Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#81 2019-02-20 19:01:57

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 72.0.3626.109

Odp: The Letter

dekade.regular.png

     Rzuciłem okiem na Light, która wydawała się być naprawdę zirytowana. Bałem się, że pomiędzy dziewczynami dojdzie do naprawdę sporej awantury. Postanowiłem zareagować, zanim ktokolwiek dodałby jeszcze słowo i dolał oliwy do ognia.
- Becca, nic nie jest w porządku – zacząłem łagodnym tonem – Żadne z nas nie próbuje sobie z ciebie żartować, uwierz, że mi również ciężko w to wszystko uwierzyć, ale…
- Co to? - to by było na tyle, jeżeli chodziło o „ratowanie atmosfery”. Light nie dała mi dokończyć wypowiedzi, ze zdziwieniem patrzyła na kartkę wystającą z kieszeni Becci.
- Co… nic… - odparła wyraźnie zdenerwowana dziewczyna. Próbowała sięgnąć po papier, Zach jednak był szybszy i bezceremonialnie wyciągnął kartkę z jej kieszeni.
- O kurwa… - powiedział, gdy tylko zobaczył co znajdowało się na papierze.
- Co to ma znaczyć, Becca?! - krzyknęła Light – Oskarżasz mnie o kłamstwa, a sama…
- Pokażcie mi to! - wtrąciłem i praktycznie wyrwałem kartkę z rąk Zacha. Zamarłem, gdy brudny sekrecik Becci wyszedł na jaw. Trzymałem w rękach obrazek, który młoda nauczycielka musiała przynieść ze szkoły, w której uczyła. Na kolorowej łące widniały trzy postaci. Mała dziewczynka, podpisana imieniem Kayile, szczupły mężczyzna o blond włosach podpisany jako „wujek Luke”. Rysunek wyglądałby całkiem normalnie, gdyby nie trzecia postać, na widok, której mimowolnie przechodziły mnie ciarki. Kobieta o czarnych włosach, zniszczone ubranie pokryte krwią i szkarłatny napis pod spodem - „Takako”. Cała trójka trzymała się za ręce.
- Co do kurwa jest, Becca?! - wrzasnąłem – Mówisz, że nam nie wierzysz, naskakujesz na Light, a przynosisz ze sobą coś takiego… Masz zamiar to jakoś wyjaśnić?
   Czekaliśmy, jednak Becca przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Zakryła usta dłonią i zaczęła się śmiać, w ten sam sposób, który tak zaniepokoił mnie w samochodzie.
- Rany, naćpałaś się czegoś? - wypalił w końcu Zach. To byłoby niepodobne do Becci, jednak narkotyki były w tej chwili jedynym racjonalnym wyjaśnieniem. Z tym, że w obecnej sytuacji trudno było na cokolwiek patrzeć racjonalnie.
- Odwieziesz ją do domu? Dam ci kluczyki od samochodu – zwróciłem się do Zacha. Dźwięk śmiechu powoli milknął, cieszyłem się, że Becca zaczynała się uciszać. Znów spojrzałem na Light, która wydawała się być zaniepokojona. Nie dziwiłem się, wszystkich nas dziwiło zachowanie Becci.
- T-tak… pewnie – odpowiedział niepewnie Zachary – Tylko, że… Ashton, nie sądzisz, że powinniśmy ustalić jakiś plan działania? Nie chcę cię niepokoić, ale możemy nie dożyć jutra – ten żart zdecydowanie był zbyt prawdziwy, by mnie rozbawić.
- Wiem Zach… Wiem… Obiecuję, że coś wymyślimy. Chcę jeszcze spotkać się z profesorem. Myślę, że sami możemy nie poradzić sobie tak łatwo.
- Jasne… Gdzie się dzwoni w takich przypadkach? Czy to nie jest robota dla Sama i Deana Winchesterów? - tym razem nie mogłem się nie zaśmiać.
- Jak masz ich namiary, nie mam nic przeciwko – odparłem kręcąc głową z niedowierzaniem. Tylko Zachary mógł w tak popieprzonej sytuacji zdobywać się na tego typu żarty. Swoją drogą ciekawe czy łowcy duchów istnieli naprawdę. W tej chwili nie byłem już pewny niczego. Kto wie, może powinienem zmienić zawód, jeżeli tylko uda nam się wyjść z tego cało. Spojrzałem na Light. Musiało nam się udać. Po prostu musiało.
  Rzuciłem Zachowi kluczyki, a on zabrał Becce ze sobą. Cokolwiek działo się z dziewczyną, absolutnie mi się nie podobało. Westchnąłem zamykając za nimi drzwi i usiadłem na kanapie obok Light.
- Jesteś na mnie zła? - spytałem.
- Tak, jestem… - odparła dziewczyna. No tak, mogłem się tego spodziewać.
- Powinniśmy teraz rozmawiać o duchy czy naszej kłótni? - spytałem skołowany, jak dziecko. Nie miałem pojęcia czy to pytanie rozbawi Light, czy tylko jeszcze bardziej ją rozeźli – Wybacz, nie byłem w związku od kilku lat, najwidoczniej wyszedłem z wprawy – powiedziałem.
- Poczułam się naprawdę okropnie jak prosiłam cię, żebyś nie zostawał z nią sam na sam, a całkowicie mnie zignorowałeś...
- Wiem Light… - delikatnie ująłem jej dłoń – Wiem, musisz jednak zrozumieć, że przyjaźnię się z Beccą od lat, może być ci z tym ciężko, ale ona zawsze będzie dla mnie ważna. Z tym, że… do teraz nie wiedziałem, nawet nie brałem pod uwagę tego, że coś do mnie czuje… Widziałaś jak dziwnie się zachowywała? Kompletnie mnie przeraziła, mam złe przeczucia…
- Ash... Jesteśmy prześladowani przez ducha, a co robią duchy? Zwłaszcza mściwe... Boję się o życie Zacha...
- Nie mam pojęcia co robią duchy, zwłaszcza mściwe, to pierwszy z jakim się w życiu spotkałem – odparłem nieco kąśliwie. Light raczej to nie zdziwiło, zanim byliśmy razem dość często się przekomarzaliśmy. Najwidoczniej pewnie rzeczy się nie zmieniały. Może to i lepiej.
- Zadzwonię do niego – powiedziałem i sięgnąłem po telefon – Zach, jesteś cały? - spytałem zanim zdążył powiedzieć chociażby głupie „halo”. Sam również byłem zdenerwowany.
- A czemu miałbym nie być? Ucierpiał tylko mój mózg… Becca się czymś naćpała, mówię ci, to było totalnie creepy – pominąłem uwagę o tym, że cała nasza sytuacja była dość „creepy” - Powinienem odstawić ci samochód?
- Powinieneś, ale możesz zrobić to jutro – odparłem po czym się rozłączyliśmy.
- Wszystko z nim w porządku – powiedziałem do Light, która siedziała na kanapie – Chciałbym wiedzieć o czym teraz myślisz – naprawdę chciałem wiedzieć. Mieliśmy tyle spraw do omówienia.

Offline

#82 2019-03-06 17:07:55

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 72.0.3626.119

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

          Te wybuchy złości były do mnie całkowicie niepodobne i nie podobało mi się, że aktualna sytuacja mnie do nich zmuszała. Nie podobało mi się też zachowanie Becci. Stresowała mnie i tym razem wcale nie chodziło o jej uczucia względem Ashtona. Niepokoiła mnie jej obecność, jakby coś było nie tak, a biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia i zdjęcia żony Luke’a, podejrzewałam co się działo. Nie chciałam jednak wysuwać bezpodstawnych wniosków, dopóki to były tylko przeczucia. Powinnam mieć pewność, że ktoś jest opętany zanim zacznę wszystkim dookoła o tym opowiadać. Zachowałam więc te podejrzenia dla siebie, sugerując to jedynie Ashtonowi. Martwiłam się też o Zacharego, ale jego rozmowa z detektywem mnie uspokoiła i w miarę zrelaksowana jak na zaistniałą sytuację usiadłam z laptopem na kanapie.
    - Zamierzam polecieć na pogrzeb ojca – zaczęłam, patrząc na mężczyznę niepewnie. – Chciałabym, żebyś poleciał ze mną… - spuściłam wzrok, czekając na jego odpowiedź.
    - Oczywiście , że z Tobą polecę. Nie puściłbym cie samej – ulżyło mi, bo teraz naprawdę nie chciałam, aby któreś z nas zostało same. Z przerażeniem oglądałabym się za siebie na każdym kroku, jednocześnie zastanawiając czy z Ashtonem było wszystko w porządku. Nie potrzebowałam tego w najbliższym czasie. I tak byłam strasznie zestresowana.
    - A, jakbym po cichu zniknęła? – zapytałam zaczepnie, odkładając na bok laptop po zarezerwowaniu biletów. Z szerokim uśmiechem usiadłam okrakiem na jego kolanach, patrząc mu z góry w oczy. – Spakowała rzeczy i wymknęła się cichutko z mieszkania? Samego? Bez informacji, gdzie się wybieram? – uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
    - Byłabyś w stanie mi to zrobić? - spytał muskając wargami moje usta.
    - Nie wiem… Może… - mój ton się nie zmieniał.
Ashton ze zdenerwowaniem odsunął mnie od siebie i zdjął z kolan
- Skoro tak, to rób co chcesz. Zostanę tu z Beccą i będę dalej próbował uporać się z duchem – aż nie mogłam uwierzyć, że tak zareagował. Zachowywał się, jakby mnie nie znał i nie wiedział, że właśnie próbowałam nakłonić go do seksu. Albo raczej nakłonić go do tego, żeby on gwałtownie zrobił kolejny ruch w stronę seksu. Nie wiedziałam teraz, co miałam zrobić. Obawiałam się, że tak będzie za każdym razem, gdy coś takiego spróbuję, a znając samą siebie w związku wiedziałam, że jeszcze niejednej takiej próby się podejmę.
- Dwa bilety są zarezerwowane. Jak zmienisz zdanie, bilet masz… - stwierdziłam, wzdychając ze zrezygnowaniem.

Starałam się też skontaktować z mamą, żeby ją uprzedzić o dodatkowym gościu. Czułam się trochę niezręcznie z tym, że tak naprawdę dopiero się do siebie zbliżyliśmy i jeszcze nie poinformowałam o tym mamy i już go brałam na pogrzeb taty, ale nie było na to czasu w zaistniałej sytuacji.

Musiałam wszystko przygotować i załatwić na ostatnią chwilę, ale pomimo stresu, jaki temu towarzyszył, dałam radę. Wsparcie Ashtona było mi bardzo potrzebne podczas przygotowań do pogrzebu ojca i w trakcie samego pogrzebu. Chociaż obawialiśmy się Takako, zdawała się za nami nie podążyć, więc jedyna obawa, jaka w nas tkwiła dotyczyła stanu zdrowia Rebecci i Zacharego. Mama wbrew moim niepokojom cieszyła się, że nie byłam sama i znalazłam chłopaka. Była szczęśliwa, że ja się tak czułam, ale nie wiedziałam, jak długo tak zostanie. Już w drodze powrotnej myślałam czy wszystko było z nią w porządku. Zostawiłam ją samą i miałam straszne wyrzuty sumienia, ale też nie chciałam zostawiać swojego życia zawodowego i uczuciowego, aby powrócić do rodzinnego domu. Nawet jeśli teraz prześladował nas mściwy duch…

Offline

#83 2019-03-06 22:40:47

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 72.0.3626.121

Odp: The Letter

dekade.regular.png

- Kompletnie ześwirowała, mówię ci – Zachary był naprawdę zaaferowany – Nie patrz na mnie takim wzrokiem Frey, gdybyś ją zobaczył, to sam trzymałbyś się od niej z daleka – westchnąłem.
- Miałeś mieć ją na oku Zach, a nie unikać jej dlatego, że zaczęła cię przerażać. Chodziło o bezpieczeństwo… - mój przyjaciel nie dał mi dokończyć.
- A co z moim cholernym bezpieczeństwem?! Z nią coś jest nie tak!
- Mów ciszej, Light śpi – upomniałem go. Dopiero co wróciliśmy, moja wybranka miała pełne prawo być zmęczona. Wiedziałem jak wiele kosztował ją powrót i jak trudno było jej zostawić matkę. Pogrzeb był dla wszystkich naprawdę ciężkim przeżyciem, a Light ostatnio nie sypiała za dobrze. Jeżeli w końcu udało jej się zasnąć, to czułem się w obowiązku dopilnować, by nic nie zakłócało jej snu. Zwłaszcza ten głąb, Zachary.
- Myślisz, że jej zachowanie ma coś wspólnego z duchem? - w zamyśleniu pokiwałem głową.
- Nie mam pewności, Light jednak sugerowała, że to może być opętanie. Kurwa, Zach, nie znam się na tym. Nie było nas cztery dni, mogłeś w tym czasie skontaktować się z profesorem i coś ustalić. A ty zamiast tego wolałeś chować się przed Beccą – pokręciłem głową z niedowierzaniem. Naprawdę nie mogłem ocenić czy jego zachowanie było zabawne czy po prostu żałosne. Szczerze liczyłem na to, że zrobimy jakiekolwiek postępy w tej sprawie, Zach jednak nie zrobił kompletnie nic podczas naszej nieobecności.
- Nie patrz tak na mnie! To, że ty jesteś wielkim i nieustraszonym detektywem, nie znaczy, że ja miałem działać w pojedynkę i narażać swoje życie! - nie zdążyłem jeszcze raz upomnieć go, by był ciszej, zaspana Light już stała w drzwiach do salonu i przyglądała nam się z ciekawością.
- Cześć Zach – powiedziała tym słodkim głosem, który tak bardzo uwielbiałem – Długo spałam? - spytała.
- Jakąś godzinę, zanim ten idiota cię obudził – odparłem.
- Nie jestem idiotą! - warknął Zach.
- Nie, ale tchórzem już tak – odparłem na co Light zachichotała.
- Nigdy nie przestaniecie się przekomarzać, prawda? - spytała po czym usiadła obok mnie na kanapie, a ja odruchowo przyciągnąłem ją do siebie i objąłem.
- Nie znasz historii o tym jak się poznaliśmy – powiedział Zach z dumnym uśmiechem.
- Chyba zapominasz, że nieźle ci wtedy przyłożyłem – uśmieszek momentalnie zszedł z jego twarzy.
- Hej, jestem ciekawa! - zaszczebiotała Light. Wymieniliśmy z Zachem porozumiewawcze spojrzenia.
- Wyobraź sobie, że Zach wykazał się niesamowitą kreatywnością i gdy byliśmy w podstawówce ułożył o mnie wiersz…
- Ashton Frey, to głupi gej – z dumą wyrecytował Zach.
- Brawo Zach, dziękujemy za to, że zafundowałeś nam wieczorek poetycki – powiedziałem z ironią.
- Nie ma sprawy.
- I co było dalej? - spytała zaciekawiona Light.
- Walnąłem mu na tyle mocno, na ile może to zrobić dziecko w podstawówce – tym razem to ja odparłem z dumą.
- Stary, prawie złamałeś mi nos! - wspomniał Zach z wyrzutem.
- Tak, a było to lata temu. Dlatego lepiej, żebyś teraz mnie nie wkurwiał – Light śmiała się już na całego, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo byłem jej wdzięczny za ten dźwięk. Ostatnio naprawdę nie mieliśmy okazji do tak swobodnej i zabawnej rozmowy. Boleśnie zdawałem sobie sprawę z tego, że za moment przyjdzie nam zakończyć ten moment radości.
- Rozmawialiśmy o Becce… Zdaje się nam, że może być opętana – uśmiech momentalnie zszedł z twarzy Light. No tak, mogłem się tego spodziewać.
- Też o tym myślałam – przyznała dziewczyna.
- Naprawdę musimy zacząć działać… - mruknął Zach pod nosem.
- Brawo geniuszu, jak na to wpadłeś… - mój przyjaciel posłał mi mordercze spojrzenie, na które kompletnie nie zwróciłem uwagi – No dobrze brygado – zażartowałem chcąc chociaż na moment jeszcze podtrzymać wesołą atmosferę – Potrzebny nam plan działania.
- Co sugerujesz? - spytał Zach.
- Po pierwsze, musimy spotkać się z profesorem. Po drugie, koniecznie musimy porozmawiać z Hanną i Lukiem Wright. Mieszkają w tym cholernym, nawiedzonym domu, z pewnością już doświadczyli obecności ducha. Możemy pomóc sobie nawzajem.
- Powinniśmy też przeszukać archiwa dotyczące tego domu. Może dowiemy się czegoś na temat ducha – powiedziała Light.
- Bingo! - odparłem – Chciałbym też pójść do Emergalde Masion i nieco tam poszperać. Myślę, że mógłbym włamać się tam w nocy i…
- Ohoho, mowy nie ma! - spojrzałem na moją dziewczynę, szczerze zdziwiony jej wybuchem.
- Co chcesz powiedzieć przez „mowy nie ma”? - spytałem.
- Nie pójdziesz tam! To zbyt niebezpieczne! - no tak, mogłem się tego spodziewać.
- Light, daj spokój. Niebezpieczeństwo grozi nam z każdej strony, nic mi nie będzie.
- Nie pójdziesz tam sam! Jeżeli masz zamiar się tak narażać to idę z tobą!
- Chyba oszalałaś – momentalnie zaoponowałem – Coś mogło by ci się stać, sam szybko to załatwię.
- Będę zamartwiać się na śmierć, nie puszczę cię samego – westchnąłem zrezygnowany. Najwidoczniej nie pozostanie mi nic innego, jak uciec się do kłamstwa i wymknąć się, gdy Light będzie spać.

Offline

#84 2019-03-10 13:49:25

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 72.0.3626.121

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

          Nie podnosiłabym się z łóżka, gdybym nie usłyszała kłótni pomiędzy Ashtonem, a Zachiem. Przyznam, że gdyby nie to, spałabym dalej, bo byłam strasznie wykończona. Lot samolotem nie należał do wygodnych i przyjemnych doświadczeń, kiedy cały czas panikowałam, czy zaraz się nie rozbijemy przez ducha. Skoro udało jej się opętać Beccę, dlaczego miałaby nie opętać kogoś innego?
    W momencie poruszenia tematu opętania Becci, pożałowałam że nie zostałam z matką. Jej bardziej by się przydała moja obecność i byłabym tam bezpieczna. Duch z jakiegoś powodu za nami nie podążył, jakby był przywiązany do domu i tego miasta. Zostając tam nie groziłoby nam żadne niebezpieczeństwo, ale dałam się namówić na powrót. Ten tydzień mogłabym odpocząć od całej tej akcji, ale nie pomyślałam o tym. Pospieszyłam się i teraz znowu czekała mnie walka z mściwym duchem. Tylko dlaczego się mściła? Co się stało, że stała się pragnącym zabijać potworem? To się nie mogło zdarzyć z dnia na dzień bez powodu. I czemu uwzięła się na nas? Niczego nie zrobiliśmy…
    - Powinniśmy też wezwać egzorcystę do Becci… - odezwałam się, przerywając panującą dookoła ciszę. Miałam jeszcze tydzień urlopu, więc mogłam na spokojnie się tym zająć. Nie licząc też tego, że w kościele również znajdziemy archiwa domu, zapewne bardziej dokładne niż w bibliotece. Chociaż prawdopodobnie i w bibliotece w rezydencji będzie można się jeszcze czegoś istotnego dowiedzieć. Zapewne będą to istotniejsze rzeczy, ukryte w starych ścianach. Zastanawiało mnie czy podczas renowacji ruszyli tamtą część i czy jakieś cenne książki zostały wyniesione. Warto było to sprawdzić.
    - Gdybym tylko jakiegoś znał... - powiedział z zamyśleniem - Myślę, że profesor może nam w tym pomóc. Zaraz się z nim skontaktuje.
    - Czemu tylko na nim polegasz? Egzorcysta jest częścią kościoła. Nie lepiej najpierw iść do kościoła samemu? – rozumiałam, że profesor mógł pomóc, ale Ashton zachowywał się tak, jakby sam sobie nie mógł poradzić. Każdy kościół miał swojego egzorcystę.
    - Nie wiem Light, nigdy nie byłem w podobnej sytuacji. Nie wiem na kim polegać...
    - A musisz na kimś polegać? – spytałam, uśmiechając się. – Jesteś najlepszym detektywem w swojej firmie. Nie było tajemnicy, której byś nie rozwiązał. Chcesz mi powiedzieć, że nawet nie spróbujesz rozwiązać tej na własną rękę? To twój zawód, misiek – puściłam mu oczko, a on się zaśmiał po czym przyciągnął mnie do siebie i z czułością pocałował.
        - Chodź do mnie „miśku” - ponowie skradł mi pocałunek. – Masz rację – powiedział gładząc mnie po włosach. – Powinniśmy pójść do kościoła i opisać całą tę sytuację.
         - Uwielbiam jak jesteś tak pewny tego, co mówisz – tym razem to ja go pocałowałam. – Ale jutro, chcę odpocząć – dodałam spokojnie.
         - Nie wiem czy to dobry pomysł. Myślę, że czym szybciej zaczniemy działać, tym lepiej. Później będziemy mieć czas na odpoczynek – kiwnęłam głową i chociaż się z tym nie zgadzałam, nie chciałam teraz gasić zapału, który chwilę wcześniej w nim rozpaliłam. Chociaż obawiałam się, że nie będę byt produktywna przy takim zmęczeniu.
Zachowując dla siebie te spostrzeżenia, przebrałam się w coś wygodnego i wyszłam z mieszkania za chłopakami.

Offline

#85 2019-04-30 21:56:38

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 73.0.3683.86

Odp: The Letter

dekade.regular.png


       W głowie układałem plan. Zawsze działałem w ten sposób, lubiłem zarysowywać w podświadomości kroki, jakimi będę działać. Coraz bardziej czułem się tak, jakbym brał udział w kolejnej sprawie do rozwiązania. W pewnym sensie tak było. Kolejna sprawa do rozwiązania, sprawa, od której zależało życie kilkunastu osób. W tym dziewczyny, którą kochałem. Nie mogłem tego spaprać. Musiałem zrobić wszystko, by udało nam się wyjść z tego cało. A jeśli nie nam, to chociaż jej.
       Do tej pory nie dopuszczałem do siebie myśli o tym, że możemy zginąć, nie tak naprawdę. Wciąż powtarzałem, że groziło nam śmiertelne niebezpieczeństwo, jednak nie odczuwałem, że dotyczyło to osobiście każdego z nas. Co bym zrobił, gdyby któremuś z moich przyjaciół coś się stało? Becca w zasadzie już została zraniona. Nie mieliśmy jeszcze pewności co do tego, czy faktycznie była opętana, jednak domyślałem się, że właśnie tak było.
- Pamiętacie ten rysunek, który miała przy sobie Becca? - spytałem. Szliśmy szybkim tempem, nie dane było nam się rozkoszować ciepłym, przyjemnym dniem – Wiecie w ogóle kim była dziewczynka, która to narysowała?
- To siostrzenica Luke’a Wrighta – momentalnie odparł Zachary. Wraz z Light spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem.
- Skąd to wiesz? - dziewczyna wyprzedziła moje pytanie.
- No cóż Delight, nie tylko twój chłopak jest świetnym detektywem – mimowolnie się uśmiechnąłem. Nie byłem pewien czy przez to, że Zach zawsze w jakiś sposób potrafił mnie rozbawić, czy może dlatego, że z taką łatwością nazwał mnie chłopakiem Light. Mimo mrocznej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy, nadal nie mogłem uwierzyć, że po tylu latach w końcu byliśmy razem. Dlatego tak bardzo pragnąłem, żeby ten koszmar już się skończył. Chciałem skupić się na nas. W końcu bycie w związku to ciężka praca, wielki wkład emocjonalny, a my nie mieliśmy czasu by zająć się sobą.
- Jesteśmy – z zamyślenia wyrwał mnie głos Light. Faktycznie, dotarliśmy na miejsce.
- Co Frey, strach cię obleciał? Kiedy w ogóle ostatni raz byłeś w kościele? - zakpił Zachary.
- Prawdopodobnie wtedy co ty – odparłem, co szybko zamknęło mu usta.
- Powinienem najpierw zapukać? - wywróciłem oczami, nie do końca pewien czy Zach żartował i po prostu pchnąłem drzwi, po czym wszedłem do kościoła.
- Hello?! - krzyknął Zachary, a jego głos odbił się echem od ścian.
- Możesz przestać się wydurniać? - syknąłem.
- Jeśli przyszliście w sprawie ślubu chłopcy, to ostrzegam, że kościół katolicki nadal nie toleruje homoseksualizmu – szczupły mężczyzna odziany w szatę liturgiczną wyszedł nam naprzeciw. Usłyszałem jak Light cicho chichocze z tyłu.
- Cieszę się, że cię to bawi – szepnąłem.
- Dobrze, żarty żartami, ale co sprowadza do mnie trójkę młodych ludzi w tak piękny i słoneczny dzień?
- Nie do końca wiemy od czego zacząć – niepewnie powiedziała Light.
- Najlepiej powiedzcie od razu o co chodzi, łatwiej będzie nam przejść do sedna sprawy.
- Wydaje nam się, że nasza koleżanka jest opętana – dyplomatycznie odparła Light. Ksiądz spojrzał po kolei na każdego z nas.
  Przez moment bałem się, że mężczyzna stwierdzi, iż jesteśmy bandą idiotów. Jednak ku mojej uldze stało się inaczej.
- Może usiądźmy, wydaje mi się, że mamy sporo do omówienia. Skąd takie przypuszczenia? - spytał prowadząc nas do ławek.
- Słyszał ksiądz o Emergadle Masion? - spytała Light. Musiałem przyznać, że byłem pod wrażeniem tego, jak przejęła kontrolę nad sytuacją. Była rzeczowa i pewna siebie. Myślałem, że to mi przypadnie rola opowiedzenia całej historii, jednak Light radziła sobie wręcz wyśmienicie.
- W istocie – powiedział mężczyzna marszcząc brwi – Prawdę mówiąc, wielokrotnie zastanawiałem się czy historie o tej posiadłości są prawdziwe.
- Ma na myśli ksiądz historie o klątwie? - uściśliłem. Odpowiedział skinieniem głowy.
- Jeżeli to prawda, to powinniście trzymać się jak najdalej od tego miejsca – powiedział nieco surowo.
- Obawiam się, że na to już za późno… - odparła delikatnie Light i zaczęła opowiadać całą naszą mroczną historię, nie szczędząc przy tym szczegółów. Gdy skończyła ksiądz obdarował każdego z nas niemal współczującym spojrzeniem.
- Świat ludzi i duchów ciągle się przecina. Wiem, że tego nie chcieliście, ale zadarliście z czymś niebywale niebezpiecznym – z tego zdawaliśmy już sobie sprawę.
- Co możemy teraz zrobić? - spytała Light, która w tej chwili zdawała się być nieco spanikowana. Sam z uwagą słuchałem księdza, czując, że to co powie może okazać się niezwykle pomocne.
- Musicie sięgnąć do źródeł. Jeżeli macie do czynienia ze mściwym duchem, musicie dowiedzieć się dlaczego pragnie zemsty, co trzyma duszę na ziemi i sprawia, że jest zła. Przypuszczam, że kobieta, o której wspomnieliście doświadczyła ogromnej traumy. Gdybyście poznali jej tożsamość i dowiedzieli się co się stało, może udałoby się wam ocalić jej duszę i przywrócić jej spokój.
- Mamy pomóc duchowi? - spytałem z lekkim zdziwieniem.
- Czy właśnie nie o to prosiła? Cały list był wypełniony słowami „pomóż mi” - no tak, ksiądz miał rację.
- Dlaczego zatem duch zabija i nie pozwoli nam sobie pomóc? - spytała Light wyrażając dokładnie to, o czym sam myślałem.
- Jest wściekła przez to co ją spotkało. Sytuacja wygląda na naprawdę ciężką, ta kobieta musiała przejść przez prawdziwe piekło.
  W kościele zapanowała cisza. Dopiero po chwili Light zdecydowała się ją przerwać.
- A co z naszą koleżanką? Czy to możliwe, że duch ją opętał?
- Obawiam się, że tak.
- Może nam ksiądz pomóc? - spytałem. Mężczyzna skinął głową.
- Z pewnością wasza koleżanka nie zgodzi się przyjść do kościoła, nie w tym stanie. Nie jestem egzorcystą, ale znam kogoś kto może wam pomóc. - sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej swoją służbową wizytówkę.
- Proszę, to na wypadek, gdyby potrzebował ksiądz się z nami skontaktować.
- Niewątpliwie będę tego potrzebować. Muszę zadzwonić do mojego przyjaciela egzorcysty. Wybierze on miejsce, do którego będziecie musieli zwabić swoją przyjaciółkę. Przydałby się ktoś na kim jej bardzo zależy. Największe prawdopodobieństwo, że pójdzie za tą osobą. Znacie kogoś takiego? - Light i Zach momentalnie na mnie spojrzeli.
- Będziesz pułapką, Frey – powiedział Zach. Rzuciłem okiem na Light, która nie wydawała się być zadowolona, nic jednak nie mówiła.
- Dziękujemy za pomoc – powiedziałem i wstałem z miejsca.
- Mam jeszcze jedno pytanie – wtrąciła Light – Możemy się jakoś zabezpieczyć przed ewentualnym atakiem ze strony ducha? - no tak, byłem tak zaaferowany, że nie pomyślałem o tej istotnej kwestii. Kolejny punkt dla Light.
- Po pierwsze, lepiej trzymajcie się razem. Rozsypcie sól na parapetach i pod drzwiami, to powinno pomóc, przynajmniej na jakiś czas.
- Dziękujemy – powiedziała Light i wstała, za nią podążył Zach.
- Co teraz? - spytałem, gdy wyszliśmy z kościoła. Na dworze powoli zaczynało się ściemniać.
- Biblioteka – powiedziała Light – Musimy się jak najwięcej dowiedzieć – skinąłem głową.
- O tej porze będzie już zamknięta – wtrącił Zach. Posłałem mu lekki uśmiech.
- Nie wiesz, że detektyw ma swoje specjalne prawa?
- W takim razie prowadź, panie detektywie – powiedział mój przyjaciel.

Offline

#86 2019-07-02 20:25:20

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 75.0.3770.100

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

          Biblioteka i noc nie szły w parze, zwłaszcza w sytuacji, w której ścigał mściwy duch. Nie byłam przekonana co do tego, aby koniecznie już w tej chwili sięgać do starych, pożółkłych książek. Swoją drogą to czy kościół nie powinien mieć spisu swoich wiernych gdzieś w archiwum? Dlaczego ksiądz wysłał nas najpierw do biblioteki, zamiast zabrać do starych dokumentacji? I kolejna rzecz… Czy w samej posiadłości nie było biblioteki? W tak zabytkowych murach jak nic były ukryte schowki i na pewno mogliśmy znaleźć tam to, czego szukaliśmy. Tylko nie miałam odwagi im o tym powiedzieć. Poza tym mieliśmy się pchać do budynku, w którym przyczepiła się do nas wredna zjawa, najprawdopodobniej z zamiarem wypatroszenia każdego z nas? Nie… Zdecydowałam wolałam zachować milczenie w tej sytuacji. Ujawnię swoje myśli w ostateczności, jeśli niczego tutaj nie znajdziemy, na co w sumie już się przygotowywałam. W bibliotece publicznej raczej nie było takich rzeczy…
      Nie myliłam się. Biblioteka po zmroku sama w sobie wyglądała niepokojąco, ale z ryzykiem ataku ducha było jeszcze gorzej. Nie byłam świadoma, że drzwi, które bardzo często otwierałam w dzień tak strasznie skrzypiały. W dodatku trzaski przekręcanego w zamku kluczyka wywoływały dreszcze i złapałam Ashtona pod ramię. Chociaż, jako detektyw, miał możliwość korzystanie ze zbiorów, kiedy tylko miał ochotę, wchodząc do środka czułam się, jakbym łamała prawo, jakbym się włamywała do miejsca publicznego.
      - Będę miała potem koszmary… - skomentowałam, łapiąc chłopaka za rękę. Czując jego dotyk i wiedząc, że był tuż obok czułam się jakoś lepiej, pewniej. Uspokoiłam oddech, rozumiejąc jak idiotyczne miałam myśli do tej pory. Włamywanie się, kiedy Ashton miał klucz? Brawo, Delight, to była lwia odwaga.
      - Zapraszam na salony – Frey z uśmiechem zapalił światła, które rozjaśniły pomieszczenie. Na stołach nie leżał żaden egzemplarz książki. Wszystkie zajmowały swoje miejsca na półkach, ułożone gatunkami i alfabetycznie. Wszystko tutaj można było znaleźć, ale materiały, do których chcieliśmy się dostać były za kolejnymi drzwiami, które detektyw również otworzył. Kolejne pomieszczenie było dużo mniejsze niż główne i od razu po wejściu czuło się zapach staroci. Wiele półek było tutaj zakurzonych i zawalonych nieuporządkowanymi numerami gazet sprzed lat oraz książkami.
      - To będzie dłuuuuga noc… - skomentowałam, podchodząc do jednego działy i wyszukując to, czego szukałam. Poznając historię domu dowiedziała się wielu ciekawostek, również z jego powstania. Dzięki temu wiedziałam, który rok nas interesował i zaczęłam przerzucać materiały, aż znalazłam o tym kilka gazet. Dmuchnęłam w papier i zaczęłam kasłać, bo uniósł się również kurz z innych rzeczy w tym miejscu. Stojąc na drabinie, aby sięgnąć tutaj potknęłam się i spadłam. Z krzykiem czekałam na bolesne uderzenie o posadzkę, ale zamiast tego wpadłam w coś miękkiego. Otwierając oczy zauważyłam, że Ashton mnie złapał.
     - Uważaj, Światełko – uśmiechnęłam się do niego, kiedy dał mi buziaka i odstawił na podłogę.
      - Dzięki, znalazłam – usiadłam przy stoliku i zaczęłam przeglądać artykuły. Historia tego domu nie była tragiczna. Przechodził z rąk do rąk i przez wiele pokoleń nic dziwnego się w nim nie działo. Musiałam sięgnąć ciut głębiej, od innej strony. Najpierw sprawdziłam, kiedy pojawiła się pierwsza ofiara i postarałam się to jakoś umieścić w czasie razem z nazwiskami, kto był wtedy właścicielem posiadłości. Skrupulatnie notował informacje, które mogły się nam przyda, co jakiś czas zerkając na chłopaków, którzy również grzebali.
      Przetarłam oczy, a kiedy ponownie spojrzałam na kartkę, pisnęłam, bo zobaczyłam ten sam napis „Pomóż mi”. Ashton i Zachary niemal od razu się poderwali, ale zerkając na kartkę, którą z paniką odrzuciłam, nie dostrzegli tego co ja. Oni widzieli to, co udało mi się już znaleźć, a nie te dwa słowa, nakreślone na czerwono. Uznali, że majaczyłam ze zmęczenia, w co w pierwszej chwili im uwierzyłam, ale kiedy sytuacja się powtórzyła już nie byłam tego taka pewna. Nagle wiatr, uderzający o szybę w bibliotece zdał mi się złowróżbnie wyć, a lampy w pomieszczeniu mrugać, jakby wysiadały. I wysiadły… W pewnym momencie zapadła ciemność, a tuż obok mnie zobaczyłam twarz Becci z przerażającym uśmiechem. Spanikowana, z głośnym piskiem, puściłam się biegiem korytarzami biblioteki, czując na karku oddech zjawy. Biblioteka była w ogromnym budynku z wieloma biurami. Korytarze, którymi biegłam były długie i pokręcone. Zakręcałam, gdzie musiałam, albo mogłam, starając się uciec od ducha, ale wciąż czułam jej obecność.
      - Ukradłaś mi go… - jej głos był zmieniony, jakby przytłumiony i podwójny. – Ale trudno… - to nie brzmiało tak, jakby naprawdę tak myślała. – Jesteś moją przyjaciółką. Nie mogłabym się długo na ciebie gniewać. W zasadzie, tęsknię za tobą…
      - Przestań! – krzyknęłam, kuląc się pod ścianą, na którą trafiłam. Nie miałam drogi ucieczki i jakby miało mi to pomóc, zakryłam uszy dłońmi.
      - Dawno w nic nie grałyśmy… - dreszcze przebiegły przez moje ciało.
      - Trzymaj się ode mnie z daleka!
      - To przykre, Delight. Ja tylko chcę się z tobą pobawić… - łzy spływały po moich policzkach, ciało mi drżało.

Offline

#87 2019-08-04 16:46:37

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 76.0.3809.87

Odp: The Letter

dekade.regular.png

   Z moich ust wydobyło się głośne przekleństwo, a w głowie kotłowała się tylko jedna myśl. Gdzie jest Light? Nie zważając na nieprzeniknioną wręcz ciemność chciałem zerwać się biegiem i odnaleźć swoją dziewczynę, której groziło niebezpieczeństwo. Nim zdążyłem wykonać krok, poczułem silną dłoń na ramieniu.
- Ash, poczekaj, myśl kurwa rozsądnie – Zach zadziwił mnie swoim spokojem. To on był zawsze narwany i działał bez zastanowienia. Wziąłem głęboki oddech próbując iść za jego radą i odrobinę się uspokoić.
- Muszę znaleźć Light… - szepnąłem niemal z rozpaczą. Bałem się, że już mogło być za późno.
- No jasne, że musimy ją znaleźć, ale może najpierw włączysz chociaż pieprzoną latarkę? - no tak, wątpliwe bym zaszedł daleko w tych ciemnościach. Z roztargnieniem wyciągnąłem telefon z kieszeni i włączyłem odpowiednią aplikację. Zach poszedł w moje ślady.
   Żaden z nas nie zdążył powiedzieć choćby jednego słowa, gdy z odległego końca biblioteki dobiegł nas krzyk. Nie oglądając się za siebie, momentalnie pobiegłem w stronę, z której dobiegał dźwięk.
- Becca… - różowe włosy należące do mojej przyjaciółki, były w nieładzie, stała do mnie tyłem. Zaczęła powoli się odwracać, gdy usłyszała mój głos.
- Ashton… - powiedziała, a na jej twarzy wykwitł przerażający uśmiech. W oczach tliło się szaleństwo. Byłem w tej chwili pewny jednego, z kimkolwiek miałem do czynienia, nie była to już moja przyjaciółka. Light siedziała skulona w rogu, wpatrywała się we mnie wielkimi z przerażenia oczami.
- Tęskniłam za tobą… - postać dziewczyny zaczęła powoli zbliżać się w moją stronę. Próbowałem nie okazywać strachu. Kobieta wyciągnęła przed siebie dłoń i zimnymi palcami pogładziła mój policzek – Daję ci ostatnią szansę, panie Frey – nawet jej głos brzmiał zupełnie inaczej – Wybierz mnie, a wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży…
- O czym ty do cholery mówisz? - nawet nie wiedziałem kiedy odruchowo chwyciłem za broń i wymierzyłem w stojącego przede mną potwora. Z sekundy na sekundę dziewczyna zdawała się być coraz bardziej przerażająca. Coś zmieniało się zarówno w jej twarzy jak i w postawie.
- Oh, doprawdy Ashton? Chcesz mnie skrzywdzić? - śmiech kobiety rozprzestrzenił się po sali, jak zaraza.
- Ashton, nie rób głupstw… To wciąż Becca – przełknąłem ślinę myśląc nad słowami Zacha. Czy naprawdę obudziło się we mnie aż tyle bezwzględności, że byłbym w stanie strzelić do swojej najlepszej przyjaciółki? Sam już nie rozumiałem co się ze mną działo.
- Ash… - cicha wypowiedź Light została momentalnie przerwana. Becca wymierzyła jej siarczysty policzek.
- Milcz! On teraz rozmawia ze mną! Ze mną, rozumiesz!? - nim zdążyłem zareagować, różowowłosa znów zaatakowała Light.
- Hej, Becca! - krzyknąłem – Masz rację! Masz rację! - próbowałem przyciągnąć jej uwagę. Na szczęście momentalnie mi się to udało – Powinienem był wybrać ciebie. Od samego początku, popełniłem błąd.
- Nie wierzę! Kłamiesz bo chcesz ją obronić!
- Udowodnię ci to! - krzyknąłem z takim przekonaniem, jakby zależało od tego moje życie. W zasadzie zależało od tego życie Light, a to było dla mnie o wiele, wiele ważniejsze. Becca ponownie zaczęła iść w moją stronę. Chciałem dać Light jakiś znak, by wiedziała, że grałem, za bardzo jednak bałem się, że mój plan mógłby nie wypalić. Zdusiłem w sobie wszelkie obrzydzenie i ująłem Becce za rękę po czym przyciągnąłem do siebie. W tej chwili miałem jej pełną uwagę. Nie zauważyła nawet, że Zach podbiegł do Light i pomógł jej wstać. Kątem oka widziałem, że próbował wyprowadzić ją z pomieszczenia, jednak dziewczyna mimo przerażenia nie chciała wychodzić. Z pewnością bardziej niż Becci, obawiała się zostawić mnie z nią sam na sam. Byłoby mi łatwiej, gdyby Light nie musiała na to patrzeć. Mimo tego, musiałem działać. Przyciągnąłem Beccę do siebie i pocałowałem jej zimne, smakujące śmiercią usta. Tak, właśnie odkryłem, że śmierć miała smak. Dziewczyna westchnęła, gdy położyłem dłonie na jej karku, nie miała bowiem pojęcia co zamierzałem zrobić. Nie przerywając pocałunku, jednym sprawnym ruchem zdarłem z jej szyi ten przeklęty naszyjnik. Dopiero gdy wziąłem go w dłonie, puściłem Becce. Zdążyłem tylko posłać Light przepraszające spojrzenie, gdy różowowłosa krzyknęła i osunęła się w moich ramionach. Z jej ust trysnęła krew, ochlapując mi przy tym koszule.
- Prze…przepraszam...ja...nie...nie...chciałam… - kolejna fala krwi wypłynęła z jej ust.
- Cii… wiemy Becca – delikatnie położyłem ją na podłodze, jej głowę układając sobie na kolanach.
- Delight… prze...pra…
- Ciii… - próbowałem ją uspokoić – Zadzwoń po ambulans! Szybko! - Zach momentalnie wykonał moje polecenie. Light była kompletnie zagubiona.
- Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć… Ja… nie miałem innego pomysłu, musiałem jakoś ściągnąć z niej ten przeklęty naszyjnik. Dobrze wiesz, że jesteś jedyną dziewczyną, którą kocham – dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie po raz pierwszy otwarcie przyznałem się do swoich uczuć.
- Zaraz tu będą. Powiedziałem, że znaleźliśmy ją w bibliotece, nie wpadłem na nic lepszego – Zach jak zwykle wykazał się perfekcyjnym wyczuciem czasu.

Offline

#88 2019-08-09 20:30:38

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 76.0.3809.100

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

          To bolało. Moje serce pękało coraz bardziej z każdą sekundą, w której Ashton był tak blisko z Beccą. Wiedziałam, że moja przyjaciółka nie miała wpływu na to, co się z nią działo, ale nie mogłam przestać zadawać sobie w myślach pytania o to, czemu mi to robiła. Od dawna wiedziała, jak bardzo zależało mi na tym chłopaku. To nie było zwykłe, tymczasowe zauroczenie, które mogło minąć w każdej chwili. Byłam w nim zakochana i to było widać na pierwszy rzut oka. Czułam się zdradzona przez różowowłosą, nawet jeśli tak naprawdę nie miała na to wpływu. A bolało mnie to jeszcze bardziej, bo sama czułam się, jakbym ją zdradziła. Też widziałam, że zależy jej na detektywie, a ona znała go o wiele dłużej niż ja. Miała pierwszeństwo, a ja jej go podebrałam i miałam strasznie poczucie winy. Tylko nawet z nim nie miałam zamiaru go jej oddać. I chociaż wiedziałam, że Ashton robił to wszystko, żeby odwrócić jej uwagę, czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Miałam ochotę pobiec do łazienki i zwymiotować, ale uderzenie w policzek i pomoc Zacharego udaremniły ten plan. Nogi mi drżały, a ja osobiście miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Obyło się bez tego, ale mdłości nie ustały, zwłaszcza wtedy, kiedy Rebecca zaczęła krwawić. Momentalnie spanikowałam, podbiegając do przyjaciółki, bo to nie była jej wina.
      - Hej, hej – złapałam ją za rękę, mimo że była cała we krwi, którą starałam się zatamować, zatykając usta. – Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęłam się do niej przez łzy, zgarniając kosmyki włosów z oczu, ale sama nie wierzyłam w to, co mówiłam. Niemal się modliłam, żeby karetka przyjechała szybciej i ją uratowała, ale nie byłam pewna szczęśliwego zakończenia tej historii. Nawet w szpitalu, kiedy lekarze zabrali ją na salę, aby sprawdzić co się z nią działo, i mimo że było ich wielu nad jednym przypadkiem, wciąż drżałam że to się źle skończy. Chcąc dodać sobie trochę otuchy, złapałam Ashtona za rękę, splatając nasze palce i się do niego przysunęłam, ale uzyskałam tyle, że odepchnął mnie i wyszedł. Zach i ja spojrzeliśmy na siebie zmieszani, przełykając ślinę. Nie było przecież możliwości, żeby duch go opętał. Nie zachowywał się tak… psychicznie jak nasza przyjaciółka, więc dlaczego zrobił się taki… oziębły?
      - Zach? – spytałam niepewnie chłopaka, który widząc moją rozpacz od razu przytulił, chociaż to nie była jego rola. Najwidoczniej wyczuł, że potrzebowałam czegoś takiego i chociaż nie robił tego mój chłopak, odrobinę się uspokoiłam. – Przyniosę ci coś na uspokojenie – stwierdził i oddalił się do stołówki. Ja w tym czasie podeszłam do szyby, za którą pod respiratorami leżała Becca. Wyglądała tak… słabo, jakby miała się zaraz pokruszyć. Nie dostrzegłam na jej twarzy charakterystycznego uśmiechu, który zawsze miała, a tylko tubę, umożliwiającą jej oddychanie. Widziałam, że klatka jej się unosiła, ale to był jedyny symbol jej życia. Całe ciało miała posiniaczone i blade. Jak się okazało, kobieta zapadła w śpiączkę. Nie było to sukcesem, ale przynajmniej wciąż żyła. Była nadzieja, której teraz potrzebowałam, i którą chciałam dać jej rodzicom, gdy się pojawili. Wbiegli do szpitala w rozpaczy, od razu wypytując pielęgniarki o swoją córkę. Dopiero później dostrzegli mnie w oddali i zbliżyli się, wpierw do mnie.
      - Wszystko w porządku, słoneczko? – byłam na tyle blisko z Rebeccą, że stałam się częścią ich rodziny. Traktowali mnie jak siostrę różowowłosej i po ich spojrzeniu skierowanym na moje zakrwawione ubranie wywnioskowałam, że obawiali się, czy i mi się coś nie stało. Nie miałam zamiaru zdradzać im, że ich córka mi groziła. I tak okropnym było oglądać jak zmieniał się ich nastrój kiedy dowiadywali się jaki był stan Rebecci. Przytuliłam oboje, chcąc im dodać otuchy i wprowadziłam do środka, ale sama wyszłam. To była rodzinna chwila i nieważne, jak blisko z nimi byłam, nie byłam przy tym potrzebna. Usiadłam w poczekalni, gdzie Zachary przyniósł mi herbatę z Melissą, na ukojenie nerwów i przyjęłam ją bardzo chętnie. Upiłam kilka łyków, ale zamiast mi pomóc, tylko zaszkodziły. Poczułam jak żołądek mi wariuje i musiałam szybko pobiec do łazienki, żeby nie wyrzucić jego zawartości na korytarzu. Nie sądziłam, że zwykła herbata mnie tak pogoni, ale może faktycznie przez powiązanie z ostatnim stresem, mój żołądek miał ograniczoną liczbę produktów, które przyjmował bez oporów. Zwymiotowałam i chociaż wstyd mi było za to, co zaszło, opłukałam zęby wodą, żeby zabić trochę smak i miałam zamiar wrócić do Zacharego, ale wszedł do damskiej łazienki.
      - Musiałem naprawdę długo tłumaczyć dlaczego chcę tutaj wejść… - zaczął, drapiąc się z zażenowaniem w kark. - … więc tak, jakby…
      - Powinniśmy sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku – zaraz za nim wszedł lekarz, a ja nie miałam jak się wyplątać z tej sytuacji.
      - To nic takiego, to nie jest moja krew… - broniłam się, ale mężczyzna nie dawał za wygraną.
      - To nic nie kosztuje, a upewnimy się, czy na pewno wszystko w porządku… - nie miałam jak odmówić, kiedy zagradzali mi drzwi i w końcu dałam się zaprowadzić na badania, których wynik był… nieoczekiwany. Musiałam kilkakrotnie przeczytać kartę, żeby upewnić się, że nie miałam omamów. Co gorsza lekarz nieomylnie pogratulował Zachowi, który był równie zmieszany co ja, a zanim wytłumaczył, że to nie dotyczyło jego, lekarz już zdążył podać kontakt do kilku dobrych ginekologów. Naprawdę cieszyłabym się z tego, gdyby był przy mnie Ashton, ale zniknął, jakby kompletnie zapominając tego, co się działo. Nie mógł być opętany, prawda? Proszę, nie zniosłabym tego…

Offline

#89 2019-08-10 21:16:35

Lavender
Użytkownik
WindowsChrome 76.0.3809.87

Odp: The Letter

dekade.regular.png

     Może i nie powinienem tak zostawiać Light, jednak jeżeli miałbym być szczery, nie obchodziło mnie to. Byłem wściekły. Totalnie wściekły. To co stało się z Beccą… Jakim prawem ten pierdolony duch tak bardzo nas krzywdził? Niewiele brakowało i moja najlepsza przyjaciółka skończyłaby martwa. Mało tego, nawet nie wiedziałem, czy uda jej się przeżyć. Złość rozsadzała mnie od środka. To dlatego wybiegłem ze szpitala, jak poparzony. Dlatego też kopałem stojący obok niewielkiego kiosku śmietnik, z taką siłą, że upadł na ziemię.
- Szlag by to! - krzyknąłem. W pobliżu nie było nikogo, kto zwróciłby uwagę na mój wybuch. Nie robiło mi to większej różnicy, nawet gdybym miał przed sobą milion świadków, nie byłbym w stanie przestać wyładowywać złości.
  Becca zapadła w śpiączkę. Nie wiem jakim cudem duch zdołał narobić aż takich szkód w jej organizmie. Lekarz wspominał też coś o traumie psychicznej, jednak nie zdążyłem wysłuchać jego wypowiedzi do końca. Byłem za bardzo wkurwiony, musiałem wyjść z tego cholernego budynku. Jak najszybciej.
   Oddychałem ciężko, jedyne pocieszenie czerpałem w tej chwili z tego, że byłem tutaj sam. Nie zniósłbym niczyjej obecności. Kompletnie niczyjej. Wiedziałem, że gdyby pojawiła się tutaj Light, skończyłoby się to awanturą. Nic nie mogłem poradzić na to, że czułem się winny. Może nie doszłoby do tego, gdyby nie fakt, że postanowiliśmy być razem. Wbrew wszystkim i wszystkiemu. Żadne z nas nawet przez moment nie pomyślało o Bece, która przecież była naszą najlepszą przyjaciółką. Zarówno ja i Light byliśmy egoistami. Nie liczyło się dla nas kompletnie nic, poza naszymi uczuciami. Byłem wściekły na siebie i na Light. Mogliśmy temu zapobiec. Skupić się na walce z duchem, nie wykluczać Becci. Poczucie winy przygniatało mnie coraz bardziej z sekundy na sekundę. Zdawało mi się, że nie udźwignę jego ciężaru. Właśnie w tej chwili pojawiła się ona. Light szła w moją stronę delikatnie trzymając się za brzuch. No tak, pewnie stres zdążył się już na niej odbić.
- Ash… - powoli wysunęła dłoń w moją stronę, próbując mnie dotknąć, jednak momentalnie zrobiłem krok w tył. Nie poruszył mnie wyraz rozczarowania na jej twarzy. Prawdę mówiąc poczułem coś na kształt satysfakcji, widząc jej smutek. Czy w tej chwili obydwoje nie powinniśmy cierpieć? Tak samo jak przez nas cierpiała Becca?
- Ashton, musimy porozmawiać – zaczęła delikatnie. Kurwa, czy ona zawsze musiała być tak delikatna?
- To nie jest odpowiedni moment, Delight – specjalnie użyłem jej pełnego imienia. Nie umknęła mojej uwadze jej reakcja. Wyglądała jakbym właśnie wymierzył jej policzek. Na moich ustach pojawił się krzywy uśmiech.
- Dlaczego się uśmiechasz?! - spytała, dopiero teraz pokazując po sobie złość.
- Dlaczego się uśmiecham?! - warknąłem – A dlaczego ty uśmiechałaś się, podczas gdy twoja najlepsza przyjaciółka wypłakiwała sobie oczy?! - kolejny policzek, tym razem zdecydowanie mocniejszy. Light zrobiła krok w tył, jakby zataczając się pod wpływem moich słów. Nigdy wcześniej na nią nie krzyczałem.
- To nasza wina Light, nie rozumiesz tego? Jak możesz być tak głupia… To wszystko kurwa przez nas! Woleliśmy pieprzyć się przy każdej nadarzającej się okazji, zamiast walczyć z tym pierdolonym duchem! Gdyby nie my, Becca była by tu z nami. Gdyby nie to, że mieliśmy ją gdzieś, bo byliśmy tak bardzo zapatrzeni w siebie. Jesteśmy siebie warci. Cholerni egoiści, oto czym jesteśmy – nie wiedziałem co myślała Light, zacisnęła szczękę, jakby z dumą przyjmując kolejny cios.
- I wiesz co teraz zrobię? - nawet nie dałem jej szansy na wtrącenie słowa – Pójdę do tego jebanego domu i rozprawię się z tym duchem raz na dobre. Nie potrzebuję do tego waszej pomocy. A potem zrobię wszystko, że naprawić swój błąd i obudzić Becce, nie pozwolę, żeby umarła – mówiąc to odwróciłem się na pięcie z zamiarem wejścia do pierwszej napotkanej taksówki i pojechania do Emergadle Masion, coś mnie jednak powstrzymało. Poczułem uwieranie w kieszeni i dopiero teraz przypomniałem sobie o tym cholernym naszyjniku, przez który Becca została opętana. Po co ona  w ogóle nakładała na siebie do cholerstwo? Wziąłem wisiorek do ręki i w tym samym momencie poczułem ból niemalże rozsadzający mi czaszkę. Nawet nie zauważyłem kiedy upadłem na ziemię, trzymając się za głowę.

Offline

#90 2019-08-10 22:28:25

Raika
Użytkownik
WindowsChrome 76.0.3809.100

Odp: The Letter

cantilena.regular.png

          Chciałam i zamierzałam mu powiedzieć o wynikach badań, ale nie mogłam go znaleźć. Zacha z trudem wygnałam do domu, żeby odpoczął, a wpłynąć na rodziców Becci nawet nie zamierzałam. Wiedziałam, że nic by to nie dało, gdybym była na ich miejscu zachowywałam się dokładnie tak samo. Nie chciałabym zostawić swojej córki samej, opowiadałabym jej wiele, licząc że to pomoże jej się szybciej obudzić. Było mi ich szkoda, a teraz jeszcze bardziej cierpiałam razem z nimi, wiedząc że sama miałam zostać matką. Jak miałam to teraz powiedzieć Ashtonowi? Przy tym wszystkim co się działo, przy tym jak byliśmy zagrożeni, dziecko tylko bardziej by nas stawiało do pionu. Jednocześnie przecież to było też jego dziecko. Nie mogłam przed nim ukrywać czegoś tak ważnego. Niemniej, kiedy zobaczyłam jak kopał ten śmietnik, kiedy się na mnie rzucił zwalając na nas całą winę, uznałam że to nie był najlepszy pomysł. Obawiałam się, że może by zrobił nam coś na szkodę. W tej chwili naprawdę się go obawiałam. Wyglądał jakby oszalał, a ja nie chciałam stać się ofiarą jego wściekłości. I wtedy właśnie wyciągnął z kieszeni naszyjnik, a dla mnie wszystko stało się jasne. To nie była jego wściekłość, znaczy była, ale nasilona gniewem ducha. Zamierzałam mu to zabrać, ale właśnie wtedy opadł na ziemię, łapiąc się za głowę. Od razu do niego podbiegłam, odsuwając stopą naszyjnik na bezpieczną odległość.
      - Hej, hej… - położyłam mu dłonie na ramionach, a mówiłam naprawdę zmartwionym głosem. Nie sądziłam, że zwykła biżuteria może mieć tak destrukcyjny wpływ na człowieka. – Co się dzieje, Ash? Mów do mnie…
      - Moja głowa… - jęknął, zaciskając oczy, jakby to miało mu pomóc odegnać ten ból. - … boli, cholernie – wyjęczał, a ja spojrzałam na naszyjnik, nie wiedząc co powinnam zrobić. Na niego podziałał jak go dotknął. Wyglądało na to, że nawiązał jakąś więź i dopiero przerwanie jej mogłoby ulżyć chłopakowi.
      - Zaraz przestanie – wyciągnęłam dłoń po biżuterię, ale detektyw to zatrzymał, zaciskając palce na moim nadgarstku.
      - Nie, poradzę sobie… - odpowiedział, z trudem podnosząc się na nogach. Jeszcze godzinę wcześniej mocno bym zaprotestowała, ale po tym czego się dowiedziałam, naprawdę ulżyło mi, że mnie powstrzymał. Nie chciałam, żeby ta wściekłość wpłynęła jakoś na dziecko. To było strasznie samolubne myślenie, biorąc pod uwagę to, jak cierpiał mężczyzna, którego kochałam, ale teraz musiałam być egoistką.
      - Popieram ten pomysł, Ash. Trzeba się rozprawić z duchem, ale najpierw powinieneś odpocząć… - poprosiłam go, pomagając mu się podnieść. Wsiedliśmy do taksówki i skierowaliśmy się z powrotem do naszego mieszkania. Po drodze zajrzałam do Internetu, szukając może jakichś ziół na zniwelowanie złych mocy. Naszyjnik owinęłam materiałem oderwanym ze swojej bluzki, żeby nie mieć z nim bezpośredniego kontaktu, a w domu wrzuciłam jego do torebki i jednej z szuflad, aby jego działanie zmniejszyło swój wpływ na chłopaka. – Weź prysznic i chodźmy spać, ten dzień był pełen zbyt wielu wrażeń… - dodałam niemal błagalnie, siadając na krześle przy stole z ziołami, o których wyczytałam. Zaparzyłam je i nasmarowałam kamień z naszyjnika, licząc że pomoże Ashtonowi. Dopiero wtedy zajęłam się sobą. Byłam głodna, zmęczona i jeszcze dodatkowo zmartwiona. Obawiałam się, że nie będę w stanie spać z obawy, że przez sen ten duch może skrzywdzić mnie i tym samym nasze dziecko. Teraz musiało się to wydarzyć, nie mogliśmy mieć innego wyczucia…

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
xender - romualds - polskierp - hardcorsplayerssamp - mororp