Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#11 2018-03-18 20:24:15

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Postanowiłem nie komentować w żaden sposób kwestii tego czy Light była wychudzona czy też nie. Z pewnością nie byłaby aż taka drobna gdyby przybyło jej kilka kilogramów. Zdawała się być po prostu krucha. Filigranowa figura dziewczyny, tylko potęgowała aurę delikatności, jaką wokół siebie roztaczała.
  Posłałem jej krzywy uśmieszek na wzmiankę o jej rzekomej nienawiści do mnie. To jasne, że nie żywiła do mnie głębszych uczuć, jednak doskonale zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo zależało jej na naszej przyjaźni. Taka właśnie była Light, całkowicie oddana bliskim.
- Skoczę do toalety i zmywamy się do kina – powiedziała dziewczyna wstając od stołu.
- Wedle rozkazu! - zasalutowałem jej na odchodne.
Will podszedł do naszego stolika z rachunkiem. Cena za obiad w tym lokalu z pewnością przeraziłaby Light. Nie wiedziałem czy wydawała więcej przez kilka dni, niż ja w tej chwili. Naprawdę było mi szkoda, że żyła w taki sposób. Włożyłem pieniądze do malutkiego pudełeczka, w którym zawsze przynoszono rachunek i zamknąłem wieczko.
- Ta twoja koleżanka… - zaczął niepewnie William. Spojrzałem na niego unosząc brew.
- Delight – podsunąłem.
- No właśnie… Jest całkiem milutka – co do cholery? Co on sugerował? - Przyjaźnicie się, no nie? Nie wiesz przypadkiem czy kogoś ma? - on tak na poważnie? Spiorunowałem go wzrokiem i wstałem od stolika.
- Light jest śmiertelnie zajęta i nie ma czasu na takie bzdety! - krzyknąłem przyciągając tym samym uwagę pary siedzącej przy innym stoliku. Will posłał mi zdziwione spojrzenie. Mój wybuch musiał go zdziwić, nie mniej niż mnie. O rany, o co mi chodziło… Chciałem powiedzieć coś na złagodzenie atmosfery, jednak w tym samym czasie dostrzegłem Light wychodzącą z toalety. Udałem się w jej stronę, czując na sobie wzrok zszokowanego Williama. Nie specjalnie nad sobą panując, objąłem dziewczynę ramieniem i czym prędzej poprowadziłem ją do wyjścia, jakbym chciał ją zabrać sprzed oczu kelnera.
- Lepiej tu więcej nie przychodź. William to naprawdę dziwny typ – powiedziałem i zanim Light zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie, zacząłem mówić o tym czego spodziewałem się po filmie Zacharyego. Wszystko, byle tylko nie dać jej dojść do słowa. Kino było naprawdę niedaleko, moja paplanina nie zajęła zatem dużo czasu. Tak czy siak, czułem się jak ostatni idiota. Czy naprawdę przez cały dzień musiałem zachowywać się jak ostatni gówniarz? Odrobinę mi ulżyło, gdy przypomniałem sobie, że przed chwilą Light wyznała mi, że zobaczyła ducha. Zerknąłem na nią i pomyślałem o tym, że jej też musiało być głupio. W końcu zachowywała się dzisiaj co najmniej dziwnie.
  Dotarliśmy na miejsce, gdzie już czekała na nas rozzłoszczona Becca. Właśnie tak wyglądały nasze spotkania, zazwyczaj zamiast normalnego przywitania, kobieta raczyła nas jakimiś pretensjami.
- No cześć Becca, ciebie też zajebiście miło widzieć – zarówno ona jak i Zachary obdarowali mnie zdziwionym spojrzeniem. Obawiałem się, że moja nie do końca miła odzywka mogła sprowokować kłótnię, jednak zanim do tego doszło, sytuacja przybrała nieco inny obrót. Nic nie mówiąc, po prostu przyglądałem się dziejącej się na moich oczach scenie. Dopiero po chwili wziąłem kawałek papieru od Becci i spojrzałem na zawstydzoną Light.
- Przecież na pierwszy rzut oka widać, że to jakiś kretyński dowcip… - powiedziałem, a w moim głosie znowu pobrzmiewała dezaprobata – Light… legendy o tym domu zna każdy w okolicy, pewnie jakieś dzieciaki napisały ten durny list, żeby kogoś nastraszyć. Nie mów mi, że wierzysz w takie rzeczy… - dodałem niemalże błagalnym tonem. Becca skrzyżowała ręce na piersi i wyzywająco spojrzała na Light.
- Ostatnio chyba nie sypiałaś zbyt dobrze, jesteś przepracowana. Może będzie lepiej jeśli wrócisz do domu i odpoczniesz?
- Ty tak na poważnie, Becca? - spytałem z irytacją. No dobrze, Light zachowywała się dziwnie i naiwnie, ale to przecież nie powód, żeby odsyłać ją do domu i wykluczać z naszego spotkania.
- Nie widzisz w jakim jest stanie?
- Jasne, że widzę! Jest wystraszona i zażenowana, ale to raczej nie daje ci prawa, żeby kazać jej wrócić do domu! - krzyknąłem naprawdę nieźle zirytowany.
- No pewnie, zawsze musisz jej bronić, co Ashton?! - jej oczy niemalże płonęły złością.
- Bronić?! A niby co takiego zrobiła?!
- Możecie się już, kurwa zamknąć? - odezwał się Zachary, który też wyglądał na zdenerwowanego. W zasadzie nie mogłem mu się dziwić. To miał być jego dzień, byliśmy tutaj dla niego, a już na początku wieczoru zaczęliśmy się kłócić. Becca najwidoczniej pomyślała o tym samym, bo zdawało mi się, że zrobiło jej się odrobinę głupio.
- Może trochę przesadziłam...- powiedziała spuszczając głowę.
- Może – mruknąłem z irytacją.
- Frey, jeszcze jedno słowo i ci przypierdolę – powiedział Zachary. Zaśmiałem się słysząc jego słowa.
- Chyba masz o sobie za wysokie mniemanie – chciałem dodać coś jeszcze, jednak Becca nie dała mi na to szansy.
- No dobra! Musicie zawsze postawić na swoim! - była poważnie wkurzona.
- Delight… - zaczął delikatnie Zachary – Możesz nam to wszystko wytłumaczyć? Co się takiego wydarzyło? - wypuściłem powietrze, nie będąc pewien czy był to dobry pomysł. Niby co takiego Light miała nam powiedzieć? Wątpiłem by po raz kolejny chciała wypowiadać magiczną formułkę zatytułowaną „widziałam ducha”.

Offline

#12 2018-03-18 21:12:12

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 64.0.3282.186

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Nie chciałam, żeby z mojego powodu wywiązała się kłótnia pomiędzy Zachiem, Ashem i Beccą. Byłam tylko do nich doczepiona dwa lata temu. Wcześniej, oni od dziecka mieli relacje i głupio mi było tworzyć pomiędzy nimi ten mur. Miałam straszne wyrzuty sumienia z tego powodu. Może powinnam była się jakoś od nich odciąć?
      Tak szybko jak ta myśl mi przyszła do głowy, tak szybko zniknęła. Wystarczyło, że spojrzałam na detektywa, który tak zażarcie stanął po mojej stronie, kiedy różowo włosa dała mi jasno do zrozumienia, że mnie tutaj nie chciała. Nie ukrywam, zabolało mnie to. Naprawdę sądziłam, że byłyśmy przyjaciółkami, a ona tak bardzo chciała mnie usunąć. Nie mogłam jej winić skoro wcisnęłam się do nich na siłę, ale z drugiej strony już od dwóch lat mieszkałyśmy obok siebie i się spotykałyśmy, więc myślałam, że może jakaś więź nas łączyła i skłamałabym, gdybym powiedziała, że jej nie potrzebowałam… Tak naprawdę miałam tutaj tylko ich. Moi rodzice byli w innym kraju, w pracy starałam się ograniczać relacje do tych zawodowych, a miałam czas, żeby wychodzić głównie z nimi…
      - Ash… - odezwałam się w stronę mężczyzny, widząc jego wybuch. Schlebiało mi to, ale nie powinnam być jabłkiem niezgody. – Uspokój się. Może Becca ma rację i faktycznie powinnam wrócić do domu. – Zanim otrzymałam od niego odpowiedź, zwrócił się do mnie Zachary. Poczułam przez to jeszcze większe wyrzuty sumienia, bo to on miał być głównym punktem zainteresowania tego wieczoru. To jego film wychodził w kinie, a nie moje urojenia. – To nie jest istotne, naprawdę. – Uśmiechnęłam się do niego. – To twój wieczór, więc zapomnijmy o tym. – Puściłam mu oczko, licząc na to, że nie będzie ciągnął tematu. Naprawdę nie chciałam im o tym opowiadać. Już teraz widziałam, jaka byłaby ich reakcja. Spojrzeliby na mnie z takim samym politowaniem jak Ash. To nie było przyjemne uczucie, kiedy akurat on tak zareagował. Innych mogłabym znieść i może zignorować w jakiś sposób, ale jego dezaprobaty dotyczące mojego zachowania były wyjątkowo nieprzyjemne i bolesne. Korzystając więc z sytuacji, w której złość Becci była na tyle duża, że na moment zapomniała o liście, który zabrałam z jej ręki. Szybko schowałam go do swojej torebki i zamknęłam, żeby już nie zwracał na siebie niczyjej uwagi. Nie było sensu zgłębiać teraz tego tematu. Cel tego spotkania był zupełnie inny.
      - Skoro to mój wieczór to chcę, żebyś była obecna – wtrącił Zachary, więc trochę mi ulżyło. Becca wciąż była wściekła, ale przynajmniej miałam świadomość, że pozostałe dwie osoby chciały mnie w swoim towarzystwie, więc nie musiałam ich opuszczać. Potrzebowałam przyjaciół, żeby mnie przywracali do zdrowego rozsądku, kiedy reagowałam na coś, co wydawało mi się, że widziałam, a co zapewne zostało przedstawione przez mój umysł w odpowiedzi na stres z danej sytuacji.
      We czwórkę udaliśmy się w końcu do odpowiedniej sali. Na biletach mieliśmy miejsca na samym środku i w ostatnim rzędzie, więc nic z seansu nie mogło nam umknąć. Nadal się obawiałam tego, co nas czekało. Zachary miał specyficzne podejście do artyzmu i jeśli pokazał je w swoim filmie to musiałam przygotowywać się do nieprzespanej nocy.
      Już od pierwszych minut filmu miałam dreszcze. Horror psychologiczny… No kurwa. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja co chwila musiałam zamykać oczy. Dziwiłam się, że byłam w stanie powstrzymać wrzaski, które cisnęło mi się na usta. Napięcie było straszne. Jeszcze ta muzyka… Kiedy na ekranie pojawił się ten główny wróg, myślałam że zejdę na zawał. Od razu przypomniałam sobie tę okropną twarz z poddasza… Te puste, szaleńcze oczy… Tę krew, spływającą po twarzy jak woda z kranu, jakby cały czas się sama uzupełniała, mimo że to był duch. Nie byłam w stanie tego wytrzymać, więc po prostu wstałam i wybiegłam z sali kinowej w pośpiechu. Pognałam do łazienki i opłukałam twarz zimną wodą, jakby to miało odegnać obrazy. Na filmach to zawsze działało. Kłamali! Wcale się nie uspokoiła, a ręce zaciskałam na umywalce, dopóki drżały. Musiałam później przeprosić Zacha za tę ucieczkę, ale po prostu nie byłam w stanie psychicznie tego wytrzymać, myśląc o legendach, tym duchu i liście…

Offline

#13 2018-03-19 00:26:03

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Czułem dziwną ulgę, gdy w końcu znaleźliśmy się w kinie i mogłem po prostu rozsiąść się w wygodnym fotelu i skupić na filmie. Każdy kto znał Zachary’ego wiedział, że wszystkie jego prace były dość… charakterystyczne. Nieważne czy tyczyło się to fotografii czy sztuki filmowej, oglądając jego dzieła nie można było nie pomyśleć, że facet miał niezły bałagan pod tą gęstą czupryną. Sam też nie byłem do końca uporządkowany, skoro tak bardzo podobała mi się jego twórczość. Zerknąłem na niego kątem oka i nie mogłem się nie zaśmiać widząc jego pełen satysfakcji uśmiech. Tak, Zachary miał prawo do dumy, nawet jeśli większość ludzi dzisiejszego wieczoru wyjdzie z sali i nie będzie miała pojęcia o czym do cholery był ten film. Poklepałem mojego przyjaciela po plecach i z uśmiechem uniosłem kciuk ku górze, chcąc zasygnalizować, że zrobił kawał naprawdę dobrej roboty. Odwzajemnił uśmiech i z jeszcze większą dumą odwrócił się z powrotem w stronę ekranu.
   Byłem z niego naprawdę nieziemsko dumny. Zawsze doceniałem utalentowanych ludzi, wiedziałem jednak, że predyspozycje, którymi łaskawie zostaliśmy obdarowani, nie są wiele warte bez ciężkiej pracy, a taką właśnie wykonywał Zachary. Podziwiałem jego ambicje. Czułem się wyjątkowo siedząc tutaj obok niego. Znaliśmy się od tak dawna, był dla mnie jak brat. Mimo tego, że nasza relacja była pełna spięć i niejednokrotnie zdarzało nam się naprawdę ostro kłócić, wiedziałem, że wskoczylibyśmy za siebie w ogień. Uśmiech Zacharyego jakby się powiększył, w mroku jego twarz nabrała dziwnie dzikiego wyrazu. Zdawało mi się, że zaraz się obliże oglądając cholernie krwawą scenę. Dlaczego duma, którą czułem jeszcze przed sekundą przerodziła się w dziwny rodzaj niepokoju? W tej chwili Zachary był zdecydowanie bardziej przerażający niż obrazy przewijające się na ekranie. Przełknąłem ślinę i odwróciłem wzrok. Oh, czyżby zaczęła mi się udzielać paranoja Light? Ten dzień był naprawdę totalnie popieprzony. A może tak naprawdę to my tacy byliśmy?
  Znów udało mi się skupić uwagę na filmie, scena była naprawdę świetnie zrealizowana. Doskonała muzyka w połączeniu z obrazem sprawiała, że przechodziły mnie ciarki. Moją uwagę odwróciła Light, która bez słowa wstała ze swojego miejsca i w pośpiechu opuściła salę. Becca i Zachary obejrzeli się za nią. Zacisnąłem usta w wąską kreskę.
- Ona… jest w naprawdę kiepskim stanie – powiedziała Becca. Poczułem dziwny rodzaj ulgi widząc zmartwienie na jej twarzy. Byłem przekonany, że powie coś o tym, iż miała rację sugerując, że Light powinna wrócić do domu.
- Jestem idiotą… mogłem się domyślić, że branie jej na tego typu film nie jest dobrym pomysłem – odezwał się Zachary. Dlaczego zatem miałem wrażenie, że mimo tego co powiedział, czuł satysfakcję? Ten uśmieszek nadal znajdował się na jego twarzy. Zacisnąłem dłonie w pięści próbując nie wyciągać pochopnych wniosków. Przecież był jej przyjacielem, z pewnością nie sprawiałoby mu radości to, że jego film zbyt mocno zadziałał na jej psychikę. Prawda?
- Czuję się winna, że tak na nią naskoczyłam – wyznała Becca cicho przy tym wzdychając – Mogliśmy potraktować ją poważniej… - spojrzałem w stronę drzwi po czym odwróciłem głowę z powrotem do moich przyjaciół.
- Wiecie co? Pójdę za nią. Nie przejmujcie się – chciałem by zabrzmiało to pokrzepiająco. Becca obdarzyła mnie szokująco smutnym spojrzeniem. Zdawało mi się, że w jej oczach zalśniły łzy.
- Hej, spokojnie. To przecież nie twoja wina – gdyby nie to, że oddzielał nas Zachary, wykonałbym jakiś gest w stronę Becci – Film jest naprawdę świetny, Zach. Oglądajcie dalej. Myśleliśmy z Light, żeby po seansie wyskoczyć na jakiegoś drinka…
- Może już wyskoczysz szukać tej laski i dasz nam w spokoju obejrzeć film?! - wydarł się jakiś chłopak siedzący przede mną. Becca i Zach zaśmiali się widząc moją zdziwioną minę.
- Rany… - mruknąłem pod nosem.
- No właśnie! Wypieprzaj stąd pajacu! - krzyknął Zach wywołując tym jeszcze większy śmiech Becci.
- Dzisiejsi detektywi, kompletnie nie potrafią zachować się w kinie – powiedziała Becca śpiewnym głosem.
- Co za brak kultury… - dodał Zach. Zaśmiałem się kręcąc głową.
- Jesteście popieprzeni – mruknąłem z uśmiechem, chociaż wiedziałem, że pewnie mnie nie usłyszeli.
  Właśnie to miałem na myśli mówiąc, że byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Nasze spięcia nigdy nie trwały długo i zazwyczaj kończyły się właśnie w ten sposób. W końcu zaczynaliśmy się śmiać zapominając przy tym o nieprzyjemnościach.
Rozglądałem się po korytarzu zastanawiając się dokąd mogła pójść Light. Miałem nadzieję, że nie zdecydowała się na samotny powrót do domu.
- Ten film jest aż taki mocny? - spytał jakiś młody chłopak siedzący na kanapie z dziewczyną – Jakaś laska właśnie wybiegła z sali, wyglądała jakby miała zwymiotować – oho, bingo!
- Właśnie szukam tej laski. Zapłaciłem kupę kasy za jej obiad i muszę się upewnić, że zaraz wszystkiego nie zwróci – parka zaśmiała się głośno. No tak, pewnie nie spodziewali się po mnie tego typu komentarza.
- Wydaje mi się, że poszła do toalety – powiedziała uczynnie dziewczyna o uroczej twarzy.
- Super – uśmiechnąłem się – A w zasadzie to czemu tu siedzicie? - spytałem.
- Film jest od osiemnastu lat – odezwał się chłopak robiąc przy tym skwaszoną minę. No tak, wyglądali na młodych. Rzuciłem szybkie podziękowanie i udałem się w stronę toalety.
  Faktycznie, Light tam była, stała oparta o umywalkę. Podszedłem do niej powolnym krokiem i delikatnie położyłem jej dłoń na plecach.
- Hej… - powiedziałem łagodnym tonem. Nie byłem pewien co powinienem zrobić. Ta sytuacja była naprawdę dziwna. Szukałem w głowie jakiegoś rozwiązania, aż w końcu wpadłem na pewien pomysł – Jeżeli cię to uspokoi, to może jutro spotkalibyśmy się z profesorem Andrews? Wiesz, Becca i ja mieliśmy z nim wykłady na studiach. Jest naprawdę świetny, kiedyś nauczał psychologii i z czasem zajął się badaniem zjawisk nadprzyrodzonych… Wiesz, nie wierzę w takie rzeczy, ale gdybyś chciała… - urwałem nie wiedząc czy to co robiłem było słuszne. Miałem ogromne zaufanie do profesora, wiedziałem, że mógłby uspokoić Light.
- Nie musimy wracać na film. Poczekamy aż się skończy, a potem pójdziemy na twojego wymarzonego drinka z Beccą i Zacharym – zdałem sobie sprawę z tego, że moja dłoń delikatnie gładziła jej plecy. Z zawstydzeniem zabrałem rękę i schowałem ją do kieszeni. Oparłem się o umywalkę i spojrzałem na dziewczynę.
  Oh, pieprzyć to wszystko, miałem gdzieś swój cholerny wstyd. Złapałem ją za podbródek i zmusiłem, by na mnie spojrzała.
- Light, nawet jeśli się z tobą nie zgadzamy i ciężko nam potraktować poważnie, to co mówisz, wszyscy jesteśmy z tobą – patrzyłem jej w oczy naprawdę chcąc, żeby się uspokoiła, a ten dzień zakończył się jakimś pozytywnym aspektem i nie był dla nas wszystkich stracony.

Ostatnio edytowany przez Lavender (2018-03-19 01:06:44)

Offline

#14 2018-03-19 20:35:40

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 64.0.3282.186

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      W łazience powoli się uspokajałam. Mój oddech stał się równomierny, a wzięłam jeszcze głębszy, i kolejny. Przesadzałam, wiedziałam o tym, ale zawsze wyolbrzymiałam takie rzeczy, od dziecka. Mieszkanie od dwóch lat w tym mieście wcale nie przybliżyło go mojemu sercu. Nadal wydawało mi się poniekąd obce, a jedynie miejsce, w którym jakkolwiek dobrze się czułam to moje mieszkanie i każde, w którym znalazłam się z tą trójką. Przynajmniej tak było dotychczas, ale dzisiaj chyba jedyne, czego chciałam to albo mocny drink, albo łóżko i sen. Musiałam być naprawdę przemęczona, skoro wmawiałam sobie, że widziałam ducha i zachowywałam się, jakby to wydarzenie faktycznie miało miejsce.
      Serce mi stanęło, oddech też, kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Nie usłyszałam, że ktoś wchodził do łazienki, dlatego głos, który przerwał ciszę, w dodatku męski, trochę mnie wytrącił z równowagi. Szybko jednak dostrzegłam w lustrze odbicie Ashtona i byłam naprawdę zaskoczona tym, ze wszedł do damskiej toalety, żeby mnie znaleźć. To było niesamowite, że się tak o mnie martwił. Moje serce mimowolnie zabiło trochę szybciej. Nie chciałam, żeby ktoś za mną wychodził, ale z drugiej strony cieszyłam się, że detektyw to zrobił. Potrzebowałam tego… Chociaż nie, w zasadzie potrzebowałam jego. Jakoś mnie uspokajał.
      - Nie, to nie jest dobry pomysł… I tak już wychodzę na idiotkę. – Może i spotkanie z psychologiem było dobrym rozwiązaniem, ale z drugiej strony musiałabym się wtedy przyznać do tego, że oszalałam, a byłam pewna, że to, co widziałam nie było zmyślone. Naprawdę dostrzegłam mściwego ducha i do tej pory czułam na sobie ten szaleńczy wzrok. – Ty powinieneś wrócić. – Zwróciłam mu uwagę. – To twój przyjaciel i na pewno liczy na to, że obejrzysz z nim premierę jego filmu. Ja sobie poczekam w jakiejś knajpce. – Nie chciałam być sama, ale z drugiej strony nie mogłam odciągać Freya od przyjaciół, których znał od dziecka, skoro już Becca dała mi do zrozumienia, że nie byłam wcale potrzebna w ich towarzystwie. – Tobie film się raczej spodoba. – Uśmiechnęłam ciepło. – Ja nie mam ochoty na tak ciężkie kino.
      - Zach jest tak samo moim przyjacielem jak i twoim. Z resztą mi też nie leży takie ciężkie kino, widzisz? - Wyciągnął przed siebie rękę - Cały się trzęsę ze strachu. I mam nieziemską ochotę na lody. Chyba nie odmówisz mi towarzystwa? - Uśmiechnął się. - Poza tym jesteś ode mnie młodsza, nie możesz mi mówić co mam robić. – Zażartował. Ulżyło mi, że nie posłuchał prośby. Chyba nie chciałam zostać sama, ale pozostawała inna kwestia.
      - Będę miała straszne wyrzuty sumienia, jeśli nie pójdziesz na ten film przeze mnie – spuściłam wzrok akurat w momencie, w którym do łazienki weszła jakaś kobieta i widocznie się zdezorientowała widząc tutaj mężczyznę. Aż strach się zastanawiać, co o nas pomyślała. – Chodźmy stąd. – Wyciągnęłam go z pomieszczenia i oddaliliśmy się od drzwi.
- Light... ja będę mieć jeszcze gorsze wyrzuty sumienia, jeśli cię teraz zostawię. A z resztą wiesz co? Nie wracam na ten film i idę na cholerne lody! Jeżeli ktokolwiek jest winny temu, że przegapię seans, to są to lody o smaku oreo. Może i jesteś słodka, ale z pewnością ich nie przypominasz. – W pierwszej chwili zamrugałam zdziwiona oczami, nie wiedząc co o tym myśleć, a w następnej parsknęłam śmiechem. Był uparty, cholernie, ale zdołał mi już dzisiaj kilkakrotnie poprawić humor, który wydawał się być tak tragiczny, że nic by tego nie zmieniło. Myliłam się i cieszyłam się z tego, bo może jednak ten dzień nie musiał się kończyć tak źle, jak się zapowiadało.
      - Okej, to prowadź… - zakomunikowałam w końcu i ruszyłam za nim. – Lody to wyśmienity pomysł – dodałam po chwili swobodnie, niemal tanecznym krokiem przemierzając korytarz. Kto by pomyślał, że dorosła kobieta może się tak samo cieszyć na ten mrożony przysmak, jak dziecko. Kto komu zabroni?

Offline

#15 2018-03-21 16:25:59

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Zaśmiałem się widząc, że nastrój Light uległ takiej poprawie. Zawsze uważałem, że uśmiech pasował do niej zdecydowanie bardziej. Tak rzadko widywałem ją zmartwioną. Nawet gdy przytłaczały ją problemy, potrafiła dosłownie tryskać radością. Może właśnie dlatego tak bardzo się przejąłem jej zachowaniem. Z pewnością nie byłaby w takim stanie, gdyby nie stało się coś poważnego.
- To praktycznie za rogiem – powiedziałem jednocześnie wyciągając z kieszeni telefon, by szybko napisać wiadomość do Becci. Poinformowałem ją o tym gdzie będziemy i poprosiłem, by po seansie do nas dołączyli. Nie wiedziałem jak dużo czasu zostało jeszcze do końca, ale wydawało mi się, że Zach i Rebecca mieli przed sobą jeszcze co najmniej połowę filmu. Nie musząc się śpieszyć, szliśmy powoli w stronę jednej z moich ulubionych lodziarni. Czasem zapominałem o tym w jak wielu miejscach nie była jeszcze Light. Sam praktycznie wychowałem się w Luxemburgu, ona jednak mieszkała tu od dwóch lat i to zdecydowanie za mało czasu, by dobrze poznać miasto, zwłaszcza kiedy jest się zapracowanym. A to tyczyło się każdej osoby z naszej paczki. Becca poświęcała się pracy w szkole i szczerze to kochała. Uczyła historii w prywatnej szkole katolickiej. Teoretycznie miała stałe godziny pracy, jednak ta kobieta zawsze znalazła sobie jakieś dodatkowe zajęcie. Po godzinach przygotowywała najlepszych uczniów do olimpiad historycznych, słabszym za to dawała korepetycje. Mimo, że moja różowo włosa przyjaciółka często bywała chłodna, uparta i apodyktyczna, to naprawdę uwielbiała dzieci. Kiedyś wyznała mi, że maluchy są dla niej niczym lepszy rodzaj ludzkości, jeszcze nie zniszczone, szczere i wdzięczne za poświęcony im czas. Musiałem przyznać, że coś w tym było, jednak sam nie wiedziałem czy miałbym tyle cierpliwości co Rebecca i potrafił zajmować się dziećmi. Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że zdecydowanie nie widziałbym się w roli opiekuna. Chyba, że chodziło o Light. Mimowolnie spojrzałem na idącą obok mnie dziewczynę. Tak, mogłem okazywać jej nawet więcej troski i zainteresowania niż potrzebowała.
  Jeżeli chodziło o Zachary’ego, to był on żyjącym w swoim świecie artystą i mimo że znałem go tak długo, nie zawsze potrafiłem zrozumieć, co siedziało mu w głowie. Pracował jako fotograf, jednak nigdy nie ukrywał, że robienie zdjęć do dowodów czy sesji ślubnych nie było jego powołaniem. Godził się na to ze względu na finanse, jednak zdecydowanie bardziej wolał pracować nad swoimi projektami. Po pracy najczęściej poświęcał się kręceniu filmów bądź skupiał się na zdecydowanie bardziej mrocznej fotografii. Podziwiałem jego dzieła, wiedziałem jednak, że nie każdy jest w stanie je docenić. Zachary też doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
  Jak wiadomo, ja zostałem ochrzczony mianem pracoholika. Nie umiałem postępować inaczej. Czy jednak nie na tym po części polegało bycie detektywem? Uważałem, że nie miałem prawa do przerw, nie w tym zawodzie. Bezustannie myślałem o sprawach, które musiałem doprowadzić do końca. Od kilku lat nie byłem na urlopie wiedząc, że pewnie i tak nie potrafiłbym się zrelaksować. Doba zawsze była dla mnie za krótka, dlatego tak mało sypiałem.
- Panie przodem – powiedziałem otwierając przed Light drzwi. Lekko się do mnie uśmiechnęła i weszła do pomieszczenia urządzonym w iście cukierkowym stylu. Miałem dziwne wrażenie, że ten wystrój przypadnie jej do gustu.
- Nie wierzę, że nigdy tu z tobą nie byliśmy – powiedziałem, gdy dziewczyna zajmowała miejsce. Miałem nadzieję, że dominujące tu jaskrawe kolory odciągną jej uwagę od mrocznych obrazów, które zobaczyła na kinowym ekranie.
  Na moment zostawiłem Light samą, by zamówić nam lody. O tej porze nie było dużego ruchu, nie zajęło mi to więc dużo czasu.
- Viola! - powiedziałem stawiając przed nią porcję lodów w kolorowym kubeczku. Usiadłem naprzeciw niej i zastanawiałem się w jaki sposób odpowiednio podejść do tematu.
- Light… - zacząłem delikatnie – Wiem, że Becca czasem bywa… - przez chwilę myślałem nad odpowiednim słowem - … trudna i wydaje się być zimna i oschła, ale chcę żebyś pamiętała, że naprawdę jej na tobie zależy. Martwi się o ciebie. Zawsze tak było – uśmiechnąłem się lekko – jesteś jej najbliższą przyjaciółką, traktuje cię jak młodszą siostrę, mówię poważnie. A sama wiesz jak to bywa pomiędzy rodzeństwem. Poza tym ona nie zawsze taka była – westchnąłem. Light nie do końca wiedziała jak wyglądało nasze dzieciństwo – Wiesz, zanim poszliśmy do liceum Becca była strasznie nie pewna siebie. Dzieciaki zawsze jej dokuczały- nie wiedzieć czemu zdecydowałem się nie wspominać o tym, że przez kilka lat stawałem w jej obronie, gdy tylko mogłem – Potem po prostu coś się zmieniło. Wydaje mi się, że ta postawa przemądrzałej dziewczyny, która zawsze osiągnie swój cel pomogła jej się wybić. Pewnie nie chciała wiecznie musieć na kimś polegać – opuściłem wzrok. Naprawdę wiedziałem o ty, jak niesamowicie Light była ważna dla Becci i chciałem by zdawała sobie z tego sprawę.
- Ona cię kocha, wiesz? - powiedziałem uśmiechając się lekko wpatrzony w swoją porcję lodów. Ich relacja była dla mnie po prostu niezwykła. Cieszyłem się wiedząc, że Rebecca w końcu znalazła prawdziwą przyjaciółkę i widząc, jak otworzyła się przed Light.

Ostatnio edytowany przez Lavender (2018-03-21 16:55:42)

Offline

#16 2018-03-21 19:53:12

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 64.0.3282.186

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Byłam przekonana, że długo będę przepraszała Zacharego za to wyjście. Przed premierą bardzo długo mówił nam o tym, że jest cholernie dumny z tego, co się miało wydarzyć. Bardzo zależało mu na tym, abyśmy to my razem z nim uczestniczyli w tej ważnej dla niego rzeczy, a ja go tak zignorowałam. Gdyby nie ta sytuacja z duchem na pewno bym nie wyszła z sali kinowej, chociażbym była sparaliżowana strachem. Przez ten kawałek, który zdołałam obejrzeć wcale nie było aż tak koszmarnych rzeczy, ale Zachary wprowadził tam taki klimat, że wszystkie włosy stawały dęba. Muzyka, nawet fabuła… Musiał naprawdę długo nad tym pracować i co gorsza, czuć to. Nikt nie zrobiłby ze zwykłego filmu czegoś takiego, gdyby nie czuł się w tym dobrze. To wprawiało mnie w pewnego rodzaju niepokój. Znałam go od dwóch lat i od początku wydawał się być zupełnie inny od reszty, nieprzewidywalny.
      Kiedy czekałam na Ashtona, rozejrzałam się dookoła. Jak na lodziarnie to ten sklep był dosyć duży. Ściany za ladą były jedna różowa, a druga w morskim kolorze, a blat długi, biały i z kolorowymi napisami. Naprzeciw tego, pod zieloną ścianą stały białe kanapy i krzesła. Lampy zwisały pojedynczo z sufitu na kablu. W niektórych miejscach wisiały w ramkach rysunki dzieci, które najprawdopodobniej były zachwycone tutejszymi lodami. Wnętrze było ciepłe i kojące. Od razu poprawiło mi humor, a kiedy otrzymałam swoją porcję przysmaku, spojrzałam na towarzysza.
      - Wisi tutaj gdzieś twój? – Zapytałam ciekawa, czy będę miała okazję zobaczyć, jak detektyw rysował. Takie obrazki mówiły bardzo wiele o tym, jak dane dziecko patrzyło na świat, a byłam naprawdę ciekawa jak to robił Frey.
      - Nie chce o tym rozmawiać. – Mężczyzna podrapał się nerwowo po karku i odwrócił wzrok, co już mi dało podpowiedź. Tutaj wisiał jego rysunek i musiał przedstawiać coś kompromitującego. Tym bardziej chciałam to zobaczyć.
      - Okej, to zrobimy tak. – Wskazałam na niego łyżeczką, którą chwilę wcześniej wyjęłam z ust po skosztowaniu słodyczy. – Daj mi trzy szanse, a ja spróbuję zgadnąć, który rysunek należy do ciebie. – Uśmiechnęłam się promiennie, bo aż mnie  kusiło, aby to robić tylko on musiał wyrazić zgodę.
      - Dobra Sherlocku, powodzenia. – Niemal wyrwałam się z krzesła, ale jeszcze mnie zatrzymał. - Ale mam swój warunek... – Spojrzałam na niego pytająco, lekko przechylając głowę.
      - Jaki?
      - Jeżeli nie zgadniesz, musisz wypożyczyć jakiś strój i zrobić sobie w nim jakieś kompromitujące zdjęcie. – Zaniepokoiłam się konsekwencjami mojej przegranej.
      - A jeśli zgadnę?
      - Wtedy ja to zrobię… - Uśmiechnęłam się, mrużąc oczy i podwinęłam rękawy. Nie pomagało mi to w żaden sposób, ale na filmach takie momenty tego wymagały, więc dodałam trochę tragizmu. Musiałam teraz odkryć odpowiedni rysunek…
      Kiedy spojrzałam na wszystkie, które wisiały na ścianach, przełknęłam ślinę. Wkopałam się, ale nie miałam zamiaru zrezygnować na starcie. Jak miałam przegrać to z gracją, więc zaczęłam krążyć po pomieszczeniu, starając się wydedukować, który mógł być autorstwem mojego przyjaciela. Motylki, ptaszki, kwiatki i kotki na pewno nie mogły być dziełem chłopca. Musiało to być jakieś samochody, helikoptery czy potwory, z czego ostatnie odpadały, bo był detektywem i nie wierzył w takie rzeczy.
      - O ten! – Wskazałam obrazek z policjantem, ale Ashton jedynie się uśmiechnął, coraz bardziej przekonany o swoim zwycięstwie. Nie stróż prawa to trzeba było skierować się gdzieś indziej. Aby jakoś się dobrze poprowadzić, zwróciłam wzrok na mężczyznę. Nie pomogło. To, kim był teraz nie musiało być widoczne już wtedy, kiedy miał kilka lat. Spojrzałam więc ponownie na rysunki i mruknęłam niezadowolona. Nie przejmowałam się czy ktoś mógł mnie usłyszeć. – To może ten? – Tym razem mój wybór padł na chłopca z lodami i psem.
      - Masz ostatnią szansę… - Przygryzłam wargę już czując ciężar kompromitującego zdjęcia, ale właśnie wtedy przybył ratunek. Pierwsza weszła różowo włosa dziewczyna, a zaraz za nią usatysfakcjonowany Zach.
      - Becca! – Krzyknęłam i podbiegłam do niej zanim detektyw mógł mi przerwać. – Który rysunek zrobił Ash?
      - O nie! – Frey od razu pobiegł za mną. Złapał mnie w talii tak szybko, że nie zdążyłam zareagować, podniósł i odciągnął od Becci. Głośno się śmiał, a ja byłam zdezorientowana. Serce mi nagle przyspieszyło. - Nie grasz fair, to oszustwo!
      - Zachowujecie się jak dzieci. – Nie mogłam powiedzieć, czy dziewczyna się z tego śmiała czy faktycznie napawało ją to niepewnością.
      - Założy kostium i zrobi sobie kompromitujące zdjęcie! – Zwróciłam się do przyjaciółki, licząc że to ją zachęci.
      - Nie ma mowy! W takim przypadku to sie nie liczy!
      - Becca!
      - Musisz zgadnąć sama! – Spojrzałam na dziewczynę niemal błagalnym wzrokiem, ale kontakt nie trwał długo, bo chłopak zaniósł mnie pod ścianę z rysunkami i postawił. Po raz kolejny przygryzłam wargę, ale właśnie wtedy mi coś zaświtało.
      - Nie ustalaliśmy, że wszystkie szanse mam wykorzystać teraz! – Uśmiechnęłam się triumfalnie.

Offline

#17 2018-03-23 20:51:47

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

- Nie grasz fair! - powiedziałem do Light, która najwyraźniej była nieziemsko zadowolona ze swojego pomysłu – Przecież to logiczne! Rany, teraz czuję się jakbym nie doczytał małego druczku w umowie… Nigdy więcej się z tobą nie zakładam – mruknąłem krzyżując ręce na piersi. Tak naprawdę to oczywiste, że miałem gdzieś ten zakład, cieszyłem się, że Light znów była w dobrym nastroju. Negatywne wydarzenia dzisiejszego dnia jakby odeszły w cień.
- No dobra dzieciaki! - odezwała się Becca z surową miną. Czy właśnie tak wyglądała, gdy sprowadzała do pionu swoich podopiecznych? - Z tego co pamiętam to mieliśmy pójść na drinka. To nadal aktualne? - pokiwałem głową.
- Jak najbardziej.
- Świetnie. Przy waszej dwójce nie można zbyt długo pozostawać trzeźwym – Becca zwróciła się do dziewczyny za ladą, która z całkowitym oddaniem wpatrywała się w telefon – Bardzo za nich przepraszam. Musieli być hałaśliwi.
- Słucham? - sprzedawczyni poderwała się z miejsca i nieco nieprzytomnym wzrokiem popatrzyła na Beccę – Chce pani coś zamówić? - zaśmiałem się i położyłem swojej apodyktycznej przyjaciółce ręce na ramionach, tym samym prowadząc ją do wyjścia.
- Nie, nie, dziękujemy! - rzuciłem w stronę dziewczyny i opuściliśmy lokal.
- No dobra! - odezwał się Zachary, który zdecydowanie był w dobrym nastroju – Gdzie idziemy ekipo? - podrapałem się po brodzie udając śmiertelnie zamyślonego.
- W zasadzie to myślałem, żebyśmy poszli do „Paradise”, ale wiecie… - spojrzałem na Light – Tam pracuje ten dziwny William. Chociaż możemy tam pójść, o ile Light będzie na niego uważać i nie będzie z nim rozmawiać – zastanawiałem się czy kelner przypadkiem nie skończył już zmiany.
- Will? - odezwała się ze zdziwieniem Becca – Mówisz o tym sympatycznym blondynie z uroczymi dołeczkami? - powstrzymałem się przed warknięciem z irytacją.
- Dobra Becca, jeśli ty chcesz to możesz przegadać z nim nawet cały wieczór, nie mam nic przeciwko – odwróciłem się do Light i wycelowałem w jej stronę palcem – Ty masz zakaz kontakty z tym kolesiem, jasne? - nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wtrącił się Zachary.
- Rany, stary… jesteś popierdolony – przewróciłem oczami.
- I mówi to ktoś kogo rajcuje tworzenie filmów o obcinaniu człowiekowi kończyn? - prychnąłem z pogardą. Zach z minią niewiniątka wzruszył ramionami. Pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego jak niebezpiecznie i dziko wyglądał z takim wyrazem twarzy. Oh, naprawdę musiałem przestać wmawiać sobie niestworzone historie na temat mojego przyjaciela. Może patrzyłem na niego przez pryzmat jego dzieł i dlatego czasem wydawał mi się taki… mroczny.
  Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę „Paradise”. Wieczór był naprawdę ciepły i przyjemny. O ile zdawało mi się, że atmosfera między mną i Light zdecydowanie się rozluźniła i dziewczyna była  dobrym nastroju, to Becca wydawała mi się być rozdrażniona. Nie miałem powodu, by nie ufać swoim przeczuciom. Gdy zna się kogoś od siedemnastu lat, naprawdę łatwo odgadnąć czy coś było nie tak.
- Hej – zagadnąłem – Wszystko w porządku?
- Tak Ashton, do cholery, wszystko jest w pieprzonym porządku! - kompletnie nie spodziewałem się tego wybuchu. Najdziwniejsze było to, że Bece często zdarzały się podobne sytuacje. Wszyscy świetnie się bawili, a ona nagle wpadała we wściekłość. Z tym, że naprawdę nie chciałem dzisiaj znosić jej humorów. Dzień był wystarczająco ciężki.
- Oh, to miło – skomentowałem z najchłodniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Po prostu… czasem już nie mam do was cierpliwości – powiedziała cicho dziewczyna. Nie do końca rozumiałem co miała na myśli. Zdawało mi się, że byliśmy zgraną paczką.
- Wy dwoje! - ryknął Zachary – Ustalam jedną ważną zasadę. Koniec kłótni na ten wieczór, jasne? – zgodnie pokiwaliśmy głowami.
  Klub powoli zaczynał ożywać.

Offline

#18 2018-03-23 22:53:03

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Nie rozumiałam o co chodziło Ashtonowi. William był strasznie sympatyczny, szybko przyniósł nasze zamówienie i naprawdę miło się uśmiechał. Był ciepły, więc dlaczego Frey zabronił mi z nim rozmawiać? Wydawał się być o wiele bardziej szczery niż Zach, którego znałam od dwóch lat. To niby nie jest tak długo, ale jednak przez taki czas można w pewien bliższy sposób kogoś poznać, zwłaszcza jeśli się z nim widywało dosyć często, a miałam wrażenie, że ten chłopak był zagadką. Ufałam i wierzyłam detektywowi, ale swojemu instynktowi również, a on mnie nie ostrzegał przed tym blondynem. Z drugiej strony zaskakiwało mnie zachowanie Becci. Była ostatnio dosyć drażliwa, chociaż nie miała powodów. Doskonale wiedzieliśmy, że miała cierpliwość ze stali, w końcu pracowała z dziećmi, a ostatnio ciągle coś ją wyprowadzało z równowagi. Zwłaszcza wtedy, kiedy byliśmy we… O cholera… Zmrużyłam oczy i skupiłam się na twarzy dziewczyny. Nie odwracałam od niej wzroku, bo chciałam się przekonać, czy moje przypuszczenia były prawdziwe. Jej ukradkowe spojrzenia w stronę Ashtona były odpowiedzią. Jak mogłam tego nie zauważyć przez dwa lata? Becca była zainteresowana Freyem. A dzisiaj on jej wysłał zdjęcie, jak byliśmy we dwójkę na jedzeniu. Była zazdrosna… Od kiedy dołączyłam detektyw dzielił uwagę nie na jedną dziewczynę, ale na dwie. Mogła mnie odbierać jako zagrożenie.
      Docierając do klubu po kryjomu wyciszyłam telefon i z powrotem schowałam go do kieszeni. Następnie weszliśmy do środka i nagle poczułam uderzenie gorąca i wibracje w brzuchu. Muzyka dosłownie dudniła i czułam się, jakbym była podrzucana przez bit. Piosenka zagłuszyła wszystko w okolicy, a przez gwar w budynku niczego nie słyszałam.
      - Zajmij go… - Szepnęłam do ucha Becci, kiedy mężczyźni nie patrzyli i wycofałam się trochę głównie po to, żeby spojrzeć na wyświetlacz. Kobieta wyglądała na zdezorientowaną, nie rozumiejąc co się działo.
      - Muszę to odebrać! – Krzyknęłam do przyjaciół i oddaliłam się w stronę wyjścia, zanim którykolwiek mnie zatrzymał. Mając już pewność, że ich wzrok był skierowany w zupełnie inną stronę, skręciłam do baru. Chciałam dać przyjaciółce szansę na rozmowę z Ashtonem, spodziewając się, że wyśle za mną Zacha, a sama zajmie Freya. Taki miałam plan, dopóki nie podszedł do mnie William, kiedy usiadłam przy ladzie.
      - Co podać? – Zapytał z szerokim uśmiechem. Po raz kolejny zastanawiałam się nad tym, czemu detektyw zabronił mi z nim rozmawiać. Nie wyglądał groźnie, wręcz przeciwnie. Jako jeden z niewielu mężczyzn w tym lokalu o tej porze, wyglądał przyjaźnie i sympatycznie.
      - Coś mocnego, ale słodkiego – odezwałam się, nawet nie zerkając na kartę drinków. Nie znałam się na nich, więc nawet przeczytanie tych wszystkich składników nie mogło mi zbyt wiele dać. Z kolei młodzieniec tutaj pracował, więc na pewno orientowałam się w wyposażeniu.
      - Ciężki dzień?
      - Można tak powiedzieć… - Nie miałam zamiaru wprowadzać go w szczegóły swojej wizji. Jeszcze tego brakowało, żeby kolejna osoba spojrzała na mnie jak na idiotkę, słuchając opowieści o doświadczeniu spotkania mściwego ducha. Nie znałam go i nie chciałam jako pierwszego wrażenia zostawić u niego po sobie niesmaku i niepokoju o mój stan psychiczny. Zwłaszcza, że wydawał się osobą, z którą chciało się rozmawiać.
      - A jakie smaki lubisz?
      - Ymm… - Nie spodziewałam się tego pytania, więc zamilkłam. Wstyd mi było, że tak nagle nie miałam pojęcia, co lubiłam, ale w tej chwili chyba nie miałam ochoty na nic ze znanych mi smaków.
      - Okej, to zrobimy drink specjalnie dla ciebie… - Spojrzałam na niego pytająco. – Sama stworzysz swoją mieszankę.
      - Nie znam się na tym
      - Ale ja się znam. No dalej… Jeśli zamówisz kolejny z naszego menu to ja chyba oszaleję z nudów. Już automatycznie wszystko robię… Można mieć dość…
      - No dobra… Od czego zaczniemy?
      - Od lodu i rumu, bo wódka jest zbyt popularna. Z jakimi owocami byś to zmieszała?
      - Egzotycznymi.
      - A konkretnie? – Moja mina chyba mu powiedziała wiele.
      - To pójdziemy w sok z kiwi. Można dodać likier z brzoskwini i… - Spojrzał na mnie i chwilę milczał, nie odwracając wzroku. – Kilka plasterków cytryny. – Dołożył do tego słomkę, parasolkę i wręczył mi mieszankę.
      - Dzięki – uśmiechnęłam się, biorąc drinka i w pierwszej chwili go powąchałam, jakby to miało mnie nakierować na to, jak odbiorę ten smak. Upiłam pierwszy łyk i zamyśliłam się na moment. – Nawet dobre… Ale dodałabym trochę więcej rumu.
      - Wymagająca klientka. – Puścił mi oczko i dodał jeszcze trochę alkoholu. Uniosłam kąciki swoich warg i ponownie spróbowałam, tym razem nie mając zastrzeżeń.
      - Teraz zadowolona klientka.
      - To jest miód dla moich uszu. – Aktorsko się ukłonił.
      - Will! Kolejny! – Krzyknął jakiś mężczyzna, siedzący kawałek dalej, widocznie ku niezadowoleniu blondyna.
      - Piękna Pani, daj mi chwilkę. – Parsknęłam śmiechem.
      - Mam w tej chwili idealnego kochanka. – Mężczyzna z uśmiechem oddalił się do kolejnych gości, a ja zajęłam swoim drinkiem. Mimowolnie spojrzałam w stronę, gdzie zostawiłam przyjaciół, ale nie wyłapałam ich w tłumie, dopóki Zach do mnie nie dołączył. To znaczyło, że Becca nie miała zamiaru przepuścić okazji i myśląc o tym żałowałam, że ich zostawiłam… Robiąc to byłam przekonana, że to był dobry pomysł, ale teraz coś mnie w środku kuło przez to.
      - Nie powinnaś tak znikać w klubie. Tu jest niebezpiecznie. – Reżyser zwrócił moją uwagę, a ja jedynie wzruszyłam ramionami, upijając kolejnego łyka. To on mnie bardziej niepokoił niż klienci…

Offline

#19 2018-03-24 00:52:56

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

  Nawet nie zdążyłem zareagować, gdy Light pośpiesznie odeszła od naszej trójki i zniknęła wewnątrz klubu. Byłem w takim szoku, że w pewnym momencie po prostu przystanąłem w miejscu nie mogąc uwierzyć, że ona naprawdę to zrobiła. Dopiero lekkie szturchniecie jakim uraczyła mnie Becca, sprawiło, że szedłem dalej. Wystarczyło kilko sekund, by cały mój wieczór został kompletnie spieprzony.
- Co ona wyprawia? - spytałem chłodnym tonem.
- Daj spokój Ash… - zaczęła delikatnie Becca, nie dałem jej jednak dokończyć.
- Jak mam dać spokój?! - wybuchnąłem – Uganiam się za nią, kurwa cały wieczór, robię wszystko by poczuła się lepiej, martwię się o nią, a ona… - spojrzałem na drugi koniec sali, gdzie Light w najlepsze rozmawiała z Williamem. Nie czułem wyłącznie wściekłości. To uczucie mieszało się ze smutkiem i rozczarowaniem. Głos odrobinę mi się załamał - … a ona zostawia mnie, by pójść sobie poflirtować z Willem – nie wiedziałem dlaczego te słowa zabrzmiały tak gorzko. Nie mogłem patrzeć na to jak się do niego uśmiechała. Tym samym cholernym uśmiechem, którym przed chwilą obdarzała mnie.
- Ash… - spróbował Zachary lecz i jemu nie dałem dokończyć.
- Oh, pierdol się Zach! - warknąłem.
-ASHTON! - krzyknęła Becca. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
- Wracam do domu – powiedziałem po czym po prostu zacząłem gorączkowo przedzierać się  w stronę wyjścia. Nie chciałem być tu ani sekundy dłużej. Zacznijmy od tego, że tego typu klubu, to kompletnie nie moje klimaty. Przyszedłem tu tylko ze względu na nich. Na nią…
  Poczułem jak ktoś mocno łapie mnie za ramię i ciągnie w tył. Nie broniłem się, czułem, że to Zachary. Puścił mnie, gdy zorientował się, że nie stawiałem oporu. Odwróciłem się w jego stronę z pustym spojrzeniem. Spodziewałem się, że zacznie na mnie wrzeszczeć i mimo obietnicy złożonej zaledwie chwilę temu przed klubem, wywiąże się między nami awantura. Zach jednak mnie zaskoczył i odezwał się nad wyraz spokojnie.
- Ashton, proszę cię, możesz mnie przez chwilę posłuchać? - skrzyżowałem ręce na piersi i spojrzałem na mężczyznę – Znasz Delight, wiesz, że musiała mieć jakiś powód i nigdy by nas tak po prostu nie zosta…
- Wiem doskonale jaki ma powód, Zach! Jej powód ma na imię William i właśnie w najlepsze z nią flirtuje! - fuknąłem. Zachary zmrużył oczy i posłał mi przenikliwe spojrzenie.
- A nawet jeśli chciała poflirtować z jakimś facetem – zagryzłem zęby – powiedz mi, co z tego Ash? - nie wiedziałem jak odpowiedzieć na to pytanie, po prostu patrzyłem na niego ze wściekłością, nie chcąc by mówił dalej. On jednak nie miał zamiaru się zatrzymywać – Czy kiedykolwiek zachowywałeś się w ten sposób, gdy Becca szła na randkę? Czy ja chociaż raz byłem taki wkurwiony, jeśli ktoś się kręcił obok dziewczyn? Otóż nie, Ashton…
- Lepiej się zamknij… - ostrzegłem robiąc krok w jego stronę.
- Niby dlaczego, Ash? Cholera, jesteś najodważniejszym facetem jakiego znam, a boisz się przyznać do tego, że…
- KURWA, ZAMKNIJ SIĘ ZACH! - krzyknąłem, jednak mogłem się domyślić, że nic to nie da.
- Kim ona dla ciebie jest? - zadał to pytanie, nie zdając sobie sprawy, jak głęboko trafił. Nie odpowiadałem przez dłuższą chwilę – Ashton, kim jest dla ciebie Delight? - ciężko wypuściłem powietrze.
- Nie każ mi odpowiadać… - powiedziałem cicho. Zach spojrzał na mnie dziwnie smutnym wzrokiem.
- Ashton…
- Nie – powiedziałem stanowczo – Nie mam zamiaru kontynuować tego tematu.
- Rebecca siedzi sama w loży. Pójdziesz do niej? - spytał. Nerwowo przeczesałem włosy palcami.
- A ty niby gdzie idziesz?
- Muszę coś załatwić – odpowiedział z dziwnym uśmiechem. Westchnąłem po czym dałem za wygraną.
- Dobra! Niech będzie…
  To prawda, byłem niesamowicie wkurzony na Light i zabolało mnie jej zachowanie. Po prostu nie potrafiłem zrozumieć jak mogła się tak zachować. Naprawdę nie dostrzegała jak nie fair wobec mnie była? Wiedziałem jednak, że nie powinienem z tego powodu wyżywać się na Becce. Właśnie dlatego przysiadłem się do niej i mimo szalejących we mnie emocji obdarzyłem ją lekkim, ciepłym uśmiechem. Nie musiałem zbyt długo na nią patrzeć, by widzieć, że bardzo przejęła się całą tą sytuacją. Serce ściskało mi się na ten widok. Rebecca była mi naprawdę bliska i nie chciałem, żeby źle się czuła. Z loży stojącej niedaleko od baru mieliśmy doskonały wręcz widok na Light, Willa i… Zacha, który właśnie do nich dołączył. Najwidoczniej to była ta „sprawa”, którą musiał załatwić. Nie chciałem w tej chwili patrzeć na Light, po prostu nie chciałem. W ciągu całej naszej dwuletniej znajomości, nigdy aż tak bardzo mnie nie zdenerwowała. Nawet nie wiedziałem, że jest w stanie wywołać we mnie takie emocje.
- Co taka ładna dziewczyna jak ty, robi tutaj sama? - powiedziałem odwracając się do Becci, która spojrzała na mnie jak na skończonego idiotę.
- To najgorszy tekst na podryw, jaki mi kiedykolwiek zaserwowano – skwitowała z kamienną miną.
- Oh, serio? A słyszałaś ten? Bolało jak spadłaś z nieba, aniele? - dziewczyna przewróciła oczami, jednak kąciki jej warg lekko drgnęły.
- Myślałam, że ludzie mówią tak wyłącznie w tych kiepskim romantycznych filmach.
- Becca, obydwoje wiemy, że nie znasz się na romantycznych filmach, oglądałaś kiedyś jakikolwiek?
- Trafiony panie Frey – odparła z uroczym uśmiechem.
  Naprawdę się starałem. Chciałem być dla niej dobrym przyjacielem, jednak po prostu nie mogłem, nie w tej chwili, gdy czułem się tak fatalnie. Świadomość tego, że Light siedziała kilka metrów dalej i po prostu nas zostawiła… zaraz, zaraz. Pewna myśl zaświtała mi w głowie. W tej chwili rozmawiała z Zacharym i nie wydawała się być zmęczona jego towarzystwem. Z pewnością nie uciekała też przed Rebeccą. Chyba właśnie znalazłem wytłumaczenie dla jej zachowania. Ona po prostu miała mnie dość. Najwidoczniej moja obecność za bardzo ją przytłaczała. No tak, to naturalne, w końcu spędziłem z nią prawie cały dzień. Powinienem pozwolić jej wrócić do domu, gdy tylko chciała to zrobić. Schowałem twarz  w dłoniach przez moment nie radząc sobie z emocjami przechodzącymi przez całe moje ciało.
- Ash… - Becca delikatnie położyła rękę na moim ramieniu. Miałem dość usilnych prób ratowania tego cholernego wieczoru. Nie dało się uratować czegoś, co z góry było spisane na straty. Przykryłem jej dłoń swoją, wdzięczny za troskę jaką mi okazywała. Tak było zawsze, nigdy nie zostawialiśmy siebie nawzajem bez opieki. Najbardziej jednak martwiło mnie to, że w tej chwili ani Becca, ani żadna inna osoba po prostu nie mogła okiełznać moich uczuć. Czy Light zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo przesadziła?
- Hej, może potrzebujesz jakiegoś drinka? - spytała Becca. Pokręciłem przecząco głową.
- Dzisiaj nie mogę pić. Jestem na motorze, muszę odwieźć Light do domu – nie wierzyłem, że nawet teraz, gdy byłem na nią tak wkurzony, stawiałem jej dobro na pierwszy miejscu. Becca spuściła wzrok.
- Zawsze chodzi o nią, prawda? - ten wieczór stawał się dla mnie naprawdę coraz bardziej męczący.
- To chyba najgorsze przyjacielskie spotkanie na jakim kiedykolwiek byłem – powiedziałem przyciągając Beccę do siebie i obejmując ją ramieniem. Dziewczyna delikatnie do mnie przylgnęła.
- Tym razem muszę się z tobą zgodzić – wątpiłem by udało mi się wytrzymać w tym klubie jeszcze dłużej. Miałem już naprawdę dość. Przeprosiłem Beccę mówiąc, że muszę iść do toalety i wstałem z miejsca.
  Co prawda „Paradisse” było określane jako „miejsce z klasą”, jednak czasem zdarzało się, że ktoś przesadził z alkoholem. Tak właśnie było w przypadku jasnowłosej dziewczyny, która wpadła na mnie z impetem, tym samym wylewając na moją koszulkę całą zawartość swojego drinka. A zawartość ta była całkiem spora.
- O rany! Tak bardzo cię przepraszam! - powiedziała chwiejąc się na wysokich szpilkach. Złapałem ją w talii, czując, że bez pomocy zaraz straci równowagę. Do moich nozdrzy dotarł zapach słodkich perfum, zmieszany z wonią alkoholu.
- Ktoś tu chyba nieźle się bawi – mruknąłem. Dziewczyna najwidoczniej poczuła się przy mnie dość pewnie, bo w tej chwili dosłownie rozpływała się w moich ramionach. Ta sytuacja była dla mnie wyjątkowo niekomfortowa, tym bardziej, że mój T-shirt był kompletnie przemoczony.
- Ty za to nie wyglądasz na zbytnio zadowolonego – mruknęła. Cóż, biorąc pod uwagę to, że z minuty na minuty mój wieczór stawał się coraz gorszy, chyba nie można było mi się dziwić, prawda? Westchnąłem zastanawiając się co zrobić. Przecież nie mogłem jej tak po prostu puścić, upadłaby na środku sali. Właśnie dlatego nie przepadałam za tego typu miejscami. No dobrze, może nie tylko dlatego. Mój gust muzyczny oscylował w zdecydowanie innych klimatach.
  Na całe szczęście chociaż z tej sytuacji udało mi się wykaraskać dość szybko, gdyż koleżanki pijanej dziewczyny odebrały ją z moich ramion. W końcu udało mi się pójść do toalety i odrobinę podsuszyć tam przemoczoną koszulkę. Gdy wróciłem, Becca stała przed lożą z drinkiem.
- Potrzebowałam tego – powiedziała po czym ze śmiechem złapała za skraj mojego t-shirtu – Niezła akcja. Zawsze musisz kogoś ratować, co?
- Znasz mnie. Każdego poza samym sobą – powiedziałem mimowolnie uciekając wzrokiem w stronę baru. Wydawało mi się, że Light od dłuższego czasu patrzyła w naszą stronę, nie byłem jednak niczego pewien.
- Dlaczego wszystko dzisiaj musi iść nie tak? - rzuciłem pytanie w próżnię, Becca jednak czuła się zobowiązana by na nie odpowiedzieć.
- Zauważyłeś, że każdy z nas dzisiaj zrobił coś, czego żałował? - musiałem chwilę zastanowić się nad jej słowami, jednak po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że miała rację. Wystarczyło nieco inaczej rozegrać pewne sytuacje, jednak każdy z nas miał swój wkład w spieprzenie tego wieczoru.
- Jeśli bym cię o coś poprosiła… - zaczęła Rebecca spoglądając mi w oczy z nieśmiałym uśmiechem - … i wiedziałbyś, że uratuje to mój wieczór, byłbyś w stanie to dla mnie zrobić? - uśmiechnąłem się ciepło widząc radosne iskierki w jej oczach.
- Zostałbym bohaterem nocy? - dziewczyna radośnie przytaknęła. Nie wiedziałem jeszcze o co chodziło, miałem jednak dziwne wrażenie, że nie będzie musiała mnie długo namawiać, bym się zgodził.
- Pamiętasz te lekcje tańca na, które kiedyś chodziliśmy? - co za pytanie! Oczywiście, że pamiętałem. W zasadzie nie zaprzestaliśmy tego aż tak dawno. Mieliśmy jakieś dwadzieścia cztery lata, gdy obowiązki zaczęły zabierać nam zbyt wiele czasu i byliśmy zmuszeni z czegoś zrezygnować. Będąc w liceum, Becca zapragnęła uczyć się tańczyć, nie miała jednak partnera. Długo przekonywała mnie, że przy nikim nie będzie czuć się tak swobodnie jak przy mnie, musiała mnie dosłownie błagać, aż w końcu się zgodziłem. Nie żałowałem, miałem wrażenie, że od pierwszych zajęć, polubiłem taniec znacznie bardziej niż Becca. Może właśnie dlatego na mojej twarzy wykwitł tak szeroki uśmiech.
- Chcesz pokazać ludziom tutaj, jak powinno się tańczyć? - spytałem. Becca z gracją podała mi dłoń i oddając się muzyce, ruszyliśmy na parkiet.

Ostatnio edytowany przez Lavender (2018-03-24 01:21:16)

Offline

#20 2018-03-24 13:43:53

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      - Wiesz, że go wkurzyłaś? – Przerwałam upijanie alkoholu ze swojej szklanki i spojrzałam na Zacha, który jak zwykle nie owijał w bawełnę. Nie wiem tylko, co on miał na myśli, więc nieświadomie zmarszczyłam brwi.
      - Kogo? – Zapytałam jeszcze nie rozumiejąc, o kim wspominał. Palce nadal zaciskałam na szkle i chociaż palce mi marzły, nie puszczałam go. Czułam się jak w całkowitej ciemności i jednocześnie jak w ogromnym, głośnym tłumie. Siedząc teraz przed barem, rozumiałam dlaczego omijałam kluby szerokim łukiem. To nie było miejsce dla mnie. Atmosfera w nim mnie przytłaczała. Miałam wrażenie, że tkwiłam w jakiejś pułapce, uplecionej z ludzi, muzyki i używek. To nie było nic przyjemnego.
      - Ashtona.
      - Co? – Reżyser wywrócił teatralnie oczami, jakby nie dowierzał, że zadałam to pytanie. O co mu chodziło? Przecież nie zrobiłam niczego przez co detektyw mógł się zdenerwować.
      - Delight… - Mężczyzna wydawał się być zawiedziony moim zachowaniem i jednocześnie wykończony. Z jakiego powodu? – Ashton przez cały dzień robił wszystko, aby ci poprawić humor, a ty to tak po prostu zignorowałaś i go zostawiłaś. W dodatku na rzecz rozmowy z mężczyzną, od którego kazał cię trzymać z daleka. Nie uważasz, że zachowałaś się okropnie? – Dopiero kiedy o tym wspomniał, zdałam sobie sprawę z tego, że faktycznie nie zachowałam się odpowiednio. Problem w tym, że wcale nie zamierzałam ich zostawiać na rzecz rozmowy z inną osobą. Kierowało mą coś zupełnie innego.
      - Nie zostawiłam was, żeby porozmawiać z Willem. Ashton podoba się Becce. Chciałam dać jej czas, który może z nim spędzić. – Spuściłam wzrok, mocniej zaciskając palce na szklance.
      - A tobie nie?
      - Słucham?
      - Ashton się tobie nie podoba? – Drgnęłam, otwierając szeroko oczy i patrząc na Zacha.
      - Ja nie… - Zacięłam się, przełykając ślinę. Na raz wypiłam wszystko, co mi pozostało w szklance. – Nie chcę o tym rozmawiać.
      - Delight…
      - Przestań! – Krzyknęłam, stukając szklanką o blat stołu tak mocno, że ją zbiłam. Trzask pękającego szkła i mój głos ponownie zwrócił na mnie uwagę Williama, który od razu podszedł zaniepokojony. Aby nie zobaczył, że rozcięłam sobie rękę, szybko schowałam ją pod bar, starając się nie skrzywić z bólu.
      - On cię nachodzi? – Zapytał, mrużąc oczy w kierunku Zacha.
      - Nie, nie, Will. To mój przyjaciel. – Przez chwilę jeszcze się mu przyglądał nieufnie, po czym spojrzał na mnie.
      - W razie czego krzycz. – Kiwnęłam głową i wróciłam do rozmowy z reżyserem.
      - Zach, spójrz na nich… - Oboje skierowaliśmy wzrok na tańczących przyjaciół. To nie było nic przyjemnego. Obserwując ich zdawałam sobie sprawę z tego, jak krótko znałam Ashtona, biorąc pod uwagę lata znajomości całej trójki. Dołączyłam do tej grupy zaledwie dwa lata temu. Co ja mogłam wiedzieć o nich i ich relacjach? Co ważniejsze… Jak miałam tak po prostu odebrać przyjaciółce mężczyznę, którego zapewne kochała dłużej niż ja go znałam? To naprawdę bolało i wiedziałam, że teraz będę ciągle patrzyła na nich przez prymat informacji, które dzisiaj uzyskałam. – Pasują do siebie…
      - Delight…
      - Zach… - Podniosłam ręce w geście obronnym, zanim pomyślałam o tym, że pokazałam mu tym rozcięcie, które było większe niż sądziłam.
      - Delight! – William błyskawicznie złapał moją rozciętą rękę i przyjrzał się ranie. Nie wiedziałam nawet, że wciąż tutaj był. Słyszał naszą rozmowę czy po prostu zauważył ranę z daleka? – To trzeba zszyć.
      - To nic takiego. – Uciekłam dłonią ponownie pod blat, nie pokazując że faktycznie bolała. Było mi wstyd, że tak mocno się skrzywdziłam przez zwykły atak złości zmieszanej z frustracją i cierpieniem. Widok tańczącej dwójki sprawił, że czułam się jak piąte koło u wozu. Czy jeśli bym do nich nie dołączyła, Ash i Becca byliby w tym momencie parą? Nawet nie chciałam o tym myśleć.
      - Ja ci dam to nic takiego. – Warknął widocznie wkurwiony Zach. – Z tym trzeba jechać na ostry dyżur.
      - Zach… - Chciałam mu to wybić z głowy, ale nie dał mi na to czasu.
      - Teraz! – Wrzasnął i wyglądał przy tym tak przerażająco, że nie miałam już odwagi wybijać mu tego z głowy. Po prostu spuściłam wzrok, podczas gdy reżyser się podnosił. Zanim, jednak odszedł, aby powiadomić, gdzie się wybieramy, zatrzymałam go.
      - Nie mów im tego. – Poprosiłam, mając na myśli Rebeccę i Ashtona.
      - Przyjechałem autobusem…
      - Ja mam samochód. – Will wtrącił się do rozmowy, ale Zach był nieugięty.
      - Nie mam zamiaru ich okłamywać. – Wyrwał się i skierował do przyjaciół, podczas gdy blondyn odkładał szklankę, którą właśnie czyścił. Boże, co ja narobiłam?
      - Zaraz wracam a ty nie waż mi się gdziekolwiek odchodzić. – Will niemal pobiegł na zaplecze, podczas gdy ja wzdychając, wykonałam prowizoryczny opatrunek wokół rozcięcia. To bolało bardziej niż się wydawało, kiedy oglądało się filmy. Tam jakoś lepiej znosili ten ból, ja miałam ochotę płakać. Druga ręka mi drżała, chociaż na niej nie było nawet zadrapania.

      Nawet nie chciałam patrzeć na zachowanie Ashtona czy Rebecci, kiedy Zachary zawiadomił ich o celu mojej kolejnej podróży. Wsiadłam do samochodu Willa, bo sama czułam, że należało coś zrobić z rozcięciem. Nie przewidziałam tylko tego, że kiedy ruszymy, przed oczami mignie mi widok pana Wright całującego jakąś kobietę, która na pewno nie była jego żoną. Ten obraz tak mi się wbił w pamięć, że nadal go widziałam idąc korytarzami szpitala w kierunku sali, gdzie mieli mnie zszyć w tak wyraźny sposób, jakbym cały czas widziała ten namiętny pocałunek. Kiedy sprzedawałam im dom wyglądali jak bardzo udane małżeństwem i uderzenie prawdy było tak nieprzewidywalne, że nie wiedziałam, czy to nie było urojenie spowodowane utratą krwi.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
dreamteamguild - kreatywnanazwa - vaperrpg - victoryordead - eratownictwo