Opowiadania grupowe - forum Depesza

Opowiadania grupowe

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2017-08-26 22:21:43

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

NPC i poboczni Whisper

6MF1k2i.jpg?2 || cZLM8CV.jpg?1

Jak w temacie.

Studenci:

Rodzice:

Dla spójności wątku - fajnie by było, gdyby wszystkie obrazki miały szerokość 500px. ;D


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#2 2017-08-26 22:42:59

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

Odp: NPC i poboczni Whisper

Lilian Rhodes
IqPKGeh.jpg?1


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#3 2017-08-26 23:07:45

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

Odp: NPC i poboczni Whisper

Rebeka Hartley
5APgKOC.jpg?1

Cheerleaderka

wqwgt4b.jpg?1


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#4 2017-08-27 13:02:35

Dolores
Kucyponek Jednorogi
Windows 7Chrome 60.0.3112.113

Odp: NPC i poboczni Whisper

Anna Smith
mpVLIX3.jpg

Jennifer Marshall
SBvlnLG.jpg

Olivia Hamilton
QPPtbXS.png


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#5 2017-08-27 17:40:04

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

Odp: NPC i poboczni Whisper

tumblr_m7vxuuzOHZ1r6o8v2.gif
Peter Hunter
wIIeauN.jpg

I feel like a part of me has loved you
since the beginning of everything.
Maybe we're from the same star.

Peter Hunter, tak jak reszta jego rodziny, lubił prędkość i zmiany. Był typem osoby, której choć wszędzie było pełno, nigdzie nie zagrzewała miejsca. Poznawał wielu ludzi, ale powierzchownie, po czym wchodził w nowe grono osób. Tych, których się nieprzerwanie trzymał, mógł zliczyć na palcach jednej ręki. Odpowiadało mu to; zmniejszało ryzyko zranienia. Stał się na to chyba podświadomie wyczulony, odkąd jego matka w podstawówce zaczęła romansować z innym mężczyzną, a potem do niego odeszła, nie zostawiając swego nowego adresu, jedynie spłacane na czas alimenty i obietnicę regularnego kontaktu, którą codziennie łamała.
Z ojcem zawsze się dogadywał. Nigdy nie szczędzili sobie wyznań i okłamywali się tylko w błahych sprawach. Szli przez życie, wspierając się nawzajem. Gregory Hunter to ciepły, frywolny człowiek, łatwo zjednujący sobie sympatię znajomych Petera. Jednocześnie potrafił zachować się profesjonalnie i bez zarzutów, choć zdarzało się to raczej tylko w pracy, w salonie samochodowym lub przy nauczycielach syna.
Chcąc pójść w ślady ojca, chłopak skierował się na metalurgię, aczkolwiek wciąż nie postanowił, czy będzie sprzedawał tak jak on auta, czy raczej skieruje się na produkcję, a może w ogóle zostanie w warsztacie Olivera, w którym odkąd mógł, to sobie dorabiał dodatkowe pieniądze. Nie nastawiał się na nic konkretnego, dając sobie możliwości wyboru w odpowiedniej chwili. Nie chciał się ograniczać pojedynczym celem.

Rhfoauq.jpg

…It was not love at first sight, exactly,
but — familiarity. Like: Oh, hello, it’s you.
It’s going to be you.

I wszystko szłoby swoim utartym torem, ale poznał na uczelni Luke'a O'Briena. Obaj nie spodziewali się tego, co potem nadeszło. Pete natychmiast go polubił, a nawet podziwiał - jego lekkość w nawiązywaniu i utrzymywaniu kontaktu z ludźmi, to, jak prędko zbierał i zapamiętywał o nich informacje i jak szczerze się fascynował każdym z osobna. Począł więc go zgłębiać, jego zachowania, motywy, gesty; dowiedział się o słabościach - wtedy zaczął starać się pomóc mu je przezwyciężyć. Śmiali się razem, dogryzali sobie, narzekali wspólnie, aż poczuli się w swoim towarzystwie tak swobodnie, jakby znali się od wielu lat, a nie parę miesięcy. Prawie cały rok akademicki spędzili na ucieczkach z zajęć, wspólnej nauce, imprezach i wyjazdach w coraz to innej ekipie; wiele razy we dwóch wskakiwali na stary motor Petera. Często ich miejscem wypadowym, razem z innymi, była Stodółka. I to tam w którymś momencie przekroczyli granicę przyjaźni.
Gdy pierwsza faza fascynacji i chaosu w głowie minęła, Hunter począł odczuwać narastający strach przed takim przywiązaniem. Ironicznie, gdy niedługo potem zawisł nad nim topór, ułatwiło mu to podjęcie decyzji o wyjeździe. Zignorował fakt, że zachowywał się jak ostatni hipokryta i spakował manatki. Postawił Luke'a przed wyborem, na który nie był gotów - i Peter zdawał sobie z tego sprawę. Był równie rozdarty co on, gdy zastanawiał się, czy lepiej dla niego będzie wyjechać z nim czy samemu.
Nowy Jork go przytłoczył. Na jakiś czas udało mu się zatracić w tym pędzącym, nigdy nie zatrzymującym się mieście. Pomagał mu w tym partner. W tym i innych sprawach. Niestety tak jak obawiał się Pete, chłopak nie zniósł tego zbyt długo. Jedno wydarzenie wystarczyło, by się wystraszył i uciekł, a Hunter został sam i tę samotność odczuwał dziesiątki razy mocniej, niż kiedyś, zasmakowawszy prawdziwej bliskości.

j8OfFKl.jpg


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#6 2017-08-27 20:09:08

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

Odp: NPC i poboczni Whisper

Russel Hooper
Where is my mind
Way out in the water
See it swimmin
75afb1536a1ebde89045cb2fb1195134.jpg


Pasta do zębów, opakowanie skarpetek, pestki dyni, sześć butelek wody mineralnej niegazowanej i paczka prezerwatyw. Takie były pierwsze zakupy, jakie Russel zrobił przybywszy do Seaberg. Chudy student, który dorabiał na kasie między zajęciami mrugnął do niego znacząco w ramach męskiej solidarności, gdy kasował prezerwatywy. Hooper znacząco uniósł kącik ust prawie nie odrywając spojrzenia od ekranu telefonu, który zawzięcie by wibrował z kolejnym powiadomieniem o wiadomości, gdyby nie to, że właściciel go wyciszył. Sklepik zamawiał opakowania biorąc pod uwagę chyba libido mieszkającego tu starszego pokolenia, tak więc Russel zawitał do tego sklepu jeszcze tego samego tygodnia. Sprzedawca mrugnął tak jak ostatnim razem, tym razem chyba bardziej pełen podziwu dla jego podbojów. Po miesiącu ciągłych wizyt po te same zakupy, kasjer na jego widok się zachmurzał i przestał go zagadywać. Najwyraźniej zaczął odczuwać zawistny ból dupy i to bynajmniej nie za sprawą numerku na zapleczu, który zresztą nigdy nie miał miejsca. Po tym nastąpił miesiąc przerwy. Gdy syn marnotrawny wrócił do kasy z kolejnym opakowaniem, sprzedawca zakpił "długo pana nie było". Russel  nie odpowiedział, ale w duchu poczuł się jak zaszczuty zając wykryty w już nie tak bezpiecznej norce przez psy myśliwskie. To był ostatni raz, gdy kupował prezerwatywy w tym sklepie. Od tego czasu pilnował się, by żonglować miejscami, w których się zaopatrywał.


Stwarzanie pozorów było czymś, co Russel wyssał wraz z mlekiem matki - ona udawała, że nie ma ze sobą żadnych problemów, z kolei jego ojciec udawał, że jest uczciwym prawnikiem. Oboje starannie uczyli swego jedynego syna, by udawał, że się cieszy z nieudanego prezentu ciotki, nie nazywał wprost grubasem pani, która nie mieściła się na jednym siedzeniu czy też chwalił koszmarny krawat w kolorowe małpki szefa ojca. Russel szybko zrozumiał, że te drobne kłamstwa stosowane już odruchowo w ich domu miały służyć temu, by nie sprawić przykrości drugiej osobie. Z tego też powodu nie poinformował swojej matki, która wpadła w depresję, że jej mąż pieprzy się na blacie ze sprzątaczką w każdy piątek, gdy ona wychodziła na terapię; nie powiedział rodzicom, że nie doczekają się wnuków, gdyż kobiece kształty go nie pociągają, a od nich wolał bardziej zbite, męskie ciała; ani razu też nie dał znać, że życie z tak egoistycznymi osobami jak jego rodzice go męczy i tylko dlatego ucieka do zabitej dechami dziury jaką było Seaberg, bo dojazd stąd gdziekolwiek był beznadziejny, a i ten jeden jedyny hotel, który się tu znajdował nie zachęcał swoimi standardami do odwiedzin. I tu w Seaberg mało kto się domyślał, że ten towarzyski chłopak noszący się ze stylem preppy i spędzający wraz ze swoją drużyną pływacką pół dnia na pływalni, drugie pół spędza na starannym odsiewaniu zaproszeń na Grindrze i konsumowaniu zawartych znajomości.
Owszem, czasem czuł wstyd przed samym sobą. Zdarzyło się, że parę razy po prostu wyłączał telefon na ponad tydzień, lub nawet dłużej. Ale gdy tylko uruchamiał go z powrotem, czekało na niego parę wiadomości z propozycjami nie do odrzucenia na równi z sms-ami od zaniepokojonej milczeniem syna matki. Wszystko zaczynało się od nowa.


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#7 2017-08-27 20:13:46

Angelue
Administrator
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

Odp: NPC i poboczni Whisper

Richard Senior Oliver
liArU0q.png?1
Ojciec Richarda Juniora

Wiem, miał być art. Ktoś mnie podszedł. :B


Dziwne, u mnie działa.

Offline

#8 2017-08-27 21:37:26

Dolores
Kucyponek Jednorogi
Windows 7Chrome 60.0.3112.113

Odp: NPC i poboczni Whisper

Margot Aurand-Chang
La vie en rose

MP4hqkD.png

Margot Chang to kobieta dobiegająca pięćdziesiątki, której wiek trudno określić w pierwszym momencie. Chociaż od czasów świetności kobiecie przybyło trochę kilogramów i parę zmarszczek, wciąż bije od niej młodzieńczy blask. Można z całą pewnością stwierdzić, że pani Chang starzeje się z wdziękiem i godnością. Nie stara się na siłę zachować młodego wyglądu ale cały czas o siebie dba,spędzając sporo czasu u kosmetyczki oraz w gabinetach odnowy biologicznej. Po tym względem przejęła zachowania praktykowane przez jej matkę i babkę, które stara się także wpoić swojej jedynej córce. Margot jest typową Francuzką, która niemal wszystko co robi, robi dla przyjemności. Nie odmówi sobie lampki czerwonego wina z papierosem, czy kawałka bezowego tortu, choć na ogół stara się odżywiać zdrowo i być stale w ruchu.
W młodości skończyła rzeźbiarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Hong Kongu, gdzie poznała swojego męża. W Nowym Jorku, po latach braku pracy, założyła małą galerię sztuki nowoczesnej w Brooklynie. Uwielbia koszyki z wikliny, nietypowe obrazy i styl Hamptons, w którym jej rodzina ma mały domek letniskowy. W wolnych chwilach lubi rzeźbić, a kilka jej prac osiągnęło nawet sześciocyfrowe sumy na nowojorskich aukcjach.

[...]


Lin Chang
Będzie muzyczka

ukOnxPj.png

Lin Chang jest ekonomistą urodzonym w Hong Kongu, gdzie mieszkał przez ponad trzydzieści lat. Wtedy właśnie poznał miłość swojego życia, francuską studentkę, dla której chciał wyjechać do Europy i wyjechałby, gdyby wcześniej nie dostał propozycji pracy w Stanach. Dlatego trzydziestodwuletni Chińczyk spakował swój niewielki dobytek, świeżo poślubioną żonę i wyjechał za lepszym życiem. Rok później miał mały domek na przedmieściach (jeszcze nie wiem czego)  i wraz z żoną spodziewali się narodzin pierwszego dziecka.

[...]


Ja pierdolę, ale ameby.

Offline

#9 2017-08-27 23:20:49

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

Odp: NPC i poboczni Whisper

tumblr_m7vybiAx4t1r6o8v2.gif
Adelaine O'Brien
DdDioN3.jpg

Ada skończyła Akademię Sztuki po spotkaniu przyszłego męża. Po paru długich latach jej obrazy nabrały zadowalającej ją wartości i od tego czasu kobieta wciąż się szlifuje i próbuje nowych rzeczy, a jej najlepsze dzieła są sprzedawane za całkiem pokaźne pieniądze. Potrafiła nie jeść, nie pić i nie spać, kiedy wpadnie w szał malowania i wtedy mąż z synem muszą jej pilnować. Wchodzą do pracowni bez pukania, stawiają obok farb tacę z posiłkiem, po czym oddalają się bez słowa, by niedługo potem wrócić i zabrać puste naczynia. Kobieta sprawiała wrażenie trochę oderwanej od świata, na ludzi patrzyła spojrzeniem lekkim, na granicy pustego, a jej uśmiech najczęściej interpretowało się, jakby nie rozumiała, co się do niej mówiło. Ludzie dziwnie czuli się w jej towarzystwie i mało kto spoza rodziny potrafił z nią rozmawiać bez wpływu na własny nastrój. Chyba zdawała sobie z tego sprawę, bo podczas wizyt znajomych Luke'a zamykała się najczęściej w pracowni lub wyjeżdżała na spacery po muzeach czy galeriach sztuk. Była kobietą bardzo spokojną, stałą, zadbaną, jak stawik w ogrodzie - a jednocześnie nie na miejscu. Jako osoba dość płochliwa, nie znosiła gwałtownych ruchów i głośnych dźwięków. Nieasertywna, robiła zawsze to, co postanowił mąż. Ustawiał im całe życie, a ona potakiwała tylko głową z tym swoim nieuchwytnym uśmiechem.
Miała siostrę Lydię, równie zdecydowaną i niezależną, co ona sama. Były oczkami w głowie swojego ojca, dawnego wojskowego. Chuchał i dmuchał na nie i spełniał każdą prośbę, zachciankę oraz żądanie, choć te ostatnie nie zdarzały się prawie wcale. Zadbał o to, by wyszły za porządnych mężczyzn z perspektywami.

tumblr_m7vxuuzOHZ1r6o8v2.gif
Archibald O'Brien
kBKm0O9.jpg

Archie interesował się architekturą od małego. Rodzice kupowali mu klocki, z których budował przeróżne rzeczy, z tatą składał modele samolotów, samochodów i pociągów. Chodził wszędzie ze szkicownikiem, czytał książki. Był dobry technicznie, ale w rysunkach zawsze brakowało mu polotu, oryginalności, choć same projekty miał interesujące. Początki na studiach przeżył ciężko, z trudem. Wylano mu na głowę kubeł zimnej wody, dodatkowo jego ojciec się rozchorował. Chyba to najbardziej go zmotywowało - chciał coś osiągnąć, nim straciłby go na zawsze. Wziął się więc znów hardo do roboty. Poznał swoją przyszłą żonę i zakochał się w niej po uszy. Była światełkiem w ciemnym tunelu, jasną, nieuchwytną zjawą. Gdy się z nią ożenił, ojciec ledwo zipał, ale był obecny na weselu. Zmarł niedługo potem i choć syn miał już pracę w zawodzie i dobre perspektywy, do samego końca nie usłyszał od niego "dobra robota" czy "jestem z ciebie dumny". Archibaldowi fakt ten ciążył mocno na sercu, mimo że nikomu, nawet sobie, o tym nie mówił. Matka z kolei wyniosła się na wieś i widywali ją tylko od święta, jeśli sami do niej przyjechali.
Archie to człowiek nie potrafiący wyrażać swoich uczuć. Lepiej mu szło rzucanie gniewnych spojrzeń, wypowiadanie się ostrym tonem czy krzyk, niż pochwała albo pokrzepiający uśmiech. Przypadło mu to samo skrzywienie, co ojcu. Jego matka była kobietą surową, chłodniejszą od swojego męża, więc i ona nie nauczyła go wyrażać miłości. Sam nie był pewien, jak udało mu się podbić serce Ady. Może po prostu nie wystraszył się jej obcości, jak większość ludzi, ani nie traktował jej wariatki, tak jak pozostali. Może to jej wystarczało. Teraz już się nad tym nie zastanawiał. Teraz liczyła się dla niego tylko praca i upewnienie się, by syn podjął się dobrze płatnej pracy, żeby móc zapewnić przyszłej rodzinie dobry byt. Wspominając wszelkie nauki ojca, był przekonany o tym, jak wyglądała droga do sukcesu Luke'a i bez przerwy starał się go na nią naprowadzić. Tyle potrafił.
Zajmował się czasem zleceniami na domy, ale najczęściej brał się za osiedla, a najchętniej rzucał się po wielkie projekty, jak galerie handlowe, muzea i wieżowce. Brał udziały w konkursach, dążąc do tego, by stać się rozpoznawalnym człowiekiem w świecie architektonicznym i poza nim.


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

#10 2017-08-28 16:11:47

Arbalester
Szeryf Depeszy
Windows 7Chrome 60.0.3112.101

Odp: NPC i poboczni Whisper

tumblr_m7vzruAunT1r6o8v2.gif
Maria Moncada
apCylng.jpg

Two gardenias for you;
Beside you they will live
and they will talk to you
as when you are with me.
And you will even believe
that they say to you: I love you

Dla Marii najbardziej liczyły się dwie rzeczy: rodzina i przyjaciele. Mogło jej się nie udawać cokolwiek innego w życiu i jakoś dawałaby sobie radę, jakoś brnęła dalej z odpowiednio pozytywnym nastawieniem, że w końcu będzie lepiej. Natomiast jeśli tylko w jednym z tych gromad ludzi coś się psuło - obojętnie z jakiej przyczyny, czy to choroby czy własnego zaniedbania - robiła się chłodna, ale nie traciła motywacji. Wręcz przeciwnie, dostawała energetycznego kopa, by rozwiązać problem jak najszybciej, by wrócić do dawnego trybu życia. W razie gdyby to się nie powiodło - szybko przystosowywała się do nowych realiów, bez względu na to, ile to ją kosztowało. Czasem musiała odreagować w trakcie, co czasem źle się kończyło dla niej samej. Potrafiła być autodestrukcyjna w skrajnych przypadkach.
Jej rodzina w Stanach nie była zbyt liczna - sięgała zaledwie pokolenie wstecz, do rodziców, którzy wyemigrowali z Kolumbii, gdy tylko nadarzyła się taka okazja. Żyli w latach wojen narkotykowych; jedną z ich ofiar była siostra ojca Marii, Jorga. Po tym wydarzeniu oraz wiadomości o ciąży jej matki, Pauliny, zdecydowali się wyjechać. Dwójka rodzeństwa Pauliny zabrała się z nimi i już w USA poznali swoich partnerów, więc Maritza miała chociaż kuzynów w swoim wieku. Babcie i dziadków odwiedzali bardzo rzadko ze względów finansowych, pozostawał im głównie kontakt telefoniczny, a i on nie za często, bo połączenia drogie. Maria regularnie miewała wyrzuty sumienia z tego powodu i nie pomagały zapewnienia o tym, jak to sami wybrali taki los, nie chcąc się wyprowadzać z niebezpiecznych terenów. "Liczyli się z konsekwencjami, Maritza. Tak czasem bywa w życiu". Dziewczyna wywracała na to oczami. Nie znosiła frazesów typu "tak bywa". Wszystko bywało, jeśli się na to pozwoliło. Wierzyła, że na wszystko ma się wpływ poprzez własne decyzje.

aR3JnJH.jpg

But if on one sundown
the gardenias of my love
shall (happen to) die
it's 'cause they have guessed right
that your love is over
because there is someone else

Maria zawsze lubiła nauki ścisłe, dużo czasu spędzała też z kuzynami na grach wszelkiego rodzaju - od podwórkowych po komputerowe. Te ostatnie właśnie zapoczątkowały jej zainteresowanie do informatyki, na taki kierunek też ostatecznie się zapisała. Nie spodziewała się jednak, jak mało dziewczyn będzie w jej grupie; na taki rocznik akurat trafiła. Świadomość spędzenia paru kluczowych lat swojego życia z tymi ludźmi sprawiła, że na pierwszym roku ignorowała zazwyczaj seksistowskie lub czasem i rasistowskie żarty czy przytyki. Zaczęła reagować dopiero gdy zauważyła, jak podejście chłopaków do niej zmienia się na tyle, by utrudniać jej pracę. Wtedy natychmiast poczęła ucinać głupie śmiechy. W tym mniej więcej czasie poznała Luke'a, oczywiście na jednej z imprez, na którą zabrała ją Lucy. Od razu jej się spodobał, a im dłużej z nim rozmawiała, tym większą sympatią go darzyła, aż w pewnym momencie przerodziło się to w wyższe uczucie. Podczas krótkiej ich jeszcze znajomości, zdążył wypytać ją chyba o wszystkie możliwe aspekty jej życia, od rodziny, przez dzieciństwo, po pasje. Nigdy nie kończyły mu się pytania, tak samo jak zainteresowanie, objawiające się ciepłym uśmiechem i błyszczącymi oczami. Wydawało jej się, że w tym tempie skończą im się tematy do rozmów, ale nigdy się z nim dotąd nie nudziła. Nawet gdy leżeli po prostu na kanapie, skacząc po kanałach, czuła się przy nim na tyle komfortowo, na tyle zrelaksowana, że potrzeba spędzenia czasu w samotności przestała mieć dla niej znaczenie. Nie miała też palącej potrzeby przebywania z nim. Kuzyni śmiali się z niej, że zachowują się jak stare dobre małżeństwo . Maritza zaś nie poświęcała temu zbyt wiele uwagi; oficjalnie chodzili ze sobą zaledwie miesiąc. Miała jeszcze dużo czasu, by myśleć o tym, co mogłoby być za rok czy dwa. Tymczasem cieszyła się świeżością nowego związku.

MsNSgG7.jpg


2tlGTsD
"We are writers, my love. We don't cry.
We bleed on paper.”

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
graczetoxica - farming-simulator22 - zlomiarze - citylife - 5life