jakie otrzymuje, sprawia, że pocą mu się dłonie. Gdyby kontynuował tradycję ojca i został kaletnikiem, czekało go tak wiele wyzwań, na które nie uważał, by był gotowy. Poza tym najpierw musiałby aplikować na studia artystyczne, a przecież w Warszawie w życiu nigdzie się nie dostanie. Dawno wybił to sobie z głowy.
Marzenia są dla zdolnych i roztropnych. Tak.

PUKB1TK.jpg

Remek / 23 / strzelec / cyna / ogień


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#18 2021-03-16 15:48:00

Faworek
Pochwalony Faworek Depeszek
WindowsChrome 88.0.4324.190

Odp: Nie pytaj o Polskę

QYfmCvY.png

- Dwa kielony wiśniówki i jedną colę.
- Mam nowy tatuaż. Koleżanka zrobiła mi po znajomości.
- O, patrzcie, kto przyszedł. Miasto pełne lokali, a i tak wszyscy na jednej imprezie się spotykają. Siadajcie z nami. Weźcie tylko krzesła.
- Jak wreszcie skończę tę budę to pierwsze, co zrobię to znajdę sobie bogatego faceta. Jak to po co? Chcę powiększyć sobie usta, a przecież nie będę tego robić za własny hajs, no nie?
- I mówię do niego: "Chyba cię pojebało? Widziałam, że lajkujesz jej zdjęcia na Instagramie. Dalej będziesz zaprzeczać, że na nią nie lecisz?"
- Jeszcze jednego? No weź, ze mną się nie napijesz? Tak rzadko Agata wypuszcza cię na miasto i jak w końcu wyjdziesz to nie chcesz pić? A przestań. Domówimy jeszcze. Co chcesz?
- Kelnerka chyba na mnie leci. Skąd to wiem? Przecież to widać. Uśmiechnęła się do mnie, jak pytała o potwierdzenie. Myślisz, że jak zapytam o jej numer to...
- Nie, nie mogę wiśniówki. Nie wiem czemu, ląduję po niej w krzakach. Pijmy czystą.
- Szlug? Ktoś coś?
- Za spotkanie!
- Koleżanka dopiero się uczy? Nie, podoba się. Fajny zrobiła ci ten tatuaż, chociaż ten tygrys o tutaj wygląda jakby chorował.
- Ooooo! Puszczają tu zajebistą muzę. Zostaniemy na jednego drinka? Gdzie jest menu?
- Wczoraj jakiś debil w środku nocy rzucał petardami w okna. Mam sąsiadkę w podeszłym wieku i biedna przybiegła do mnie całkowicie blada i wystraszona. Myślałam, że zejdzie mi na zawał w progu. Dobrze, że jej pies też jest już stary i nie słyszy. Jakim debilem trzeba być, żeby petardami w okno...
- Nie gadaj. Masakra. I co on wtedy na to?
- Kochanie, co ty robisz? Odłóż ten telefon. Skoro siedzisz tu z nami to z nami pogadaj zamiast wysyłać nam memy na Fejsie.
- Widzieliśmy się ze Słonym ostatni raz chyba miesiąc temu? Tak, na parapetówce u Adriana. Słonego prawie wypchnął przez okno ten typ od Nikoli, bo Słony kazał mu zamknąć mordę po tym, jak ten pojeb rzucał jakieś obleśne teksty do wszystkich dziewczyn na imprezie. Inni faceci musieli go powstrzymywać, ale...
- Ja chętnie! Chociaż nie powinienem. Obiecałem żonie, że rzucę, więc nie mam własnej paczki. Poczęstujesz mnie jednym?
- Cześć, co podać?
Powietrze wypełnione było mnóstwem słów. Śmiechem każdego rodzaju. Potem i oddechami pijanych ludzi. Dźwiękiem obijającego się szkła. Bliżej zmywaka było też duszno, a tuż przy drzwiach, na ogródku tradycyjnie unosił się dym papierosowy.
Ksenia zdążyła już przywyknąć i polubić aurę tego miejsca.

[...]


Nie ucz Fawora wafle robić.

Offline

#19 2021-03-16 16:10:33

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 89.0.4389.82

Odp: Nie pytaj o Polskę

iUGJnbV.png

igP7jsl.png- Remek, chciałeś wyjść dziś wcześniej, prawda?
igP7jsl.pngOlga zajrzała na zaplecze, gdzie chłopak robił porządek po jej wiązankach. Kobieta zupełnie nie wyglądała na taką, co znajduje spełnienie w zieleni. Wysoka i postawna w barkach jak zawodowa pływaczka, miała dość męskie rysy twarzy, a do tego mocne brwi i diastemę. Kiedy się śmiała, często zakrywała usta dłonią wyrobionym przez lata wstydu nawykiem, ale dla Remka uosabiała nie tyle siłę, co siłę kobiecą. Codziennie ubierała się do pracy kolorowo i zwiewnie, a włosy wiązała w niedbały kok, który jemu kojarzył się z matką. Pomimo swojej topornej urody, ruchy miała zwinne i nie brakowało jej delikatności. Remi często zastanawiał się, jak to możliwe, by jedna osoba posiadała tak sprzeczne ze sobą cechy i dochodził za każdym razem do jednego wniosku: to po prostu urok ludzi.
igP7jsl.pngWrzucił ścinki do kosza, zadowolony, że nie musiał się upominać o przysługę.
igP7jsl.png- Tak, to na pewno nie problem?
igP7jsl.png- Daj spokój. Mały ruch dzisiaj. Obsłuż tylko panią, zanim wyjdziesz, bo ja muszę tutaj dokończyć.
igP7jsl.png- Jasna sprawa. Dzięki, Olga.
igP7jsl.png- No problemo, amigo.
igP7jsl.pngPrzybrał uśmiech, wyjrzał zza kotary i już miał mówić "dzień dobry", ale słowa zamarły mu na ustach, a mina zrzedła w jednej chwili. Poczuł, jak serce przyspiesza rytm. Spocone dłonie wytarł machinalnie w zielony fartuch z logiem kwiaciarni. Mimowolnie przypomniał sobie o plamie z kawy na kieszonce. Nie był pewien, czy krew napływająca mu do twarzy, została wywołana nienawiścią czy też wstydem. Po takim czasie on nadal nie wiedział.
igP7jsl.pngZemdliło go. Nie miał bladego pojęcia, co powiedzieć. Z tyłu głowy szumiały mu standardowe formułki sprzedawcy do klienta, ale zagłuszały je krzyki wyrzutu i płacz.
igP7jsl.pngPotem jego wzrok powędrował do trzymanego przez nią grobowego wieńca i wszystkie emocje wezbrały się falą, gotowe uderzyć z siłą tsunami. Nabrał oddechu, jak gdyby szykował się na długi wrzask i wykonał krok w jej stronę, gotów wyrwać wiązankę z wytatuowanych dłoni, z wymalowanych jak zawsze czarnym lakierem paznokci, ale ona  w tej samej chwili, pojmując jego zamiar, skrzywiła się pogardliwie, rzuciła wieńcem przed siebie, strącając przy tym kwiatka i wymaszerowała na zewnątrz, trzaskając z hukiem drzwiami.
igP7jsl.pngHałas roztrzaskującej się osłonki wywabił Olgę z zaplecza.
igP7jsl.png- Co się stało? - zapytała z zaskoczeniem.
igP7jsl.pngRemek odchrząknął, nim odpowiedział, nieufny wobec własnego głosu. Drżące dłonie splótł ze sobą.
igP7jsl.png- Klientka się rozmyśliła.
igP7jsl.png- Och. Trudno. - Chyba zobaczyła jego nietęgą minę, bo podeszła do bałaganu, ostrożnie wyjęła z odłamków roślinę i mu podała. - Weź ją.
igP7jsl.pngSchylił się po nową osłonkę, ale Olga odepchnęła go lekko.
igP7jsl.png- Weź ją do domu, chłopaku.
igP7jsl.pngPrzyjrzał się malutkiej roślince w swych dłoniach. Wśród jasnej zieleni bieliły się wesołe plamki. Dosypał jej ziemi do doniczki i dopiero wtedy zdjął fartuch.
igP7jsl.pngMusiał zapomnieć o tym spotkaniu.

tumblr_inline_pdoj3xyMLq1r8jbqm_75sq.gifv
Exit music

igP7jsl.pngZawsze kochał podróże - bliskie, do parku, czy dalekie do innego miasta lub kraju. Na sam koncept podróżowania reagował tak, jak piesek na hasło "spacerek?". Rozpierała go energia, a głowa wybuchała możliwościami. Mógłby obciąć budżet na jedzenie, byle tylko odłożyć na to, by się gdzieś ruszyć. Trochę chodził struty, kiedy plany się nie urzeczywistniały, ale w końcu zaczynał snuć kolejne i nimi zapychał swój smutek.
igP7jsl.pngBył w tym całkiem niezły.
igP7jsl.pngDlatego kiedy kolega dał mu znać, że chatka, którą jego rodzice wynajmują, niespodziewanie się zwolniła i nie mają nikogo, kto chciałby tam tak niespodziewanie wskoczyć na miejsce poprzednich klientów, radość go wręcz rozsadziła. Natychmiast wyobraził sobie świeże oscypki, wymagające szlaki górskie (musi zapakować koniecznie leki), piękne widoki i urokliwą chatkę z mniej urokliwym dywanem z owczej skóry. Poinformował Kseń i ona też się ucieszyła, uznając, że dobrze będzie jej odpocząć i oderwać się od ruchliwej, szarej Wawy. Podbudowało go, że może przysłużyć się przyjaciółce w przywracaniu psychicznej stabilności.
igP7jsl.pngRano obudził się głodny i niezadowolony. Tkwiło w nim ciężkie wspomnienie koszmaru - nawet nie jego samego, ale uczuć, jakie mu w nim towarzyszyły, a żadne z nich nie było przyjemne. Zupełnie jakby wyczarował je za sobą w rzeczywistość, przylepiły się do jego umysłu i tłoczyły go czarną, lepką negatywnością, której przyczyny nie znał. Nie chciał wstawać. Nie chciał nigdzie jechać. Chciał się poddać tej emocjonalnej mazi i nie wykonać nawet ruchu, dopóki go nie opuści.
igP7jsl.pngZadzwonił budzik. Słońce, podobnie jak on, jeszcze nie wstało. Nawet nie wychynęło zza horyzontu; pozwalało, by noc panoszyła się na niebie i zsyłała ludziom złe sny. Przez zakurzone, powyginane metalowe żaluzje wdzierało się pomarańczowe światło ulicznych lamp, próbujących robić to, na co księżyc nie miał tym razem ochoty, kryjąc się za ciemnymi chmurami. Później miało się rozpogodzić, ale ich podróż odbędzie się w szarym, smętnym deszczu.
igP7jsl.pngRemek przekręcił się na bok i sięgnął, by wyłączyć irytujący alarm telefonu. Na ekranie wyświetlało się już kilka powiadomień, ale wyczyścił je, nim zdążył przeczytać choć jedno. Spojrzał w górę, gdzie miękkie światło z zewnątrz padało na zwisające z półki rośliny. Ich długie gałązki z liśćmi zdawały się wyciągać ku niemu, by go opleść w kokon i zostawić, aż się przepoczwarzy w coś nowego - lepszego, może weselszego - poza tym jednym, małym jeszcze. Tym w białe paćki, który przetrwał upadek na ziemię.
igP7jsl.pngZemdliło go. Wstał. Myśl o roztrząsaniu tego wspomnienia skutecznie wyrzuciła go z łóżka. Zajrzał do Kseni, ale drzwi trwały zamknięte, więc pewnie jeszcze się nie zwlokła. Skierował się do kuchni, zastanawiając się, jak zrzucić z siebie to nieprzyjemne poczucie ciężkości. Jedzenie to dobry sposób na odegnanie wielu trosk, ale czego sobie na śniadanie nie wymyślił, to brakowało mu jakiegoś składnika. W końcu usiadł, poddany, na krześle, oparł głowę na dłoni, jakby ważyła zbyt wiele na jego kark i trwał tak, dopóki Kseń do niego nie dołączyła. Nie był pewien, ile czasu minęło, ale kuchnia nabrała jasnoszarych barw, zamiast ciemnych granatów przetykanych pomarańczem, więc słońce musiało już wzejść.
igP7jsl.png- Siemka. Dawno wstałeś? Jadłeś już? -Przyjaciółka wyglądała na bardziej rozbudzoną, niż on. Nadal miała na sobie swoją ulubioną, skąpą piżamę.
igP7jsl.png- Jajecznicę.
igP7jsl.pngNie wiedział, czemu to powiedział, ale widział, że ona wiedziała, że kłamał. Blat był czysty, zlew pusty i suchy, kuchenka nieużywana. Nie skomentowała jednak tego w żaden sposób i był jej za to wdzięczny. Sprowadziła go nieco na ziemię swoją obecnością.
igP7jsl.png- Będziesz chciał owsiankę? - Brzmiała trochę jak matka, próbująca zmusić dziecko do jedzenia. Uśmiechnął się na to skojarzenie.
igP7jsl.pngBył głodny.
igP7jsl.png- Nie, dzięki.
igP7jsl.pngOdblokował telefon. Czerwone cyferki widniały przy niemal wszystkich komunikatorach, jakie miał zainstalowane. Otworzył najpierw wiadomości. Gotów na wycieczkę?! - wiadomość od Karo krzyknęła mu w twarz nagłym przybliżeniem. Pod tym widniała jej podobizna, wyrzucająca konfetti w powietrze, jakby świętowała urodziny, a nie weekendową trasę. Jeszcze pytasz? - wystukał, dodając do tego swoją oburzoną podobiznę.
igP7jsl.pngNie był gotów.

tumblr_inline_pdoj3xyMLq1r8jbqm_75sq.gifv
I've been waiting in the sunshine
Looking 'round like it's storming

igP7jsl.png- Ktoś jeszcze z nami jedzie?
igP7jsl.png- Nie, dlaczego?
igP7jsl.pngAdam stał przed otwartym bagażnikiem z rękami na biodrach i patrzył do środka ze skonsternowaną miną. Karo zajrzała tam jego przykładem, ale chyba nie zobaczyła nic dziwnego, bo cofnęła się, wzruszając ramionami. Adam gwałtownym ruchem wskazał walizki i torby.
igP7jsl.png- To wszystko jest wasze?!
igP7jsl.png- Ja mam tylko małą walizeczkę! - Karo zadarła nos, ale na ustach błąkał się jej firmowy zaczepny uśmiech.
igP7jsl.png- Zresztą co ja się przejmuję, i tak siedzę z przodu.
igP7jsl.png- Zuzka! To wasza walizka?
igP7jsl.pngPodczas gdy Adam wywracał do Remka oczami z miną mówiącą "te baby", Karolina szarpała się z niezapakowanym jeszcze dużym bagażem. Zuzia, ich bohaterka, która wynajęła samochód za bezcen, wychyliła głowę zza drzwi kierowcy.
igP7jsl.png- No, moja, a co?
igP7jsl.png- Twoja, w sensie tylko twoja?
igP7jsl.png- Co się dzieje? - Obok Remka stanęła Ksenia z niewielką torbą i plecakiem na ramieniu. W dłoni już trzymała zapalonego papierosa. Przytknęła go zaczerwienionymi z zimna palcami do ust. - Już kłótnie?
igP7jsl.pngDzień był nieco mglisty, wilgoć unosiła się w powietrzu szarówką, zaprawioną smrodem spalin i miejskiego życia, ale przebijała się przez to wszystko woń kwitnącej, wiosennej zieleni. Słońce dopiero pokazywało się za budynkami z betonu i szkła, pnącymi się do nieba. Temperatura tej nocy wyjątkowo spadła, ale jemu to nie przeszkadzało. Tolerował zimno, dopóki nie drętwiały mu kończyny.
igP7jsl.png- Jeszcze nie. - Wyciągnął do niej rękę bez słowa, a ona doskonale rozumiejąc, podała mu papierosa i odpaliła zapalniczką w kotki. - Drobny problem z bagażami.
igP7jsl.pngTytoń rozświetlił pomarańczowym żarem wiszącą nad nimi mżawkę w ponurej scenerii parkingu supermarketu.
igP7jsl.png- Coś się stało? Zazwyczaj nie palisz z rana - zauważyła dziewczyna, unosząc podejrzliwie brew.
igP7jsl.png- Nic takiego - zbył krótko jej zmartwienia nonszalanckim tonem, licząc, że szybko o tym zapomni. Ani on nie chciał tego roztrząsać, ani nie chciał jej martwić.
igP7jsl.pngBez względu na to, czy zamierzała drążyć czy nie, musiała sobie odpuścić, bo podeszła do nich Karo. Jej ciemne oczy nie otwierały się jeszcze do końca, a mina mówiła, że za wiele od niej wymagano o takiej porze dnia. Orzechowe włosy w nieładzie przeczesywała co jakiś czas palcami, jakby gdzieś podświadomie przypominała sobie, że nie przywitała ich tego ranka ze szczotką. Gruby, pleciony sweter wisiał na niej jak ściągnięty z postawnego wujka, zamiast jak sklepowy oversize - pierwszy scenariusz sugerowały rozciągnięcia, zwłaszcza w strategicznych miejscach, nie pokrywające się z jej własnymi - jak łokcie, wypadające w połowie przedramienia. Remi wiedział, że rzadko ubierała się w ciuchy typowo dziewczęce i często przechadzała się po męskich działach w sklepach, ale mimo tego miała w sobie coś kobiecego, co musiało wykraczać poza ramy noszonych szmatek. Było w tym element nieoczywistości, podobnie jak u Olgi.
igP7jsl.pngDlatego chyba uważał się za biseksualistę. Kobiety są zbyt fascynujące, by z nich zrezygnować.
igP7jsl.png- Co tak na mnie patrzysz? - wyrwała go z myśli Karolina, patrząc spomiędzy oplatających twarz palców.
igP7jsl.png- A tak sobie myślę, jak miło, że daliście radę się zorganizować. - Poczęstował ją firmowym uśmiechem. - Obojgu nam przyda się taki wypad.
igP7jsl.pngKsenia potwierdziła przeciągłym mruknięciem.
igP7jsl.png- Oj, uwierz, nam też. A skoro mówimy o potrzebach... Kupisz mi herbatkę? Proszę.
igP7jsl.png- Jak już idziesz, to ja bym chętnie napiła się kawy - dodała prędko Ksenia.
igP7jsl.pngRemek wziął od dziewczyn drobne i podszedł do auta. Zuzia z Adamem próbowali zorientować się w działaniu nawigacji. Zuzka wciąż powtarzała, że to zły adres i podpowiadała, co Adam powinien wcisnąć, podczas gdy on starał się słuchać i jednocześnie poradzić sobie z trafianiem w ślepe zaułki. Niedosłownie. Mikołaj z kolei dosypiał z tyłu, niewzruszony niczym.
igP7jsl.png- Idę do kawiarni, chcecie coś?
igP7jsl.png- Białą - zgłosił się Adam, tłumiąc w głosie frustrację na niewspółpracującą z nim technologię.
igP7jsl.pngZuza cała rozpromieniła się na tę propozycję:
igP7jsl.png- Zieloną.
igP7jsl.png- Czarną - mruknął Miko z tylnego siedzenia.
igP7jsl.png- To się nie zabiorę, wybaczcie. Ktoś musi ze mną iść.
igP7jsl.pngŚwieżo rozbudzony Mikołaj zachrapał ostentacyjnie, natomiast Twańskiemu nie trzeba było mówić dwa razy.
igP7jsl.png- Ja pójdę, a ty Zuza, wiesz... Ogarnij to w tym czasie.
igP7jsl.pngW kawiarni nie było dużej kolejki, poza dwiema osobami, równie mało przytomnymi, co oni, i obsługująca dziewczyna. Gdy poprzedzający ich klienci składali zamówienia, Remi i Adam oglądali nietypowe napoje, jakie stały w lodówce.
igP7jsl.png- Te lemoniady brzmią pysznie.
igP7jsl.png- Ice tea - poprawił go machinalnie Remek.
igP7jsl.png- Racja, Ice tea. - Adam w zamyśleniu drapał się po karku. - Zuzka chciała zieloną, to taka jest. Moglibyśmy w zasadzie wziąć po każdym smaku, żeby spróbować. Karo chyba wolałaby białą. Jak myślisz?
igP7jsl.pngRemek miał dzień przyglądania się ludziom - robił to zawsze, kiedy nie chciał przyglądać się sobie. W takie dni lubił stanąć na boku, obserwować kogoś, jak robi swoje i pozwolić myślom błąkać się wokół tej osoby. Wiedział, że nie znają się z Karo długo, ale pamiętał już, jaką herbatę lubiła pić najbardziej. Widział także swobodę, z jaką zachowywali się w swoim towarzystwie.
igP7jsl.png- Ale gorącą też powinniśmy wziąć. Pewnie chciała się rozgrzać.
igP7jsl.pngZnał także Janka, na wzmiankę o którym Karo całą sztywnieje i staje się starym, wyjętym z użytku robotem, któremu iskry trzaskają z przewodów. Nie mógł powstrzymać się przed porównaniem tych dwóch chłopaków ze sobą. Adam sprawiał wrażenie poważniejszego i bardziej groźnego, niż troskliwego - choć na razie Remek zrzucał to na karb wizualnych stereotypów. Jak to się mówi - człowieka poznaje się na wycieczce. Czy jakoś tak.
igP7jsl.png- Remek?
igP7jsl.pngW tonie Adama dało się słyszeć krępującą niepewność i lekką irytację. Może Karo zdążyła mu wspomnieć, że jest biseksualny i biedak pomyślał, że wpadł mu w oko. To dopiero byłaby wycieczka.
igP7jsl.png- Wybacz, zamyśliłem się. Weź jej klasyczną czarną i białą ice tea. Będzie myślę zadowolona.
igP7jsl.pngAdam złożył zamówienie. Stali teraz w ciszy przy punkcie odbioru, a Remek nie mógł się powstrzymać, by znów nie otaksować go wzrokiem.
igP7jsl.png- Mogę cię o coś zapytać? - wypalił niespodziewanie, wbrew sobie.
igP7jsl.png- Tak...?
igP7jsl.pngChyba jednak nie powinien.
igP7jsl.png- Zresztą, nieważne. Innym razem.
igP7jsl.pngAdam, oburzony, rozłożył dotąd skrzyżowane na piersi ręce.
igP7jsl.png- Stary, tak się nie robi. Teraz musisz mi powiedzieć, o co chodziło.
igP7jsl.png- Nie martw się, mamy cały weekend.
igP7jsl.pngRemi klepnął go po plecach pocieszająco, ale Adam zdecydowanie pozostał zmartwiony.

75J2m7d.png

Starłam ciebie już, jak z powieki tusz
Nadzieję miałam, a
Zabrałeś co się da (słabo mi)

igP7jsl.png- Swoją drogą, Karo, ostatnio wpadłem na twojego eks.
igP7jsl.pngGdyby Karolina mogła wywrócić oczami odrobinę mocniej, zobaczyłaby swój mózg od środka. Nie, żeby często myślała o swoim byłym, ale jak już się zdarzało, to zastanawiała się, co jej do łba strzeliło wchodzić z tym gościem w związek. Nie był specjalnie przystojny, chyba po prostu wysoki, umiał też nieźle ułożyć włosy. Przymykała oko na ewidentny problem, że swoją fryzurę traktował z większym nabożeństwem, niż katolik ikonę. Początkowo miał bajerę i nadal nie rozumiała, jak dała się na nią nabrać; zazwyczaj słodkie słówka budzą w niej ciarki odrazy, ale jemu udało się to balansować tak, by uwierzyła w swoją wyjątkowość. Gdzieś w toku rozmów wychwycił jej słabe punkty i potem grał do tych bramek, choć nie mogły go mniej obchodzić, o czym na koniec nie omieszkał jej wspomnieć. Potrafił być niezwykle czuły, kiedy czegoś chciał i przepraszać z taką skruchą i żartem, że nie dało się pozostawać na niego złą.
igP7jsl.pngDopiero później zaczął pokazywać się jego prawdziwy charakter - wieczne stawanie w swojej obronie, skreślanie wszystkiego, w czym nie miał interesu, agresywne krzyki, od których kuliła się strwożona. To to ostatnie, w połączeniu z ciętym, bezlitosnym językiem sprawiły, że od niego odeszła - a przynajmniej tak mówiła większości. W rzeczywistości zobaczyła jego liczne jednoznaczne rozmowy z innymi dziewczynami i zdjęcia, jakie sobie wysyłali. Czuła się upokorzona, jakby to ona miała powody do wstydu, jakby to z nią było coś nie tak, jakby zrobiła coś źle.
igP7jsl.png- Nadal jest takim samym kretynem jak zawsze - ciągnął Remek. - Naprawdę nie wiem, jak mogłaś pomyśleć, że to będzie dobry pomysł.
igP7jsl.png- Uwierz mi, sama teraz nie wiem.
igP7jsl.png- Kto jest twoim byłym? - zainteresowała się Ksenia. - Znam?
igP7jsl.png- Eryk Krasiński…
igP7jsl.png- Och, ja wiem który to! - zawołała Zuza, rozlewając na siebie drinka. - Czy to nie ten frajer, który obracał z pięć panienek na raz i myślał, że się nie dowiedzą?
igP7jsl.pngZapadła chwila konsternacji, kiedy wszyscy w pokoju powoli łączyli kropki i przetwarzali informacje. Niemal dało się słyszeć trybiki przeskakujące w ich głowach, gdy historia łączyła się w całość. Karo miała wielką ochotę dać nogę, gdziekolwiek, choćby do kuchni. Czuła, że zaraz się posypie lawina pytań typu: ale naprawdę nie wiedziałaś? Nie było tak, że siedział ciągle na telefonie? Może po prostu nie chciałaś widzieć? I co zrobiłaś, kiedy się dowiedziałaś? Przywaliłaś mu? Powiedziałaś pozostałym? Czy to ty od nich się dowiedziałaś?
igP7jsl.pngJuż miała rzucić jakimś żartem, byleby przerwać ten moment konsternacji, z której nikt nie wiedział jak wybrnąć, kiedy Adam rzucił:
igP7jsl.png- Moja była rozbiła auto po pijaku.
igP7jsl.pngI natychmiast znów zrobiło się głośno. Karolina była bardzo ciekawa tej opowieści, ale Zuzia z Ksenią rzuciły sobie porozumiewawcze samicze spojrzenie i wyciągnęły ją na zewnątrz, żeby zapalić. Zdążyła tylko posłać Adamowi uśmiech podziękowań, choć nie patrzył w jej stronę.
igP7jsl.png- Przepraszam, że tak to wyciągnęłam - jęknęła Zuza, kręcąc się w miejscu niespokojnie. - W ogóle nie pomyślałam…
igP7jsl.png- Nic się nie stało. - Karo wzruszyła ramionami i jednocześnie dotarło do niej, że to faktycznie nic takiego. - W zasadzie to mi nawet lepiej, że ktoś o tym powiedział na głos. Zawsze czułam się źle z tym, że on mnie zdradził. I nie tylko na zasadzie, że było mi przykro, ale bardziej jak jakiś brudny sekret, o którym powinnam milczeć. - Patrzyła, jak dziewczyny zaciągają się papierosami i wydmuchują powoli dym. Nie chciało jej się płakać, ale słowa z trudem przechodziły przez gardło. - Naprawdę potrafił sprawić, że czułam się temu winna.
igP7jsl.pngZza drzwi frontowych wyjrzała głowa Remka.
igP7jsl.png- Wszystko okej?
igP7jsl.png- Sio! - pogoniła go prędko Ksenia. - Babskie rozmowy.
igP7jsl.pngRemek wywrócił teatralnie oczami i zniknął z powrotem wewnątrz domku. Ksenia zaczęła gestykulować energicznie.
igP7jsl.png- Nigdy nie dawaj sobie przypiąć cudzych grzechów. Będą to robić zawsze, bo tak mamy już skonstruowany świat, wszystko jest naszą winą, ale ty zawsze możesz powiedzieć „nie”.
igP7jsl.pngKaro usiadła na schodku i oparła głowę na kolanach, obejmując je ramionami.
igP7jsl.png- Żałowałyście kiedyś jakichś związków?
igP7jsl.pngZuza zaśmiała się, chrumkając na koniec, wywołując tym samym śmiech u pozostałych.
igP7jsl.png- Żeby to jeden! Dlatego teraz znajduję sobie takich, co mnie utrzymają i wiedzą, na jakiej relacji stoimy. Nie ma wtedy kwasów przy pożegnaniu.
igP7jsl.png- Ja raz zawaliłam i ciągle mnie to zjada. - Kseń usiadła obok Karo, krzyżując nogi. Na jej policzkach kwitły już alkoholowe rumieńce. - Przyjaciel chciał zostać kimś więcej, a ja nie potrafiłam nas sobie wyobrazić inaczej. Nawet mi to do głowy nie przyszło. Nasza relacja przestała wtedy istnieć w jakiejkolwiek formie.
igP7jsl.png- Przynajmniej był wolny - westchnęła Karo, wyciągając się na podeście, bo robiło jej się gorąco. - Mi od lat serce staje na jednego chłopaka, a ten szczęśliwy lata po świecie ze swoją dziewczyną.
igP7jsl.png- I są szczęśliwi?
igP7jsl.png- Do porzygu.
igP7jsl.png- To go pożegnaj, lala. Jeśli nie potrafisz być jego przyjaciółką i nie śledzić maślanymi oczami każdego jego ruchu, to zrób krok w tył. Nie dla tej jego laski, ale dla siebie, zaufaj mi! - Zuzka kopnęła w dal kamyk. Krążyła w tę i z powrotem i też miała już rumieńce. - Po co robić sobie przykrości? Skoro jemu z nią dobrze, to jest znak, że wam pisana jest przyjaźń. Pewnie by się okazało, że doprowadza cię do szału, gdybyś była z nim w związku.
igP7jsl.png- Starałam się - jęknęła Karo w odpowiedzi, jak dziecko kopiąc stopami w powietrzu. - Ale ten głupi organ sam się ściska.
igP7jsl.png- A tam ściska - prychnęła Ksenia. - Po prostu musisz się w kimś zakochać, ale tak porządnie. Z tym całym Erykiem czułaś, że to miłość?
igP7jsl.pngKarolina przygryzła wargę, wracając myślami do tamtych miesięcy. To prawda, że serce biło jej czasem szybciej, to prawda, że lubiła, jak ją dotykał, jak obejmował ją nocą i za dnia wśród znajomych. Jednocześnie od samego początku widziała sygnały, że nie miał do niej szacunku, że nie myślał o niej tak poważnie, starała się jednak to ignorować i wychodziła z założenia, że wiele może się zmienić na lepsze, że nadejdzie moment, kiedy nie będzie miała wątpliwości. Zamiast tego znalazła dowody zdrady.
igP7jsl.png- Nie bardzo.
igP7jsl.png- Widzisz, twoja piękna główka wiedziała, co trzeba. Wiesz, mnie też w liceum chłopak zdradzał z koleżanką. Ona nie wiedziała o mnie, więc wkurzyła się równie mocno, gdy ją oświeciłam. Miałyśmy wspaniałą zemstę.
igP7jsl.png- Jak ja bym chciała przyłożyć Erykowi, matulu. - Wyrwała z poletka obok chwasta i ścisnęła go w dłoniach, wyobrażając sobie, że ukręca łeb swojemu byłemu. - Byłam jednak zbyt zaaferowana przekonywaniem samej siebie, że nie jestem wariatką, jaką ze mnie robił.
igP7jsl.pngZuza zgięła się w pół, lekko kiwając i udała, że ściąga kapelusz.
igP7jsl.png- Tylko wariaci są coś warci - zacytowała.
igP7jsl.png- Halo, dziewczyny! Impreza jest koedukacyjna! - dobiegło z wnętrza domu.
igP7jsl.png- Ktoś tu się stęsknił - parsknęła Ksenia. - Nie, żebym miała kogoś konkretnego na myśli, Karo.
igP7jsl.png- Absolutnie - zawtórowała jej Zuza ze śmiechem.
igP7jsl.png- Hm? O czym wy mówicie?
igP7jsl.pngW środku Remek gestykulował coś zawzięcie, Miko siedział pochylony i wyjątkowo skupiony, a Adam wyglądał na nieco zakłopotanego i nieswojego, nie do końca obecnego. Mogło to być spowodowane tematem, na jaki zeszła ich rozmowa - uroków bycia biseksualistą, a może po prostu jeszcze się nie otrząsnął po podzieleniu się swoją historią. Co innego było teraz jednak ważniejsze - puste szklanki jej i dziewczyn. Podczas gdy Ksenia wcisnęła się obok Remka na fotel, a Zuza rozłożyła na kanapie, Karolina wzięła ich naczynia i skierowała się do kuchni.
igP7jsl.png- Pomogę ci - zaoferował się Adam, wstając tak gwałtownie, że by na nią wpadł, gdyby nie odskoczyła. - Ups, wybacz.
igP7jsl.pngObserwowała go kątem oka, tnąc limonki. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że stojąc tak oparty o drzwi lodówki marszczy lekko brwi, drapiąc się po szczęce. Świeży zarost chrzęszczał pod palcami. Wydawał się strapiony, więc stanęła obok niego, szturchając go delikatnie ramieniem.
igP7jsl.png- Dzięki za tamtą zmianę tematu.
igP7jsl.pngAdam spojrzał na nią zaskoczony, a potem spuścił wzrok i sięgnął dłonią do karku.
igP7jsl.png- Ach, to. Nic takiego... - Wyglądał, jakby coś chciał jeszcze dodać, ale miotał się w niepewności. W końcu zerknął z ukosa na jej twarz. - Też na niego trafiłem, wiesz. Wtedy w barze.
igP7jsl.png- Och - mruknęła, wspominając ich pierwszy wypad i jego nieco dziwne zachowanie, kiedy wróciła z toalety. Więc to o to chodziło. - Pewnie się o mnie nasłuchałeś samych superlatywów? - burknęła sarkastycznie, odsuwając się od chłopaka i wracając do przygotowywania drinków.
igP7jsl.pngAdam podążył za nią.
igP7jsl.png- Tak, trochę się rozgadał. Ale nie mam w zwyczaju słuchać ludzi, którzy pierdolą na innych obcym osobom. Raczej wyglądało, że zżerało go, jak dobrze sobie radzisz.
igP7jsl.png- Z pewnością - parsknęła, ale na jej ustach zabłąkał się uśmiech, rosnący z każdą chwilą. Dźgnęła kolegę łokciem. - Już przestań, bo myślę, że próbujesz się wkraść w moje łaski komplementami.
igP7jsl.png- Mówię, co myślę...
igP7jsl.pngKaro skupiła się na tym, by nie obciąć sobie palców krojąc owoce, więc nie dostrzegła zakłopotania Adama.
igP7jsl.png- A ty czemu nieswój? Wspomnienia o byłej zbyt żywe czy coś innego?
igP7jsl.pngAdam wzruszył ramionami. Wyraźnie nie chciał o tym rozmawiać, więc krótko tylko wyjaśnił:
igP7jsl.png- Rodzina. Wiesz, jak to bywa…
igP7jsl.pngKaro skrzywiła się, kiedy sok z krojonej limonki zaszczypał ją w ranę na palcu. Wiedziała. Kto nie wie? Nie znała nikogo, kto by beztrosko pochwalił się, jaką ma tolerancyjną, wesołą, wyrozumiałą rodzinę (chyba że mydlił oczy albo wypierał fakty). Rozwody. Przemoc. Brak akceptacji. Obleśni wujkowie. Nawiedzone ciotki. Wyzysk. Zdrada. Choroby. Ktoś kręci kołem nieszczęść i potem patrzy: tobie przytrafi się to. Twój ojciec będzie cholerycznym bucem, twój brat będzie chciał mu się przypodobać, a matka otulona katolickim całunem odwróci wzrok i zaśmieje się. Karolina cały czas miała w głowie żywą ostatnią rozmowę, a jednocześnie kłótnię z ojcem. Zaczęło się jak zawsze od czegoś błahego. Jego niewinnego komentarza o kimś innym. O czyimś ciele. Karo już dorosła, zdobyła swój głos, zdobyła siłę, by powiedzieć: nie chcę tego słuchać. Nie mów tak przy mnie. Nie przechodzi jej jeszcze przez gardło „twoje słowa mnie ranią”. Zatrzymują się gdzieś w połowie drogi, tak jakby połknęła ość i ta stanęła jej w poprzek przełyku, blokując dopływ tlenu, odcinając władzę w języku. To było trzy tygodnie temu, jeśli nie dłużej i nie rozmawiali od tego czasu. Im więcej dni mijało, tym ciężej jej się robiło na sercu, a kontakt szybkiego wybierania coraz trudniej kliknąć. Nie spodziewała się przeprosin, chociaż ich oczekiwała. Zawsze się na tym łapała, choć obiecywała sobie tyle razy, że da sobie spokój. Wiedziała, że po prostu nie rozumiał. Nie urodził się w czasach, gdzie okazywanie słabości było siłą. Kiedyś po prostu zatykała uszy i czekała, aż przestanie. Teraz słuchała, bez względu na to, co akurat wykrzykiwał. Słuchała i myślała: „kto cię tak skrzywdził w życiu?”. Ale potem on w jakiś niezwykły sposób dokopywał się do jej złości, do jej kompleksów, do jej żalu, walił o nie łopatą i w Karolinie następował trzask odskakującego wieka. Kiedyś się kuliła. Teraz krzyczała. Teraz stawała się nim.
igP7jsl.png- Nie masz czasem takiego wrażenia, że nic o sobie nie wiesz? - wypaliła nagle.
igP7jsl.png- Co masz na myśli?
igP7jsl.png- Wiesz, że nazywasz się Adam. Znasz swój znak zodiaku, swoje mocne i słabe strony, masz lepsze lub gorsze mniemanie o sobie i tym, jak traktujesz ludzi. A potem coś się wydarza, raz, drugi, kolejny, zaczynasz o tym myśleć, może ktoś cię uświadamia w tym, że… że twoja perspektywa jest bardzo jednobiegunowa. Widzisz siebie z ograniczonej pozycji. I te wszystkie wymówki, które miałeś na swoje usprawiedliwienie, są dokładnie tym, co przesłania ci widok, że wcale nie jesteś tą osobą. I to nie tak, że się nie zmieniłeś, nie rozwinąłeś, tylko to, co tachałeś do tej pory na plecach, a co gdzieś podświadomie wypierałeś, to wciąż ciebie obciążało. I teraz się wysypuje, zostawia za tobą ślad jak zabłocone buty na białym dywanie. Wszyscy zaczynają to wokół dostrzegać. A ty już nie wiesz co robić. Boisz się spojrzeć, co jeszcze tkwi w tym worku, boisz się poznać, ale naprawdę poznać samego siebie. Tyle że wiesz już, że wcale nie wiesz o sobie wszystkiego i ta myśl cię nie opuszcza.
igP7jsl.pngKarolina dopiero gdy skończyła wyrzucać z siebie ten potok słów uświadomiła sobie, że wykręcała sobie boleśnie palce. Adam trzymał jej dłonie, żeby ją od tego powstrzymać. Patrzył na nią jak na idiotkę. Nic dziwnego. Też palnęła. Co jej w ogóle strzeliło do głowy? Brzmiała jak jakaś psychopatka. Wyrwała ręce z uścisku, wrzuciła prędko limonki do szklanek i zalała je alkoholem.
igP7jsl.png- Przepraszam, to zabrzmiało jak bym cię o coś oskarżała. Zapomnij o tym. - Roześmiała się nerwowo, chcąc zbagatelizować ten wypływ jaźni. - Mieliśmy się oderwać od problemów, a póki co robię dokładnie coś przeciwnego.
igP7jsl.pngAdam zaczął coś mówić, ale przerwał, gdy z salonu dobiegły ich uniesione głosy. Spojrzeli po sobie zdziwieni i już mieli tam iść, kiedy do kuchni wparował Remek. Miał zaczerwienioną twarz - czy ze złości czy alkoholu, tego nie wiedzieli - ale ruchy spokojne, wyważone. Za nim szła Ksenia, również z zaczerwienionymi policzkami i zmarszczonymi brwiami, ale mniej pewna w gestach.
igP7jsl.png- Ale czy ty rozumiesz, że to nie jest żaden problem, a już na pewno nie twój? - rzucił ostro Remek w jej stronę, stając za stołem, jak gdyby chciał się od niej odgrodzić.
igP7jsl.png- Przestań tak mówić!
igP7jsl.png- To przestań szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma.
igP7jsl.png- Nie ma? Nie ma?! - Kseń szarpnęła krzesłem jadalnianym, wyglądając jakby miała zaraz z siebie wyjść i stanąć obok. - Przypomnieć ci, kto ostatnim razem dzwonił po karetkę, jak zemdlałeś?!
igP7jsl.png- Ksenia, ile razy mam ci powtarzać, że jestem astmatykiem?
igP7jsl.png- Och, przestań mi oczy mydlić astmą!
igP7jsl.png- Nie jesteś moją matką, do cholery.
igP7jsl.pngChoć przez cały czas głos Remka był spokojny, jego twarz jasno wyrażała wściekłość. Ten kontrast przyprawiał o ciarki. Powietrze zdawało się zrobić tak gęste, że w pomieszczeniu ciężko się oddychało, a byle iskra mogłaby wyssać resztę tlenu. Karolina poczuła, że była świadkinią czegoś, czego widzieć ani słuchać nie powinna, więc kiwnęła głową na Adama i wymknęli się z pokoju. Okazało się jednak, że wcale nie opuścili zagrożonej strefy.
igP7jsl.png- Po cholerę to znowu to wyciągasz?
igP7jsl.png- No tak, zapomniałam, że to działa tylko w jedną stronę! Ty możesz komentować moje zachowanie, moich partnerów, ale nie daj Boże ja poruszę temat tego co ty odpierdalałeś...
igP7jsl.png- Zuzka!
igP7jsl.png- Nie Zuzkuj mi tutaj! Wielki bohater, Mikołaj, kurwa, Dąbrowski!
igP7jsl.pngZza ich pleców dobiegło głośne "MAM TO W DUPIE". Dwójka z kuchni wróciła do salonu i zaczęli się nawzajem przekrzykiwać, a potem co gorsza - wtrącać w drugą kłótnię. Karo spojrzała skonsternowana na Adama, bojąc się odezwać. Kłótnie trwały, a oni stali jak dwa kołki, nie wiedząc co począć. Już mieli po prostu wyjść i poczekać, aż wszyscy ochłoną, kiedy Mikołaj zerwał się z fotela i oznajmił:
igP7jsl.png- Remek, Adam, wychodzimy.
igP7jsl.png- Bardzo chętnie. - Remkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, natychmiast chwycił kurtkę i zarzucił ją na ramiona.
igP7jsl.png- Gdzie wychodzimy? - Adam nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu spraw.
igP7jsl.png- Przejdziemy się. Muszę ochłonąć.
igP7jsl.png- Idź, idź, przyda ci się - prychnęła Zuza.
igP7jsl.png- Czy to na pewno dobry... - Karo nie zdążyła dokończyć, drzwi huknęły i było po chłopakach. Padła na kanapę zdezorientowana. - Co tu się właśnie...? Poszłam tylko zrobić drinki, o co poszły te spiny? Nigdy nie widziałam Remka takiego wściekłego.
igP7jsl.png- Sorry, Karo. Chyba nam nie wyszło za bardzo zrobienie "odskoczni od problemów" - powiedziała kwaśno Ksenia. - Dogoniły nas tak czy inaczej.
igP7jsl.png- Nie przejmuj się. - Karo westchnęła z utrapieniem. - Mi też się filozofia odpaliła.
igP7jsl.png- Ja po prostu... - Kseń ukryła twarz w dłoniach. Wydawała się bardzo zmęczona i powodem raczej nie była dzisiejsza wczesna pobudka. - Martwię się o niego. Coś dziwnego się z nim dzieje. Mało je, jest jakiś nieobecny.
igP7jsl.png- Powiedziałaś coś, że zemdlał któregoś razu?
igP7jsl.png- Tak! Zemdlał, bo nic nie jadł cały dzień, a był w pracy, wrócił i odleciał. Robił wyniki z krwi i mi nawet nie powiedział, co na nich wyszło. A teraz będzie mi mówił, że to przez astmę, kurwa.
igP7jsl.png- Może wpadł w depresję? - Zuza zapytała miękko, zupełnie innym głosem niż ten, którym przed chwilą darła koty z bratem.
igP7jsl.png- Nie wiem. Pytałam go o to, choć nie wprost, ale powiedział, że wszystko w porządku. A tuż przed wyjazdem znowu był dziwny, widziałam, że nie zjadł śniadania, chociaż mnie okłamał, swoją drogą. I nie wiem, czy to dlatego, że mi nie ufa, czy robię coś źle, czy z nim jest może już tak bardzo źle, a ja nawet tego nie widzę? - Przetarła oczy. - Pomyślałam, że go teraz przycisnę, bo jesteśmy w grupie, nie zostanie po tym sam... Nie wiem. Nie wiem, co robić.
igP7jsl.pngKaro położyła jej rękę na ramieniu i ścisnęła delikatnie.
igP7jsl.png- Czasem trzeba dać komuś po prostu czas, by się otworzył i przestrzeń, by sam do tego doszedł. Pewnych kroków nie przeskoczysz. Może coś się dzieje u niego w rodzinie?
igP7jsl.png- Łatwo się to mówi, ale ciężko stać bezczynnie z boku i po prostu patrzeć. - Zuza przesiadła się obok Karo i położyła głowę na jej kolanach. - Strasznie to trudne. Też nie mogłam nic zrobić z tym, że Miko wypalał się psychicznie dla kogoś, kto nie był gotów na relację jaka ich łączyła. I co ja się nie nagimnastykowałam, nie gadałam, nie narobiłam, żeby on przejrzał na oczy i zadbał w pierwszej kolejności o siebie... Nie, musiał przejść przez to sam, samemu doświadczyć na własnej skórze. Nic innego nie pomagało. I boję się, że znowu się wpakuje w coś takiego. Niepotrzebnie byłam złośliwa.
igP7jsl.png- Ciężko czasem się opanować, co? - Karo zaśmiała się bez radości. - Uch, ale powiem wam, że wkurzony Remek to jest jakieś traumatyzujące przeżycie. To było jakieś nienaturalne.
igP7jsl.png- Straszny potrafi być, co? - Kseń uśmiechnęła się kwaśno. - Niby pełen spokój, głos co najwyżej uniesie, ale że chłop, to i tak ma donośny... Ale ta jego mina!
igP7jsl.png- Mrozi krew w żyłach. Za to Miko tupnął nóżką i dał nogę. - Zuza uniosła się na łokciu i przybrała karykaturalną wersję brata. - "Chłopaki, wychodzimy!". Zakład, że się zgubią?
igP7jsl.png- Myślisz, że wyszli poza działkę? - Karo zmarszczyła brwi. - To by było bardzo głupie.
igP7jsl.pngDziewczyny wszystkie spojrzały po sobie po czym bez słowa poszły po kurtki.

iUGJnbV.png

igP7jsl.pngRemek czuł się, jakby zaraz miały mu odpaść wszystkie palce u rąk. Zostałyby po nich tylko czarne kikuty.
igP7jsl.png- Chłopaki, zimno mi - jęknął, chuchając w splecione dłonie.
igP7jsl.png- Obudź w sobie wewnętrzną Elsę.
igP7jsl.pngAdam nie bardzo się tym przejął; próbował dojść do tego, z jakiego kierunku przyszli i gdzie powinni się kierować, żeby nie spędzić nocy w środku lasu.
igP7jsl.png- Masz tę moc, masz tę moc - zanucił Mikołaj, chichrając się jak głupi.
igP7jsl.pngRemek posłał mu mordercze spojrzenie. Miko na to podał mu jedyne, co zabrał z domu przed wyjściem w górski las - nie telefon, nie latarkę, nie scyzoryk ani nawet ogrzewacz do rąk. Nie, Mikołaj zabrał ze sobą małpkę czystej wódki. Remek nie pogardził. Dobre i to.
igP7jsl.png- Chłopcy, przytulmy się, może wtedy nie zamarzniemy na śmierć - zawołał i pociągnął długi łyk płynnego ciepła.
igP7jsl.png- Powinniśmy się najpierw rozebrać - zauważył Miko, siadając obok niego na omszałym pniu i obejmując go w pasie.
igP7jsl.png- To plan B, jeśli A nie poskutkuje.
igP7jsl.pngAdam spojrzał na nich spod byka. Remek roześmiał się na ten widok.
igP7jsl.png- Wyczuwam strach. Nie martw się, nie rzucę się do twoich ust.
igP7jsl.pngGdy tylko jedyny heteryk posadził obok swoje cztery litery, został pochwycony w podwójny uścisk.
igP7jsl.png- Jak się czujesz?
igP7jsl.png- Bardzo niekomfortowo.
igP7jsl.png- Wspaniale.
igP7jsl.png- Daj tę wódkę.
igP7jsl.pngTwański prawie wyzerował buteleczkę. Teraz jeszcze się śmiali, ale nad całą trójką wisiało widmo zagrożenia. Choć mieli dwa telefony, oba nie łapały nawet kreski zasięgu, w dodatku jednemu kończyła się bateria i powinni oszczędzać używanie latarki. Nie było mrozu, ale unosiła się mgła i to wilgoć najbardziej ich wyziębiała. Co gorsza, jeden z nich jakiś czas temu zaczął na głos zastanawiać się, czy w tych rejonach są niedźwiedzie albo wilki.
igP7jsl.pngNie wiedzieli.
igP7jsl.png- Przepraszam was chłopaki za całą tą sytuację. - W głosie Mikołaja dało się słyszeć prawdziwą skruchę. I czysty alkohol. - Mam wrażenie, że skopałem wszystkim wyjazd.
igP7jsl.png- Nie martw się, zrobiliśmy to wspólnie. - Wasyl poklepał go po plecach. Niedobrze mu się robiło na myśl, jak się zachował. I przez alkohol. Westchnął. - Ostatnio mam wrażenie, że wszystko mi się pierdoli. Cieszę się jednak mimo wszystko, że przyjechaliśmy tutaj. Wiecie, to niezłe miejsce na grób. Gdybyśmy nie przetrwali, walnijcie mi fajne epitafium. Coś jak "Żył, dopóki nie umarł".
igP7jsl.png- Głębokie w chuj - przyznał Adam, kiwając z uznaniem głową.
igP7jsl.png- Wiem. Zawsze chciałem zostać poetą. - Remek wstał i oparł się o drzewo chylące się ku zboczu, wzdłuż którego prowadziła wydeptana nieznacznie ścieżka. Wodził spojrzeniem po stromym spadzie obsypanym ciemnymi, gnijącymi liśćmi, pozostałością jesieni. Teren niknął w ciemności i nie dało się określić, jak nisko robiło się płasko.
igP7jsl.png- A kto ci to epitafium postawi, skoro nikt z nas nie przetrwa...? - Mikołaj parsknął. - Poeto?
igP7jsl.pngNa końcu języka zatańczyła mu riposta, ale uciekła, gdy dostrzegł właśnie gdzieś tam w dole migające światła. Zmrużył oczy, wytężając wzrok, nieufny swojej pijanej ocenie, ale nie było (raczej) wątpliwości. Snop światła latarki i biały punkt komórki fruwały przez leśne chaszcze niczym latarnia morska. Remek uciszył kolegów i nadstawił jeszcze uszu. Nie dało się rozróżnić słów, ale zdecydowanie dobiegały ich żeńskie głosy. Odwrócił się na pięcie, chcąc poinformować, że oto są uratowani i ich tułaczka dobiega kresu, ale nie zdążył. Stracił równowagę. Próbując ją odzyskać, postawił lewą stopę do tyłu, prosto w pustą przestrzeń zbocza.
igP7jsl.pngZe względu na swoją astmę Remigiusz nigdy nie angażował się sportowo. Nie przepadał także za parkami rozrywki ze względu na nieufność swojemu żołądkowi i podejrzenie zdrady. Tej nocy przekonał się jak dobrą decyzję podejmował w przypadku tego drugiego, gdy grawitacja szarpnęła jego ciałem, a wnętrzności i ich zawartość powędrowały w przeciwnym kierunku. Nim gruchnął o ziemię zdawał się być wieczność zawieszony w powietrzu, podczas gdy jego serce zaciskało się w piersi, a mięśnie napinały w odruchu, spodziewając się tego, co miało nieuchronnie nadejść. Nie jednak to okazało się najgorsze, lecz turlanie w dół, bez wyczucia własnych kończyn i równowagi, nie wiedząc, gdzie dół a gdzie góra. Liście, ziemia i mech dostały mu się do oczu, uszu, chrzęszczały mu w zębach, ale myśli zajmowała mu jedynie modlitwa, by nie zatrzymał się na drzewie. Krzyki, teraz dochodzące z oddali, z różnych kierunków, usłyszał dopiero kiedy spadł wreszcie na ścieżkę i świat przestał się kręcić. Mózg w jego czaszce zdawał się zamienić w płynną paćkę i wirował, w uszach mu dzwoniło. Wziął kilka oddechów, nim szarpnęło jego trzewiami i zwymiotował na bok. Same płyny, żadnej treści.

Sometimes, I wonder if I should be medicated
If I would feel better just lightly sedated

igP7jsl.png- Żyję - wychrypiał ledwie. Nie mogli tego usłyszeć, więc powtórzył, tym razem krzykiem: - Żyję! Nie schodźcie tamtędy!
igP7jsl.pngŻył, ale wszystko go bolało, teraz jeszcze palił go przełyk. Stan fizyczny zaczął odzwierciedlać ten psychiczny.
igP7jsl.png- Kawałek dalej zdaje się być mniej stromo, zaraz do ciebie zejdziemy! Nie ruszaj się!
igP7jsl.pngNie zamierzał. Niech już kują to epitafium.
igP7jsl.png- Chłopaki?! To wy?!
igP7jsl.png- Remek, Adam! Miko!
igP7jsl.png- Halo, chłopaki?!
igP7jsl.png- Tu jesteśmy!
igP7jsl.pngRemek dotknął kieszeni spodni. Wyczuł telefon i na moment odetchnął z ulgą. To jest, nim go wyjął i zobaczył zupełnie roztrzaskany ekran. Działał natomiast jeszcze jakimś cudem, więc następną minutę spędził, próbując wcisnąć ikonę latarki. Zaciął sobie przy tym palca na pokruszonym szkle, ale udało się. Zaczął machać komórką, by dziewczyny wiedziały, dokąd iść.
igP7jsl.pngNie wiedział ile czasu minęło, nim usłyszał pisk, a po nim wiązankę przekleństw, natomiast jedno i drugie rozbrzmiały blisko.
igP7jsl.png- Bardzo zabawne, idioto! - Zuzka piekliła się, jak zgadywał, na swojego brata. - Zdechlibyście tutaj, gdybyśmy po was nie wyszły!
igP7jsl.pngNie spieszcie się, pomyślał, leżąc nadal na zimnej glebie. Zamachał nagląco latarką.
igP7jsl.pngW pierwszej kolejności zawisła nad nim twarz Kseń, a zaraz po niej Adama i Karo.
igP7jsl.png- Żyjesz, chłopie? - Adam wyciągnął do niego rękę. - Coś cię boli, możesz wstać?
igP7jsl.png- Nie wiem. Poczułbym złamanie? Adrenalina, te sprawy...?
igP7jsl.pngChwycił dłoń kolegi i z jego pomocą podniósł się na nogi. Od razu zrozumiał, że poczułby złamanie. Jego kostkę przeszył ból, od którego syknął i przytrzymał się ramienia Adama, by nie upaść. Poza tym jednak chyba nie stało mu się nic poważnego. Tak sądził.
igP7jsl.png- Może mieć wstrząśnienie. - Karolina dotknęła jego czoła, tak jakby mogła to wyczuć w ten sposób. - Straciłeś przytomność?
igP7jsl.png- Nie wiem? - Potarł skroń, nadal nieco zdezorientowany. Za dużo doświadczeń w krótkim czasie. - Może wróćmy na razie do domku...
igP7jsl.pngZdecydowanie nie był w stanie iść samodzielnie, więc Adam zaproponował wziąć go na barana. Remek opierał się długo, powtarzając, że wystarczy mu podeprzeć się na kimś, ale pozostali nie ustępowali. Wreszcie się zgodził pod warunkiem, że Adam powie, jak tylko się zmęczy.
igP7jsl.png- Ale ty lekki jesteś - zdziwił się jego rydwan. - Takie piórko to może i pod próg doprowadzę.
igP7jsl.pngRemek cieszył się, że Zuza z Mikołajem szli przed nimi z latarką i nikt nie mógł zobaczyć, jak jego twarz robi się czerwona ze wstydu. Nogi dyndały mu w powietrzu, ramionami obejmował szyję Adama. Choć często żartował sobie ze skrępowania, jakie często wywoływał fakt jego orientacji, było to jedynie pozostałością po dawnych latach i szumie, jaki wokół niego powstał w szkole i czego musiał słuchać. Teraz jego myśli zapętliły się w tym, że chłopak założy to lub tamto, że zaproponował z serdeczności, ale na pewno czuł dyskomfort, że jego ruch zostanie źle odebrany, że był lekki, był lekki, był zbyt lekki i narobił wszystkim wokół samych kłopotów i zmartwień i następnego dnia to się nie skończy.
igP7jsl.pngAdam poślizgnął się i poleciał parę kroków naprzód, nim udało mu się znów złapać równowagę. Kseń szybko do nich podbiegła.
igP7jsl.png- Daj, wezmę go na razie, co?
igP7jsl.png- W porządku. - Adam sapnął, przykucając. - Odeszliśmy dalej, niż mi się wydawało.
igP7jsl.pngZuza odwróciła się i poświeciła im latarką w twarze. Miała groźną minę i wyglądało na to, iż szybko im tego nie zapomni. Ksenia wzięła Remka pod ramię i pozwoliła, by pozostali poszli przodem, nim ich dwójka rozpoczęła mozolny marsz. Remek był zbyt głęboko zanurzony w swoich myślach, by zauważyć, że przyjaciółkę też coś gryzie. Przegapił zmartwione spojrzenia, jakie rzucała mu ukradkiem. Czując jej bliskość i coraz mniej równomierny oddech odtwarzał w głowie świeżą kłótnię i z każdą chwilą czuł się coraz żałośniej. Jakby coś chodziło mu pod skórą, próbowało się wydostać. Drapał przedramię, jakby mógł to coś wydostać na zewnątrz, choć nie umiał nawet tego nazwać. Chciał po prostu zrzucić z siebie zewnętrzną powłokę, zostawić ciało i stanąć obok, odbiec daleko od niego. Starał się połknąć łzy, usilnie napływające do oczu.
igP7jsl.png- Przepraszam, że wyciągnęłam tamten temat przy reszcie. Nie powinnam była. Myślałam, że tak będzie łatwiej... To było głupie. - Jej ręka oplatająca go w pasie zacisnęła mocniej uścisk. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć, jeśli coś się dzieje? Nie będę cię oceniać. Po prostu wystraszyłam się i... - urwała, kiedy głos jej się nieco załamał. Przez chwilę dreptali dalej w milczeniu, aż podjęła: - Coś się wydarzyło? Stresujesz się? - Ponieważ nie odpowiadał, zapytała na koniec: - Mam dać ci spokój?
igP7jsl.pngNie potrafił tego wytłumaczyć. Nie potrafił opowiedzieć o swojej przyszłości, nie umiał przyznać się do tego co zrobił, co mówił. Chciałby zrzucić z siebie ten ciężar, ale nie wiedział od czego zacząć. Ksenia zasługiwała na więcej.
igP7jsl.png- Przepraszam - wykrztusił z trudem. - To jest... skomplikowane. Nie umiem... Nie wiem-Nie chcę... - Westchnął z utrapieniem, zmęczony tym, jak ciężko przychodziły mu słowa. - Wiem, że powinienem jeść. Nie staram się odchudzić. Ja po prostu... Nie jestem głodny.
igP7jsl.pngTak mówił już nie pierwszy raz, choć dawno zrozumiał, że był głodny, ale nie miał apetytu. To pierwsze jednak łatwiej przechodziło przez gardło.
igP7jsl.pngKseń długo milczała. W oddali już dało się dostrzec światła ich domku.
igP7jsl.png- Czy jest jakieś jedzenie, które dałbyś radę przełknąć? Koktajl?
igP7jsl.png- Nie wiem. Może.
igP7jsl.png- Przygotuję coś. Spokojnie - dodała prędko, widząc, że chciał protestować. - Jak nie dasz rady, to kto inny wypije albo zamrozimy. Nic straconego. Okej?
igP7jsl.png- Czuję się jak małe dziecko - wyznał pół-żartem, zażenowany.
igP7jsl.png- Wiem, że nie jestem twoją matką, ale jeśli mi pozwolisz, to mogę ci pomatkować.
igP7jsl.pngStali już na działce. Przytuliła się do niego pospiesznie, na krótką chwilę, nim dołączył Mikołaj, żeby pomóc mu wejść po schodach. Remek poczuł, że zrobiło mu się nieco lżej, choć nie udało mu się wyrwać z pętli myśli o obarczaniu znajomych i niszczeniu zabawy. Przykrył je niepewnym uśmiechem.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#20 2022-09-13 21:49:27

Dolores
Kucyponek Jednorogi
WindowsChrome 105.0.0.0

Odp: Nie pytaj o Polskę

CTJuzBZ.png

[...]Na kanapie znajdowała się Zuzia. Ale nie siedziała. Głowa zwisała w miejscu, w którym powinny znajdować się nogi, a bluza zrolowała jej się pod szyją... albo to była jedna z tych dziwnych niby-bluz, które przed zimnem chronią tylko obojczyki i ręce. Mikołaj nie był pewny. Nogi Zuzi natomiast były wyciągnięte w górę, a na ich końcach znajdowały się wielkie, różowe...
- Co to kurwa jest?
- Crocsy.

BA DUM-TSS


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] claudebot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
edaros - najlepszaklasa - polandforever - nicponie - pl