Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#21 2018-03-24 15:54:11

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

  Uśmiech zamarł mi na ustach, gdy zaaferowany Zach przekazywał nam wiadomość o tym, że musiał zawieźć Light do szpitala. Na parkiecie było głośno, mój przyjaciel mówił szybko i nieskładnie, jedynym co udało mi się zrozumieć, było to, że z Light coś się stało. Zachary odszedł tak szybko, że nawet nie udało mi się spytać o coś więcej. Puściłem Beccę i zszedłem z parkietu, nawet nie patrząc czy szła za mną.
- Ashton! - krzyknęła, co jednak świadczyło o tym, że za mną ruszyła. Odwróciłem się z niepewną miną.
- To na pewno nic poważnego… - powiedziała przygryzając wargę.
- Jadę tam – zdecydowałem w jednej chwili. Becca nerwowo założyła za ucho kosmyk różowych włosów. Wątpiłem by próbowała mnie zatrzymać. Znała mnie na tyle, by wiedzieć, że nie przyniesie to żadnych skutków.
- Odwieźć cię do domu? - spytałem przechylając lekko głowę w bok.
- Nie przyszło ci do głowy by raczej zapytać mnie czy jadę z tobą? - nawet nie próbowała ukryć tego, że ją uraziłem. Jej ton wyraził wszystko.
- Becca… - po prostu nie przemyślałem swojego pytania. Przejąłem się i chciałem jak najszybciej zacząć działać.
- Jedź…  mam jak wrócić – wyglądała, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak się powstrzymała.
- Przepraszam… -Rebecca tylko pokręciła głową.
- Jedź Ashton – powiedziała chłodno – Tego wieczoru i tak już nie da się uratować.
  Tak, reguła się potwierdzała, z chwili na chwilę dzisiejsza noc stawała się coraz gorsza. Wyszliśmy z Beccą na zewnątrz. Wyciągnęła telefon z torebki i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że dzwoniła po taksówkę. Spojrzałem na nią szczerze zirytowany i naskoczyłem na nią, gdy tylko się rozłączyła.
- Co ty wyprawiasz?! Przecież bym cię odwiózł! - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.
- W przeciwieństwie od niektórych, ja potrafię sama o siebie zadbać, Ashton – sposób w jaki wypowiedziała moje imię, niemalże mroził krew w żyłach.
- Naprawdę musisz strzelać fochy i zachowywać się jak dziecko?
- Jak dziecko?! - krzyknęła – Jak możesz tak mówić! Zastanów się kto z nas wszystkich wykazuje się największą dojrzałością – prychnąłem zirytowany.
- Na pewno nie ty w tym momencie – mruknąłem.
- Oh, za to na pewno robisz to ty, gdy rzucasz wszystko za każdym razem, gdy coś stanie się Delight! Jestem ciekawa czy za mną też byś od razu tak pognał! - chłodny powiew wiatru uderzył mnie w twarz, co jeszcze spotęgowało uczucie, które wywołały we mnie słowa Rebecci.
- Ona nie jest dzieckiem, Ashton. Nie potrzebuje ciągłej opieki, nie musisz jej niańczyć – nie rozumiałem jej. Dobrze wiedziała, że za nią również zawsze bym się wstawił. Dlaczego miała do mnie pretensje o to, że chciałem jechać do Light i sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Jakim prawem? Taksówka zaparkowała przed klubem, Becca poszła w jej stronę na pożegnanie rzucając mi tylko chłodne spojrzenie.
  Przeklnąłem pod nosem i po prostu wsiadłem na motor. Niespecjalnie miałem inne wyjście. Przecież nie mogłem tu stać i skupiać się na swojej złości. Dokąd by mnie to zaprowadziło?
W nocy drogi były praktycznie opustoszałe, dlatego szybko dotarłem na miejsce. Pod szpitalem stał William z Zacharym. Śmiali się prowadząc konwersację, co przekonało mnie o tym, że z Light z pewnością nie było źle.
- Ashton! - zawołał mnie Zach, gdy zobaczył, że zmierzałem w ich stronę. Tak naprawdę nie do końca rozumiałem zaistniałą sytuację.
- Co tutaj robisz, Will? - spytałem starając się by mój głos nie brzmiał tak, jakbym chciał mu przyłożyć. Nawet jeśli jaka część mnie istotnie właśnie tego chciała.
- Przywiozłem Delight i Zachary’ego. Nie mieli samochodu – odpowiedział. Zacisnąłem zęby i spojrzałem w góry. Tak, to było najgorsze „przyjacielskie wyjście” z jakim miałem do czynienia. Westchnąłem z rezygnacją. Czy powinienem powiedzieć Williamowi, żeby odpierdolił się o Light? Z pewnością miałem na to nieziemską ochotę. Sęk w tym, że nie wiedziałem czy ona również tego chciała. Bądź co bądź w tej chwili postanowiłem chociaż trochę skupić się na sobie i zrobić to, co uważałem za stosowne. Z tą myślą wszedłem do szpitala i po krótkiej rozmowie z pielęgniarką odnalazłem Light, która siedziała w sali zabiegowej. Uśmiechała się do sympatycznie wyglądającej pielęgniarki.
  Delikatnie zapukałem we framugę drzwi.
- Mogę wejść? - spytałem. Starsza pani miło się do mnie uśmiechnęła.
- Jak najbardziej, już skończyłyśmy – odparła – Musisz na siebie bardziej uważać złotko- zwróciła się w stronę Light – Twój chłopak wygląda na naprawdę zmartwionego. Zostawię was samych, serduszka, muszę uzupełnić twoje dokumenty, wrócę za jakieś dwadzieścia minut  - spuściłem wzrok nieco skrępowany przez słowa pielęgniarki. Chłopak… tak, z całą pewnością. To określenie o wiele bardziej pasowałoby w tej chwili do Williama. Przez moment po prostu patrzyłem na swoje dłonie. Pewnie popełniłem błąd przyjeżdżając tutaj. Light widocznie mnie tutaj nie chciała, gdyby było inaczej, nie uciekłaby wtedy w klubie. Nadal byłem rozczarowany jej zachowaniem.
- Dlaczego nie poprosiłaś mnie, żebym cię tu przywiózł? - spytałem i nie mogąc sobie darować mówiłem dalej – Wiesz Light… jeśli aż tak spodobał ci się Will, wystarczyło powiedzieć. Na pewno dałbym wam trochę przestrzeni, nie musiałaś zostawiać mnie… to znaczy nas, bez słowa – znowu poczułem narastającą irytację – Wiesz, to dla ciebie kompletnie obcy facet, ostrzegałem cię przed nim, a ty dla niego zostawiłaś mnie… to znaczy nas, mimo że nawet go nie znasz! - odrobinę podniosłem głos. Chyba dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo zabolała mnie ta sytuacja.
  Westchnąłem z rezygnacją. Wyciągnąłem rękę przed siebie i delikatnie ująłem nadgarstek Light.
- Jak ty to zrobiłaś? - spytałem.

Offline

#22 2018-03-24 17:19:33

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Obawiałam się, że personel szpitala nie będzie specjalnie zadowolony z roboty, jaką im dałam, rozcinając sobie nadgarstek. Nie odczułam tego w taki sposób. Przyjęła mnie naprawdę sympatyczna pielęgniarka, która widząc moje zdenerwowania, zaczęła mi dokładnie tłumaczyć, co będzie robiła, abym wiedziała na co się szykować. Chociaż rozcięcie z początku wyglądało strasznie przez krew, która się z niego sączyła, kiedy umyłyśmy rękę pod wodą okazało się, że wcale nie było tak źle. Nadal trzeba było szyć, ale rana ciągnęła się tylko w poprzek kciuka na styku palca z dalszą częścią dłoni. Wystarczyło znieczulenie miejscowe. Natomiast przy czynności szycia musiałam odwrócić wzrok, bo czułam, że cofał mi się drink, którego w sumie jeszcze bym się napiła, bo był całkiem dobry. Gdyby nie ta akcja z rozcięciem, poprosiłabym Willa o kolejnego.
      - Czy ty się dobrze odżywiasz złotko? – Pytanie pielęgniarki zwróciło moją uwagę i dopiero wtedy zorientowałam się, że już skończyła. Akurat owijała bandaż wokół tej rany. W ogóle nie czułam dłoni w tym miejscu i byłam pewna, że to dobrze, ponieważ inaczej bym zwijała się z bólu. Obawiałam się, że to mnie czekało w najbliższych dniach.
      - Słucham? – Zapytałam trochę niepewna, czy dobrze usłyszałam. Czego w sumie mogłam się po niej spodziewać? To była pielęgniarka, widziała takie rzeczy.
      - To nie było groźne rozcięcie, a ty krwawiłaś dosyć mocno. Często bywasz zmęczona?
      - Ostatnio tak… - Spuściłam wzrok zawstydzona tym, że musiałam się do tego przyznać przed kimś z wykształceniem medycznym. Wiedziałam, że zaniedbywałam zdrowie, ale miałam mało czasu na odpoczynek. Brałam dodatkowe zlecenia, żeby móc wysyłać rodzicom część wypłaty, ponieważ mieli niskie emerytury. Zastanawiałam się nawet nad znalezieniem drugiego źródła zarobków.
      - Proszę się zapisać do lekarza pierwszego kontaktu na wizytę i przekaż, że pielęgniarka podejrzewa anemię. – Pokiwałam głową, bo byłam speszona. Nawet nie sądziłam, że moje przemęczenie z ostatnich dni mogło być spowodowane niedokrwistością. Myślałam, że po prostu za dużo robiłam.
      Podniosłam głowę, kiedy usłyszałam skrzypnięcie drzwi. W przejściu stał Ashton i od razu poczułam wyrzuty sumienia, bo nie było obok Becci. Usunęłam się, żeby mieli czas dla siebie, a zaraz potem ich rozdzieliłam przez ten wypadek. Wcale tego nie zamierzałam i źle się z tym czułam. Musiałam potem przeprosić przyjaciółkę za to, że niczego jej nie ułatwiłam. Z drugiej strony cieszyłam się, że Frey tutaj był i się do niego uśmiechnęłam, dopóki nie usłyszałam słów pełnych pretensji. Sądziłam, że Zach żartował, ale ja faktycznie zdenerwowałam detektywa swoim nagłym zniknięciem.
      - Przepraszam… - Spojrzałam na opatrzony nadgarstek i podparłam go drugą dłonią. Następnie się uśmiechnęłam i podniosłam wzrok. – Ash, rozcięłam sobie nadgarstek. – Chciałam go podnieść, żeby mu kazać, ale on go wziął. Nieświadomie wciągnęłam powietrze w usta, bo przy znieczuleniu nie spodziewałam się poczuć jego dotyku, a jednak to nastąpiło. Dreszcze ozdobiły moją rękę. – Nie byłabym w stanie się utrzymać na motorze i zakrwawiłabym ci bluzkę. – Wyjaśniłam, zanim usłyszałam dalszy ciąg jego wypowiedzi. Ponownie spuściłam speszona wzrok, a rumieńce wpełzły na moje policzki. Drgnęłam, kiedy podniósł głos. Dlaczego na mnie krzyczał, skoro dałam mu czas na Beccę? I dlaczego tak źle się czułam z tym, co zrobiłam? Dlaczego miałam ochotę cofnąć czas i nie zostawić ich sam na sam? Bałam się, że faktycznie coś mogło się pomiędzy nimi zadziać? Ale przecież po to od nich odeszłam… Light, czego ty do diabła chcesz? – Chciałam dać waszej trójce czas dla siebie. Znacie się o wiele dłużej niż jestem w waszej paczce, a dzisiaj cały dzień rezygnowałeś dla mnie z ich towarzystwa. Źle się z tym czułam… - Każde kolejne słowo mówiłam coraz ciszej, aż zaczęłam szeptać. – Chciałam zamówić kolejnego drinka i za mocno uderzyłam szklanką o blat… - Nie patrzyłam mu prosto w oczy, bo obawiałam się, że wyczyta, że kłamałam. Póki był skupiony na moim nadgarstku i ja na niego spoglądałam, nie patrzenie mu w oczy mógł odebrać jako niedowierzanie w to, co się naprawdę wydarzyło. Dopiero kiedy skończyłam mówić zdecydowałam się spojrzeć mu w oczy, ale zatrzymałam wzrok nad jego ramieniem. Serce mi przyspieszyło, oddech też, a ciało drżało. W drzwiach stała… Stał ten duch. Dosłownie zaschło mi w ustach i nieprzytomnie wpatrywałam się w dziewczynę, która się do nas zbliżała, dopóki nie zniknęła tuż przed pojawieniem się pielęgniarki. Na szczęście ona wpatrywała się w dokumenty, więc miałam czas na uspokojenie się.
      - Wszystko jest już wypełnione, rana opatrzona i recepta wypisana. – Podała mi skrawek papieru z pieczątką szpitalną. – Kup ten lek przeciwbólowy, ale proszę, żebyś uważała z ilością tabletek i brała tylko wtedy, kiedy naprawdę nie będziesz mogła wytrzymać bólu. Drugi lek to antybiotyk, żeby szybciej się zagoiło. Przyjdź proszę za siedem dni na kontrolę i możliwe, że od razu zdjęcie szwów. To będzie zależało od tego, jak szybko będzie się goiło. – Wiedziałam, że miała wątpliwości przez podejrzenia. – Pamiętaj o tym, co ci poleciłam i dziękuję, możesz wracać do domu. – Uśmiechnęła się, ale ja nadal miałam nogi jak z waty po zobaczeniu ducha. Czy ten potwór miał teraz za mną chodzić?

Offline

#23 2018-03-24 21:31:38

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Zachowanie Light znów mnie zaniepokoiło. W jednej chwili była skupiona na moich słowach, a w drugiej zdawała się kompletnie odlecieć, jakby znalazła się w innym świecie. Na dodatek ten świat musiał ją przerażać. Wyglądała jakby miała się rozpłakać, zbladła. Spojrzałem na nią ze szczerym zmartwieniem. Pielęgniarka rozmawiała z Light, podczas gdy ja odebrałem sms-a od Zacharyego. Informował mnie o tym, że wracali z Willem do domu.
  Light wyglądała jakby miała nie utrzymać się na nogach. Nadal byłem na nią zły, jednak nie potrafiłem się nie przejmować.
- No dobrze – znów czułem zbyt dużo w jednym momencie. Ten dzień mnie rozwalił, totalnie, jednak najwidoczniej nie tylko mnie. Wszyscy byliśmy w złym stanie, może z wyjątkiem Zacha, który obrastał w piórka po udanej premierze filmu.
- Pozwolisz, że to ja odwiozę cię do domu – Light jakby zamarła na dźwięk moich słów. No tak, była wystraszona, a musiała zostać sama. To na pewne jej nie służyło. Nim zdążyłem się powstrzymać, wpadłem na pewien pomysł i nawet nie dopuszczałem do siebie możliwości, bym miał go nie zrealizować.
- Jedziemy do mnie – oznajmiłem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jak zabrzmiało to zdanie. Momentalnie zrobiło mi się głupio – To znaczy… o rany, nie tak miało to zabrzmieć – zacząłem się nieskładnie tłumaczyć – Light, widzę, że coś jest nie tak i myślę, że nie powinnaś zostawać dzisiaj sama. Nawet nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu, bo doskonale wiem, że chcesz jechać. Z resztą mamy kilka spraw do obgadania. Jestem na ciebie wściekły – powiedziałem bez owijania w bawełnę.
- Okej... - spuściła wzrok jakby speszona tym, co wcześniej powiedział. Była cała czerwona na twarzy. Uśmiechnąłem się zadowolony z tego, że tak szybko poszło i nawet nie musiałem jej namawiać. Nawet jeśli nie wyglądała na kipiącą entuzjazmem. Szła kawałek za mną, więc zwolniłem, by zrównała się ze mną krokiem.
- A co do mojej koszulki – powiedziałem z uśmiechając się do mnie – To jakaś dziewczyna w klubie wylała na niego drinka. Uwierz, że nie przeszkadzałoby mi, gdybyś ubrudziła mi ubranie. Co jest bardzo prawdopodobne kiedy jest się taką niezdarą – dodałem żartobliwie, jednak nie byłem pewien czy w tej chwili Light była w nastroju na podobne dowcipy.
- Wsiadaj i trzymaj się mocno -powiedziałem, gdy doszliśmy do motoru – Wolałbym żebyś nie miała dzisiaj kolejnego wypadku – powiedziałem po czym ruszyłem w stronę swojego mieszkania.






  Mimo, że znaliśmy się przez dwa lata, Light nie bywała u mnie zbyt często. Zazwyczaj we czwórkę spotykaliśmy się na mieście, albo przesiadywaliśmy w mieszkaniu Zachary’ego. Tak w zasadzie, to pierwszy raz, gdy dziewczyna była u mnie sama. Nic więc dziwnego, że miałem wrażenie, że czuła się tutaj nieswojo.
Nigdy nie zawracałem sobie głowy zmianą wystroju. Odpowiadał mi ten klasyczny, nowoczesny wygląd i dominujące tu kolory czerni i bieli.
- Usiądź na kanapie, dobrze? Zaraz wrócę – powiedziałem. Light powolnym krokiem udała się w głąb salonu, a ja w międzyczasie ściągnąłem z siebie przemoczoną koszulkę. Nie chciałem zawracać sobie niczym głowy i zamiast wrzucić t-shirt do prania, po prostu cisnąłem nim na krzesło obrotowe stojące obok kanapy.
- Jedna z rzeczy, których o mnie nie wiesz, to zdecydowanie to, że nie cierpię takich imprez – wyznałem – Myślałem, że spędzimy fajnie wieczór, jednak teraz jestem jeszcze bardziej zniechęcony do takich miejsc – dopiero kończąc swoją wypowiedź zdałem sobie sprawę z tego, że stałem przed Light bez koszulki, co z pewnością mogło ją skrępować. O rany, byłem takim kretynem. Zaprosiłem ją na noc, a potem bez słowa zrzuciłem z siebie część ubrania. To naprawdę nie wyglądało za dobrze, w dodatku poczułem się jak skończony idiota.
- Zaraz coś na siebie wrzucę – powiedziałem i szybko podszedłem do szafy, wyciągając z niej prosty, granatowy T-shirt. Nieco nerwowo narzuciłem go na siebie. Musiałem zrobić jeszcze jedną rzecz. Poszedłem do kuchni i nalałem nam po sporym kieliszku wina. Sam nie musiałem już się pilnować, nie miałem zamiaru dzisiaj prowadzić, a Light z pewnością nie pogardziłaby alkoholem. Postawiłem kieliszki na stole i usiadłem obok niej na kanapie. Od czego chciałem zacząć?
- Po pierwsze… jak w ogóle mogłaś pomyśleć o czymś takim, jak dawanie nam przestrzeni? Light, do cholery, gdyby ktokolwiek nie chciał cię w naszym gronie, to uwierz, że byśmy się z tobą nie spotykali. Nie jesteśmy tego typu osobami… Myślisz, że dlaczego każdy z nas ma tak mało znajomych? Bo zadajemy się tylko z ludźmi, którzy są nam bliscy… Naprawdę chodziło tylko o to? - spytałem nie mogąc uwierzyć, że wpadła na tak idiotyczny pomysł – Jeśli tak, to proszę cię, nigdy więcej tego nie rób. Rany, nadal jestem na ciebie wściekły – powiedziałem, jednak miałem jeszcze jedno istotne pytanie – Po drugie… Co się teraz dzieje? Wyglądasz na wystraszoną i nawet nie próbuj zaprzeczać – byłem zdziwiony tym, że powiedziałem tak wiele.

Offline

#24 2018-03-24 22:35:31

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Wiedziałam, że Ashton wcale nie miał tego w planie, ale jego decyzja zabrzmiała tak, jakby powiadamiał mnie, że tę noc spędzę z nim w spazmach przyjemności. Byłam w stanie odpowiedzieć tylko krótkie „Okej” ze spuszczoną głową, bo twarz miałam czerwoną jak burak. Jak mogłam to tak odebrać? Przecież to był mój przyjaciel. Nawet przez myśl by mu nie przeszło spojrzeć na mnie w zupełnie inny sposób. Uświadomienie sobie tego nie było niczym przyjemnym, a jeszcze gorsze okazało się zauważenie, że to dla mnie nie było wystarczające.
      Nigdy nie byłam u Freya, więc pierwsze co zrobiłam po wejściu to rozejrzałam się po jego mieszkaniu. Nie było ani wielkie, ani jakoś specjalnie umeblowane, ale zdawało mi się w jakiś sposób piękne. To nie był pierwszy raz kiedy tutaj gościłam, ale nigdy jeszcze nie zdarzyło się, żebyśmy byli sami we dwójkę. Myśl o tym sprawiła, że moje serce mimowolnie zaczęło szybciej bić, a ja poczułam się lekko skrępowana. Dom detektywa zdał mi się nagle przytłaczający i całkowicie zapomniałam, co powinnam była tera robić. Nie usiadłabym na kanapie, gdyby mężczyzna mi tego nie zaproponował, a i dojście do odpowiedniego pomieszczenia sprawiło mi niemały kłopot. Dobrze, że Ashton akurat w tym czasie zniknął w łazience. Wrócił po dość krótkim czasie i mnie sparaliżowało. Kompletnie nie docierały do mnie jego słowa, kiedy stał przede mną bez… Dobry Boże, on nie miał koszulki! Stał przede mnie cholernie przystojny i półnagi mężczyzna. Wiadomo w jakim kierunku poszły moje myśli i było mi aż wstyd, bo o zgrozo… Ten kierunek strasznie mi się podobał. Nie protestowałabym, gdyby chciał mnie zabrać w tę podróż, a nawet… NIE! Delight, przestań myśleć o takich rzeczach! Tak nie przystoi! Poza tym widzisz, że on nie jest tobą zainteresowany w TAKI sposób!
      Pokiwałam głową głośno przełykając ślinę. Pomyślałabym, że mógł to bardzo wyraźnie usłyszeć, ale nawet ja nie wyłapałam przy tym żadnego dźwięku, więc i on nie mógł. Na całe szczęście mojego zachowania też nie zauważył, bo znowu zniknął w pokoju i wrócił już ubrany.  Trudem powstrzymałam niezadowolony jęk. Jeszcze tego mi brakowało, żebym tak otwarcie pokazała mu, że bardzo podobał mi się widok, który mi właśnie odebrał. Szybko, jednak, temat zszedł na mniej przyjemne tory i nie wiedziałam, co powinnam była teraz zrobić. Przecież nie byłam w stanie go okłamać. Nawet wyjawiając powód, przez który się od nich oddaliłam, nie skłamałam. Po prostu pominęłam bardzo istotny szczegół, którym było określenie konkretnych osób, które chciałam zostawić same. Byli przyjaciółmi, ich zostawiłam, więc siłą rzeczy nie kłamałam w tamtej chwili.
      - Ashton… - Odezwałam się, przerywając ciszę, która w pewnym momencie zaległa pomiędzy nami. – Już ci to mówiłam. Po co mam się powtarzać? – Zapytałam zrezygnowana. – Kiedy pierwszy raz o tym słuchałeś patrzyłeś na mnie jak na idiotkę, a ja się właśnie tak czułam. To wcale nie było przyjemne i nie chcę po raz kolejny tego przeżywać. – Nie miałam wątpliwości, że zrozumie o co mi chodziło. Kilka godzin wcześniej powiedziałam mu, że zobaczyłam ducha. Byłam naprawdę przerażona i wiedziałam, że nie kłamałam. W odpowiedzi otrzymałam tylko kręcenie z dezaprobatą głową. Nie wierzył mi i to bolało. Rozumiałam, że nie wyobrażał sobie, aby takie rzeczy były prawdziwe, ale nigdy go nie oszukałam. Nigdy nie zmyślałam, przedstawiając mu jakieś historie, więc to, że uznał je za przemęczenie było bolesne. To tak, jakby mi nie ufał. Nie sądziłam więc, że kolejna rozmowa na ten temat byłaby dobrym pomysłem. Znowu wyszłoby na to, że zmyślam, wyszłabym na kłamczuchę. – Przepraszam jeśli moje zachowanie cię w jakiś sposób zraniło. – Nie chciałam i nie byłam w stanie powiedzieć mu całkowitej prawdy. Co by się wtedy stało? Co by zrobił, gdyby się dowiedział, że Becca była nim zauroczona, jeśli nie zakochana? To uczucie miało czas, żeby się rozwijać. Mogło być już na takim poziomie, jakiego sobie nie wyobrażałam. Nie chciałam, żeby wychodziło na jaw. Nie chciałam stracić tych szans, które miałam w tej chwili u Ashtona.

Offline

#25 2018-03-25 00:02:14

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Przeczesałem włosy palcami, nerwowo wypuszczając przy tym powietrze. Light zabolało to, że jej nie wierzyłem, tak naprawdę dostrzegłem to dopiero teraz. Wiedziałem, że była poruszona, jednak czy to tłumaczyło jej strach na pogotowiu? Czy zobaczyła coś będąc w szpitalu? Mogłem zadawać sobie te pytania w nieskończoność, jednak tak naprawdę najistotniejsze zagadnienie brzmiało zupełnie inaczej. Niby jak do cholery miałem jej wierzyć? Mój umysł zawsze działał racjonalnie. Nawet teraz miałem proste wytłumaczenie. Skaleczyła się, straciła trochę krwi, zestresowała, więc to bardzo możliwe, że zdawało się jej, iż znów coś widziała. W dodatku była pod wpływem alkoholu. Zdecydowałem się nie ubierać moich myśli w słowa. Nic bym nie wskórał, a przynajmniej nie osiągnąłbym efektów, o jakie by mi chodziło. Mogłem co najwyżej ją zirytować bądź zasmucić, a naprawdę nie chciałem robić absolutnie żadnych z tych rzeczy.
  Zdecydowałem się jednak na coś zupełnie innego. Odrobinę się do niej przysunąłem i podobnie jak na pogotowiu, delikatnie ująłem jej nadgarstek w dłoń. Co z tego, że miałem świadomość tego, że nie powinienem się tak do niej zbliżać. Nie chodziło już o to, że chciałem to zrobić. Ja po prostu musiałem, ta potrzeba była we mnie zbyt silna. Spojrzałem w jej oczy i powiedziałem coś, co kompletnie nie odnosiło się do sytuacji, o której rozmawialiśmy. A może wręcz przeciwnie? Może w tej chwili właśnie to było najważniejsze?
- Cieszę się, że tutaj jesteś – szepnąłem mając wrażenie, że atmosfera między nami się zmienia. Nagle zrobiło mi się jakoś gorąco, w przerażająco wręcz przyjemny sposób. Po prostu trzymałem ją za rękę i patrzyłem jej w oczy, zastanawiając się jednocześnie jak długo tak wytrzymam. Nawet nie dostrzegałem jak odległość dzieląca nasze twarze powoli się zmniejszała. Cholera, tak naprawdę chciałem by nie było między nami żadnej odległości. Siedziała tak blisko mnie, że trudno było mi myśleć. Czułem ciepło bijące od jej ciała, przyjemny, słodki zapach. Co ja wyprawiałem… nie rozumiałem co się działo, gdzieś głęboko w mojej głowie zakołatała myśl o tym, że Light najprawdopodobniej się bała i czuła niekomfortowo, jednak całkowicie to zignorowałem. Chciałem po prostu… O rany, sam nie wiedziałem czego chciałem. Dwa lata znajomości z tą dziewczyną były równie piękne, co wykańczające. Tak, Light po prostu mnie rozwalała, nawet nie robiąc nic, była w stanie sprawić, że niemalże traciłem rozsądek. Rzadko bywaliśmy sami, rzadko byliśmy tak blisko, może właśnie dlatego miałem kompletnie gdzieś konsekwencje mojego zachowania. Może właśnie dlatego nie mogłem nad sobą zapanować. Powoli przejechałem opuszkami palców po jej nadgarstku i wędrowałem w górę muskając jej ramię, aż w końcu moja dłoń wplątała się w jej włosy. Cholera. Dlaczego nic nie robiła? Dlaczego się nie odsunęła, nie kazała mi przestać? Może gdyby to zrobiła, nie próbowałbym posunąć się dalej. Ja jednak ująłem jej policzek w myślach błagając, by w końcu kazała mi przestać. Jednocześnie tak bardzo nie chciałem by to robiła. Delikatnie położyłem dłoń na jej policzku i przymrużyłem powieki nachylając się ku niej. Miałem wrażenie, że jeśli zaraz nie dowiem się, jaki smak mają jej usta, to zwariuję. Do reszty zwariuję.
  Nagle odskoczyliśmy od siebie wystraszeni na dźwięk, który niespodziewanie wydobył się z radia.
- Cholera! - krzyknąłem zrywając się z kanapy, zdawało mi się, że jakiś głos próbował się przedostać przez trzaski wydobywające się z radia i rozchodzące po całym mieszkaniu. Jakim cudem to mogło być aż takie głośne?
- P…o…m...mmż…miiii – poczułem jak ciarki rozchodzą się po całym moim ciele, zdecydowanie mniej przyjemne od tych, które czułem przed chwilą – Pooo...mm...óżż…miiii – chrapliwy ton rozbrzmiewał po całym mieszkaniu.
- Cholera, nie chce się wyłączyć – powiedziałem i spojrzałem na Light. O rany, nigdy nie widziałem jej aż tak przerażonej, patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami i cała dygotała – Spokojnie Light – powiedziałem i szczerze już zirytowany po prostu wyciągnąłem wtyczkę z gniazdka. Dźwięk się urwał, jednak dosłownie w tej samej chwili zgasło światło, a w mieszkaniu zapanowała całkowita ciemna. Do moich uszu dotarł przerażony krzyk Light, który niemalże zmroził mi krew w żyłach. Kurwa, dlaczego zawsze musiałem się aż tak o nią martwić, przecież wiedziałem, że nic jej nie groziło, siedziała na kanapie parę metrów ode mnie!
- Light, jestem tu, spokojnie! To pewnie jakaś awaria prądu! - wyciągnąłem telefon z kieszeni i włączając latarkę szybko poszedłem do kuchni po świeczki. Nie chciałem zostawiać Light samej nawet na moment. Przykucnąłem przy szafce i wyciągnąłem kilka świeczek. Chciałem wracać, jednak na moment zamarłem w jednej pozycji, a chłodny dreszcz przebiegł mi po ciele. Ktoś za mną stał.
- Light? - spytałem cicho. Przysięgam, czułem czyjś oddech na plecach. Coś spadło z blatu za mną i rozbiło się wydając przy tym charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła. Wstałem tak szybko jak tylko mogłem i odwróciłem się ze świeczkami w dłoniach, jednak w tym samym momencie światło znów się zapaliło.
- Light! - krzyknąłem widząc w jakim stanie była dziewczyna i pobiegłem do niej upuszczając przy tym świeczki. Położyłem jej dłonie na kolanach i uklęknąłem przed nią.
- Light oddychaj, cholera! Oddychaj! - teraz i ja byłem przerażony, chociaż z pewnością nie tak bardzo jak ona. Z ulgą stwierdziłem, że dziewczyna nabiera powietrza. O rany… o rany… Wczołgałem się na kanapę i po prostu przyciągnąłem ją do siebie zamykając ją w swoich ramionach.
- Spokojnie Light, jestem tu – delikatnie głaskałem ją po plecach, mając nadzieję, że ten dotyk w jakiś sposób ją uspokoi – Jestem tu…

Offline

#26 2018-03-25 21:33:29

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Serce mi drgnęło, kiedy usłyszałam jego słowa. Kompletnie nie pasowały do tej sytuacji, nie odnosiły się to żadnej ważnej w tej chwili rzeczy, ale były cholernie istotne. Były szczerze i podobały mi się. Zrobiło mi się ciepło na całym ciele i się uśmiechnęłam, ale spuściłam wzrok, bo jego spojrzenie było zbyt intensywne. Zbyt wiele emocji we mnie wywoływało i nieodpowiednich w tej chwili myśli. Było mi gorąco, niemal mnie parzyło przyjemnym żarem. Miałam wrażenie, że wypalał on tlen  moich płuc, zmuszając do łapania częstszych, ale płytszych oddechów. Nie byłam w stanie brać głębszych, bo to tylko bardziej paliło. W pewnym momencie po prostu musiałam podnieść wzrok, a kiedy to zrobiłam atmosfera jeszcze bardziej mnie przytłaczała w taki sposób, w jaki chciałam, żeby to robiła. Wyraźnie czułam swój gorący oddech, kiedy wypuszczałam powietrze z ust. Wzroku nie byłam w stanie oderwać od jego niesamowitych oczu. Czy one zawsze miały tak intensywny niebieski kolor? Wciągały mnie w swoją głębię niemal w hipnotyzujący sposób. Jak mogłam nigdy nie zauważyć, że były takie piękne? W dodatku te jego usta… Nie były duże, ale niemal błagały o pocałowanie, a ja chciałam spełnić to ich błaganie. Chciałam przystawić swoje wargi do jego i spić z nich to, co chciały mi przekazać. Co się ze mną działo? Ashton nigdy tak na mnie nie działał! Chociaż może po prostu tego nie widziałam, bo zawsze byliśmy we trójkę, albo we czwórkę, a nigdy sami, a już tym bardziej nigdy sami w mieszkaniu któregoś z nas. Tak cholernie chciałam wziąć od niego to, co byłby mi w stanie dać, ale jednocześnie nie mogłam zapomnieć o tym, że Becca była nim zainteresowana i to ona miała pierwszeństwo. Znali się o wiele dłużej. Nie mogłam wchodzić ciężkimi butami w ich relację. Nawet jeśli tak cholernie chciałam to zrobić. Nawet jeśli naprawdę pragnęłam zignorować uczucia przyjaciółki i dostać tego, którego również ona chciała, zanim zdołałaby mi go zabrać. Nie… Głośno wciągnęłam powietrze w płuca doskonale wiedząc, że to zauważył, i ciesząc się z tego. Gęsia skórka pojawiła się na całej ręce, po której mężczyzna przejechał opuszkami palców. Więcej, chciałam więcej. Pragnęłam go i po prostu przymknęłam oczy, kiedy położył dłoń na moim policzku. Z trudem powstrzymałam odruch przybliżenia się do jego otwartej ręki, przechylając głowę. Błagałam, żeby nie przestawał, ale właśnie wtedy odskoczyłam jak oparzona. Chociaż bardziej powinnam powiedzieć, że odsunęłam się, bo siedziałam na kanapie i oparcie mnie zatrzymało. Po mieszkaniu rozległ się przerażający dźwięk nastawiania radia. Dokładnie taki sam, jaki pojawiał się w horrorach, a ja już wiedziałam, co się miało dalej wydarzyć. Po chwili umilkł za sprawą Freya, ale pojawiło się coś gorszego. Światło nagle zgasło, a ja poczułam jak w pokoju robi się chłodniej. Dokładnie tak samo jak na tym poddaszu… Mimowolnie krzyknęłam, ale szybko zakryłam usta dłonią, jakby to miało mnie ukryć przed wzrokiem potwora. Nic to nie dało.
      - Nie… - Szepnęłam, ale dokończyłam już w myślach. To nie mogła być prawda, to miały być tylko urojenia! Nieprawda! Nieprawda! To nie miała być prawda! Nie!– Ash! – Ponownie podniosłam głos, bo nie chciałam, żeby mnie zostawiał samą nawet na kilka sekund. Nawet jeśli kuchnia była tylko kawałek dalej. Byłam jak sparaliżowana. Po prostu przestałam oddychać, a moje ciało zaczęło drżeć z przerażenia. Nie potrafiłam się ruszyć, żeby za nim pobiec, chociaż naprawdę chciałam i próbowałam to robić. Kolejny dźwięk jedynie zmienił to, że zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach i chociaż wiedziałam, że potem będzie mi strasznie wstyd, teraz nie mogłam nad tym zapanować. Oddychaj, ale ja nie pamiętam jak to się robi. Ja nie wiem, ja nie mogę. No dalej, przypomnij sobie. Pierwszy oddech był bolesny. Czułam się tak, jakby ktoś bardzo powoli rozrywał moje ciało, kiedy nabierałam powietrza do płuc. Potem było łatwej, przypomniałam sobie.
      - Była tutaj… - Mówiłam tak cicho, że nawet sama siebie nie słyszałam. To też musiałam sobie przypomnieć, a pomogły mi w tym ramiona detektywa. Drżące ręce podniosłam z kanapy, o którą się opierały i objęłam mężczyznę, chwytając w dłonie materiał koszulki, którą miał na sobie. – Czułam ją… Była tutaj… - Łzy spływały po moich policzkach. Dopiero teraz odzyskałam całkowitą kontrolę nad ciałem i całą sobą.

Offline

#27 2018-03-26 19:23:49

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

    Nie wiedziałem co odpowiedzieć. To prawda, że serce biło mi jak oszalałe, to prawda, że to co się stało było dziwne, jednak… Nie, nadal uważałem historię z duchem za niemożliwą. Też coś poczułem. Wtedy, w kuchni, miałem wrażenie, jakby ktoś stał za mną, słyszałem czyjś chrapliwy oddech. Mimowolnie wtuliłem twarz we włosy Light, ich słodki zapach działał na mnie uspokajająco. Pewnie coś sobie wmówiłem. Od popołudnia słuchałem historii o tym, że Light zobaczyła ducha, nic więc dziwnego, że mój umysł spłatał mi figla. Ona zaś była przerażona, także to naturalne, że zdawało się, że ktoś był z nami w mieszkaniu, gdy niespodziewanie zgasło światło. Musnąłem nosem jej policzek, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co robiłem. A może raczej powinienem powiedzieć : z tego co znów robiłem?
- Ekhem… - odchrząknąłem delikatnie się od niej odsuwając. Zdusiłem w sobie ochotę otarcia jej łez z twarzy, chociaż wymagało to ode mnie nieziemsko wiele wysiłku. Patrzyłem na nią i mimowolnie pomyślałem od tym, w jakim miejscu moglibyśmy teraz być, gdyby nie to co się stało. Wyobraźnia podsuwała mi obrazy, przez które przechodziły mnie dreszcze. Znów poczułem to obezwładniające ciepło, jednak tym razem udało mi się nad sobą zapanować. Gdy pomyślałem, że byłem od krok od rzucenia się na nią… Zabrakło zaledwie kilku sekund abym całkowicie stracił kontrolę.
- Light… - szepnąłem chcąc ją w jakikolwiek sposób uspokoić. Naprawdę cieszyłem się, że była tu ze mną i mogłem jej pilnować. Wolałem się nawet nie zastanawiać nad tym co by było, gdyby musiała spędzić dzisiejszą noc sama.
- Spokojnie – powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie. Głaskałem ją po głowie i delikatnie kołysałem w ramionach. Nie miałem pojęcia jak dużo czasu tak spędziliśmy, jednak w końcu dziewczyna zaczęła się stopniowo uspokajać. Mnie również to dotyczyło, cisza w mieszkaniu działała na mnie kojąco. Wsłuchiwałem się w miarowy oddech Light.
- Light? - cicho wypowiedziałem jej imię, jednak w odpowiedzi dostałem tylko senny pomruk. Absolutnie nie zdziwiło mnie to, że wyczerpana całym dniem musiała zasnąć, gdy w końcu dostała chociaż odrobinę spokoju. Starając się jej nie obudzić, tak delikatnie jak tylko mogłem, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. Położyłem ją na łóżku, a sam miałem zamiar położyć się na kanapie. Chciałem odejść, jednak w tym samym momencie dziewczyna złapała mnie za koszulkę.
- Ash… zostań ze mną – nie spodziewałem się tych słów, a tym bardziej nie spodziewałem się, że tak na mnie podziałają. Cholera, przebywanie z nią czasem było prawdziwą męczarnią. To paradoks, bo jednocześnie przy nikim nie czułem się tak błogo jak przy niej.
- Proszę… - dodała cicho.
- Ekhem… - trudno było mi jej odmówić. Po prostu położyłem się obok i objąłem ją ramieniem. Postanowiłem zostać, dopóki nie będę pewny, że na dobre zasnęła. Musiała być w stanie półsnu, byłem całkowicie przekonany, że w innym przypadku nie wtuliłaby się we mnie, tak jak zrobiła to teraz.
- Musisz tak ładnie pachnieć? - mruknąłem zanurzając nos w jej włosach. Zdecydowanie znalazłem swój ulubiony zapach. Nazywał się Light. Uśmiechnąłem się sennie myśląc o tym, że może jednak udało mi się uratować ten wieczór…



  Ostre promienie słońca przedzierające się przez okno zmusiły mnie do otworzenia oczu. Naprawdę nie chciałem tego robić, było mi zbyt błogo. W nocy spałem jak zabity, nie pamiętałem kiedy ostatnio miałem tak mocny sen. Otworzyłem szerzej oczy, zdając sobie sprawę z tego, że nie byłem w łóżku sam. Dopiero po chwili przypomniałem sobie wszystkie wydarzenia wczorajszego wieczoru. Musieliśmy zasnąć z Light… Dziewczyna zaczęła delikatnie poruszać się w moich ramionach, a zaledwie chwilę później otworzyła oczy.
- Ekhem… - odchrząknąłem nieco skrępowany. Nie tym, że obudziliśmy się razem w moim łóżku. Chodziło raczej o to, że jedyne o czym byłem w stanie myśleć to to jak przepięknie wyglądała o poranku i o tym jak wiele byłbym w stanie oddać za to, by częściej fundowała mi taki widok. Uśmiechnąłem się do niej mrużąc przy tym oczy.
- Cześć – powiedziałem lekko jeszcze ochrypłym głosem. Nie miałem pojęcia jak w tej chwili się czuła. Nadal trzymałem ją w ramionach. Musieliśmy tak spać przez całą noc. Nie miałem zamiaru oszukiwać samego siebie, cholernie mi się to podobało. Ona jednak mogła odbierać to zupełnie inaczej. Niechętnie wypuściłem ją z objęć i usiadłem na skraju łóżka.
- Wezmę szybki prysznic i zrobię ci śniadanie – wolałem szybko wyjść z pokoju, trochę bałem się tego co mogłoby się stać, gdybym został tu dłużej. Zerwałem się z łóżka i poszedłem do łazienki, wcześniej jednak włączając telewizor.
- Perfekcyjnie – powiedziałem do siebie, gdy zobaczyłem, że na Caroon Network właśnie leciał „Scooby-doo”. O tak, to zdecydowanie jedna z moich ulubionych bajek.

Offline

#28 2018-03-26 21:01:58

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      Było mi ciepło i wygodnie. Ta jedna noc uświadomiła mi jak bardzo zmęczona byłam. Nawet nie chciałam się podnosić, kiedy usłyszałam jakieś poruszenie.
      - Hej… - Przekręciłam się tylko na drugi bok, cicho mrucząc z niezadowolenia, że ktoś mi przerywał. – Yhym… - Pokiwałam głową dając mu do zrozumienia, że przyjęłam te informacje. Wsunęłam rękę bardziej pod poduszkę i ponownie zamknęłam oczy, nie dopuszczając do siebie myśli, że musiałam się podnosić. Ta pościel pachniała tak pięknie… Cholera, ale to nie był mój zapach… Tylko mogłabym się w nim zatopić, ale nie… Chwila, gdzie ja jestem?
      Podniosłam się zaspana i rozejrzałam dookoła. Musiałam zgarnąć roztrzepane włosy do tyłu. Ubranie miałam już całkowicie pogniecione, ale przynajmniej na sobie. To wyjście na pewno nie skończyło się tak jak to sprzed kilku lat. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek było mi bardziej wstyd niż tamtego ranka… Moment, gdzie ja byłam? Podrapałam się po karku, przypominając sobie poprzedni wieczór. Przełknęłam ślinę i zadrżałam, bo wróciło do mnie radio i zgaśnięcie prądu. Pospiesznie rozejrzałam się dookoła i z ulgą stwierdziłam, że nie czułam tego ducha, ani go nie widziałam. Przeszłam więc wspomnieniami dalej, aż do tego, co powiedziałam… O mój Boże! „zostań ze mną…” Jak ja mogłam wypalić coś takiego? Rany… Przecież jak tylko na niego spojrzę, to spalę się ze wstydu.
      - Pewnie tego nie pamięta… - Pocieszyłam samą siebie i się podniosłam. W pierwszej chwili chciałam skierować się do kuchni, ale przerwałam to. Spojrzałam na drzwi i nie słyszałam już prysznica, więc pewnie Ash wyszedł. Weszłam więc do środka i podeszłam do umywalki. Palcami, chociaż prowizorycznie przeczesałam włosy spinając je w koński ogon, a pastę wycisnęłam na palec. Umyłam zęby i przepłukałam twarz zimną wodą, żeby się obudzić. – No dalej, dasz radę… - Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyszłam wprost do kuchni. Zamarłam. W telewizorze leciał Scooby Doo, ale to nie było ważne. Ashton śpiewał, gotując, ale to też nie było ważne. On był… W SAMYM RĘCZNIKU WOKÓŁ PASA! Poczułam jak mój dotychczasowy stoicki spokój gdzieś ulatuje, a na twarz wpływa soczysty, czerwony rumieniec. Gdybym nie przełknęłam śliny, szczęka by mi opadła. Widziałam go w kąpielówkach i miałam już pogląd na jego budowę, ale zdawało mi się, że jeszcze bardziej się rozszerzył w barkach. A kiedy stał do mnie tyłem i robił te naleśniki, jego mięśnie w okolicach łopatek tak cholernie seksownie się napinały, że miałam ochotę się na niego rzucić.
      - Ja… - Po cholerę ja się zaczęłam odzywać? Tylko zwróciłam na siebie jego uwagę, a mogłam tak cichaczem się wymknąć i pewnie nawet by nie zauważył. Jeszcze gorzej się poczułam! – Znaczy… Ymm… Ja… Powinnam już iść… - Skoro to powiedziałaś to dlaczego się nie ruszasz w stronę drzwi? Dlaczego nie wychodzisz?
      -Chyba żartujesz, nie wypuszczę cie. Myślisz, że gotowałbym dla samego siebie? – Sama nie chciałam wychodzić, ale byłam ciutkę skrępowana tym, że był w samym ręczniku. Było na co popatrzeć, no jasne, że tak, ale co jeśli przypadkiem mu to spadnie z bioder?
      - Ale… ty… - Podniosłam ręce w geście obronnym, szukając odpowiednich określeń. Nie mogąc ich znaleźć po prostu odwróciłam się nagle do niego tyłem. – Nie będę jeść z prawie nagim mężczyzną przy stole! – Pisnęłam, chowając całą czerwoną twarz w dłoniach.

Offline

#29 2018-03-26 23:05:43

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.162

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Przekładałem naleśniki na talerz jednocześnie śmiejąc się z Light.
- A co, wolałabyś, żebym był kompletnie nagi? - odwróciłem się w jej stronę obdarowując ją przy tym szerokim uśmiechem. Wiedziałem, że musiało ją to jeszcze bardziej skrępować. W zasadzie dawno nie zachowywałem się w ten sposób w stosunku do jakiejkolwiek dziewczyny. Oparłem się o blat odrywając sobie kawałek naleśnika i pakując go do ust. Nie przestawałem przy tym na nią patrzeć. Nie wiem co bawiło mnie bardziej, jej słowa czy to, że była taka czerwona?
- Daj spokój Light, master chef Ashton sprawi, że twój poranek będzie niewyobrażalnie przejemny – powiedziałem i ponownie skupiłem się na naleśnikach, tym razem jednak zacząłem wypełniać je różnymi słodkimi dodatkami. Dżem, nutella, syrop klonowy, owoce, bita śmietana… cóż, zdecydowanie było w czym wybierać. Układałem je na talerzu w naprawdę artystyczną kompozycję. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem i jak mogły zostać odebrane moje słowa. Zaśmiałem się i pokręciłem głową z niedowierzaniem. Czasami sam się dziwiłem tym, jak idiotycznie potrafiłem się zachować. Light jednak nadal nie uciekła z mojego mieszkania. Może oczarował ją zapach naleśników? Jej lodówka nie bywała nawet w połowie tak pełna jak moja, pewnie już zapomniała jak to jest mieć aż tak duży wybór.
  Udało mi się przyrządzić dwa spore talerze. Wziąłem jeszcze dwa mniejsze, byśmy mieli na co nakładać, pełne zaś położyłem na przedramionach i zaniosłem je do stołu.
- Nie dziw się, w liceum dorabiałem jako kelner – wyjaśniłem. Znaliśmy się od dwóch lat, a nadal sporo o mnie nie wiedziała. Chyba dopiero teraz zacząłem rozumieć jak mało czasu spędzaliśmy tylko we dwójkę. I jak bardzo mi się to podobało. Zdecydowanie za bardzo.
- Siadaj, zaraz wrócę – powiedziałem i wzdychając poszedłem do sypialni po ubrania.
- Light?! - krzyknąłem z sypialni – Właśnie zrzuciłem ręcznik na podłogę i jestem kompletnie, kompletnie nagi! - nie dosłyszałem jej odpowiedzi. Ta sytuacja niesamowicie mnie bawiła. Lubiłem się z nią droczyć i przekomarzać, jednak nie wiedziałem, że wpędzanie jej w zakłopotanie sprawi mi tyle frajdy. Becca miała absolutną rację. Zachowywaliśmy się jak dzieci.
  A skoro już pomyślałem o Becce… Nie rozstaliśmy się wczoraj w najlepszych stosunkach. Powinienem się do niej odezwać, jednak jakoś dziwnie nie miałem na to ochoty. Wiedziałem, że musiałbym znów wysłuchiwać jej pretensji, a naprawdę teraz tego nie potrzebowałem. Czasem po prostu nie wiedziałem co robić z tą dziewczyną. Spojrzałem na mój telefon leżący obok łóżka i obiecałem sobie, że porozmawiam z nią później.
  Ubrany w jeansowe spodnie i niebieską koszulę, wróciłem do Light.
- Lepiej? - spytałem siadając obok niej. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie i zacząłem jeść. Moją uwagę przyciągnął telewizor, a raczej emitowany na nim program. Lubiłem tę bajkę głównie za to, że pokazywała prawdę. Bohaterowie zawsze demaskowali złoczyńców i udowadniali, że to, co ludzie uważali za zjawiska paranormalne, było wyłącznie działaniem człowieka. Kątem oka spojrzałem na Light. Żałowałem, że nie mogłem nauczyć jej takiego myślenia. Musiałem jednak przyznać, że dzisiaj wyglądała już znacznie lepiej. Wczorajsza noc nie zostawiła na niej żadnych śladów. Tak samo pogodna jak zawsze. Uśmiechnąłem się widząc z jakim zadowoleniem jadła. Czasem miałem wrażenie, że zapominała o całym świecie i była w innej rzeczywistości, gdy dostała jakiś posiłek, który nie był zupką chińską.
- O rany… - powiedziałem przeciągając się – Powinnaś częściej ze mną spać, nie pamiętam kiedy ostatnio byłem aż tak wypoczęty – chwila… czy ja naprawdę to powiedziałem. Momentalnie opuściłem ręce, by po chwili nerwowo przeczesać mokre jeszcze włosy palcami – Ekhem… to znaczy… Nie to miałem na myśli… Chociaż… Nie… Ekhem… Miałem na myśli to, że rewelacyjnie się z tobą śpi i naprawdę świetnie pachniesz, a do tego zaraz po przebudzeniu wyglądasz tak uroczo, że mógłbym spędzić z tobą cały dzień w łóżku i po prostu się na ciebie pat… -mówiłem szybko, zdecydowanie zbyt szybko i zatrzymałem się, gdy było już za późno - ...rzeć – dokończyłem ostatnie słowo z westchnieniem.
  Mógłbym spędzić z tobą cały dzień w łóżku… To zdanie z pewnością będzie rozbrzmiewać mi w głowie do osranej śmierci.

Offline

#30 2018-03-28 16:29:30

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 65.0.3325.181

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

      - Co? Nie! – Pisnęłam od razu, kiedy tylko usłyszałam jego propozycję. Jak om mógł tak po prostu rzucać takimi tekstami? I dlaczego one tak na mnie działały, skoro niejeden raz miałam przecież styczność z nagim mężczyzną? Co było w Ashtonie takiego, że zachowywałam się przez niego jak niedoświadczona nastolatka? – Pójdę… Ja… Zaczekam przy stole… - Wydusiłam z siebie, z trudem i niemal pobiegłam we wskazane przeze mnie miejsce. Musiałam usiąść, bo inaczej jak nic bym upadła. Czułam się, jakbym miała gorączkę, która nazywa się Ashton Frey.
      – Ty… Co? – Naprawdę usilnie starałam się wyobrazić sobie tego mężczyznę jako kelnera, ale jedynie parsknęłam śmiechem. Akurat w tym samym momencie zniknął mi z oczu i skierował się do pokoju, a ja odetchnęłam dosłownie kładąc się głową na stole. Wypuściłam powietrze z ust, z przymkniętymi oczami. – No daj spokój, Light… - Szepnęłam z wyrzutem do samej siebie. Następnie szybko się poderwałam, co wywołało nieprzyjemny ból głowy i musiałam się za nią złapać. – Oh, cudownie… - Chciałam krzyknąć, ale nie zrobiłam tego, więc detektyw mógł mnie nie dosłyszeć.
      - Każdą kobietę witasz rano w samym ręczniku? – Zapytałam zaczepnie, chociaż nie miałam pojęcia, co mnie podkusiło, aby to zrobić. Słowa padły, więc nie było już odwrotu i pewnie najlepszym wyborem w tym momencie była zmiana tematu. On to zagwarantował i byłam mu wdzięczna. Chociaż słuchałam go trochę połowicznie, ponieważ w końcu spojrzałam na te naleśniki ze spokojną głową i gdybym była psem, ślinka na pewno by mi teraz poleciała na kolana. To wyglądało nieziemsko. Na naprawdę dużym talerzu leżało mnóstwo naleśników z jeszcze większą ilością dodatków. Kogo jak kogo, ale Ashtona nigdy nie podejrzewałabym o umiejętność gotowania. Zawsze byłam przekonana, że żywi się podobnie do mnie, albo przywozi sobie coś ze swojego rodzinnego domu, kiedy tam gości. Jakże się myliłam. Już zapach i wygląd zasugerowały, że znał się na takich sztuczkach i aż mi było wstyd. Mężczyzna odżywiał się lepiej ode mnie, a dodatkowo prowadził podobny tryb życia do mnie. Też za dużo pracował, ale pewnie nie wysyłał pieniędzy rodzicom. Musiałam naprawdę pomyśleć nad swoim życiem. W takim trybie za wiele to nie wytrzymam, już miewam bóle brzucha zapewne spowodowane niewłaściwym odżywianiem się. Aż dziwne, że nie toczyłam się jak kula.
      Kiedy zaczął mówić nie byłam pewna, co było gorsze. Moje pytanie czy to, co od niego usłyszałam. Głośno przełknęłam ślinę czerwieniąc się jak głupia i spuszczając wzrok. Kompletnie nie wiedziałam, jak miałam zareagować czy odpowiedzieć na to, co padło  jego ust.
      - Ekhem… - Odchrząknęłam, przerywając jedzenie. – Dzięki… - Nic więcej nie mogłam z siebie wykrztusić, więc zajęłam się posiłkiem i odcinkiem. „rewelacyjnie się z tobą śpi i naprawdę świetnie pachniesz, a do tego po przebudzeniu wyglądasz tak uroczo, że mógłbym spędzić z tobą cały dzień w łóżku…” Byłam niemal pewna, że nigdy nie wyrzucę z głowy takich słów. Serce mi momentalnie zakołatało i waliło tak głośno, że wydawało mi się, że Ashton mógł to bardzo wyraźnie usłyszeć. Tego nigdy bym się nie spodziewała… Niemniej świadomość tego, że nie tylko ja rozpływałam się w jego zapachu była… przyjemna. Z tym, że ja nie miałam odwagi, aby mu powiedzieć to wprost, więc po prostu zatkałam buzię kawałkiem naleśnika, myśląc jak szybko rozluźnić atmosferę.
      - Tro jehst niehsamofitre – powiedziałam z pełną buzią. Przełknęłam. – Powinnam częściej umierać ze strachu. – Uśmiechnęłam się do niego i dalej wcinałam, oglądając Scooby-Doo. Zaraz po tym jak odcinek dobiegł końca sięgnęłam po pilota od telewizora, którego trzymał w rękach Ash. Nie odsunął jej, więc mogłam zwinnie przejąć przedmiot.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] claudebot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
pl - edaros - testowe1 - nicponie - najlepszaklasa