Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2022-09-09 23:45:01

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 105.0.0.0

Nobody here (but us)

fca8245bc03485dd63748726b4c3d732.jpg
I MUFFINS
I dare you

igP7jsl.png- Już idę!
igP7jsl.pngDrzwi stanęły otworem przez Peterem, a w ich progu zjawił się wyrzeźbiony dłutem greckich rzeźbiarzy Apollo. Luke miał na sobie jedynie niezwiązany dres, którego pas zjeżdżał na tyle nisko, by odsłonić kości bioder i zwężające się mięśnie brzucha, równie nagiego co tors. Z jasnych włosów kapała mu woda na ramiona i spływała po ciele ociężale, w dłoniach trzymał bezużyteczny ręcznik. Pete przywyknął do oglądania pół-nagich, a nawet nagich sportowców w przebieralniach, ale skubany wyglądał dobrze.
igP7jsl.png- O, cześć, Peter. - Chłopak wydawał się zaskoczony jego wizytą. Patrzył na niego wyczekująco.
igP7jsl.png- Hej. Słyszałem, że znalazłeś mój telefon - wyjaśnił, starając się patrzeć mu na twarz. Ją też miał przystojną, jak z magazynu; z tymi pełnymi ustami i miękkimi rysami, niemal w opozycji do reszty jego ciała.
igP7jsl.pngLuke cmoknął. Na jego twarzy zagościło zrozumienie.
igP7jsl.png- Racja. Przepraszam, miałem ci go podrzucić, ale zabrałem się za coś innego i zupełnie wyleciało mi to z głowy. - Uśmiechnął się do niego potulnie, a potem stanął bokiem, odsuwając się o krok. Z boku też wyglądał świetnie. - Wejdź, zaraz go przyniosę.
igP7jsl.png- Dzięki.
igP7jsl.pngPeter wszedł ostrożnie do środka, jakby czarne marmurowe kafle pod jego stopami miały zaraz pęknąć. Luke prowadził go jaskrawobiałym korytarzem pełnym dekoracyjnych listew i luster. Trafili z niego do pokoju dziennego, wychodząc na jadalnię - przestronnego wnętrza z długim barkiem i pięknym złocistym słońcem wpadającym przez podłużne okna nad blatem ukrytej za ścianą kuchni. Wszystko błyszczało z czystości - gdyby przeszedł się z białą rękawiczką, pewnie nie znalazłby nawet grama kurzu. Za dużym okrągłym stołem, nad którym lśniły kryształowe ptaki i rzucały refleksy na wszystko wokół, potężna kremowa kanapa kierowała wzrok na zdobny kominek ubrany w naturalny kamień. W rogu pomieszczenia, pomiędzy zasłonami z delikatnym wzorem, stała rzeźba człowieka niosącego białe kule.
igP7jsl.pngW swoich uwalonych smarem butach, kurtce podartej od kosiarki i dziurawych dżinsach, Pete jeszcze nigdy nie czuł się tak bardzo nie na miejscu, jak w tym momencie. Luke musiał to zauważyć, bo podsunął mu czarny, skórzany hoker, a zaraz za nim talerz z obłędnie pachnącymi ciemnymi babeczkami.
igP7jsl.png- Częstuj się, świeżo zrobione. Czekolada i orzechy. - Z jakiegoś powodu również wydawał się zakłopotany, mówiąc to. - Zaraz wracam.
igP7jsl.pngNie musiał namawiać go dwa razy. Wystarczył jeden kęs, by Pete powędrował do kulinarnego nieba. Chciał zjeść kolejną, ale nagle poczuł się obserwowany. Ta duża, droga i wypucowana przestrzeń zdawała się osądzać jego strój i dezaprobować okruszki, co spadły mu na podłogę. Zaczął się zastanawiać, czy bogaci ludzie posiadają kamery wewnątrz domu.
igP7jsl.pngPo chwili wrócił Luke z jego telefonem i - niestety - założoną koszulką. Przynajmniej był to bezrękawnik, więc nadal podkreślał jego muskularne ramiona. Pete pozwolił sobie na moment wyobrazić, jak jest nimi obejmowany.
igP7jsl.png- Proszę. - Luke podał mu komórkę, wyrywając z pięknych marzeń.
igP7jsl.png- Pięknie dziękuję. - Uśmiechnął się do niego czarująco w odpowiedzi. - Nie wiem, co bym - bez niego, nie ciebie, bez niego, nie ciebie... - bez niego zrobił.
igP7jsl.pngLuke odchrząknął.
igP7jsl.png- Bez telefonu jak bez ręki, nie? - rzucił żartobliwie, wsadzając dłonie w kieszenie. Dresy zjechały mu jeszcze niżej.
igP7jsl.pngPeterowi zabawnie patrzyło się na zachowanie O'Briena. Zazwyczaj - czyli na uczelni i imprezach - epatował dużo większą pewnością siebie. Miał w sobie ten pierwiastek, co sprawiał, że ludzie rozluźniali ramiona w jego towarzystwie, obcy żartowali przez telefon, a rodzice znajomych pytali, kiedy znów wpadnie w odwiedziny. Nie pomyślałby, że ze wszystkich miejsc zobaczy te zakłopotane oczy w jego własnym domu.
igP7jsl.png- Może chcesz zostać na lunch? - wypalił nagle Luke. - Miałem niedługo przygotowywać.
igP7jsl.pngPete udał, że się zastanawia, choć wizja darmowego obiadu z przystojnym chłopakiem nie była czymś, co wymagało kontemplacji.
igP7jsl.png- Kusząca propozycja... A co dobrego planujesz?
igP7jsl.png- Aglio e olio.
igP7jsl.png- A co to takiego?
igP7jsl.pngLuke się zapowietrzył na te słowa. Następne parę minut to był wywód, a raczej epopeja, na temat włoskiej kuchni i makaronu. Pod koniec zaczął się jąkać, a policzki nabrały mu rumieńców. No proszę. Więc wschodząca gwiazda uczelnianej drużyny rugby pasjonowała się gotowaniem. O, ironio.
igP7jsl.png- Teraz to nie mogę nie zostać. Reklamę strzeliłeś, jakby to była sama ambrozja. - Pete roześmiał się i poklepał go po ramieniu. To go nieco rozluźniło. - Z czym mogę ci pomóc?
igP7jsl.pngLuke uśmiechnął się szeroko, a żołądek Petera wykonał dziwną akrobację na widok tej dziecięcej radości.
igP7jsl.png- Zaczniemy od makaronu.
igP7jsl.png- Ugotowania?
igP7jsl.pngLuke wyszczerzył zęby, nim zanurkował do kuchennych szafek.
igP7jsl.png- Zrobienia.


igP7jsl.png- O cholera, miałeś rację.
igP7jsl.png- Smakuje ci?
igP7jsl.png- Żartujesz sobie? - Pete odłożył pusty talerz na stolik. Bardzo powoli i ostrożnie, by przypadkiem nie zrobić najmniejszej rysy na szkle. Jak żyć w takim domu? - Niebo w gębie. Często gotujesz?
igP7jsl.pngMina Luke'a nieco się skwasiła.
igP7jsl.png- Kiedy jestem sam. Tylko wtedy mam spokój.
igP7jsl.pngPete postanowił się drążyć tematu, widząc że chłopak się spiął. Uniósł wzrok na film lecący w telewizji. Zapowiadał się całkiem ciekawie, ale zaczynał czuć chłód i senność. Choć wiedział, jak to się skończy, zarzucił sobie na nogi zaproponowany przez gospodarza koc, walcząc z chęcią drzemki.
igP7jsl.png- Ależ bym się zdrzemnął teraz - wymruczał Luke rozmarzonym głosem, czytając mu chyba w myślach. Wiercił się w fotelu, nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji.
igP7jsl.png- Kładź się na kanapie. - Peter poklepał zachęcająco miejsce obok siebie.
igP7jsl.png- Nie, wtedy na pewno zasnę.
igP7jsl.png- To śpij. - Roześmiał się na to stwierdzenie. - Twój dom. Ja obejrzę film.
igP7jsl.png- Na pewno?
igP7jsl.png- Jasne.
igP7jsl.pngLuke radośnie wstał, zabierając ze sobą poduszki i rozłożył je przy nogach Petera, który liczył po cichu, że jednak to on stanie się poduszką. Pół godziny później jego marzenie się spełniło, bo Luke jakimś cudem zrzucił wszystkie sześć poduszek na ziemię, nie budząc się i teraz oparty o jego udo chuchał mu na biodro. Pete czuł się z tym niebezpiecznie dobrze, ale ani śmiał drgnąć. Odważył się jedynie odgarnąć mu z twarzy kilka blond kosmyków.
igP7jsl.pngNie powiedziałby, że Luke zachowywał się inaczej bez kolegów z drużyny w pobliżu, ale było w nim coś teraz, przez co wydawał się spokojniejszy, nawet jeśli bardziej zawstydzony.
igP7jsl.pngPo trudnym piątku i długiej imprezie w sobotę Petera zmorzyło zmęczenie. Nie potrafił skupić się na scenach rozgrywających się przed jego oczami, krzykach bohaterów ani piskach opon wyścigowych aut. Kanapa była zbyt wygodna, a koc zbyt miękki by nie zasnął. Zbudziły go wybuchy z kolejnego filmu; na zewnątrz już zmierzchało i w pokoju zrobiło się ciemno, rozświetlały go jedynie błyski z telewizora. Wyprostował się, budząc tym samym Luke'a. Chłopak uniósł się na łokciu, drugą dłonią przecierając oczy.
igP7jsl.pngTrzasnęły drzwi, a chwilę potem rozbłysły górne lampy, oślepiających ich obydwóch.
igP7jsl.png- Luke?
igP7jsl.pngLuke zerwał się na równe nogi. Na twarzy miał odciśnięty na czerwono materiał spodni Petera, a włosy sterczały mu we wszystkie strony. Naprędce je wygładził i poszedł do kuchni, gdzie manatki rozkładał jego ojciec. Pete ruszył nieśmiało za nim.
igP7jsl.png- Czy ty spałeś?
igP7jsl.pngBył bardzo podobny do ojca. Mieli podobną budowę ciała, rysy twarzy, kolor włosów. Najbardziej różniły ich oczy - kształt i kolor, niebieski u ojca - oraz postawa. O'Brien wyglądał na kogoś przyzwyczajonego do tego, by każdy go słuchał. Luke też miał w sobie autorytet, ale jego ojciec patrzył tak, jakby nieposłuszeństwo oznaczało kompletną anihilację. Peter dostał ciarek na ciele.
igP7jsl.png- Co to za muffiny?
igP7jsl.pngWszystkie pytania, jakie zadał, przypominały wyprowadzanie ciosów przez boksera. Ani chwili na wytchnienie, zero litości, pełna siła.
igP7jsl.png- Kupiłem rano - skłamał chłopak, mocno próbując zabrzmieć przytomnie.
igP7jsl.png- Proszę, nie rób ze mnie idioty. - Ciężar westchnienia wydobytego z ust mężczyzny Peter poczuł aż na swoich barkach. Stał krok za Lukiem i widział, jak cały tężeje. - Przestań wreszcie marnować czas na te głupoty. Zrobiłeś dziś w ogóle trening? Czy bawiłeś się w dom, a potem...
igP7jsl.png- Archie! Mamy gościa. - Do kuchni weszła odświętnie ubrana brunetka. Srebrna suknia spływała z gracją po jej ciele, a obcasy stukały głośno i władczo, gdy podeszła do Petera podać mu dłoń. - Ada, mama Luke'a.
igP7jsl.pngPete w ostatniej chwili przypomniał sobie, że powinien uścisnąć rękę, a nie ją całować.
igP7jsl.png- Peter Hunter. Miło poznać.
igP7jsl.png- Przepraszam chłopcze, nie zauważyłem cię. - Ojciec również się z nim przywitał. - Archie. Chodzicie razem na zajęcia? Bo zgaduję, że nie jesteś z drużyny.
igP7jsl.pngLuke syknął, a Pete uśmiechnął się zakłopotany.
igP7jsl.png- Nie, ja jestem z innego kierunku. Będę się zbierał. Miło było państwa poznać.
igP7jsl.png- Och, nie zostaniesz chociaż na kolację? - Ada spojrzała na niego wyczekująco, ale jej mąż nawet nie drgnął, nie pozostawiając żadnych złudzeń.
igP7jsl.png- Dziękuję, ale i tak długo zabawiłem. Do widzenia.
igP7jsl.pngLuke szedł za Petem do wyjścia jak cień. Był spięty, oczy wbijał w podłogę. Lewą dłonią drapał bezmyślnie biceps drugiej ręki. Pożegnał go krótko, nie krzyżując z nim już wzroku.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#2 2022-09-16 23:20:24

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 105.0.0.0

Odp: Nobody here (but us)

tumblr_ndrdampvNW1s13wj2o5_1280.jpg
II LAKE
simple shapes

igP7jsl.png- To już wszystko? - Luke położył ostrożnie wydawałoby się setny karton na pace samochodu.
igP7jsl.png- Wszystko.
igP7jsl.pngOdetchnął z ulgą, siadając na jednej z niewielu niewydeptanych kępek traw w pobliżu. Razem ze stażystą miał zapakować elementy elewacyjne do nowego projektu ojca - dostawcy mieli opóźnienia, a materiały były potrzebne na wczoraj; więc jak na grzecznego syna przystało Luke wsiadł do podarowanego przez rodziców auta, pojechał trzy godziny drogi do pracowni w leśnym zadupiu z prawie nieobecnym zasięgiem komórkowym i ponieważ na miejscu zastał jedynie młodego, wątłego chłopaczka z przestraszonym wzrokiem, dźwigał większość pakunków samemu. Przez ostatnie ulewne deszcze i wichury nie mógł podjechać pod sam magazyn, więc dodatkowo brnął w błocie z delikatnym i ciężkim bagażem. Zajęło to nieco czasu, kosztowało nerwów i stresu, ale wreszcie tego dokonał(li). Zadowolony z siebie otrzepał uwalone buty o próg, wskoczył za kierownicę, przekręcił kluczyk...
igP7jsl.pngI nic.
igP7jsl.pngOdchrząknął. Coś było inaczej, jak wsiadał. Chyba. Przekręcił jeszcze raz klucz. Cisza. Spojrzał na deskę rozdzielczą. Wyświetlacz nie zabłysnął. Wcisnął włącznik, bez skutku.
igP7jsl.pngRaz na jakiś czas w życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, kiedy coś spieprzy, ale łudzi się jeszcze, że zdoła to naprawić albo problem tkwi w czymś innym i w rzeczywistości nic się nie spieprzyło. Tutaj mieliśmy ten pierwszy przypadek. Luke próbował pogmerać to tu, to tam, ignorując sylwetkę w bocznym lusterku przestępującego z nogi na nogę stażysty. W końcu wziął głęboki oddech i spojrzał na wajchę oświetlenia. Mały złośliwy trójkącik wskazywał długie przednie światła.
igP7jsl.pngLuke zapragnął urwać wajchę.
igP7jsl.pngWyjrzał przez okno.
igP7jsl.png- Zgaduję, że nie wiesz czy i gdzie jest akumulator? - zapytał, choć już znał odpowiedź.
igP7jsl.png- Nie sądzę...
igP7jsl.pngNie czekał na ciąg dalszy. Zwinnym ruchem wyskoczył z auta, rozchlapując wokół błoto. I tak nie robiło to już żadnej różnicy. Nie sądził, by dresy, które ubrał, dało się doprać. Jego spokój wisiał na nitce cieńszej niż żarty prowadzących programy rozrywkowe. Z mlaskaniem odrywających się od podłoża podeszw ruszył do głównej drogi, by złapać sygnał. Stażysta Emmet wołał coś za nim, ale by utrzymać nitkę w całości, bezpieczniejszą opcją było mu nie odpowiadać.


igP7jsl.png- Halo? - W słuchawce rozbrzmiał zaskoczony głos.
igP7jsl.png- Hej, Peter. Dzwonię z pytaniem o przysługę, za którą sowicie się odwdzięczę.
igP7jsl.png- Obiadem? Kolacją? - słyszał rozbawienie w jego tonie. Złość zdawała się ociekać wraz z błotem i wsiąkać w ziemię.
igP7jsl.png- Obiadem, kolacją, śniadaniem, czym zechcesz. - Wypowiadając to ostatnie zorientował się w dwuznaczności propozycji, więc prędko dodał, by zginęło to w reszcie przekazu: - Zwrócę ci też za paliwo. Bo widzisz, utknąłem pośrodku niczego autem, a nie mogę dodzwonić się na pomoce drogowe lub podają mi kosmiczny czas czekania przez ostatnie burze. Muszę jak najszybciej dowieźć ojcu materiały na budowę.
igP7jsl.png- Cóż, siedzę z ojcem na warsztacie, ale sądzę, że poradzi sobie beze mnie. Gdzie jesteś?
igP7jsl.png- Trzy godziny drogi od Seaberg...
igP7jsl.png- Uf.
igP7jsl.png- Ta. Naprawdę, nie prosiłbym, gdyby nie to, że wszystko dziś jest przeciwko mnie. Po tej drodze w pobliżu nawet nic nie jeździ. Ale jak nie możesz, to jak najbardziej zrozumiem.
igP7jsl.png- Trzy godziny, mówiłeś? Dojadę w dwie i pół.


igP7jsl.pngGdy tylko Luke zobaczył, jak Pete próbuje przedrzeć się przez grząską leśną drogę z motocyklem, rzucił mu się na pomoc, komicznie przy tym ślizgając. Wprawdzie Peter wcale nie potrzebował dodatkowej pary rąk, ale jeśli miał do wyboru szarpanie się z maszyną, a deptanie w spokoju boczkiem po mchu, to wolał to drugie. W tym czasie uprzedził Luke'a, że zanim cokolwiek zaczną, muszą podładować akumulator, bo niestety jego ojciec ostatnim razem z niego korzystał i zapomniał to zrobić. Stażysta Emmet wpuścił ich do magazynu, zrobili co mieli i stanęli nad sprzętem ze skrzyżowanymi ramionami.
igP7jsl.png- Wiesz - zaczął Peter, przerywając nieco niezręczną ciszę bezradności - tu niedaleko jest ładne jezioro. Kiedyś jeździłem z ojcem w te okolice. Może się przejdziemy, zanim się naładuje? To całkiem niedaleko.
igP7jsl.png- Nie będzie ci zimno? - Luke wskazał palcem jego dżinsową kurtkę, a potem pociągnął za poły swojej sportowej. - Moja ma puch, a już zaczynałem marznąć. Nie chciałbym, żebyś się jeszcze rozchorował.
igP7jsl.pngPete zdusił uśmiech cisnący mu się na usta. Zamiast tego skinął głową na kolegę i wyszedł na zewnątrz. Orientował się mniej więcej w jakim znajdowali się miejscu. Powinien doprowadzić ich do jeziora bez zbędnego błądzenia.
igP7jsl.png- Wbrew pozorom to ciepła kurtka, ma ocieplenie od środka. Ale dziękuję za troskę. - Szturchnął go ramieniem, na co Luke'a ręka zaraz powędrowała na kark w geście zakłopotania.
igP7jsl.pngSłońce wisiało wysoko na niebie, choć nie dało się go dostrzec w tym momencie; nad nimi, jak okiem sięgnąć, rozpościerała się szara pościel chmur, spowijająca wszystko w przydymionym świetle. Ich buty wydobywały z ziemi mokre dźwięki, dopóki nie weszli głębiej między drzewa i zastąpiły je miękkie szelesty i ciche trzaski poszycia. Ostry wiatr przeczesujący leśne korony próbował wepchnąć się we wszystkie niechronione szczeliny między ubraniami a ciałem. Obaj wcisnęli dłonie głęboko w kieszenie, ale prędko je wycofali po paru poślizgnięciach na zamszonych kłodach i splątanych gałęziach. Las pachniał mokrą glebą, żywicą i gnijącymi liśćmi. Peter prowadził Luke'a w skupieniu i z pewnością, jakiej Luke zupełnie teraz nie odczuwał. Potrafił odnaleźć się na boisku, ale nie na obcym terenie. Postanowił jednak sobie w duchu, by odstawić na bok zmartwienia i zaufać chłopakowi w przetartych, zaplamionych czernią spodniach. Nie znał go jeszcze dobrze, ale w ich przelotnych spotkaniach panowała specyficzna swoboda, dzięki której czuł, że oddychał pełną piersią. I mógłby spróbować go teraz wypytać o rodzinę, przyjaciół, zainteresowania czy marzenia, w głowie tłukło mu się tego wiele... Wolał natomiast nie mącić tego misternego spokoju jaki wisiał w powietrzu ani skupienia nad krokami i równymi oddechami. Czuł się nawet nie tak, jakby czas zwolnił, ale jak gdyby weszli na teren poza czasem, życie toczyło się poza granicą lasu, a tu byli tylko oni, kąsający wiatr i sporadyczny trzask gałązek pod stopami.
igP7jsl.png- Widać już jezioro. - Peter odwrócił się do niego. Jego twarz rozświetlała ekscytacja, choć przecież to tylko prześwity wody pomiędzy konarami.
igP7jsl.pngLuke posłał mu uśmiech. Nie ten z rodzaju grzecznościowych, gdy ktoś się rozgadał, a ty nie masz serca przerwać lub kiedy słuchasz wywodu na temat czyjegoś ulubionego zespołu i starasz się sprawiać wrażenie zainteresowanego. Był to uśmiech nie do końca kontrolowany, wywołany nieco z zaskoczenia tą iskierką radości drugiej osoby, a jednocześnie zadowolony, bo w końcu ujrzy cel tej małej wycieczki.
igP7jsl.pngIm więcej widzieli pomiędzy drzewami, tym bardziej wiatr przepędzał chmury i słońce gładziło ciepłymi promieniami kolorowe korony i błyskało refleksami na falach jeziora. Wreszcie stanęli na skraju skarpy i Luke aż wziął głębszy oddech, jakby mógł w ten sposób wchłonąć ten widok do płuc, krwi i zapisać go wyraźnie w pamięci mózgu. Odruchowo dotknął ramienia Petera, wzrokiem przeczesując położone w dolinie jezioro - czerwone, złociste i pomarańczowe liście drzew wraz z ciemną zielenią iglaków tworzyły barwną ramę. Słyszał ich szelest i śpiewy ptaków. Jakimś dziwnym sposobem to całe piękno scenerii szarpnęło strunę w jego sercu, rozlewając w nim smutek.
igP7jsl.pngPeter poklepał go po dłoni.
igP7jsl.png- Chodź, siądziemy sobie tam niżej.
igP7jsl.png"Tam niżej" to był nieosłonięty piaszczysty kawałek ziemi. Słońce wygrało z chmurami i grzało ich na tyle, by mogli zdjąć kurtki i usiąść na nich, by nie ciągnęło im od zimnej gleby. Pete wiercił się długo, szukając wygodnej pozycji, aż wreszcie usiadł po turecku, stykając się z nim kolanem. Luke czuł, że napinają mu się mięśnie.
igP7jsl.png- Chyba często tu przyjeżdżaliście, skoro potrafiłeś rozpoznać tak łatwo teren? - zapytał prędko, próbując odegnać pytające myśli o tym, dlaczego ta bliskość go peszy.
igP7jsl.png- Dosyć często. Lubimy z tatą spacerować, zwłaszcza po bardziej górzystych terenach. Czasem robiliśmy kilkudniowe wycieczki. Wiesz, ognisko, termosy, namioty. - Pete opowiadał mu o tym wszystkim z uśmiechem. - Jak byłem mały to próbował w ten sposób wypełnić brak mamy. Czuł, że musi starać się podwójnie. - Wzruszył ramionami. - Powiedział mi o tym oczywiście dopiero później, wtedy nie wiedziałem. Po prostu cieszyłem się, że spędzamy razem fajnie czas, a później stało się to naszą tradycją.
igP7jsl.png- Dalej jeździcie na wycieczki?
igP7jsl.png- Tak. Możemy też sobie teraz na więcej pozwolić w porównaniu do tego, jak byłem dzieciakiem. Chociaż - roześmiał się nagle - jednocześnie łatwiej się kłócimy, bo trochę więcej wiem i już tak łatwo nie robię wszystkiego, co mi mówi. Bardzo go to frustruje.
igP7jsl.pngLuke parsknął.
igP7jsl.png- Mojemu ojcu nic nie da się powiedzieć. Jest przekonany, że na każdy temat wie wszystko najlepiej.
igP7jsl.png- Cóż, na pewno potrafi być bardzo onieśmielający - przyznał Peter, zerkając na niego kątem oka. - Prawie zapomniałem, jak się nazywam, kiedy się do mnie odezwał.
igP7jsl.pngLuke ukrył twarz w dłoniach i położył się na ziemi. Krew napłynęła mu do policzków.
igP7jsl.png- Przepraszam cię bardzo za tamto. Jego zachowanie to jeden z powodów, dlaczego nie przyprowadzam znajomych, kiedy jest na miejscu.
igP7jsl.png- Daj spokój, miałbym się obrazić na ciebie za coś, co powiedział twój ojciec? - Peter poklepał go w nogę, a gdy napotkał jego wzrok, wyciągnął do niego rękę i postawił z powrotem do pozycji siedzącej. - Czy był najbardziej uprzejmym mężczyzną, jakiego spotkałem? Raczej plasuje się na dole tej listy, ale to ty z nim na co dzień mieszkasz, mi tamten tekst wleciał jednym uchem a drugim wyleciał i więcej o tym nie myślałem. W zamian zadam ci osobiste pytanie. Gotowy?
igP7jsl.png- Nie? - Luke jeszcze trawił co Peter do niego powiedział. Jego bezpośredniość i szczerość nieco zbijała go z tropu. - Ale pytaj.
igP7jsl.png- Czemu skłamałeś o babeczkach?
igP7jsl.pngSpojrzał na niego zaskoczony. Widział po jego minie, że mógłby coś jeszcze dodać, wyjaśnić, dopytać, ale wiedział też, że Pete tak samo widział po nim świadomość intencji w tym jednym pytaniu. Chwycił kamyk leżący opodal i zaczął go podrzucać. Ruch i cichy plask spadającego odłamka skały na dłoń pozwalały mu lepiej zebrać myśli.
igP7jsl.png- Mój ojciec uważa, że gotowanie jest poniżej godności naszego statusu i płci. Ma dla mnie tą wymarzoną karierę sportowca i razem z matką uwielbiają chwalić się moimi sukcesami. Kiedy nie wypełniam czasu obowiązkami wtedy, gdy według niego powinienem, zaczyna się rozkręcać, jak zresztą słyszałeś.
igP7jsl.png- Łał. To brzmi paskudnie seksistowsko. - Widząc zaskoczoną minę Luke'a, spuścił nagle wzrok. - Sorry.
igP7jsl.png- Nie, nie, po prostu... Nikt tego nigdy nie nazwał po imieniu, ale masz rację. Choć ciężko to przełknąć. Chciałbym móc opowiadać o rodzinnych wycieczkach, ale... - Luke spojrzał na jezioro, biorąc głębszy oddech. - Nasze wycieczki były do resortów i SPA, gdzie albo bawiłem się z kuzynką albo szukałem innych dzieciaków, podczas gdy rodzice odpoczywali. Zawsze męczyłem ojca, by zabrał mnie na budowę ze sobą, ale powtarzał, że to nie miejsce dla dzieci, a on nie ma czasu mnie pilnować. Jak już byłem starszy i pozwolił mi jechać, to nie znalazłem tam nic ciekawego, a on nawet nie próbował mi opowiedzieć, co tam się działo, bo miał za dużo na głowie. - Rzucił kamyk daleko przed siebie. Nie usłyszeli, gdzie ani kiedy spadł. - Nie mam takich wspomnień. Przynajmniej nie z nimi. - Spojrzał na zegarek i wstał, otrzepując spodnie. - Powinniśmy wracać.
igP7jsl.pngAtmosfera w drodze powrotnej zupełnie zmieniła wydźwięk. Luke'owi zrobiło się ciężej na sercu i tonął w swoich myślach - dopóki Peter go nie zagadnął:
igP7jsl.png- To ten obiecany obiad... - Musiał przyspieszyć, żeby zrównać z nim krok. - Może przygotujesz go u mnie?
igP7jsl.pngLuke nie wiedział, dlaczego to proste pytanie wypowiedziane lekkim tonem sprawiło, że myśli mu się rozplątały i mógł znów się szczerze uśmiechnąć, ale na samą myśl przygotowania dla kogoś posiłku - w spokoju - przepełniła go radość.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#3 2022-10-01 22:10:53

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 105.0.0.0

Odp: Nobody here (but us)

edd2de7e5ff4db60ff57660cafd47eab.jpg
III DINNER
downbad

igP7jsl.png- Czy ja dobrze słyszę, że Lucky jest u nas?
igP7jsl.pngPeter siedział w kuchni z telefonem w ręku i tatą na głośnomówiącym w jednej ręce, a w drugiej z długopisem, co jakiś czas zapisując rzeczy, o które prosił go szef-rodziciel. Na zadane pytanie wywrócił oczami i wyciągnął dłoń z komórką w stronę Luke'a. Ten odstawił szpatułkę na brzegu patelni i nachylił do mikrofonu.
igP7jsl.png- Dzień dobry, Gregory! - przywitał się wesoło.
igP7jsl.png- No dzień dobry! - Gregory również brzmiał na całego w skowronkach. - Dawno już się nie widzieliśmy. Przygotowujesz znów coś dobrego?
igP7jsl.png- Tak, próbuję wymyślić swoją wersję zimowej tarty.
igP7jsl.png- Na samą myśl mi ślinka cieknie. Mój syn to ma z tobą dobrze!
igP7jsl.png- Myślę, że doskonale wiedział, z kim się zaprzyjaźniał. - Luke zerknął na niego, szczerząc zęby. - To na pewno nie był przypadek.
igP7jsl.png- Na pewno nie! - przyznał Gregory. - Ale wcale mu się nie dziwię. Ja go swoim gotowaniem nigdy nie rozpieszczałem. Mam nadzieję, że chociaż ci pomaga w przygotowaniach?
igP7jsl.pngPeter parsknął z oburzeniem.
igP7jsl.png- Pomagałbym, gdybyś pofatygował się samemu po kartkę i długopis!
igP7jsl.png- Wiesz, że tutaj papiery zbyt łatwo giną - tłumaczył się przekornie Gregory.
igP7jsl.png- Papiery nie giną, tylko je gubisz - westchnął Pete. - Dobrze, już skończcie sobie słodzić i mów, co tam jeszcze mamy zamówić.
igP7jsl.png- Odstawię tobie kawałek, Gregory! - obiecał Luke, wracając do skwierczącej patelni.
igP7jsl.png- Czy mogę go już adoptować?


igP7jsl.pngOstatecznie Gregory wrzucił szósty bieg w pracy, zwolnił się nieco wcześniej - przywilej przysługujący mu jako właścicielowi firmy - i przybył na obiad, gdy ledwo został wyciągnięty z piekarnika. Pomógł im nakryć, barwne świąteczne dekoracje odstawił na komodę, a potem uchachany czekał na najlepsze. Jak zawsze nie szczędził też Luke'owi komplementów. Pete lubił patrzeć, jak Luke się wtedy cieszył - jednocześnie zawstydzony i dumny, chylił ramiona, ale na ustach zawsze grał mu niepohamowany uśmiech.
igP7jsl.png- A jak poszedł wam tamten wolontariat z dzieciakami? - zagadnął Gregory.
igP7jsl.pngChłopcy spojrzeli po sobie i roześmiali się jednocześnie.
igP7jsl.png- Dzieci na pewno bawiły się świetnie - odparł Peter, ocierając łzę z kącika oczu.
igP7jsl.png- Dzieci tak - zgodził się Luke, krzyżując wzrok z przyjacielem. - Bo to było tak...


III-I KIDS

igP7jsl.png- Ta impreza ssie.
igP7jsl.pngPeter stanął obok Luke'a i oparł się o niego ramieniem. Z całej jego postawy i miny emanowało niezadowolenie. Wzrokiem przeczesywał halę, gdzie z jednej strony kilkoro studentów dawało sobie wejść dzieciom na głowy, z drugiej latali za nimi jak samochody w Need for Speed, starając się zapanować nad bałaganem, a z trzeciej widzieli bardzo nieudolne próby stworzenia zabawnej gry. Wyglądało to co najmniej żałośnie i Luke nie mógł się z nim nie zgodzić.
igP7jsl.png- Lepiej uważaj na słowa - ostrzegł go. - Rozejdą się zaraz echem.
igP7jsl.png- Trzeba coś z tym zrobić.
igP7jsl.pngLuke kiwał głową w aprobacie, myśląc intensywnie. Mógłby się teraz pochwalić słownie, że w sumie to był mistrzem - nie, królem - wymyślania zabaw. Nigdy się z kuzynką nie nudzili, a przecież jeździli w nudne miejsca. Po co jednak reklamować się chwilę przed występem? Lepiej od razu pokazać na co go stać. W głowie formował mu się już plan. Widział stoliki z farbami do twarzy, bańki mydlane, kulę dyskotekową w kącie, której nikt nie powiesił, bo bali się wejść na wysoką drabinę. Widział bezużyteczne obrusy i koce i dziesiątki krzeseł pod ścianami. Sala wymagała przemeblowania. A on prędko stworzył tam istny park rozrywki.
igP7jsl.pngPeter przysiadł sobie na podłodze i patrzył. Widział pląsającego na parkiecie bezwstydnie chłopaka. W każdym podskoku żarzyła się dziecięca radość. Blond włosy, zazwyczaj starannie ułożone, latały na wszystkie strony. Wydawał się w tym momencie wolny, jakby robienie z siebie głupka przed grupką dzieci było spełnieniem jego marzeń, a przynajmniej tych na weekendowe popołudnie. Pete zdążył go już nieco poznać, a nadal potrafił czymś go zaskoczyć. To, jak zawsze znajdował czas by pomóc znajomym, chociaż miał ich na pęczki - manewrował wtedy swoi czasem, by się dostosować. To, ile potrafił zastanawiać się nad wzorem urodzinowych skarpetek dla przyjaciela, by mieć pewność, że mu się spodobają. To, że jeśli nie potrafił wesprzeć słowem, wystarczyło poklepanie po plecach, uścisk ramienia, przytulenie, a człowiek zaraz czuł się pewniej. Jego zamiłowanie do filmów animowanych, szeroka wiedza o różnych dziedzinach sportu, smykałka do psucia i zrzucania rzeczy (dostał zakaz wstępu do warsztatu). Najdrobniejsze rzeczy sprawiające mu radość, jak kopanie kasztanów na ziemi, ugotowanie idealnego makaronu, włączenie telewizji dokładnie wtedy, gdy zaczyna się ten jeden serial na żywo. To były te rozczulające rzeczy, momenty wywołujące i na Petera twarzy uśmiech, ale poznał go też od innej strony. Tej, która przyjmuje ciosy, ale ich nie oddaje. Tej, co kurczy się w sobie i kuli po przekroczeniu progu własnego domu, tak jak psy się kulą na każdy gwałtowny ruch opresyjnego właściciela. Spuszczającej wzrok podczas kłótni, uśmiechającej się mimo złości. Dostającej wypieków na twarzy od komplementów i płaczącej rzewnie na filmach poruszających relację syna z ojcem. Pete nie zawsze go wtedy rozumiał. On sam, jak mu się wydawało, nieźle poradził sobie z odtrąceniem przez matkę i nie wpływało to na jego codzienność. Nie miewał problemów z odcinaniem się od ludzi działających mu na nerwy, ani z wygarnianiem im prawdy.
igP7jsl.pngWidział przed sobą kogoś wspaniałego, kto nie potrafił siebie pokochać i w jakiś dziwny, pokrętny sposób sprawiało mu to przykrość.
igP7jsl.pngDzieciaki podrygiwały już, ale nadal wstydziły się dołączyć. Luke rzucił im trzymane patyczki z obręczami i odwrócił się do Petera. To nie mogło zwiastować nic dobrego. I faktycznie - udając, że macha lasso i nim zarzuca, próbował wyciągnąć Pete'a na parkiet.
igP7jsl.pngPete by poszedł choćby tylko, by ukrócić ten widok. Udał, że został związany i kicając na dwóch nogach dołączył do Luke'a. Zaskoczył go tym chyba, ale ucieszył się. Wciąż zapominał, że za bezpośredniością i ostrym językiem Petera stała również bezwstydność. Bawili się we dwóch na parkiecie, robiąc z siebie idiotów, dopóki dzieci nie poczuły się na tyle swobodnie, by do nich dołączyć, a wkrótce potem i reszta wolontariuszy. Kula rzucała kolorowe refleksy dookoła, w powietrzu fruwały bańki, wszyscy skakali, ale to ich dwójka królowała tańcem interpretacyjnym i robiono im pośrodku wciąż miejsce.
igP7jsl.pngPo paru utworach Peter poczuł, że musi zejść, nim jego serce zejdzie na zawał. Nachylił się nad stolikiem z napojami, by nalać sobie wody i zaraz usłyszał za sobą tekst:
igP7jsl.png- Już padasz?
igP7jsl.png- Żartujesz sobie? - Odwrócił się do Luke'a. - Nie wszyscy robią codziennie rano 10 kilometrów biegiem - prychnął, sięgając po rękę kolegi. Przyłożył jego dłoń do swojej piersi tam, gdzie mięsień pompował szalenie krew do całego ciała. - Czujesz?
igP7jsl.pngLuke nie odpowiedział. Był lekko zaczerwieniony na twarzy z wysiłku, włosy sterczały mu we wszystkich kierunkach świata, ale poza tym nie zmęczył się na pewno tak jak Pete, który ledwo oddychał. Nie odpowiedział mu jednak na pytanie, patrzył tylko na niego dziwnie. Jego palec wskazujący przesunął się w tę i z powrotem, nie pomagając zupełnie na palpitacje Huntera. Wyglądał, jakby walczył z pewną myślą. Chciał o coś zapytać. Peter patrzył na jego usta, którymi ruszał w zamyśleniu. W tle leciała muzyka, ale nie słyszeli jej. Powietrze zrobiło się jakieś gęstsze, trudniej było o oddech. Upomniał się, by nie gapić się, w końcu byli podobnego wzrostu i nie zostanie to niezauważone. Uniósł wzrok, ich spojrzenia się skrzyżowały. Skóra na piersi płonęła mu w kształt męskiej dłoni. Ktoś ich nagle zawołał i O'Brien zrobił się zupełnie czerwony, uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, zabierając rękę. Zacisnął dłoń w pięść i po prostu odwrócił się, poszedł do machającej do nich dziewczyny na drugim końcu hali.


igP7jsl.png- Później powiedzieliśmy dzieciakom, że to one mogą pomalować nasze twarze - zakończył opowieść Luke, pomijając fragment o słuchaniu bicia serca.
igP7jsl.png- Tyle że sami poszliśmy akurat po farby, żeby miały więcej kolorów - dodał Peter, uśmiechając się złośliwie. - Jakoś nie mogliśmy ich długo odszukać.
igP7jsl.png- Gdzieś musiały się zawieruszyć - przyznał tamten ze sztuczną skruchą.
igP7jsl.pngGregory odstawił sztućce na talerz, by sięgnąć po dokładkę. Zmieniając temat, zagaił:
igP7jsl.png- Muszę przyznać, Luke, że twoja przyjaźń z Peterem to miód na moje serce. Wszyscy jego znajomi to cyniczne pyskacze.
igP7jsl.png- Hej! - zaprotestował Pete i otwierał już usta, by kontynuować protest, ale musiało mu zabraknąć argumentów, bo zamiast tego wrócił do jedzenia tarty. - Wszyscy się z jakiegoś powodu dziwią - burknął obrażony pomiędzy kęsami.


III-II FRIENDS & FAMILY
i really want to stay at your house

igP7jsl.png- Tak tylko mówię, że to dziwne. - Wendy przetarła chusteczką zakrwawione przedramię faceta, który zgonował na fotelu. Poprawiła chwyt na maszynce do tatuowania i kontynuowała: - Zazwyczaj jęczysz, że takie dzieciaki są rozpuszczone, głupie albo mają dziwne priorytety.
igP7jsl.png- Możesz nie mówić "dzieciaki"? Jesteś dwa lata starsza - zauważył Peter, obracając się na fotelu i wyglądając przez okno studia. - Zawsze są jakieś wyjątki od reguły, nie?
igP7jsl.png- Oczywiście, a z O'Briena jest wyjątkowy wyjątek.
igP7jsl.pngŚmiała mu się w twarz, nie unosząc nawet kącików ust. Wendy miała taką supermoc. Doskonale wiedział, co próbowała insynuować, ale przecież nie miała racji. Owszem, uważał Luke'a za przystojnego, dobrze zbudowanego, miłego i zabawnego chłopaka, westchnął sobie nad nim parę razy, jasne. Zauroczenie? Miłość? Bądźmy poważni. Przecież widać po nim, że to totalny heteryk. Te intensywne spojrzenia, muśnięcia dłonią, kładzenie głowy na kolanach to zwykła męska przyjaźń, istniała w końcu i taka, gdzie mężczyźni nie wstydzili się bliskości. Na samo wspomnienie skakało mu ciśnienie, ale to przecież naturalne, nie?
igP7jsl.png- Może jest bi? - wypalił nagle, przysuwając się z powrotem do Wendy.
igP7jsl.pngDziewczyna otaksowała go spojrzeniem znad fioletowej grzywki. Zamiast go wyśmiać - czego się spodziewał - zaczęła się poważnie zastanawiać.
igP7jsl.png- Cóż, byłam z nim w jednym liceum i dziewczyny lubi na pewno. Żadnych plotek nie było. Spróbuj go po prostu postawić w jakiejś jednoznacznej sytuacji - zaproponowała z dobrą chęcią.
igP7jsl.png- Na przykład wyskoczyć przed nim nago?
igP7jsl.png- To chyba nie zrobi na nim wrażenia - zakpiła Wendy.
igP7jsl.png- Masz szczęście, że trzymasz igłę w ręce - odpowiedział jej groźnym tonem.
igP7jsl.pngNa słowo "igła" facet na fotelu jęknął i zwiotczał. Wdychając, Wendy poklepała go po twarzy, a nie otrzymując żadnej reakcji, wyłączyła maszynkę. Pete wodził za nią wzrokiem, jak ściąga rękawiczki i myje ręce, zastanawiając się nad jej radą. Kolorowy neon wiszący nad nią na ścianie rozjaśniał jej loki, tworząc burzliwą aureolę.
igP7jsl.png- Nie chciałbym tracić takiego przyjaciela - wyznał, patrząc na nią błagalnie, jakby to ona mogła rozwiązać dylemat w jego imieniu.
igP7jsl.png- Pomyśl za to, co mógłbyś zyskać.
igP7jsl.png- Uczucie żenady do końca studiów?
igP7jsl.png- Próbuj dalej.
igP7jsl.png- Triumf połowy studentek?
igP7jsl.png- Nie, to jeszcze nie to.
igP7jsl.png- Grupowe śmieszki drużyny sportowej?
igP7jsl.png- Ach, bingo. Bezcenna sprawa.


igP7jsl.png- Wcale nie spędzamy czasu tylko ze sobą, przecież właśnie jestem z tobą.
igP7jsl.pngLuke nie musiał już krzyczeć do Lilian, bo wyszli na dziedziniec pełniący rolę palarni. Nie znosił smrodu tytoniu i elektrycznych pierdów, ale wychodzenie do klubu nierozłącznie wiązało się z przebywaniem w takich miejscach, więc jak to zwykle robił - brał płytsze oddechy.
igP7jsl.png- Prawie trzy tygodnie musiałam cię wyciągać - obruszyła się na te słowa, stopą wydeptując rytm puszczanej muzyki. Ludzie wokół bujali się, ładując energię, zanim zejdą znów do gorącej, zapoconej piwnicy. - Nagle zaczęliście się dogadywać jak najlepsze przyjaciółeczki.
igP7jsl.pngLuke parsknął śmiechem na to stwierdzenie.
igP7jsl.png- Po prostu nadajemy na podobnej fali - wyjaśnił jej tak beztrosko, jak tylko pijany człowiek potrafił. - Ma też bardzo w porządku tatę, lubię tam przychodzić. Wiesz, jacy są moi starzy.
igP7jsl.png- Ja tylko mówię. - Lilian machnęła papierosem, dym zawirował wokół jej dłoni, jakby również się oburzył. - Chłopaki już się śmieją, że Hunter zaraz pomyśli, że próbujesz go wyrwać.
igP7jsl.pngGdyby Luke połknął kamień wielkości pięści, to czułby się dokładnie tak, jak teraz. Skoczyła mu temperatura ciała, na kark wyszedł pot, a nogi pragnęły uciec jak najdalej.
igP7jsl.png- Nie mają lepszych tematów? - próbował powiedzieć to żartobliwym tonem, ale ze średnim skutkiem.
igP7jsl.png- Nie kiedy znikasz od razu po każdym treningu. - Lilian wzruszyła ramionami. - Ale na poważnie, Luke. Uważaj, żebyś nie narobił mu nadziei. To nic przyjemnego - dodała gorzko, gasząc peta obcasem. - Chodźmy.


igP7jsl.png- Nie masz już innych przyjaciół? Nie lubię tego Huntera.
igP7jsl.pngLuke milczał, a całą frustrację wyładowywał na łyżeczce i kubku kawy.
igP7jsl.png- Wygląda, jakby w jego domu nie było wody do mycia.
igP7jsl.png- Gregory! - Matka próbowała przywołać go do porządku, ale jak zwykle bezskutecznie.
igP7jsl.png- Myślisz, że nie widzę, jak rozprasza cię od treningów? Chcesz zaprzepaścić swoją ciężką pracę i szanse przez kogoś takiego?
igP7jsl.png- "Kogoś takiego"? - powtórzył Luke z oburzeniem, nie wiedząc nawet jak zareagować na słowa ojca.
igP7jsl.png- Tak, kogoś niegrzecznego, nie szanującego granic i...
igP7jsl.png- Przestań.
igP7jsl.png- Słucham?
igP7jsl.pngLuke cały się spiął. Uniesienie wzroku dużo go kosztowało, ale jak już skrzyżował spojrzenia z ojcem nie było odwrotu. Jego brwi zmarszczyły się w gniewnym wyrazie, łyżeczka odpadła z brzękiem na blat. Jeśli zaraz nie wytrze z niego resztek kawy, na marmurze zostaną plamy. Miał to w dupie.
igP7jsl.png- Od samego początku to ty byłeś dla niego niemiły i traktowałeś go z góry, jak zresztą większość moich przyjaciół. Nie znasz nawet połowy z nich, bo mi wstyd za twoje zachowanie. Nie będziesz mi dyktował, z kim mam się spotykać. Minęły te czasy.
igP7jsl.pngOdstawił świeżo zaparzoną kawę do zlewu i wyszedł z domu, chwytając jedynie kurtkę z szafy. Wiedział, że jeśli tam zostanie, czekałaby go awantura, na jaką nie miał sił. Teraz niosła go złość, ale wkrótce zostanie z niej tylko żal i rozczarowanie.
igP7jsl.pngChciał zobaczyć się z Petem.


igP7jsl.png- Wiesz, żarty żartami - zagaił ojciec, wycierając talerze ręcznikiem papierowym. Peter rzucił mu pełne dezaprobaty spojrzenie znad brudnych naczyń. Uważał, że do wycierania jest ścierka i Gregory marnował zasoby. - Ale naprawdę cieszę się, że zaprzyjaźniłeś się z Lukiem.
igP7jsl.png- Tak, wiem, mógłbyś go adoptować. Może się zamienię z nim miejscami po prostu? - burknął Pete, walcząc z zaschniętą jajecznicą na patelni.
igP7jsl.png- O nie, miałbym się pozbyć twojego ciętego języka? Kto by mi wtedy dopiekał? - Gregory zachichotał, rozwiewając nieco frustrację syna. - Widzę, że jesteś z nim weselszy i bardziej zrelaksowany. Mam wrażenie, że macie dobry wpływ na siebie, a to ważna rzecz, by ciągnąć ludzi wzwyż.
igP7jsl.pngPete zerknął na niego przymrużonymi oczyma.
igP7jsl.png- Mam wrażenie, że dokądś zmierzasz z tą rozmową.
igP7jsl.png- Tak tylko mówię, że nie przeszkadzałoby mi, gdyby dołączył do naszej rodziny.
igP7jsl.pngPeterowi chwilę zajęło, nim zrozumiał, co miał na myśli.
igP7jsl.png- O mój Boże! - zawołał z kompletnym zażenowaniem, czym prędzej odkładając gąbkę i sięgając po ręcznik do rąk. - Nie wierzę, że to właśnie powiedziałeś.
igP7jsl.png- No co?! - Gregory rozłożył ręce w geście poddania, ale na jego ustach grało tylko i wyłącznie rozbawienie.
igP7jsl.png- Idę stąd.
igP7jsl.png- To już ojciec nie może dać swojego błogosławieństwa?!
igP7jsl.png- Błagam cię, skończ! - krzyknął Pete z górnego piętra.


III-III YOU BIT ME
for my hand

igP7jsl.pngPrzyjechali na imprezę w stodółce razem, choć nie sami i dość szybko rozeszli się w swoje towarzystwo. Przyjaciele Petera stali na zewnątrz na trawie, w miejscu gdzie mogli wyrzucać palone papierosy i nie martwić się, że suche siano zajmie się ogniem od żaru. Koledzy Luke'a rozstawili beer ponga i nie omieszkali pożartować sobie z ich dwójki. Przyjaciele Luke'a krzątali się wszędzie - byli w boksach, snując najnowsze ploteczki, w kącie przy wejściu, w pobliżu stołu z jedzeniem, nad którym najwyraźniej sprawowali pieczę, na "parkiecie" czyli pośrodku budynku, to kręcąc nogą, to nagabując DJ'a o zmianę utworu na "lepszy". Podczas gdy Pete łaził i szukał wolnego pieńka, by usiąść na dworze, Luke manewrował pomiędzy ludźmi, to pijąc, to rozmawiając, to jedząc, to tańcząc. Był w dobrym humorze, głupie żarty ani pytania nie mogły go dziś wyprowadzić z równowagi. Jedynie zmęczył się dość szybko - ostatnio zapraszano go na tyle imprez, każdy chciał z nim pogadać, jakby nie widzieli się lata, a on miał na końcu języka dowcip, który zrozumiałby tylko Pete.
igP7jsl.pngStodółka miała piętro, na pół jej powierzchni. Prowadziła na nie solidna, drewniana drabina. Zalegały tam kolejne bele siana i w zasadzie nie znajdowało się tam nic wyjątkowego, ale było ciemniej, kwadratowe okienko wychodziło na tę część okolicy, gdzie nikt nie chodził, więc czasem jakaś parka szła się tam migdalić.
igP7jsl.pngLuke wlazł tam z nadzieją, że nikogo nie zastanie. Nie dlatego, że sam chciał tam posiedzieć, ale musiał tamtędy przejść i wolałby nie zostać świadkiem czyichś zbliżeń. Dyskretnie wyjrzał zza podestu. Uznając teren za czysty, wskoczył tam zgrabnie, podszedł do okna i tyciego balkoniku, a potem chwycił się krawędzi dachu i podciągnął, zwinnie zdobywając szczyt stodółki. Parę kroków naprzód i...
igP7jsl.png- Ach, cholera!
igP7jsl.pngCoś miękkiego pod jego butem i okrzyk bólu. Noc była niemal bezksiężycowa, więc potrzebował chwili, by dostrzec cokolwiek w ciemności. Tymczasem osoba podniosła się do pozycji siedzącej i odwróciła głowę w jego stronę, masując dłoń.
igP7jsl.png- Luke?
igP7jsl.png- Pete?
igP7jsl.png- Zdeptałeś mi dłoń, gorylu jeden - wypalił z wyrzutem, choć w głosie rozbrzmiewały nuty zadowolenia.
igP7jsl.png- Przepraszam! - Luke klęknął przy nim natychmiast i wziął poszkodowaną dłoń we własne, nieco szorstkie i pełne odcisków od ćwiczeń. - Nic ci nie zrobiłem?
igP7jsl.png- Nie, tylko pewnie kolejne siniaki - odparł Peter tonem sugerującym, że mógłby się obrazić, ale rzuci zajście w niepamięć. Nie zabierał dłoni. - Chodź, połóż się. Właśnie próbowałem wyszukać konstelacje, jakie znam.
igP7jsl.pngLuke posłusznie ułożył się obok niego. Leżeli ramię w ramię na dachu. Wzrok przyzwyczaił się do ciemności, więc kiedy Pete wskazał palcem miejsce na granatowym niebie, Luke mógł zobaczyć drobną bliznę na kostce i piegi rozsiane po wierzchu jego zdeptanej dłoni.
igP7jsl.png- Tutaj mamy Wielki Wóz - oznajmił tonem speca, dokładnie tym samym, jakim rozmawiał z klientami ojca z warsztatu.
igP7jsl.png- Tyle to nawet ja wiem. - Luke zerknął na niego kątem oka, skupiając się na tym, by nie zdradzić się ruchem głowy. Pete przygryzał wargę i mrużył oczy, starając się dostrzec w górze to, co inni dawno już opisali.
igP7jsl.png- Ta czerwona kropka to Mars. - Przesunął palcem, wskazując na wątłe światełko. Równie dobrze mogła to być satelita. Obaj wlepili w nią wzrok, próbując oszacować, czy się przemieści.
igP7jsl.png- Wielki Wóz to jedyny gwiazdozbiór jaki znasz, prawda?
igP7jsl.png- Jest taka możliwość - przyznał. - Ale ty zawsze możesz mnie olśnić.
igP7jsl.pngLuke roześmiał się krótko.
igP7jsl.png- Obawiam się, że nie mam większej wiedzy w tym zakresie.
igP7jsl.png- Wielka szkoda. - Pete westchnął, szczerze rozczarowany.
igP7jsl.png- Ale zawsze możemy stworzyć własne, nie? - Luke wycelował palcem gdzieś nad nimi. - Na przykład jak spojrzysz tutaj, tych kilka gwiazd może stworzyć węża.
igP7jsl.png- Równie dobrze to może być patyczak. Albo ważka, jak dodasz te i te. - Peter zamachał swoim palcem. - A tutaj taka trochę świnka, co?
igP7jsl.png- Świnka? Błagam, od razu widać, że co najwyżej morska.
igP7jsl.pngPete uniósł się na łokciu i z oburzeniem odpowiedział:
igP7jsl.png- Morska? Gdzie ty masz oczy?
igP7jsl.pngLuke poszedł w jego ślady i nagle na jego twarz wypłynął zaczepny uśmiech. Wyciągnął rękę do kieszonki kurtki Petera, gdzie zawsze trzyma długopis i nie zawodząc się w tym względzie, pochwycił przyrząd.
igP7jsl.png- Wiesz, możemy stworzyć te konstelacje w jeszcze jeden sposób. Zaufasz mi?
igP7jsl.pngPeter patrzył bardzo nieufnie na niego i długopis trzymany w ręku. Jednocześnie widząc ekscytację w jego oczach, nie potrafił odmówić. Przewidywał, dokąd to zmierza, ale Luke kiedy chciał, potrafił być jak golden retriever. W dodatku szczeniak. Mógł wyobrazić sobie merdający z tyłu ogonek.
igP7jsl.png- Niech będzie - poddał się. Położył się znów i czekał. Luke nachylił się nad jego twarzą i zbliżył długopis. Na policzku poczuł chłodną wilgoć tuszu. - Jak namalujesz mi chuja, to przedziurawię ci opony - ostrzegł, choć brakowało siły w tej groźbie. Czuł wodę kolońską Luke'a i ciepłe powiewy jego oddechu na swojej szyi. Puls mu przyspieszył. Nie patrzył mu już w oczy. - A rewanż wchodzi w grę? - pytając, lekko obrócił głowę, a wtedy Luke syknął.
igP7jsl.png- Popsułeś moją koncepcję - oburzył się, chwytając nagle twarz Petera w dłoń i kciukiem próbując zmazać nadprogramową kreskę. Pocierał, a z każdą sekundą rosła jego frustracja, bo najwyraźniej tarł bezskutecznie.
igP7jsl.png- Chcesz mi zetrzeć skórę? Połamanie dłoni to za mało na dziś? - droczył się z nim Pete, ale nagle zamilknął.
igP7jsl.pngLuke patrzył na niego tak, jak patrzył wtedy na imprezie charytatywnej, tylko zabrakło tym razem znaku zapytania. Postawił sobie kropkę, a Peter nie umiał uciec od niego wzrokiem. Zalała go fala gorąca, rozlewając się od karku; żołądek się ścisnął. Przypomniał sobie, jak trzymał wtedy jego dłoń na swojej piersi. Teraz znalazła się ona na twarzy, a kciuk Luke'a delikatnie głaskał jego policzek, aż przeszły go od tego ciarki. Powędrował nim aż do kącika ust, a później na wargi, rozchylając je delikatnie.
igP7jsl.png- Luke...? - wydusił cicho, chwytając jego dłoń. Nagle się wystraszył, że powinien to zatrzymać, wstać, odejść jak najprędzej, ale każda komórka jego ciała krzyczała teraz, by został. Pytanie zatrzymało ich pomiędzy.
igP7jsl.pngLuke był cały czerwony na twarzy i choć głos drżał mu ze strachu i niepewności, jego postawa była zdecydowana.
igP7jsl.png- Chcę cię pocałować, Pete - wyznał cicho, opierając się na łokciu. Leżał teraz na wskroś Petera, wywołując lekki nacisk na jego ciało. - Od dłuższego czasu. Mogę?
igP7jsl.pngPeter spotykał się wcześniej z dwoma chłopakami. Obaj po czasie zaczęli działać mu na nerwy, co doprowadziło do zerwania. Nie to, żeby się teraz martwił, że będzie tak z Lukiem. Wręcz przeciwnie - w głowie myśli plątały mu się jak szuflada pełna ładowarek i przedłużaczy, nie potrafił żadnej pochwycić na tyle długo, by jej się przyjrzeć, a co najgorsze - nie wiedział co robić ani mówić. Samo mu się wymsknęło, by zagrać na czasie - "co masz na myśli? Nie rozumiem, wytłumacz mi proszę". Nigdy wcześniej tego nie doświadczył.
igP7jsl.pngNie sądził, że to możliwe, ale Luke poczerwieniał jeszcze bardziej. Poddając się, opuścił głowę, kładąc się całym ciężarem na nim, przyprawiając go o problemy z oddychaniem.
igP7jsl.png- Co mam ci wytłumaczyć? - wydukał. Pete czuł każdy ruch jego ust i szczęki na swojej piersi. - Cała moja odwaga poszła na tamto pytanie, co mam ci powiedzieć? - Nie otrzymując odpowiedzi, kontynuował: - Miałem dziewczyny, byłem w związkach, mam wielu przyjaciół... I czuję, że chciałbym mieć z tobą więcej niż przyjaźń. Czy to wystarczy?
igP7jsl.pngByć może zasnął. Leżał na tym durnym dachu tyle, że zasnął i to wszystko mu się śniło. Wątpił jednak w wybujałość swojej wyobraźni, ciężar i ciepło drugiego ciała były zbyt realne. To nie alkohol. Nie mylił się co do znaczenia tych wszystkich pokątnych spojrzeń, przelotnych dotyków i uścisków o sekundę za długich. Wziął głęboki oddech, wyciągając dłoń i przeczesując palcami miękkie włosy Luke'a. Ten pokręcił w kontrze głową, zakopując się pod jego kurtką. Peter uniósł się, by zmusić go do tego samego i zaraz złapał jego twarz. Pod palcami wyczuwał zaczątek delikatnego zarostu i szalejące tętno.
igP7jsl.png- Więcej niż wystarczy - powiedział jeszcze, nim nachylił się i pocałował go w usta.
igP7jsl.pngPierwsze zaskoczenie prędko minęło i ręka Luke'a szybko powędrowała na plecy Pete'a, przyciągając go blisko siebie. Dużo czasu poświęcił ostatnio na rozważania, czy będzie dziwnie, nie na miejscu, źle, a tymczasem wszystko zdawało się wskoczyć na miejsce jak przy rozwiązaniu skomplikowanej układanki. Miał wrażenie, że czekał na to tak długo, jakby w jego życiu brakowało tylko obecności Petera, by stało się kompletne i niczym nigdy więcej nie będzie musiał się martwić. Miłość wypełniła jego serce po brzegi i przelewała się teraz za krawędzie, rozlewała po ciele, uderzała do głowy. Chciał to wykrzyczeć, ale zamiast tego zacieśnił ucisk, z myślą, że już nigdy nie puści.
igP7jsl.pngWłaśnie zaczynało brakować mu oddechu, gdy któreś z nich wykonało ruch skutkujący utratą równowagi. Padli znów płasko na dach, a Luke syknął z bólu.
igP7jsl.png- Ugryzłeś mnie - oburzył się, palcem dotykając wargi. Krew wydawała się czarna w światłach nocy.
igP7jsl.png- Nie podobało ci się? - odpowiedział Peter zaczepnie, układając twarz w zagłębieniu szyi Luke'a. Przy każdym oddechu uderzał go zapach wody kolońskiej.
igP7jsl.png- Tusz długopisu nie schodzi ci z twarzy - rzekł na to Luke.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#4 2022-11-09 00:43:16

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 107.0.0.0

Odp: Nobody here (but us)

ece9cb3713d8acc4b5e371e38a09d302.jpg
IV DROP & ROLL
minefield

igP7jsl.png- Zamyślony chłopiec siedział w oknie, tęsknym spojrzeniem wyglądając za szybę. Jego serce wyrywało się gdzieś daleko...
igP7jsl.pngPete wywrócił oczami i odwrócił głowę, nim Merry rozkręci się ze swoim teatralnym głosem i szukając jupiterów, zwróci na siebie uwagę całego holu. Przyjaciel wyszczerzył zęby i objął go ramieniem, niemal zrzucając z parapetu tym gwałtownym gestem. Musiał mieć udaną próbę, skoro tak rozpierała go energia, pomyślał Pete. Zamiast dając mu kuksańca jak zwykle, by się odczepił, klepnął go po piersi na powitanie.
igP7jsl.png- Hej, druhu.
igP7jsl.png- Hej, piegusku. Co tam oglądasz?
igP7jsl.pngMerry wyciągnął szyję, analizując co mogłoby przykuwać uwagę. Był ładny, wiosenny dzień, dużo studentów i studentek wylęgła na zewnątrz w poszukiwaniu witaminy D. Na placu dostrzegł niewielkie zbiorowisko. Dwie dziewczyny siedziały z przenośnym głośnikiem i bujały się do rytmu, jednocześnie poklaskując lub nawołując do chłopaka, który tańczył i wykonywał gimnastyczne wygibasy. Merry po chwili rozpoznał znajomego, prowadził zajęcia taneczne dla dzieciaków. Ludzie jednak zebrali się, bo szkolna gwiazda Luke O'Brien próbował naśladować jego ruchy, czasem lepiej czasem gorzej. Nawet kiedy mu nie wychodziło albo wyglądał jak pingwin na lodzie, inni śmiali się z nim, a nie z niego. Merry zazdrościł takim ludziom. Miał inne doświadczenia.
igP7jsl.png- Ach, twoja nowa psiapsi. Parę godzin zajęć to za długa rozłąka? - Merry ułożył usta w smutną podkówkę, ale zaraz tego pożałował, gdy Pete chwycił między palce jego drobny nos i pociągnął w dół. Zasyczał z bólu, wyjękując przeprosiny. Wydął buntowniczo usta po wyswobodzeniu i spojrzał znów przez okno. - Jakoś inaczej dziś wygląda, nie? - zauważył w zamyśleniu, przyglądając się Luke'owi uważniej. Coś było inaczej...
igP7jsl.png- Mhmm - przyznał Pete mruknięciem, wlepiając wzrok w tańczący duet. Parsknął, bo Luke próbował stanąć na głowie i zrobić szpagat, ale zaliczył tylko fikołka, za mało był rozciągnięty.
igP7jsl.png- Strój ma inny, nie? - drążył Merry. Luke zazwyczaj nosi się w luźne ciuchy. Teraz miał na sobie dość opinający dres i długi rękaw dopasowany jak druga skóra w czarnym kolorze. - Taki... opinający. - Merry przybliżył twarz do szyby.
igP7jsl.png- Mhmmm.
igP7jsl.png- Trzeba przyznać, że ładnie eksponuje mu to tyłek. I nawet nie wiedziałem, że jest taki nabity. Chłop ma ładną budowę.
igP7jsl.png- Prawda?
igP7jsl.pngMerry zerknął na Petera i parsknął śmiechem na jego maślane oczy. Wydał z siebie nagły okrzyk i udał, że wyciera rękę o koszulę.
igP7jsl.png- Chłopie, weź, zobacz jak mnie obśliniłeś.
igP7jsl.pngGdyby wzrok mógł zabijać, Merry potrzebowałby co najmniej dziewięciu kocich żyć, by przetrwać swoje docinki do Huntera. By go sobie z powrotem zjednać, stanął na parapecie i zaczął intensywnie machać, próbując zwrócić na siebie uwagę O'Briena. Dopiero gdy przy kolejnej akrobacji chłopak padł na ten pięknie wyeksponowany tyłek, udało mu się zerknąć w górę i dostrzec nadpobudliwego Merry'ego i Petera, który tylko w nieśmiałym geście uniósł dłoń. Luke rozpromienił się jeszcze bardziej, choć nie wydawało się to możliwe, bo wcześniej ewidentnie latał na endorfinach i uśmiechał się szeroko i śmiał, aż dziw, że usta miał w całości. Powiedział kilka słów do towarzyszy, zbił z tancerzem piątkę, a potem zniknął w budynku. Po niedługiej chwili pojawił się zasapany, zaczerwieniony i spocony przed ich dwójką.
igP7jsl.png- Hej, Pete. Cześć, Merry. Jak przygotowania do sztuki?
igP7jsl.pngMerry nie zdawał sobie sprawy, że Luke O'Brien znał jego imię, nie mówiąc o tym, że był na bieżąco z działaniami teatralnymi. Nie przypominał sobie, by chociaż raz rozmawiali. Pewnie rozpoznawał go przez znajomych znajomych. Niemniej, imponujące. Merry nie umiał nadal zapamiętać numeru komórkowego siostry, a szybkie wybieranie nie pomagało, choć numer miała chyba ten sam od urodzenia. Skinął Luke'owi z powagą, a potem uścisnął jego dłoń w okazie szacunku. Luke wydawał się tym nieco zaskoczony i zakłopotany, ale uśmiechnął się tylko przyjaźnie.
igP7jsl.png- Będę miał cię w pamięci, jeśli będziemy potrzebować akrobatów - wypalił Merry z pełną powagą.
igP7jsl.png- Merry... - Pete westchnął, odciągając przyjaciela. Luke zwizualizował się w znak zapytania. - Chce powiedzieć, że był pod wrażeniem twoich- na krótką chwilę urwał, spojrzeli po sobie z Merrym, jednocześnie powstrzymując się przez zerkaniem poniżej linii wzroku O'Briena, który błogo nieświadomy ich wcześniejszej rozmowy niewinnie oparł ciężar ciała na prawej nodze, a rękę na biodrze. Mógłby w ten sposób zostać przeniesiony do sali malarskiej, by robić im za modela. - Twoich ruchów tanecznych - wydusił wreszcie, ignorując chichot Merry'ego.
igP7jsl.pngLuke zaśmiał się z zakłopotania, naturalnie sięgając ręką do karku.
igP7jsl.png- Lillian ostatnio śmiała się ze mnie w klubie, że ciągle robię te same ruchy w tańcu, więc poprosiłem Deana, żeby mnie poduczył czegoś nowego. - Skupił się nagle i próbował odtworzyć luźne dreptanie. - Tylko szybko zamieniło się to w konkurs poz.
igP7jsl.png- Nie bądź taki skromny. - W Peterze zaogniła się iskra droczenia. - Drop i roll zdążyłeś nieźle opanować. - Musiał przygryźć wargę, żeby nie wyszczerzyć zębów jak głupi.
igP7jsl.pngLuke spiekł raka, a Merry machał głową, patrząc to na jednego, to na drugiego. Podskoczył z ekscytacji.
igP7jsl.png- Drop i roll? Chcę to zobaczyć! - zawołał, składając błagalnie dłonie.
igP7jsl.png- Nie zrobię tego bez muzyki - próbował się wymigać Luke, rozglądając się za kimś, kto wybawiłby go z opresji.
igP7jsl.png- Puszczę na telefonie - zaoferował się wspaniałomyślnie Merry, otwierając Spotifaja. - Jaka to ma być muzyka?
igP7jsl.png- Właśnie, Luke, jaka jest do tego muzyka? - podchwycił Pete. - Pewnie coś z sytym beatem.
igP7jsl.pngWzrok Luke'a mówił, że ta akcja się na nim zemści, ale Peter musiał to zobaczyć z bliska. Trzeba było wykorzystać dzień obcisłego dresa. Rozbrzmiała skrzecząca muzyka z telefonowego głośnika.
igP7jsl.png- Proszę.
igP7jsl.pngNa to jedno słowo, spojrzenie i uśmiech Pete wykorzystał cały urok, jaki wydawało mu się, że posiadał. Merry podchwycił onieśmielenie Luke'a, więc by dodać mu otuchy, stanął obok niego, podskakując wesoło. "Będę robił to co ty" - powtórzył parę razy.
igP7jsl.png- Nie wiem, czy zrobię to dobrze, ale szło to tak...
igP7jsl.pngPeter bujał się solidarnie do rytmu, patrząc, jak chłopcy robią użytek ze swoich ud, przykucając, a potem kręcąc biodrami. Merry jak to Merry dawał z siebie 200%, teatralna królewna, ale Pete zupełnie nie zwracał na niego uwagi. Luke śmiał się, że nie umiał tańczyć, ale miał bardzo płynne ruchy. Mięśnie szerokich barków napinały się, kiedy machał rękoma i wypinał klatkę do przodu. Koszulka oblepiała każde zagłębienie w brzuchu i kości bioder. Zakończył szybkim piruetem, a Merry robił dalej swoje. Luke podszedł do Petera - na tyle blisko, że stykali się kolanami. Minę miał groźną, ale Pete nauczył się już rozbrajać jego grę.
igP7jsl.png- Powinieneś częściej się tak ubierać - powiedział, zwalczając chęć zawieszenia się nad nim jak małpa. - Nie wiem, czemu skrywasz taką broń pod oversize'ami.
igP7jsl.pngLuke wytrzymał tylko moment, nim skrył twarz za dłonią. Poczuł się nagle odsłonięty, fizycznie i mentalnie. Chciałby znajdować się gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie mógłby przyciągnąć Petera do siebie.
igP7jsl.png- Ok - mruknął, odwracając się na pięcie i zostawiając go z nadal tańczącym opodal Merry'm.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#5 2023-01-22 00:12:41

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 109.0.0.0

Odp: Nobody here (but us)

a2c15a0c1045362b698482d42632606c.jpg
V SLEEP IT OFF
another place

igP7jsl.png- Hej, Merry?
igP7jsl.pngChłopak napiął się jak struna, gdy Luke dotknął jego ramienia. Przerwał prowadzoną rozmowę i obrócił się na pięcie, patrząc z zaskoczeniem ciemnymi, wydłużonymi oczami na O'Briena.
igP7jsl.png9 dni temu
igP7jsl.pngNie było cię dziś, wagarujesz beze mnie?
igP7jsl.png8 dni temu
igP7jsl.pngChyba była jakaś niezła impreza ;)
igP7jsl.png7 dni temu
igP7jsl.pngKac cię męczy? Daj znać, co z tobą.
igP7jsl.png4 dni temu
igP7jsl.pngCoś się stało?
igP7jsl.png2 dni temu
igP7jsl.pngTrochę zaczynasz mnie martwić. Napisz tylko, czy nic ci nie jest.
igP7jsl.pngDziś 02:47
igP7jsl.pngJeśli zrobiłem coś nie tak, powiedz mi proszę.
igP7jsl.png- Witam blond gwiazdę. - Merry prędko odzyskał rezon i teatralnie odrzucił czarne włosy z czoła. - Co cię do mnie sprowadza?
igP7jsl.pngJuż dawno powinien był to zrobić, ale jeśli miał być przed samym sobą szczery, obawiał się usłyszeć coś w stylu "nie chce z tobą rozmawiać" albo "po tym co zrobiłeś wcale mu się nie dziwię". Odtwarzał ostatnie tygodnie w pamięci wiele razy i nie potrafił dostrzec w ich wspólnym czasie niczego, co mogłoby sprawić, by Peter odciął się od niego, niemniej ziarno niepewności rosło w nim nieubłaganie. Rozważał problemy rodzinne, bo Gregory również nie odbierał od niego telefonu, ale to równie dobrze mógł być okaz solidarności z synem.
igP7jsl.pngDlatego dostrzegając wśród wychodzących studentów jednego z przyjaciół Petera, spontanicznie postanowił go podpytać.
igP7jsl.png- Rozmawiałeś ostatnio z Petem? Od dłuższego czasu mi nie odpowiada...
igP7jsl.pngNie był pewien, czy skierowanie się akurat do Merry'ego to dobry pomysł, ale skoro już się zebrał na odwagę, to nie zamierzał się wycofywać, nawet jeśli jego znajomi z teatru zerkali po sobie i chichotali.
igP7jsl.png- Ach, nie, on czasem tak ma - wyjaśnił Merry uspokajającym tonem, klepiąc go po ramieniu. - Znika. Trzeba dać mu czas. Albo odwiedź go po prostu. - Machnął do ponaglających go towarzyszy. - Sorki, muszę lecieć.
igP7jsl.png"Znika"? Co to w ogóle miało znaczyć? Robi sobie detoks od mediów społecznościowych czy co? Mógłby go uprzedzić. Choćby odpowiedzieć jednym słowem, żeby nie myślał, że wylądował motorem w rowie. Luke kucnął na schodach, ręce splatając na karku. Bolał go żołądek.


igP7jsl.png- Luke! - Brwi Gregory'ego powędrowały do góry, ale zaraz na jego twarzy wymalował się delikatny uśmiech. Nie szeroki, jak zwykle, ale jednak uśmiech. - Nie myślałem, że przyjdziesz. - Otworzył szeroko drzwi. - Wejdź, proszę.
igP7jsl.pngLuke skinął mu w podziękowaniu, przekraczając próg. Prędko zdjął buty i uniósł trzymaną torbę.
igP7jsl.png- Przyniosłem rosół i makaron. Sam zrobiłem. Pomyślałem, że skoro wzięło go jakieś przeziębienie, to zupa dobrze zrobi...
igP7jsl.png- Luke - Gregory wszedł mu w słowo - to bardzo miło z twojej strony, że przyszedłeś, naprawdę.
igP7jsl.pngLuke czuł, jak coś się w nim powoli zapada.
igP7jsl.png- Ale nie wiem, czy Pete będzie chciał się z tobą widzieć. Powiedziałem ci przez telefon, że źle się czuje, bo domyślałem się, że się martwisz, ale zazwyczaj nie przyjmuje gości kiedy-
igP7jsl.png- Panie Hunter - tym razem to Luke mu przerwał. - Przepraszam, ale czy mogę do niego zajrzeć? Najwyżej mnie wyrzuci.
igP7jsl.pngGregory westchnął. Wyglądał na zmęczonego; być może pracował ponad siły. Pete wspominał, że chciał uzbierać na coś pieniądze i się nadwyrężał.
igP7jsl.png- W zasadzie nie jadł jeszcze obiadu, więc możesz spróbować zanieść mu swój rosół. Jeśli będzie dla ciebie opryskliwy, nie bierz tego do siebie.


igP7jsl.pngLuke zapukał, a nie usłyszawszy odpowiedzi, uchylił lekko drzwi. W pokoju było ciemno i duszno. Światło z korytarza padło na biurko i kilka pustych misek i talerzy, rozrzucone ubrania na podłodze i do połowy opróżnione butelki wody. Na łóżku widniało zawiniątko w rozmiarze człowieka, skryte pod warstwami kołdry i koca. Niebieskie światło monitora laptopa padało na czubek kędzierzawej głowy.
igP7jsl.png- Pete? Mogę wejść? Przyniosłem rosół. Jesteś głodny?
igP7jsl.pngNadal zero odpowiedzi. Odłożył miskę z parującą zupą na skrawku niezagraconego blatu, gdzieś pomiędzy stertami naczyń, a magazynami i notesami. Przysiadł - a raczej starał się przysiąść ostrożnie na brzegu łóżka, ale to zaskrzypiało przeraźliwie, jakby oburzone że śmiał się do tego posunąć.
igP7jsl.png- Śpisz?
igP7jsl.pngGłowa poruszyła się i zza krawędzi zawiniątka wyjrzały wąskie, zaspane oczka. Zamrugały parę razy.
igP7jsl.png- Luke?
igP7jsl.png- Hej.
igP7jsl.pngMiał przygotowaną całą litanię. Dekret wyrzutów, frustracji, pytań i niepewności, ale wszystko to teraz ugrzęzło mu w gardle i nie potrafiło znaleźć ujścia.
igP7jsl.png- Możesz zamknąć drzwi? - poprosił Pete cicho.
igP7jsl.pngLuke nie wziął tego za prośbę opuszczenia pokoju, więc zamknął posłusznie drzwi.
igP7jsl.png- Może uchylę okno, co? Trochę tu duszno - zaproponował, starając się utrzymać lekki ton.
igP7jsl.png- Jak chcesz.
igP7jsl.pngTak więc zrobił. Panowała prawie cisza, nie licząc lecącego na laptopie serialu - tak cicho, że nie potrafił zorientować się, co postacie mówiły.
igP7jsl.png- Przyniosłem dla ciebie ciepły rosół, chcesz zjeść?
igP7jsl.png- Nie. Czemu przyszedłeś?
igP7jsl.png- Nie odpowiadałeś mi na wiadomości. Martwiłem się.
igP7jsl.pngUsłyszał irytację w swoim głosie i sam siebie za to zganił. Głowa Petera zakopała się z powrotem pod kołdrę.
igP7jsl.png- Nic się nie stało - wydukał spod warstw pościeli.
igP7jsl.png- Inaczej to wygląda... - Cisza znów się przedłużała. Luke kucnął przy łóżku, opierając się rękami o materac. - Chcesz, żebym poszedł?
igP7jsl.pngPiegowata dłoń wysunęła się z zawiniątka i zacisnęła na jego przedramieniu, delikatnie ciągnąc. Luke westchnął. Swobodnie przeskoczył nad chłopakiem i położył się obok niego. Zarzucił kołdrę na siebie, jednocześnie zaglądając do skrytego pod nią Petera. Ten obrócił się, ale nie spojrzał mu w twarz. Zamiast tego wtulił się w jego tors, mamrotając przeprosiny. Luke objął go mocno. Nie bardzo rozumiał, co się działo, ale ulżyło mu, że nie został wykopany ani odsunięty. Cieszył się, że przez cokolwiek chłopak przechodził, mógł być teraz obok niego.
igP7jsl.png- Chcesz mi opowiedzieć, co się dzieje? - zapytał, gładząc go delikatnie po plecach.
igP7jsl.png- Nie. Chcę tylko, żebyś został ze mną.
igP7jsl.pngLuke ucałował go w czubek głowy.
igP7jsl.png- Zostanę.


igP7jsl.pngObudził go rytmiczny brzęk. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął. Zobaczył przed sobą siedzącego Petera - jadł z miski i patrzył w ekran leżącego przed nim laptopa. Luke położył dłoń na jego kolanie.
igP7jsl.png- Smakuje? - zapytał, przecierając oczy. Chciał zerknąć na zegarek, sprawdzić godzinę, bo w tej ciemni nie dało się oszacować czasu, ale obawiał się, że zostanie to źle odebrane.
igP7jsl.png- Tak.
igP7jsl.pngMusiał się zadowolić tą zdawkową odpowiedzią.
igP7jsl.png- Mogę włączyć jakiś film, jeśli chcesz.
igP7jsl.png- Jasne. - Luke uśmiechnął się do niego. - Na co masz ochotę?
igP7jsl.png- Wybierz cokolwiek.
igP7jsl.pngNie był przyzwyczajony do takiego Petera. Zazwyczaj sobie docinali, przekomarzali się, kłócili o to, który film czy serial był lepszy. Wywoływało to w nim dyskomfort, bo nie wiedział, jak się zachować. Czuł się zagubiony. Chciał porozmawiać, wyjaśnić, poprosić, by wyłożył mu wszystko jasno, ale jednocześnie wiedział, że w tym momencie nic więcej nie wskóra. Niepokój mrowił go pod opuszkami palców i jedyne, co mógł zrobić, to go ignorować.
igP7jsl.png- Chyba że musisz wracać. Pewnie masz rano trening.
igP7jsl.pngJutro była sobota, więc Pete albo pogubił się w dniach albo zapomniał, że Luke ma wolne soboty.
igP7jsl.png- Co powiesz na seans "Władcy Pierścieni"? Możemy zrobić maraton, jutro dzień wolny.
igP7jsl.png- Nie musisz...
igP7jsl.png- Co nie muszę? - Luke zmarszczył brwi. Ich rozmowa przypominała brodzenie w sadzawce z zasłoniętymi oczami.
igP7jsl.png- Zostawać tak długo. - Peter uparcie na niego nie patrzył, tylko w ekran, jeżdżąc w dół i górę wyszukiwarki, nie zatrzymując kursora na żadnym wyniku.
igP7jsl.png- Pewnie, że nie muszę, ale chcę - powiedział więc lekko, układając się do oglądania. - Tylko włącz z napisami.


igP7jsl.pngObudził go nagły trzask drzwi. Otworzył z trudem spuchnięte oczy. Musiał osłonić je przed wpadającym przez okno słońcem. Zadrżał, uświadamiając sobie, że do pokoju wlatywało chłodne powietrze, a on leżał bez okrycia. Prędko zarzucił na siebie kołdrę.
igP7jsl.png- Przepraszam, przeciąg. Obudziłem cię?
igP7jsl.pngPeter miał na sobie dres i luźny bezrękawnik, pełen mokrych plam od wody kapiącej mu z włosów. Luke wyciągnął ku niemu ręce, a kiedy położył się obok, objął go zmarzniętym ciałem. Pozwolił sobie wsunąć dłonie pod jego koszulkę, dotknąć rozgrzanej po prysznicu skóry. Pete syknął, ale nie odsunął się.
igP7jsl.png- Dziś to ja jestem grzejnikiem? - zapytał, kładąc swoją rękę na plecach Luke'a.
igP7jsl.png- Jak mogłeś zostawić mnie bez kołdry z otwartym oknem? - wymruczał mu zachrypniętym jeszcze głosem w pierś. Mięśnie chłopaka napinały się pod jego palcami.
igP7jsl.png- Przykryłem cię, musiałeś ją z siebie zrzucić.
igP7jsl.pngPete pachniał mydłem i "orientalnym", ciężkim szamponem. Chciał go zapytać, ale bał się mącić tę chwilę spokoju. Zresztą choć Peter go nie wyrzucił, nadal tkwił w nim niepokój, że zrobił coś nie tak, że to tylko cisza przed burzą, krótka iskra radości przed zrzuceniem ładunku bombowego.
igP7jsl.png- Powinieneś już iść. Jesteś z kimś umówiony, nie? - Pete wstał i zajął się zbieraniem naczyń z biurka. Ciuchy rzucił w jeden kąt pokoju. - Przypomniałem sobie, że coś wspominałeś.
igP7jsl.png- Nie muszę tam iść. - Luke usiadł, owijając się kołdrą jakby to był kokon. - Możemy dokończyć oglądanie, bo szybko wczoraj zasnąłem...
igP7jsl.png- Kto zasnął ten zasnął... - mruknął Peter pod nosem, a potem odwrócił się do Luke'a i wymusił na twarz uśmiech. - Przepraszam, że się martwiłeś. Już mi lepiej. Leki musiały zacząć działać. Ale rób swoje, ja i tak muszę się tu ogarnąć. - Zamaszystym gestem wskazał swój pokój. - Nie musisz tego oglądać. Ani się martwić.
igP7jsl.pngWiedział, że powinien wyjść. Dać mu przestrzeń, o którą prosił. Tylko dlaczego cały czas ściskało go w żołądku?
igP7jsl.png- Dobrze, pójdę. - Obserwował go uważnie. - Ale potem będziemy mogli porozmawiać?
igP7jsl.png- Jasne.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#6 2023-01-29 20:18:58

Arbalester
Szeryf Depeszy
WindowsChrome 109.0.0.0

Odp: Nobody here (but us)

ceef6a800052d6683c7daa25a5a05ffd.jpg
VI DON'T TELL ME WHAT TO DO
bad liar

igP7jsl.png- Luke? Hej, Luke, obudź się. Luuuke?
igP7jsl.pngLuke przewrócił się na drugi bok i rozchylił powieki. Tuż przed sobą zobaczył czyjąś twarz. Szarpnął się gwałtownie do pozycji siedzącej, uderzając głową w cudzą głowę. Rozległy się dwa okrzyki bólu.
igP7jsl.png- Ach, kurwa, Luke! Mój nos!
igP7jsl.pngLuke trzymał się za czoło, próbując dostrzec coś w ciemności pokoju. Rozpoznawał głos. Znajdował się u siebie, choć upewnił się dopiero kiedy rozpoznał kształty wnętrza - znajome biurko, szafa w odpowiednich miejscach, staromodna lampa-lawa na stoliku nocnym. Wyrwany z głębokiego snu czuł się ociężały, myślenie przychodziło mu z trudem. Pstryknął włącznik na lampce i w jej delikatnym, zielonym świetle dostrzegł Petera.
igP7jsl.png- Pete? Co tu robisz? Coś się stało?
igP7jsl.pngPeter nie odpowiedział - odchylił głowę do tyłu, trzymając się za nos. Drugą dłonią próbował sięgnąć pudełko chusteczek z biurka. Dopiero wtedy dotarło do Luke'a, że chyba znów zrobił mu przypadkiem krzywdę. Wstał z łóżka, w głowie mu szumiało, mroczki tańczyły na krańcach wizji.
igP7jsl.png- Poczekaj, przyniosę lód.
igP7jsl.png- Nic mi nie jest. - Pete zatrzymał go, kładąc dłoń na piersi. - Tylko trochę krwi.
igP7jsl.png- Pokaż.
igP7jsl.pngNim Luke cokolwiek zrobił, Peter wyrzucił chusteczki do kosza i pokazał mu, że już nie krwawi. Mimo nalegań domownika, nie pozwolił się dotknąć, a zamiast tego kazał mu siadać z powrotem na łóżku.
igP7jsl.png- Jak ty tu w ogóle wlazłeś?
igP7jsl.png- Drzwi był otwarte - odpowiedział niewinnie, tak jakby to było oczywiste.
igP7jsl.pngLuke zerknął na telefon. Pokazywał drugą w nocy. Chłopak zacisnął palce w kącikach oczu, czując pod nimi piasek.
igP7jsl.png- Chciałeś porozmawiać, więc przyszedłem - dodał, siadając przed nim po turecku i uśmiechając się, jakby był właśnie na jakimś pikniku.
igP7jsl.png- Pete, wysłałem to jakieś osiem godzin temu. - Luke czuł, jak podnosi mu się ciśnienie. Nie potrafił zachować spokoju w takich okolicznościach. - Spałem. A ty przychodzisz do mnie w środku nocy? Teraz chcesz rozmawiać? Co do chuja?
igP7jsl.pngPeter za to wyglądał na szczerze zaskoczonego jego reakcją.
igP7jsl.png- W zasadzie, to chciałem też, żebyś gdzieś ze mną poszedł, ale wpadłem wcześniej, żebyśmy mogli porozmawiać. Tak, jak chciałeś - wyjaśnił, rozkładając ręce. - To o czym chciałeś rozmawiać?
igP7jsl.png- O czym...? - Luke uniósł brwi, niedowierzając. - Chciałem wiedzieć, dlaczego zniknąłeś na ponad tydzień i nawet nie wysłałeś mi jednej wiadomości, że źle się czujesz. Nie odbierałeś telefonów, nawet twój ojciec nie odbierał-
igP7jsl.png- Tata nie odbierał, bo go o to poprosiłem - przerwał mu Pete.
igP7jsl.png- Co?
igP7jsl.pngMusiał nadal śnić. Ta rozmowa, ta sytuacja nie mogła rozgrywać się w rzeczywistości, była zbyt nieprawdopodobna.
igP7jsl.png- Dlaczego go o to poprosiłeś? - Spojrzał w sufit, jakby mógł tam znaleźć odpowiedź. - Myślałem, że coś ci się stało! Że rozbiłeś się motorem gdzieś w rowie! A ty mnie celowo ignorowałeś? Dlaczego?
igP7jsl.png- Nie ignorowałem cię celowo.
igP7jsl.png- Och, przepraszam. - Luke skrzywił się kwaśno, nadal patrząc wszędzie, tylko nie na chłopaka. - To jak to nazwiesz?
igP7jsl.png- Nie korzystałem z telefonu. I nie chciałem z nikim rozmawiać. Po prostu.
igP7jsl.png- "Po prostu" - powtórzył po nim, ściskając boleśnie dłoń. - Więc o co chodziło?
igP7jsl.png- O nic nie chodziło, źle się czułem, nie chciałem rozmawiać, koniec historii. - Pete zbliżył się do niego, ręce oparł na jego udach, by sięgnąć ustami do jego ust. - Nie zrobiłeś nic złego. To był tylko mój problem.
igP7jsl.pngLuke sapnął, kiedy następne pocałunki zaczął składać na szyi. Chciał go odepchnąć, ale jednocześnie nie chciał, by przestawał. Sprzeczne myśli kotłowały mu się w głowie, a zachowanie Petera nie pomagało ich usystematyzować.
igP7jsl.png- Nie musisz mi nic wyjaśniać, jeśli - prawie powiedział "jeśli mi nie ufasz", ale ugryzł się w język - nie czujesz się na siłach, ale następnym razem napisz mi chociaż, że żyjesz i znikasz. Nic więcej.
igP7jsl.pngPeter zaśmiał mu się do ucha, a Luke'a aż przeszły dreszcze.
igP7jsl.png- Postaram się. Obiecuję.
igP7jsl.png- "Postarasz", co...? - Chwycił go za ramiona, którymi na niego napierał, i odsunął na bezpieczną odległość. Starał się przybrać nieco groźniejszą minę, co było trudne, kiedy czuł krew pulsującą pod skórą. - Powiesz mi wreszcie, po co tu przyszedłeś o tej porze?
igP7jsl.png- Jasne. Ale zanim do tego przejdziemy, wpadłem na świetny pomysł. - Peter wyglądał na podekscytowanego i w ogóle nie zmęczonego pomimo pory dnia.
igP7jsl.png- Piłeś coś?
igP7jsl.pngPrzez krótką chwilę zobaczył przebłysk emocji na twarzy intruza. Nim zdążył przetworzyć, co w zasadzie widział i co to mogło oznaczać, Peter ukrył to pod uśmiechem.
igP7jsl.png- Nie - odpowiedział na to krótko. - Ale tak sobie dziś myślałem, jako że zawsze wkurzasz się na ojca i psioczysz na pedantyzm matki, ich kontrolę i tak dalej... Może wynajmiemy coś wspólnie?
igP7jsl.pngLuke zachłysnął się śliną. Charczał, aż łzy napłynęły mu do oczu.
igP7jsl.png- Co?
igP7jsl.png- Wynajmijmy jakieś mieszkanie. Tata będzie mógł wynająć sobie coś mniejszego bliżej pracy, ty nabierzesz dystansu od rodziców... Przecież tego chciałeś, nie? Nie uważasz, że to dobrze na ciebie wpłynie?
igP7jsl.png- To nie takie proste, Pete - wycharczał, trzymając się za szyję. - Jeśli zrobię coś takiego, ojciec odetnie mnie od pieniędzy. Będę musiał znaleźć robotę, a przy aktualnym natłoku studiów i treningów-
igP7jsl.png- Studia też robisz tylko dla rodziców. I treningi. Nie lepiej, żebyś w takim razie zatrudnił się w jakiejś restauracji? Albo założył swoją! Mogę ci pomóc na początku, trochę robiłem z tatą remontów kiedyś. Po co marnować czas na coś, czego nie lubisz? Po co się dalej z nimi męczyć? Nawet nie możesz im powiedzieć, że się spotykamy. Mógłbyś zacząć w końcu spełniać swoje marzenia! Czy to nie byłoby ekstra?
igP7jsl.png- Założyć swoją restaurację? Bez pieniędzy, doświadczenia ani żadnych szkoleń?
igP7jsl.png- Cóż, najpierw pewnie trzeba byłoby złapać gdzieś fuchę. Ale jestem pewien, że szybko byś się wspiął po szczeblach kariery! Nie możesz ciągle robić tego, co dyktuje ci ojciec, to twoje życie, Luke. Żyjesz ciągle nadzieją, że on się zmieni, że poklepie cię po plecach, doceni twój trud i poświęcenia i powie "dobra robota", ale za każdym jego oczekiwaniem będą kolejne. Nigdy go nie zadowolisz. Nigdy nie będziesz dla niego wystarczający, nie zaakceptuje ciebie takim, jakim jesteś. Chcesz marnować życie na jego zachcianki? Oglądałem już jakieś mieszkania w necie-
igP7jsl.pngLuke leżał na stole operacyjnym z otwartą klatką piersiową. Metalowe przyrządy rozciągały jego ciało w przeciwnych kierunkach, a Peter stał nad nim ze skalpelami i szczypcami i krok po kroku wyciągał z niego wszystkie kompleksy, strachy, niepokoje i problemy bez żadnego znieczulenia. Słuchał monologu chłopaka, a jego pierś unosiła się coraz szybciej, na kark wystąpił pot. Słowa zamieniły się w potok bolesnych wspomnień.
igP7jsl.pngOjciec Luke'a nigdy nie podniósł na niego ręki. Nigdy nie musiał stać nad nim z pasem. Osiągał te same efekty przeszywającymi spojrzeniami i minami rozczarowania. Trzymał poprzeczkę wysoko nad głową syna, zawsze nieco poza jego zasięgiem i kazał mu skakać. Nic nie otrzymywał tak po prostu. Wszystko było za coś lub po coś. Nawet prezenty urodzinowe. Jeśli dostał telefon, to nie mógł nie odebrać od niego połączenia. Jeśli dostał samochód, nie mógł nie załatwić jego sprawunków. Każdy sprzeciw był buntem, brakiem szacunku. Każdy smutek to była słabość, a każdy gniew musiał być kontrolowany. Radość nigdy nie mogła przysłonić następnego celu, zresztą zawsze mogło pójść lepiej. Powtarzał, że bez niego nigdy by tak daleko nie zaszedł. Powtarzał, że całego jego życie to dług wdzięczności, który będzie przez resztę swoich lat spłacał.
igP7jsl.pngLuke w to wierzył. Teoretycznie wiedział lepiej. Denerwował się za przyjaciół, stawał w obronie innych, ale nigdy nie potrafił postawić się za samym sobą. Peter czasem delikatnie podkopywał glebę, gdzie tkwiły pochowane jego problemy i starał się pchnąć go do działania, choć używał nieraz nieco szorstkich słów.
igP7jsl.pngTeraz jednak dokonał pełnej ekshumacji i głowę Luke'a zapełniły wszelkie możliwe czarne scenariusze. Widział odwracających się od niego przyjaciół, plotkujących i wyśmiewających znajomych, pełną obrzydzenia minę ojca i zapłakaną matkę. I w centrum on, smażący frytki na głębokim oleju, gdzie topił swoją jedyną przyszłość.
igP7jsl.pngZasłonił uszy dłońmi. Nigdy nie będziesz wystarczający.
igP7jsl.pngPoczuł dłoń zaciskającą się na jego nadgarstku. Ciągnęła go w dół.
igP7jsl.png- Hej, mówię poważnie. Na pewno byś sobie-
igP7jsl.png- Peter - wydusił z siebie, z trudem podnosząc głowę i patrząc mu w oczy. Wyglądał tak beztrosko, że aż to było okrutne. - Przeciągasz strunę.
igP7jsl.png- Hm?
igP7jsl.pngNaprawdę nie rozumiał. Tak bardzo zafiksował się na swoim pomyśle, jak małe dziecko. Luke zmarszczył brwi.
igP7jsl.png- Co się dzieje?
igP7jsl.png- Co ma się dziać, Luke? - Pete roześmiał się krótko. - Cóż, jeśli nie chcesz mieszkać ze mną, to na pewno znalazłby się ktoś inny...
igP7jsl.png- Przestań mi mówić, co robić - uniósł się. Po raz pierwszy odezwał się do niego takim tonem. Nie podobało mu się to. Tak bardzo, że aż poczuł to w trzewiach, ale nie umiał przestać. - Nie chcę słuchać w środku nocy, że przepierdalam swoje życie.
igP7jsl.png- Przecież nie to mówię! - Peter sięgnął po jego dłonie, ale Luke oparł je za plecami.
igP7jsl.png- Ale to właśnie słyszę. Nie znasz mojego ojca, nie rozumiesz, w jakiej sytuacji jest moja rodzina, Pete. - Luke widział oczyma wyobraźni wszystkie dyplomy, nagrody i podziękowania ojca, głośne artykuły o nim i osobistości przewijające się przez ich dom. - Nie chcę o tym rozmawiać o drugiej w nocy.
igP7jsl.png- Dobrze, nie to nie. - Peter wstał i zaczął grzebać w szafie. - W takim razie ubieraj się, chcę ci coś pokazać. Koniecznie długi dżins, bo przyjechałem motorem.
igP7jsl.png- Poważnie...?
igP7jsl.png- Pewnie! Nie pożałujesz. - Wyciągnął parę spodni i przyjrzał im się uważnie. - Czy ty masz wszystkie spodnie modyfikowane?
igP7jsl.pngLuke ubrał jeden z t-shirtów wyrzuconych na podłogę, a z komody wyjął skarpetki.
igP7jsl.png- Większość - burknął, nie do końca samemu sobie dowierzając, że faktycznie wychodził z łóżka, by Pete wywiózł go cholera wie gdzie. W innej sytuacji kazałby mu iść do domu i wrócił do spania, ale chłopak nie zachowywał się normalnie i Luke martwił się, co mu strzeliłoby do głowy, gdyby został sam. Powiedział mu, że nie pił i faktycznie nie czuł od niego alkoholu, ale co jeśli to coś innego? - I nie powiesz mi, gdzie jedziemy? - zapytał, gdy wyszli na zewnątrz.
igP7jsl.png- Wyluzuj. - Peter rzucił mu kask i skórzaną kurtkę motocyklową. - Nie oddam cię handlarzom narządów. Szkoda ciąć takie ciałko. - Klepnął go po brzuchu i zsunął szybkę swojego kasku.


Ukryta wiadomość

Słyszał w oddali warczenie silników, musieli jechać do ich źródła. Oddalali się od miasta, więc Luke miał już przeczucie, dokąd się kierowali. Niedługo potem potwierdziły się jego przypuszczenia  - na poboczu stała garstka ludzi, w większości ubranych w motocyklowe kombinezony albo kurtki. Dwie osoby siedziały w motorach na środku drogi, gotowe do jazdy. Pomiędzy nimi facet na oko kilka lat starszy od Luke'a trzymał w górze szarą szmatę. Opuścił ją gwałtownym gestem, a dwójka na motorach ruszyła z piskiem opon. Jeden z nich uniósł się na jednym kole. W tle grała muzyka, od której drżała ziemia.
Miał złe przeczucie.
Facet ze szmatą przyszedł ich przywitać, gdy tylko Peter unieruchomił pojazd. Wyglądał na Latynosa, wzrostem dorównywał Pete'owi. Poruszał się o kuli, ale musiał ćwiczyć - i cokolwiek to było, ćwiczył to często.
- Hej, Hunter, skurczybyku! - Przygarnął do siebie Petera na powitanie, a Luke starał się na to nie skrzywić. - Wreszcie do nas dotarłeś. Znów tylko będziesz oglądał, czy zrobisz użytek z tej laseczki?
- Już ci mówiłem, że to żadna laseczka. - Pete próbował wymigać się od odpowiedzi. Zrobił krok w tył, odsłaniając Luke'a. - Antonio, Luke. Luke, to-
- Szwagier. - Antonio wyszczerzył zęby, z werwą łapiąc dłoń O'Briena na powitanie. Ten odwdzięczył się silnym uściskiem.
- Chciałbyś - prychnął na to Pete. - Przyjaciel chłopaka mojej przyjaciółki. Liczy, że ma szanse.
- Dobra, dobra. Daj znać, jak będziesz chciał startować. - Antonio poklepał go po ramieniu, a na odchodnym mrugnął do Luke'a.
Z oddali rozbrzmiał ryk silników. Peter zbliżył się do jezdni, wyciągając szyję w stronę zakrętu drogi, z której przyjechali.
- Chodź, zaraz tu będą.
[...]


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
forum4u - dreamteamguild - dzialkiwarszawskie - victoryordead - kreatywnanazwa